CS:GO
POLSKI ESPORT
Wywiady

“Wśród graczy wyrobiłem sobie opinię najlepszego admina w Counter-Strike’u”

19.12.2019, 17:37:00

Do niedawna szef adminów Counter-Strike’a w centrali ESL, dziś freelancer, który chce współpracować z innymi organizatorami i uczyć się innych gier. Przez zawodników najbardziej znanych drużyn uznawany za najlepszego admina na świecie. Michał Słowiński opowiedział nam o swojej pracy, relacjach z graczami, kontakcie z Valve i nowym życiu, które znów sprowadziło go do Polski. Zapraszamy!

*

Do Polski przeprowadziłem się 28 lipca, a do tego dnia od początku roku miałem może miesiąc wolnego. Gdyby nie pomoc dziewczyny w szukaniu mieszkania, pewnie do tej pory mieszkałbym w hotelu. 

To dziewczyna zmotywowała cię do przeprowadzki i zmianę trybu życia?

Były trzy główne powody – ten związany z dziewczyną jest najmniejszy, bo został jej rok szkoły, więc i tak moglibyśmy zamieszkać w jednym miejscu. Przede wszystkim zmiana trybu życia wynika z tego, że przez dziewięć lat działałem tylko z ESL i nigdy nie miałem okazji zobaczyć, jak wyglądają inne turnieje. Gdy pojawiła się propozycja pracy od BLASTa, okazało się również, że z ESL mogę współpracować długoterminowo jako freelancer. To mi odpowiadało, bo w takiej roli ma się lepsze pieniądze przy mniejszym nakładzie pracy. Dodatkowym powodem była chęć rozwoju na inne gry. Koniec końców CS upadnie za dwa, trzy, może pięć lat. I co dalej? Byłem głównie nastawiony na tę grę i zostałbym z niczym. Z tego powodu zacząłem działać przy Docie i moim osobistym celem na 2020 rok jest to, by pracować na The International w Sztokholmie. Powoli też zaczynam rozglądać się za innymi grami. Na pewno jednak priorytetem będzie CS w ESL, od czasu do czasu BLAST, ale jeśli będzie okazja pracować z innymi organizatorami czy grami, to też bardzo chętnie rozważę te opcje. 

Jak ta decyzja zmieniła twoje obowiązki w ESL?

Dotychczas w ESL zajmowałem się szeroko rozumianymi rozgrywkami CS-a – od ESL Pro League, ESL One, IEM po lokalne turnieje. Jeśli np. ESL Polska potrzebowało wsparcia z decyzją dotyczącą krajowych mistrzostw, to zawsze miałem wgląd do sprawy i mogłem doradzić. Prawda jest jednak taka, że przez ostatni rok moja praca polegała głównie na eventach. W teorii było to też przygotowanie pod te wydarzenia, ale przez napięty harmonogram turniejów nie było na to zbyt dużo czasu. Od stycznia do czerwca byłem w biurze może trzy tygodnie. Pięć miesięcy spędziłem poza domem. Teraz dużo się zmieni. Jako freelancer pracę zaczynam i kończę na evencie. Nie mam obowiązków związanych z rozliczeniami nagród z drużynami, bookowaniem biletów czy wybieraniem zespołu adminów. 

Krótko mówiąc: wróciłeś do roli zwykłego admina?

Jestem senior adminem, a jeden z adminów, którego szkoliłem, przejął moją rolę i jest szefem. Zdecydowałem się pójść w dół w strukturze, żeby mieć więcej czasu na relaks, a przy tym i większe pieniądze. W pewien sposób jest to degradacja, ale tak czy inaczej, odpowiada mi to. Obowiązki biurowe przestały mnie już ciekawić. Po prostu już mnie to nie interesowało, bo nie byłem w stanie nauczyć się niczego więcej.

I teraz faktycznie masz więcej czasu?

Na razie zdecydowałem się przyjąć wszystkie eventy, które mi proponowano, ale to była moja własna decyzja. Wcześniej nie miałem wyboru, musiałem na te turnieje jeździć. Teraz chciałem wziąć więcej pracy, by nadrobić pieniądze za przeprowadzkę, ale później będę już wybredny. Będę decydował gdzie chce pracować, gdzie podróżować i będę starał się zarządzać tym czasem lepiej. 

A nie jest tak, że jeśli komuś odmówisz dwukrotnie, to następnym razem będą decydować się na innych adminów?

