Biznes
CS:GO
Wywiady

TaZ: Czegoś zabrakło, ale tym czymś nie była dobra wola graczy

01.05.2019, 11:07:00

Koniec współpracy devils.one z drużyną Counter-Strike: Global Offensive zatrząsł posadami polskiej sceny esportowej. Tuż po tym, jak z perspektywy organizacji sprawę przedstawił nam Maciej „sawik” Sawicki, uznaliśmy za stosowne zwrócenie się do drugiej strony zamieszania. O tym, jak sytuację oceniają gracze, porozmawialiśmy z Wiktorem „TaZem” Wojtasem – kapitanem drużyny CS:GO.

Podobno negocjacje prowadziliście od grudnia 2018 roku. Już wtedy mieliście wiedzieć, jaką strategię przygotowała dla was organizacja.

Negocjacje to chyba zbyt duże słowo. Organizacja zakomunikowała nam wtedy chęć zmiany obowiązujących umów. Stało się to w dodatku dosłownie dzień po tym, jak awansowaliśmy do ESL Pro League i mieliśmy rozpocząć grę na Minorze. Nie było to komfortowe.

Wraz z zawodnikami zostałem postawiony w niewygodnej i bardzo trudnej sytuacji. W zeszłym roku drużyna podpisała umowy, które miały obowiązywać jeszcze przez długi okres. Do takiej koncepcji przekonałem Team Kinguin. Następnie nakłoniłem graczy do tego, by zaufali tej strategii, a przede wszystkim – zaufali mi. W całym tym zamieszaniu nie mówimy więc o prostej renegocjacji kontraktu. Mówimy o chęci wywrócenia do góry nogami obowiązujących umów.

W pewnych momentach mieliście być blisko kompromisu z devils.one, by po jakimś czasie się od niego oddalić. Dlaczego tak trudno było się wam porozumieć?

Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że moja decyzja o dołączeniu do Teamu Kinguin wynikała z tego, że mieliśmy wraz z organizacją wspólną wizję budowania przyszłości – nie tylko dywizji CS:GO. W ostatnim czasie podjęto jednak próbę zmiany wcześniej dokonanych ustaleń.

Uważam, że bez najmniejszego problemu mogliśmy dojść do kompromisu i pogodzić interesy dwóch stron. Czegoś jednak zabrakło, ale tym czymś bez wątpienia nie była dobra wola graczy.

W zapowiedziach startu devils.one podkreślano, że twoja wiedza i doświadczenie będą istotne dla całego projektu. Czy jako współudziałowiec miałeś wgląd do całościowych planów rozwoju organizacji?

Wiążąc się z devils.one, pragnąłem za pomocą swojej wiedzy i doświadczenia stworzyć polską organizację esportową, która mogłaby liczyć się na rynku. W konsekwencji zdarzeń związanych ze zmianą obowiązujących umów zawodników, nie zdecydowałem się jednak, na to, aby stać się udziałowcem devils.one.   Uważam bowiem, że dokonywanie zmian w tak fundamentalnych kwestiach jak sposób wynagradzania zawodników, wysokość ich pensji, metody treningu i miejsca, z którego to szkolenie ma się odbywać, w początkowej fazie formułowania zespołu było całkowicie sprzeczne z moja wizją.

Nigdy nie byłem udziałowcem devils.one, mimo że istniały realne plany na to, abym stał się współwłaścicielem. Z powodów wskazanych powyżej, ostatecznie nie zdecydowałem się na to.

Można powiedzieć więc, że tworzenie narracji wokół tego, że jesteś jednym ze współudziałowców miał być po prostu wabikiem dla sponsorów?

Z całą pewnością organizacja znała moją pozycję na rynku esportowym, jednak jestem przekonany, że nie wyłącznie to było powodem dlaczego nawiązaliśmy współpracę z devils.one.

Nie uważasz więc, że bardziej odpowiedzialne zarówno z perspektywy graczy, jak i organizacji, było dojście do kompromisu i sztywne ustalenie wszystkiego jeszcze przed ogłoszeniem startu devils.one?

Moim zdaniem w sytuacji tworzenia nowej organizacji, której celem jest konkurowanie na światowej scenie CS:GO, najlepszym co można zrobić, jest trzymanie się pierwotnie ustalonych kierunków, a przede wszystkim dotrzymanie podpisanych umów. To one miały być fundamentem dla osiągnięcia przez drużynę sukcesów.

Jak całe to zamieszanie i związana z nim niepewność wpłynęły na aspekty sportowe w zespole?

Śmiało mogę powiedzieć, że napięta sytuacja miała zdecydowanie negatywny wpływ na grę zawodników, nastrój w drużynie i – tak, jak powiedziałeś – cały aspekt sportowy. Ze światową czołówką gra się bardzo trudno nie tylko, gdy ciąży nad tobą presja zmiany obowiązujących kontraktów. Mając z tyłu głowy to, że niedługo może nadejść rozwiązanie umowy, nie jesteś w stanie całkowicie skupić się na rywalizacji. Każde negocjacje, a te z devils.one nazwałbym nawet dość agresywnymi, mają wpływ na rezultaty. Jestem wręcz zdumiony postawą graczy. Zawodnicy naprawdę dali z siebie sto procent w sytuacji, w której stres niezwiązany z grą był ogromny. A na pewno dużo większy niż być powinien. Jeśli prześledzimy sobie wyniki z ostatnich dwóch miesięcy, okazuje się, że – poza FaZe, które nas zlało – przegrywaliśmy mecze przeciwko składom z TOP 20 po bardzo wyrównanej walce. Często kończyły się po dogrywkach lub rezultatami 13:16 czy 14:16. Teraz pomyślmy, jak mogłyby wyglądać wyniki bez dodatkowego ciężaru psychicznego.

Co w takim razie przelało w końcu czarę goryczy? Jeszcze kilka dni temu nic podobno nie zapowiadało tego, że rozstaniecie się z organizacją.

Nasze rozstanie z devils.one nastąpiło na podstawie porozumienia. Trudno w tym kontekście mówić o tym, że została przelana “czara goryczy”. To, że moja drużyna zakończyła współpracę z devils.one, zostało ogłoszone dwa dni temu. Termin ten był ściśle związany z przebiegiem naszych negocjacji, o których szczegółach nie chcę i nie mogę mówić. Ponownie podkreślę, że rozstanie nastąpiło na podstawie porozumienia, które było satysfakcjonujące dla każdej ze stron. Wydaje mi się, że wspólnie podjęliśmy najlepszą możliwą decyzję. devils.one będzie mogło realizować swoją filozofię opartą o tworzenie drużyn w naprawdę świetnym gaming house, jakim jest Esports Performance Center. Z drugiej strony ja będę miał szansę zrealizować się na scenie sportowej w takim stopniu, jaki uważam za najlepszy.

Przeprowadzka całego zespołu do Warszawy i regularne treningi w EPC faktycznie były strategią nie do zrealizowania?

Istotnie, była to sporna kwestia pomiędzy mną, drużyną i organizacją. Osobiście uważam, że aby osiągnąć sukces na scenie CS:GO, nie jest konieczne sprowadzenie drużyny do jednego miasta. Zasady i sposób rozgrywania lig i turniejów CS:GO nie wymagają tego, żeby zespół stale trenował z gaming house’u. Uważam że to, co jest niezbędne w osiąganiu sukcesów przez formacje biorące udział w np. LCS czy LEC, a więc przebywanie całej ekipy przez cały split w gaming house, nie pokrywa się z tym, co jest konieczne do osiągania sukcesów na scenie CS:GO. Posiadanie obiektu pokroju EPC przez organizację esportową jest oczywiście dużym udogodnieniem i może w perspektywie czasu wpływać na osiąganie przez drużynę jeszcze lepszych rezultatów. Przykładem odpowiedniego podejścia do tej kwestii jest sposób, w jaki Astralis wykorzystuje swój gaming house.

Co nie podoba ci się w filozofii trenowania z EPC?

Nie można wywierać na zawodnikach presji opuszczenia ich stron rodzinnych w sytuacji, w której nie jest to niezbędne do osiągania sukcesów. Esport ma przewagę nad sportem tradycyjnym, bo nie został jeszcze do końca zbadany. To daje ogromną przestrzeń w różnorodnym podejściu do treningów czy tworzeniu zespołów.

W kontekście przeprowadzki do Warszawy pojawił się jeszcze argument wykraczający poza drużynę. Chodziło o sprawy marketingowe i realizowanie świadczeń dla sponsorów. Drużynie League of Legends idzie to sprawniej.

Moim zadaniem było stworzenie drużyny, która byłaby w stanie konkurować z czołowymi zespołami na świecie. Początek funkcjonowania formacji zbudowanej zgodnie z ustalonymi na początku mojej współpracy z Teamem Kinguin założeniami pozwalał na uznanie, że ten cel jest możliwy do wykonania. W takiej sytuacji realizowanie świadczeń dla sponsorów i spraw marketingowych jest znacznie łatwiejsze i to, czy drużyna w takiej sytuacji zamieszkuje w Warszawie czy nie, nie ma już tak dużego znaczenia.

Czy jednak, jeśli moglibyście całkowicie skupić się na grze na swoich warunkach, system pay for performance byłby do zaakceptowania?

Podobny system nie pasuje do żadnego sportu – również do esportu. Presja, która wiąże się z samym udziałem w turnieju, a nawet z możliwością zwolnienia gracza lub posadzenia go na ławce rezerwowych, jest wystarczająco duża. Jako zawodnik jadę na zawody, zawsze mierząc w pierwsze miejsce. Stresuję się, mniej lub bardziej, każdym meczem. Jeśli dodatkowo miałbym martwić się, że w przypadku gorszego dnia, nie tylko spadnę w rankingu, zawiodę kibiców, ale też obniżona zostanie moja pensja, trudno uznać to za czynnik, który mógłby wpłynąć na zawodników motywująco.

Mimo wszystko – nawet po wprowadzeniu systemu pay for performance – mieliście być jedną z najlepiej opłacanych drużyn w kraju.

Taka sytuacja miałaby miejsce tylko w ściśle określonych okolicznościach. W przypadku, w którym drużyna przechodziłaby gorszy okres, wynagrodzenie to byłoby znacznie niższe od tego uzyskiwanego przez czołowe formacje z Polski.

Kilka szacunkowych kwot związanych z waszym dotychczasowym utrzymaniem zostało wczoraj podanych.

Mając doświadczenie w tym, w jaki sposób powinno się rozwiązywać wewnętrzne problemy organizacji esportowych, nie uważam, że przekazywanie tego typu informacji jest powszechnie przyjętą praktyką. Tego typu komunikacja nie służy ani zawodnikom, ani organizacji.

Jednym z kierowanych w waszą stronę zarzutów było to, że choć zespół zarabiał porównywalnie do drużyn z TOP 20 światowego rankingu, wy w tym gronie spędziliście zaledwie osiem tygodni w ciągu ostatniego roku.

Odnośnie uzyskiwanego przez zawodników wynagrodzenia chciałbym jeszcze raz podkreślić, że zostało ono ustalone w umowach, które miały obowiązywać dłuższy okres. Godząc się na to, aby tworzyć organizację czy to w ramach Teamu Kinguin, czy to w kontekście devils.one, zawsze byłem gotowy do walki o najwyższe cele. Moje ambicje wykraczały i nadal wykraczają poza TOP 20 świata.

Team Kinguin w roku 2018 napisał historię sukcesu. Z 277. miejsca dotarliśmy na 16. pozycję światowego rankingu. Zajęliśmy drugie miejsce na zawodach w Hong Kongu. Jako jedyna drużyna z Polski dostaliśmy się do ESL Pro League. Wygraliśmy DreamHack Open w Montrealu. W pierwszym kwartale 2019 utrzymaliśmy natomiast swój slot w ESL Pro League i ugruntowaliśmy swoją pozycję drużyny numer jeden w Polsce, wygrywając Puchar Zdobywców Pucharów organizowany przez LOTTO. Uważam więc, że wypłacane nam wynagrodzenie było adekwatne do osiąganych przez nas rezultatów.

Żeby czytelnicy mieli jasność – sawik podkreślał w wywiadzie, że wynikami sportowymi się obroniliście. Mówił, że to była udana współpraca. Zaznaczył też, że jest otwarty na wasz powrót. Co musiałoby się stać, żebyście faktycznie się na niego zdecydowali?

Też uważam, że nie należy palić mostów. Warto być otwartym na dialog. Mam duży szacunek do Viktora Wanliego za zaufanie, którym w zeszłym roku obdarzył mnie i chłopaków z zespołu. Dlatego wydaje mi się, że wszystko jest możliwe. Na dany moment najlepszą rzeczą dla obydwu stron jest jednak rozwiązanie umów. Czas pójść w swoją stronę i sprawdzić rynek. Być może devils.one znajdzie partnera na równie wysokim poziomie sportowym, z którym będzie im się lepiej współpracować. My z kolei może trafimy do organizacji lub zbudujemy własny projekt na wartościach, które są nam najbliższe.

Faktycznie odejście z devils.one i rezygnacja z zaproponowanych kontraktów warunkowały wasze „ogromne jaja”?

To bardzo miłe, że Maciej stwierdził, że mamy ogromne jaja. Przyjmuję to jako komplement. Realia jednak są takie, że jesteśmy drużyną, która nie wypadnie z TOP 25. Nasz potencjał sięga czołowej dziesiątki świata. Nasi gracze mogą się jeszcze bardzo dużo nauczyć. Wiem, że są na scenie organizacje, które mają otwarte oczy, obserwują środowisko i nas dostrzegają. Dwudziestoletnie doświadczenie mówi mi, że przede wszystkim liczy się spokój. Kiedy będąc w organizacji, ciągle czujesz oddech na plecach i brak zaufania, nie jesteś w stanie poradzić sobie ze stresem towarzyszącym najważniejszym wyzwaniom. Kończyła nam się cierpliwość i czas przed zbliżającymi się meczami ESL Pro League. To była konieczność.

Wielokrotnie w karierze – jeszcze za czasów Counter-Strike’a 1.6 – twoja drużyna pozostawała bez organizacji, a mimo to wznosiła najcenniejsze światowe trofea. Bez wsparcia klubu byliście w stanie wygrywać najważniejsze turnieje. Jak to możliwe?

Taka sytuacja na pewno oczyszcza umysł. Stajesz się wtedy panem swojego losu. Przegrywasz? Znasz tego konsekwencje. Wygrywasz? Wiesz, jaka wiąże się z tym nagroda. Nie ma nic pobocznego. Robisz zdjęcia z kibicami, bo to lubisz. Rozmawiasz z fanami, bo masz na to ochotę. Emocje, które wiążą się ze wszystkimi działaniami, są bardzo naturalne. A ta naturalność pomaga odnaleźć ci się w grze. Granie bez organizacji może więc wielu zawodnikom pomóc się rozwinąć – zahartować ich emocjonalnie.

Dużą rolę w całym procesie odegra lojalność. Formalnie nic was przy sobie nie trzyma. Nie boisz się, że nagle ktoś dostanie ofertę i z niej skorzysta?

Z zawodnikami ustaliliśmy sobie pewne ramy czasowe, w których pozostaniemy razem i na pewno nikt z nas nie zmieni barw.  Jesteśmy najlepszą drużyną w Polsce i każdy z chłopaków widzi wiążący się z tym potencjał. Nie obawiam się, że któryś z nas skusi się na ofertę indywidualną, mając w perspektywie właśnie osiąganie sukcesów w tym składzie.

Wielu kojarzy markę devils.one właśnie z tobą. Miałeś być jej symbolem i marketingowym magnesem dla sponsorów. Jak z twojej perspektywy wczorajsze ogłoszenie wpłynie na przyszłość organizacji?

W chwili obecnej nikt nie jest w stanie określić, co przyniesie przyszłość dla naszego zespołu, jak i organizacji. Istnieje możliwośc, że devils.one osiągnie sukces w oparciu o swoją filozofię. Moje podejście jest jednak inne, dlatego nasze drogi się rozeszły.

Wielu zastanawia się, co dalej. Prowadzicie już rozmowy z potencjalnym pracodawcą?

Mój cel pozostaje niezmienny. Chciałbym być częścią organizacji, której planem jest budowa drużyny walczącej o najwyższe trofea na scenie CS:GO. Zawsze będę chętny do nawiązania współpracy z ludźmi mającymi podobną wizję i ambicje. W chwili obecnej jestesmy najlepsza drużyną w Polsce, jedyną drużyną z kraju w ESL Pro League, a w dodatku wystąpimy w tych rozgrywkach również w przyszłym sezonie. Czeka nas również występ w Good Game League. Te przesłanki mówią mi, że obecny skład drużyny znajdzie odpowiednie wsparcie i możliwość reprezentowania nowej organizacji.

Fot. devils.one

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze