Team Kinguin szykuje wielki powrót? Nic bardziej mylnego
Zmartwychwstanie Teamu Kinguin stało się w ostatnich dniach jedną z najbardziej atrakcyjnych teorii spiskowych na polskiej scenie esportowej. Tak atrakcyjnych, że głos zabrał w końcu Viktor Wanli, założyciel firmy sygnowanej popularnym Pingwinem. I cóż – nie będzie wielkiego powrotu.
Odejścia kluczowych jednostek z Illuminar Gaming, zatrudnienie Pawła Książka na stanowisku Esports Strategy & Content Director, wyciszenie devils.one w tematach stricte esportowych na rzecz aktywności gamingowo-streamerskiej, wielka szufla w świecie Counter-Strike’a. Wszystkie te, ale i wiele innych znaków zmotywowało kibiców i aktywistów branżowych do dyskusji na temat powrotu Teamu Kinguin.
Choć część fanów przyszykowała już pokój pełen balonów, serpentyn i z wielkim napisem “WITAMY PONOWNIE” zawieszonym na oknie, świętowania nie będzie. Jak poinformował bowiem Viktor Wanli, głowa Kinguin, reaktywacja ukochanej marki aktualnie nie wchodzi w grę. Esportowe ambicje firmy nieustannie związane są bowiem z devils.one.
– Cieszymy się, iż nasze wieloletnie wsparcie esportu wiąże się z takim zainteresowaniem społeczności i mediów – mówi Viktor Romaniuk Wanli, założyciel i CEO Kinguin. – Z zaciekawieniem obserwujemy scenę esportową w Polsce i na świecie, ale nasza główna uwaga i wsparcie skierowane jest na devils.one. Zespół wraca w tym roku do Ultraligi i będzie to niewątpliwie duże przedsięwzięcie – trzymam mocno kciuki za nasz nowy skład. Na ten moment nie myślimy o reaktywacji Teamu Kinguin – kontynuuje.
Warto zauważyć jednak, że CEO i założyciel Kignuin nie odcina się całkowicie od powrotu. „Na ten moment” brzmi tak, jakby Wanli świadomie zostawił sobie otwartą furtkę, by prędzej czy później przywrócić do życia ukochany projekt.
***
Zamknięcie Teamu Kinguin ogłoszono 15 stycznia 2019 roku podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej. Równocześnie zapowiedziano powstanie nowej organizacji, na której czele stanąć mieli Viktor Wanli, Maciej Sawicki oraz Wiktor “TaZ” Wojtas. Projekt, który początkowo kreowano na Black Devils, dziś znamy jako devils.one. Wojtas jednak nie tylko nie gra już w barwach klubu, ale finalnie nigdy nie stał się nawet jego współwłaścicielem.
Głośne, przyprawione nie tyle szczyptą, co garścią kontrowersji rozstanie z drużyną CS:GO, a także absencja w zeszłym sezonie Ultraligi, wskazały kierunek rozwoju Diabłów. Kiedy konkurencja kurczowo trzymała się scen CS-a lub LoL-a, devils.one żegnało się ze swoimi reprezentantami tuż po sporych sukcesach. Włodarze otwarcie mówili wówczas, że inwestycja w zawodników aktualnie im się nie opłaca. I skupiali się na rozwoju platform pokroju inSTREAMLY, uwagę zwracając na zespoły niszowych dyscyplin, które nie wymagają wielkiego finansowania.
TaZ: Czegoś zabrakło, ale tym czymś nie była dobra wola graczy
Organizacja zapowiedziała jednak powrót do piątego sezonu Ultraligi. Powrót jednak bez wielkiego przytupu, bo ze składem stworzonym w większości z młodych, nie zaliczanych do faworytów graczy. Głównym celem Diabłów jest dziś awans do fazy pucharowej rozgrywek.
– Ten skład devils.one został stworzony w myśl połączenia młodości z doświadczeniem. Dużą uwagę zwracaliśmy na odpowiednie dobranie charakterów. Pragnę zaznaczyć, że jako trener nie mam żadnych wątpliwości, że ten zespól osiągnie wyznaczony cel, czyli wejście do play-offów – zaznacza Kacper Gutkowski, trener devils.one.
Skład devils.one na czas piątego sezonu Ultraligi:
- Top: Dawid „Sheru” Wojewoda, 20 lat
- Jungle: Witold „Diagu” Nypel, 20 lat
- Mid: Kuba „Kralzer” Tylman, 18 lat
- Bot: Dominik „Zamulek” Biela, 16 lat
- Support: Hubert „Slipper” Burzec, 18 lat
- Trener: Kacper „Kaspersky” Gutkowski
- Analityk: Dawid „Dawer” Pątko
- Team Manager: Kamil „Chudy” Chudzik
Oprócz zespołu League of Legends klub pochwalić może się sekcjami Rainbow Six: Siege oraz sekcją simracingową – DV1 TRITON Racing.
Fot. DreamHack / Adela Sznajder