Jest umowa, w której mam zagwarantowaną pewną liczbę eventów na przyszły rok. Jest to jednak wybór – załóżmy, że muszę zaliczyć 50 dni eventowych, a łącznie będzie ich 80. Będzie z czego wybierać. Uważam też, że jeśli zwykły admin zrezygnowałby z dwóch turniejów od ESL i poleciał np. na BLASTA, to zaprzepaściłby swoją szansę w ESL. Ja jestem trochę bardziej doświadczony, a ESL chce tak mocno ze mną pracować, jak ja z nimi. Korzyści idą w obie strony. Z tego powodu w moim przypadku rezygnacja z dwóch wyjazdów nie byłaby raczej problemem, ale trzeba mieć to na uwadze. Nie jest to takie proste, bo z perspektywy ESL kilka turniejów jest bardzo ważnych i chcą tam mieć najlepszych ludzi, a mnie te same turnieje już nie ekscytują. 

Jakie w takim razie turnieje są dla ciebie atrakcyjne?

IEM Katowice jest przykładem, który działa obustronnie – z jednej strony to turniej, który mnie aż tak bardzo nie ekscytuje, bo pracowałem na nim sześć lat, ale z drugiej to najważniejszy event w Polsce i jeden z najważniejszych na świecie. Jest blisko, to idealna okazja do pokazania esportu rodzicom czy znajomym. Najbardziej atrakcyjne jest dla mnie ESL One w Kolonii, bo to najlepsze wydarzenie CS:GO na świecie, nawet lepsze od Majora. Na pewno jednak na tej mojej liście “życzeń” są turnieje odbywające się w nowych lokalizacjach, bo to nowe miejsca do poznania. To właśnie podróże są ogromnym plusem pracy admina. Jako dziecko nie wyobrażałem sobie, że polecę do Australii czy Stanów Zjednoczonych. To było marzenie. 

Z jednej strony podróże są fajne, ale z drugiej strony to też minus tej pracy, bo cały czas musisz być w trasie.

Gdybym mógł się teleportować, byłoby o wiele łatwiej. Ciekawe też jest to, że boję się latać samolotem, więc wybrałem sobie super pracę. 

Ten strach z czasem nie mija?

Był okres, w którym strach był mniejszy, ale po nieudanej próbie lądowania i ponownym wzniesieniu samolotu, problemy wróciły. Teraz jest trochę lepiej, ale zdarza się atak paniki w czasie turbulencji. 

Mówiłeś o tym, że zaczynasz pracować z turniejami Doty – na ile musisz znać grę, by pełnić rolę admina?

W Dotę gram od samego początku i obecnie spędzam przy niej więcej czasu niż przy CS-ie. Nawet oglądanie jej meczów sprawia mi więcej frajdy, bo dzięki temu dużo się uczę. CS-a oglądam na każdym turnieju bardzo dużo, więc jeśli wracam do domu, to raczej odpuszczam. W obu przypadkach znajomość gry jest bardzo potrzebna, ale mogę śmiało przyznać, że Dotę znam na wysokim poziomie. 

Admini znają grę lepiej niż analitycy? 

Trudno powiedzieć, bo analitycy bardzo dużo czasu poświęcają na przygotowania, przeglądanie statystyk. Mnie to nie interesuje. Gdybym się tym zainteresował bardziej, może miałbym jakieś kwalifikacje na analityka. Na pewno mógłbym być jednym z lepszych specjalistów od veto, bo już z pamięci wiem kto co pickuje, a co banuje. W rozumieniu gry na pewno dużo pomaga słuchanie zawodników podczas meczów. 

Trudno pracuje się z graczami?

W 2015 czy 2016 roku było ciężko. Miało to na pewno związek z tym, że w tamtym okresie ESL nie było traktowane jako jeden z lepszych organizatorów. Jeśli spojrzymy na wątki na reddicie, było nawet jednym z najgorszych. Przez pierwsze pół roku mojej obecności w ESL robiłem listę graczy, z którymi nie przepadam pracować. Po tym okresie oni jednak zaczęli zauważać, że daję z siebie wszystko i to przynosi poprawę. Dostawałem to, co sam dawałem. Jeśli byłem dla nich miły, to oni dla mnie również. Na pewno dużo się też zmieniło, gdy powstało Counter-Strike Professional Players’ Association. Dzięki temu gracze mają szerszy wgląd w różne sprawy i starają się zrozumieć, dlaczego organizator podjął taką, a nie inną decyzję. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że praca z 99% zawodników to sama przyjemność.  

Wcześniej zdarzało się, że wydziwiali?

Podczas przystanku IEM-u w Sydney jedna z drużyn stwierdziła, że nie zagra półfinału, bo nie ma bananów. To było nie do pomyślenia, ale prawdopodobnie wynikało to z tego, że w graczach zbierała się coraz większa złość spowodowana różnymi problemami i w końcu cierpliwość skończyła się w takiej absurdalnej sytuacji. Teraz na szczęście to nie występuje, a tamten zespół jest synonimem profesjonalizmu. 

Teraz jest tak, że to gracze mają największy wpływ na regulaminy?

Dawniej było tak, że na turniejach niektórych organizatorów za decyzje odpowiadały osoby, które nie miały styczności z CS-em. W pewnym momencie zaczęto jednak zatrudniać ludzi z doświadczeniem, czego najlepszym przykładem był bsl w ESL. On rozumiał graczy, wiedział czego potrzebują i decyzje podejmowane były dopiero po konsultacji z nimi. Dzięki temu wszystko jest fair i zawodnicy mają wpływ na regulaminy, zasady czy warunki na turniejach. Drużyny stworzyły nawet listę życzeń i jeżdżą tylko na turnieje, które je spełnią. Jeśli np. FACEIT nie zgodzi się na banany, to jakaś drużyna nie jedzie. 

Najczęściej drużyny tłumaczą się z rezygnacji napiętym harmonogramem. Faktycznie zdarza się, że nie lecą na turniej przez niespełnienie warunków?

Oczywiście, że tak, ale największe firmy typu ESL, DreamHack czy FACEIT maję tę listę życzeń odhaczoną. Jednak gdy pojawia się jakiś turniej w Dubaju z dużą pulą nagród, to niektóre organizacje rezygnują przez oferowane warunki. 

Te warunki ustala CSPPA?

Teraz tak, ale w 2014 roku mieliśmy listę zapoczątkowaną przez graczy NiP-u. Wszystkim ona odpowiadała. Jednak kiedy powstało CSPPA, zebrało się 100 zawodników i powiedzieli czego chcą. 

Wymagania są zaskakujące?

To bardzo sprawiedliwa lista, bo to nie tylko wymagania graczy, ale też to, co oni mogą zaoferować – np. 30 minut na wywiady, 30 minut na podpisywanie autografów. To wyszło od samych zawodników, bo zrozumieli, że organizatorzy potrzebują ich zaangażowania.

Czyli teraz jest tak, że wszystkie turnieje mają już te same regulaminy?

Jeśli chodzi o same zasady gry, to tak. Różnią się raczej zasady ogólne – np. ESL wymaga, by gracze stawili się na miejscu godzinę przed meczem, a BLAST chce, by byli dwie godziny wcześniej. 

Przez jasne zasady nie zdarzają się już sprzeczki z graczami?

Dalej takie sytuacje się zdarzają – np. gdy padnie prąd, a mecz jest w środku rundy. Mamy jakieś wytyczne, które mówią, że jeśli zostały zadane obrażenia, to rundy nie powtarzamy. Ale co w sytuacji, gdy jedna z drużyn miała 5vs1 i było pewne, że wygra? Nie możemy powtórzyć, bo regulamin zabrania. Czasem po prostu musimy podjąć decyzje, przez które jeden z zespołów jest w pewien sposób poszkodowany. Przez to są małe sprzeczki, ale bardziej z menedżerami niż graczami, którzy pod wpływem emocji może powiedzieć różne rzeczy, np. oskarżyć admina o oszustwo. 

A zdarza się, że gracze czy trenerzy próbują oszukiwać?

Są drużyny, które próbują znaleźć dziury w regulaminie. Ma to miejsce w przypadku boostów czy rozmowy z trenerami. Niby zespół nie może komunikować się z trenerem, ale np. klepanie po ramieniu nie jest zabronione.

I konkretną liczbą klepnięć może coś przekazać graczowi. 

Dokładnie, więc w tym sensie jest możliwość oszustwa. Są też drużyny, które próbują nadużywać bugów, ale nie dzieje się to na dużą skalę. Są to małe przypadki i zazwyczaj gracze nie wnoszą protestów. Regulaminy też trzeba na bieżąco aktualizować, bo pojawiają się nowe rzeczy. Z kolei jeśli chodzi o trenerów, nie jest też tak, że chcą oszukiwać, ale czasami pod wpływem emocji zdarzy im się coś krzyknąć. W takim przypadku otrzymują punkty karne, w zależności od wpływu na daną sytuację czy rundę. 

A jak jest z używaniem cheatów – to możliwe na dużych turniejach?

Wiem jak to funkcjonuje na różnych turniejach i mogę przyznać, że ESL jest na najwyższym poziomie jeśli chodzi o zabezpieczenia. Uważam, że nie da się zrobić więcej ze strony organizatora – chyba jedynie trzeba by posadzić graczy w osobnych budkach, bez widoku na widownię, bez kontaktu z trenerem i monitorować ich z kilku stron. Wprowadziliśmy bardzo dużo restrykcji – zawodnicy mają zablokowany internet, dyski SSD przechowywane przez adminów i tylko oni mają uprawnienia pozwalające na jakiekolwiek zmiany na komputerach. Dodatkowo nawet w warunkach LAN-owych drużyny muszą grać na antycheacie. W internecie nie każde prawo pozwala na pełny wgląd do komputerów, ale na turniejach działamy na naszym sprzęcie i mamy większe możliwości. Dzięki temu mamy bardzo dużo informacji, więc nie ma możliwości, by na imprezach ESL gracz cheatował. Zdarzają się jednak turnieje u innych organizatorów, że zawodnicy nie mają zablokowanego dostępu do internetu, więc mogą robić znacznie więcej. 

Swego czasu dużo też mówiło się o cheatach w myszkach.

Z tego powodu antycheat kontroluje także to, co dzieje się w myszkach czy klawiaturach. 

Zdarza się, że gracze kolegują się z adminami?

Znamy się długo, mamy dobry kontakt, ale raczej nie ma relacji kumpelskich. Spotykamy się jedynie na turniejach, czasami wypijemy piwko na after party, ale każdy rozumie tę granicę pomiędzy nami. 

W tym momencie admini delegowani są przez organizatorów turniejów – nie uważasz, by lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie niezależnego stowarzyszenia adminów, z którego firmy mogłyby po prostu korzystać?

Na pewno takie stowarzyszenie by się przydało, bo rola admina jest ciężka. Jeśli nie dogadasz się z kilkoma organizatorami, to będzie to praca na rok czy dwa. Po prostu inaczej nie będziesz w stanie z tego wyżyć. Studenci mogą jeździć na turnieje, bo to praca na boku. Nie jest to jednak praca na pełny etat, a takie stowarzyszenie mogłoby na to pozwolić. Prawda też jest taka, że brakuje szkolenia i nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co admin tak naprawdę powinien robić. Dlatego podczas mojego pobytu w ESL starałem się jak najwięcej uczyć mniej doświadczone osoby, bo pamiętam, że mi nikt nie powiedział czym powinienem się zajmować. Początkowo więc moja praca polegała na staniu za graczami, odkręcaniu i podawaniu wody. Obecnie ciągle musimy szukać nowych adminów, szkolić ich, a po sześciu miesiącach idą dalej. 

Ale jest jakaś różnica na przestrzeni lat?

Etatowych adminów jest tak naprawdę tyle samo. Różnica jest jedynie taka, że na moje stanowisko w ESL przyjęto dwie osoby. Potencjalnie duży turniej potrzebuje 10 adminów, a 2-3 jest na etacie, pozostałych musisz szukać na ulicy. Niestety to studencka praca, przez co cierpi na tym jakość turniejów. 

Tak duża liczba polskich adminów wynika z tego, że lepiej ci się pracuje z rodakami?

Wynika to z dwóch rzeczy. Po pierwsze: są tani, bo 200 euro dla Polaka, a 200 euro np. dla Niemca to dwie różne kwoty. Po drugie: jako Polak wiedziałam, że są dobrzy i zacząłem ich zatrudniać. Nie dlatego, że są Polakami. Po prostu wiedziałem jak pracują. Nie jest też tak, że nasze ekipy składały się tylko z adminów z naszego kraju – było 50/50. Są też turnieje, na które nie opłaca się zabierać adminów z Europy, np. do Australii, gdzie bilety są bardzo drogie. Łatwiej wziąć kogoś na miejscu, jednak wtedy nie mamy pewności na jakim etapie przeszkolenia są te osoby i to może prowadzić do opóźnień. 

Jak już wspomniałeś o opóźnieniach – na jakim etapie jest branża w tym temacie? Na ile jesteśmy w stanie zniwelować potencjalne problemy?

W porównaniu do tego, co było jeszcze trzy lata temu, jest mega różnica. Sam wprowadziłem niektóre procedury, jak np. podpisywanie przez graczy specjalnych dokumentów świadczących o gotowości do przystąpienia do turnieju. Niestety ze sprzętem jest tak, że czasami po prostu się psuje. Zdarzało się, że godzinę przed meczem wszystko działało, co potwierdzili i zawodnicy, i admini, a pięć minut przed startem komputer nagle pada. Tego nie da się przewidzieć. Różnica jest też taka, że na obecnym poziomie ESL czy BLASTa, nie ma możliwości, by opóźnienia wynikały np. z tego, że gracz poszedł do toalety czy nie zainstalował sterowników. Nie ma sytuacji, że kennyS nie zainstalował sterowników do Razera i dowiedział się o tym w pierwszej minucie spotkania. 

Wcześniej to się jednak zdarzało. 

Kiedy dołączałem do ESL, nie było żadnych procedur. Organizatorzy wychodzili z tego założenia, że gracz przyjedzie na turniej przygotowany. Prawda jest jednak taka, że większość zawodników nie ma pojęcia o Windowsie – są na bardzo podstawowym poziomie obsługi systemu. Przez to wprowadziłem różne procedury, co zajęło około sześciu miesięcy, ale teraz komputery są tak skonfigurowane, że gracze praktycznie nic nie muszą robić. Podłączają myszki, klawiatury, wklejają configi, a admini instalują sterowniki. Muszą tylko zweryfikować czy wszystko jest ok. 

A jak na obecnym etapie Valve może ułatwić wam pracę?

CS jest mega specyficzny, bo to chyba jedyna gra, w której sam musisz zarządzać serwerem. Instalacja i konfiguracja to zaawansowany poziom. W Docie cały serwer tworzysz prosto w menu, dlatego fajnie jakby było to możliwe także w CS:GO. Poza tym nie ma raczej nic specjalnego. 

Mogliby nie robić aktualizacji w dniu turniejów.

Ciągle widzę jak ludzie na to narzekają, ale w większości przypadków można napisać do Valve tydzień przed turniejem z prośbą o wygenerowanie wersji beta, do której można cofnąć w razie aktualizacji. Zdaję sobie sprawę, że nie zadziała to w przypadku małego wydarzenia w Polsce, ale ESL, DreamHack, FACEIT czy ELEAGUE nie mają z tym problemu. 

Czyli admini nie mają problemu z kontaktem z Valve?

Nie wiem jak to wygląda z perspektywy innych turniejów, ale np. podczas Majora mieliśmy problem z bugiem, który powodował, że rzucenie Molotova za Smoke’a poprawiało widoczność. Widziałem, że ludzie narzekali na to na reddicie czy Twitterze przez dwa lata, a my zgłosiliśmy ten problem podczas turnieju i tego samego dnia Valve go wyeliminowało. Mogę przyznać, że nigdy nie byłem zignorowany przez Valve. 

Jako organizatorzy dużo takich bugów zgłaszacie?

Tak, bo w większości regulaminów jest zapis, że jeśli pojawi się nowy bug i gracze chcą z niego skorzystać podczas turniejów, muszą otrzymać od nas zgodę. Jeśli więc w trakcie jakiegoś spotkania widzimy nowy bug, to my go dobrze znamy. Są też takie, na których użycie się nie zgadzamy i wtedy zgłaszamy to do Valve z prośbą o naprawę. W większości przypadków naprawiają je natychmiastowo. 

Może inaczej Valve reaguje na społeczność, a inaczej na organizatorów.

Może też tak być, że gracze nie potrafią się dobrze zorganizować, żeby wysłać maila. Oni piszą raczej na Twitterze. Wiem też, że FMPONE, czyli twórca Cache’a, bardzo często zgłasza bugi, a Vale je eliminuje. Widocznie to kwestia jakiejś formy zgłaszania. 

Adminowanie to coś, co chcesz robić na dłuższą metę? 

Na pewno do końca 2020 roku będę adminować. Chciałbym sprawdzić inne gry, zobaczyć jak ta praca wygląda na freelancie. Ogólnie lubię to co robię, pozwala mi to na podróżowanie, pieniądze się zgadzają, ale mam też możliwości, by pełnić inne role. Dostałem dużo ofert od organizacji z najwyższej półki, bym został menedżerem czy Head of Esports. Zobaczymy jak będę czuł się za rok. Odchodząc z etatowej pracy w ESL czułem się spełniony w tym co robię. ESL było jednym z najgorszych organizatorów, a kiedy odchodziłem byli już najlepsi. Oczywiście nie była to tylko moja zasługa, bo cały zespół nad tym pracował, ale myślę, że wśród graczy wyrobiłem sobie opinię najlepszego admina w Counter-Strike’u. Zdarza się nawet, że podczas turniejów innych organizatorów zawodnicy piszą do mnie i pytają co zrobić. Przez to cały czas czuje się spełniony. 

Fot. ESL / Bart Oerbekke

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze