
Wigilijne pożegnanie, czyli jak Virtus.pro rozstało się z NEO
– Żegnamy się z esportową legendą – NEO. Trudno jest zmierzyć jego wkład w zwycięstwa drużyny. Wspólnie z Wiktorem Wojtasem doprowadzili naszą organizację do czołówki światowego esportu. Życzę Filipowi powodzenia w drodze jaką wybierze.
To nie fragment komunikatu, którym Virtus.pro żegnało swoją legendę. Zawodnika, z którym odnosiło największe sukcesy w historii. Gracza, z którym wygrało jedynego do tej pory i pewnie też w przyszłości Majora. Członka ekipy, za którą szalała nie tylko całą Polska, ale i cały świat. Osobę, która CS-owe areny podbijała przez kilkanaście lat. Legendę, którą inspirowały się kolejne legendy.
Czterema krótkimi zadaniami.
Opublikowanymi w Wigilię.
Przetłumaczonymi z języka angielskiego przez jego partnerkę życiową.
Mało? To przypomnijmy sobie, co Joanna Marks, ówczesny pracownik Virtus.pro, prywatnie narzeczona NEO, mówiła w podcaście TRZY+ esport. – W kuluarach wyglądało to tak, że Filip nie dostał oficjalnej informacji, a ja dostałam tekst do przetłumaczenia na stronę – wspomniała kilka tygodni temu.
I nawet jesteśmy w stanie wyobrazić sobie tę sytuację. Gdzieś pomiędzy lepieniem pierogów, ubieraniem choinki, a smażeniem wigilijnych ryb Asia mówi:
– Filip, zostałeś wyrzucony z Virtus.pro.
– A, dzięki za info – odpowiada NEO.
I kto wie, może cała ta sytuacja wynikała z tego, że włodarze Virtus.pro nie mieli czasu, bo przygotowywali wieczerzę dla swoich rodzin. Może przez prawie pięć lat nie mieli czasu, by zapisać sobie numer telefonu Kubskiego. Albo chociaż adresu e-mail. Nie zmienia to faktu, że zachowali się nie jak topowa organizacja na świecie, a jedna z drużyn okupujących najniższe miejsca w lokalnych rozgrywkach.
Wielką żenadą były już te cztery zdania pożegnania takiej legendy. Żadnego wideo, oświadczenia, wspomnień czy szerokich podziękowań. Ale tym, że nie poinformowali NEO bezpośrednio, przebili już wszystko. Nawet jeśli wszyscy spodziewali się zakończenia współpracy, nawet jeśli w tamtym czasie Kubski nie błyszczał już tak na serwerze, to po prostu należało mu się godne rozstanie. Po tym, co zrobił dla Virtus.pro, ale nie tylko.
A tak, to wspomnienia z najlepszych turniejów polskiej ekipy będą przeplatane ze wspomnieniami o żenującym pożegnaniu.
Każda Wigilia będzie nam się kojarzyć nie tylko z otwieraniem prezentów, ale też z tą sytuacją. I kto wie, może co roku będziemy też o tym wszystkim przypominać, by każda inna organizacja wbiła sobie do głowy, że tak się nie robi. Ani w święta, ani w żaden inny dzień.
Smacznego karpia!
Fot. EPICENTEr