
TaZ: W HONORIS najtrudniejsze zawsze były rozstania z ludźmi
– Porażki są czymś naturalnym i sam doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Kiedy w Teamie Kinguin byłem otoczony zawodnikami i trenerem, którzy na grze zjedli zęby, wiedziałem, że w ciągu roku jesteśmy w stanie wygrywać turnieje międzynarodowe. Miałem świadomość, że w HONORIS ten proces zająć może nawet dwa lata. Po takim czasie będziemy w stanie dopiero lekko liznąć scenę międzynarodową – mówił nam Wiktor „TaZ” Wojtas w wywiadzie podsumowującym nie tylko ESL Mistrzostwa Polski, ale cały rok funkcjonowania HONORIS.
Jak zareagowałeś, gdy po przebudzeniu okazało się, że nagle z wicemistrzów stajecie się mistrzami Polski?
To była dziwna sytuacja – wbrew pozorom bardzo dla nas skomplikowana.
Nie boisz się, że przez nagłą zmianę pierwszy sukces HONORIS zapisze się w historii sceny nie jak ważne osiągnięcie, a po prostu szereg kontrowersyjnych wydarzeń?
Trudne pytanie. Decyzja ESL o przekazaniu nam Mistrzostwa Polski wynika z ich regulaminu i nie jest to temat, który warto rozwijać. Jestem pozytywnie zaskoczony naszą postawą w tym sezonie ESL MP i tyle w temacie. Pierwsze czy drugie miejsce – nie zmienia faktu, że jeszcze dużo pracy przed nami.
Kiedy na jaw wyszła sprawa x-kom AGO i felernego laptopa, przemknęło ci przez głowę, że rywale mogli wygrać nieuczciwie?
Nie analizowaliśmy tego, czy przegraliśmy przez laptopa czy coś innego. Najzwyczajniej w świecie przegraliśmy mecz na serwerze. Staram się wyciągać wnioski z porażek, a nie szukać wymówek..
Włodarze x-kom AGO zapowiedzieli odwołania i prawne działania mające na celu przywrócenie tytułu Jastrzębiom. Bierzesz pod uwagę, że historia tytułu może się jeszcze nie skończyła?
Nie zawracam sobie tym głowy.
HONORIS stuknął ostatnio rok funkcjonowania. Jak pod tym względem – poza niedawnymi wydarzeniami – minęło ci ostatnich dwanaście miesięcy?
W mojej perspektywie mówimy o procesie, który był bardzo odczuwalny: każdy dzień i turniej – szczególnie na początkowym etapie – dawał o sobie znać. Zaczęliśmy od startu w wielu rozgrywkach międzynarodowych. Rozgrywkach, które wiązały się z nieustannymi niepowodzeniami. Po każdej porażce musieliśmy wracać więc do tablicy i kreślić plan na nowo. To trudny okres. Fakt, że dzisiaj z Tobą rozmawiam – i to rozmawiam z pozycji mistrza Polski – jest lekkim oddechem ulgi. Jesteśmy poniekąd dowodem na to, że porażki i wyciągane z nich wnioski są potrzebne, aby iść do przodu.
W rozmowie ze Stasiakiem wspomniałeś o tym, że pamiętasz wszystkie najgorsze momenty w karierze. Czy okresy kryzysu HONORIS się w to wliczają?
Bardzo zabolało mnie rozstanie z hadesem. Dotkliwa była rozłąka ze STOMPem i Prismem. Niełatwe było odsuwanie na ławkę rezerwowych reiko w celu przetestowania innych zawodników. Jeśli chodzi o HONORIS, najtrudniejsze zawsze były pożegnania z ludźmi. Rozmowa z chłopakami i próba zrozumienia tego, w jaką stronę powinniśmy zmierzać, dawały się odczuć najbardziej.
A wyniki?
Porażki są czymś naturalnym i sam doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Kiedy w Teamie Kinguin byłem otoczony zawodnikami i trenerem, którzy na grze zjedli zęby, wiedziałem, że w ciągu roku jesteśmy w stanie wygrywać turnieje międzynarodowe. Miałem świadomość, że w HONORIS ten proces zająć może nawet dwa lata. Po takim czasie będziemy w stanie dopiero lekko liznąć scenę międzynarodową.
Po tym, jak reaguje się na trudne momenty, można określić filozofię danego człowieka czy organizacji. Okazuje się, że w HONORIS stawiacie człowieka na pierwszym miejscu.
Zawsze stawiałem ludzi na pierwszym miejscu. Odkąd pamiętam koledzy z drużyny byli mi bliscy. W mojej głowie drużyna jest najważniejsza, przez co starałem się walczyć o każdego gracza i nadal będę to robić. Zmiany, które w różnych składach przeprowadzaliśmy na przestrzeni lat, były cholernie trudna. Pamiętam każdą i wszystkie odcisnęły na mnie piętno. Szacunek do ludzi, z którymi buduje się sukces i walczy o wspólną przyszłość, jest fundamentem. To moja filozofia życia.
Ta odpowiedzialność wzrasta, gdy doświadczony zawodnik łączy funkcję gracza i współwłaściciela drużyny. Nie chcę udawać, że siedzę ci teraz w głowie, ale prawdopodobnie takie zestawienie zwiększa ciężar podejmowanych decyzji.
Z jednej strony zwiększa, ale z drugiej pewne mechanizmy upraszcza. To, że jestem czynnym zawodnikiem, sprawia, że łatwiej jest mi ocenić to, co dzieje się zespole. Mam większy wgląd w zaangażowanie i potencjał danych graczy, ale też chemię w zespole. Decyzje nie są podejmowane więc od czapy. A pamiętam czasy, gdy tak się nie działo. Kiedy reprezentowaliśmy inne organizacje, ich właściciele wywierali na graczach presję, nie wiedząc, co dzieje się w zespole. W klubach na całym świecie jest to trudny przedmiot rozmowy. Nie zawsze właściciele poświęcają wystarczająco dużo czasu, aby zaangażować się w życie swoich drużyn. W HONORIS mamy to szczęście być jeszcze stosunkowo niewielką organizacją.
Kiedy współwłaściciel organizacji jest jednocześnie czynnym graczem, trudno żeby o dobro graczy nie dbał.
To coś, co od zawsze chciałem zbudować. Moim marzeniem było mieć organizację, w której zawodnicy i osoby związane z klubem wzajemnie o siebie dbają i stawiają na wyższym miejscu w hierarchii.
Co boli, a z drugiej strony również cieszy bardziej, porażki i zwycięstwa biznesowe czy serwerowe?
To trudne pytanie. Dla przykładu – pozyskanie partnera, jakim jest RedBull, było czymś niesamowitym. Uczucie domkniętej umowy mogę porównać do wygranego turnieju. Dla HONORIS to poniekąd zresztą pierwsze zwycięstwo. Teraz po stronie zawodników jest to, aby za zaufanie podziękować wynikami, a niestety na serwerach wielu wielkich sukcesów nie odnieśliśmy. Wierzę, że to przed nami. Każdy nowy partner i spotkanie biznesowe wiąże się z ekscytacją. Czuję się w tym dobrze i zawsze sprawia mi to mnóstwo frajdy.

HONORIS – nowi mistrzowie ESL Mistrzostw Polski. Fot. HONORIS
W wywiadzie z Grzegorzem Wojnarowskim wspominałeś, że jednym z najważniejszych elementów w budowaniu drużyny jest znalezienie wspólnego języka z młodzieżą. Różnica pokoleń faktycznie jest tak zauważalna i przekłada się to na grę?
Oczywiście, że tak. W przeszłości komunikacja wewnątrz drużyny wyglądała zupełnie inaczej. Inne były też realia, w których budowało się zespoły. Kiedyś skład tworzyliśmy w poszukiwaniu wygranych na turniejach, a nie w oparciu o potencjalne pensje. Fundamenty były zupełnie inne – dziś nie są tak jednolite. Nie każdy gra dziś tylko dla pieniędzy, aczkolwiek te wartości są bardzo zróżnicowane. Niektórzy liczą na większą pensję, inni marzą o możliwościach rozwoju, a jeszcze inni chcą wygrywać, ale tu i teraz, przez co brakuje im cierpliwości. Dodajmy do tego, że zainteresowanie sponsorów sprawiło, że graczy mocno eksponuje się w mediach społecznościowych przed osiągnięciem realnego sukcesu. To nadmuchiwanie balonika, który w każdej chwili może pęknąć. Zbiór wielu aspektów sprawia, że sformowanie drużyny jest dziś dużo bardziej skomplikowane.
Dlatego tak ważną rolę w HONORIS odgrywacie wraz z NEO. Wiem, że „mentor” brzmi górnolotnie, ale myślę, że z czystym sumieniem można nazwać was drogowskazami dla młodszych graczy. Masz poczucie, że przez ostatni rok udało wam się z Filipem wypracować role nauczycieli?
Ostatni rok to była nauka, faktycznie, ale w bardzo wielu przypadkach nauka dla mnie. Nie czułem się, jakbym to właśnie ja wychowywał lepszych zawodników, bądź budował im lepszą przyszłość. Starałem się być dobrym kumplem, wkładać w życie zespołu całe serce, a przy okazji uczyć się, w jaki sposób pracować z młodymi graczami. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że uczymy się całe życie. To, że grałem kiedyś na największych turniejach na świecie, nie czyni ze mnie guru, który wie wszystko. Dlatego sam nadrabiam polską scenę: jak młode chłopaki się komunikują, czego słuchają, jakie filmy oglądają. Oczywiście, czuję, że jestem coraz bliżej momentu, w którym faktycznie będę mógł być dla młodzieży doradcą, ale sam proces nauki działa w dwie strony. Uczę się,czerpiąc garściami od innych.
Kiedy nadrabiałeś zaległości, przyglądając się reiko, Gruszcze czy azizzowi, zauważałeś w nich cechy siebie sprzed wielu lat? Pierwiastki tego, co w przeszłości pchało cię do sukcesu?
Jasne, że tak. Każdy z chłopaków ma w sobie coś specjalnego i widzę w nich cechy, którymi charakteryzowaliśmy się w najpiękniejszych czasach polskiego CS-a. Z jednej strony to dobrze, z drugiej – niekoniecznie. Kiedy byłem młodszy, sam zbyt często skupiałem się tylko na sobie.
Każdy zawodnik HONORIS jest jednak unikatowy. Przewagą reiko jest odporność na stres. Kamil nie traktuje kolejnych meczów jak gry o życie, a to pozwala mu regularnie prezentować bardzo wysoki poziom. Grucha nigdy się nie denerwuje – zawsze jest uśmiechnięty i szczęśliwy, a tego typu spokój jest w zespole ważny. Azizz jest bardzo uniwersalny, ale nadal pracujemy nad tym żeby się bardziej otworzył. Wraz z NEO obserwujemy ich autorskie sposoby rozwoju i staramy się nakierowywać w odpowiednią stronę.
Kiedy byłeś w wieku reiko, reprezentowałeś już MYM, mając na koncie tytuły mistrza świata, a w Polsce nikt nie mógł do was podskoczyć.
Mieliśmy to szczęście, że już na bardzo wczesnym etapie funkcjonowania polskiej sceny wraz z NEO udało nam się wspólnie zbudować zespół oparty o świetne indywidualności. Doskonale pamiętam talent LUqa, zibiego, miriego czy pitrka. To byli genialni zawodnicy. Na drodze do sukcesu mieliśmy dużo szczęścia, trafiając później na kubena, Loorda, pashę, Snaxa i byaliego. Za każdy sukces zapłaciliśmy porażkami i latami naszego życia. Nie ważne jak utalentowany jesteś, liczy się mentalność i praca która wkładasz w rozwój swój i drużyny.
W pewnym sensie sam przeżywasz drugą młodość. Nigdy nie sądziłem, że zadam ci podobne pytanie, ale… jak czujesz się po sprawie Wicia?
Wiciu, Wiciu, wszędzie ten Wiciu. Po czasie skumałem, że w tym żarcie znajduje się dużo pozytywnej energii. To bardzo miła akcja. Nie będę ukrywał, że lubię pożartować sobie przed kamerą czy na zdjęciach, więc śmieszne memy tego pokroju nakręcają mnie do lepszej gry i motywują do samorozwoju. Oby było tego więcej – nie tylko, jeśli chodzi o mnie, ale też o innych zawodników. To paliwo dla środowiska. Pozdro Koguciki!
Podobno od dawna nie czułeś takiej zajawki, która jednocześnie napędza cię do rozwoju.
Dawało mi to kopa i choć nie zawsze widać to po statystykach, bez wątpienia czuć to po drużynowej atmosferze. Jeśli akurat nie mogę dać z siebie maksimum na serwerze, staram się nadrabiać swoją postawą poza nim. Nie wszystko opiera się o liczbę fragów. Dużo zależy od tego, jak czuje się twój kolega z zespołu. Być może to on danego dnia przeżywa życiową formę i należy go w tym wspierać.

Wiktor „TaZ” Wojtas – gracz i współwłaściciel HONORIS. Fot. HONORIS
Masz poczucie, że najpierw wicemistrzostwo EMP, a jak się później okazało mistrzostwo, stało się niejako idealnym podsumowaniem ostatniego roku? Że wreszcie możecie zacząć pisanie kolejnego rozdziału?
Dla HONORIS wicemistrzostwo już było sukcesem, bo wreszcie zyskaliśmy szacunek kibiców oraz innych drużyn. Wreszcie udowodniliśmy, że nie stanowimy wyłącznie tła jako chłopcy do bicia, ale faktycznie bijemy się o wyższe cele. Bardzo cieszę się, że udało nam się wysłać taki sygnał. Nie chodzi jednak o to, aby raz wyskoczyć, tylko systematycznie pokazywać się w finałach. Przed nami długa droga.
Jesteście już drużyną w pełni tego słowa znaczeniu? Możecie powiedzieć, że proces kształtowania podstawowych mechanizmów zostawiliście za sobą i przechodzicie do kolejnego etapu?
Aktualnie jesteśmy na etapie opierającym się w dużej mierze właśnie na budowaniu fundamentów. Umiejętności na wyższym poziomie oczywiście posiadamy, ale wciąż brakuje nam wyczucia, chwilami zaufania do siebie. W CS-ie właśnie to jest podstawa, którą zespoły na najwyższym poziomie powinny mieć dopracowane do perfekcji. W finale EMP nasze braki były doskonale widoczne na mapie de_nuke i w kluczowych momentach de_inferno.
Często powtarzacie z NEO, że waszym priorytetem jest wyszukiwanie, a następnie kształtowanie nowych talentów. Wydaje się, że wasza filozofia wreszcie odpowiednio wybrzmiała.
Bardzo się cieszę, że udało nam się dojść do finału i zagrać właśnie przeciwko x-kom AGO. Do tej pory azizz, reiko czy Grucha albo na scenie byli pomijani, albo niedoceniani. Najzwyczajniej w świecie cieszę się więc, że chłopaki grają w HONORIS, czują się dobrze i coś wreszcie zaczyna u nich działać. Każdego z nich stać jednak na więcej.
Z pozycji osoby, która stara się opisywać scenę, nie mam niestety ulubionych drużyn. W trakcie meczów kibicuję raczej emocjom i ekscytującym historiom. I moim zdaniem to właśnie HONORIS – jeszcze przed zamieszaniem z mistrzowskim tytułem – napisało w EMP piękną opowieść.
Jaram się wynikiem i stylem, w jaki do finału doszliśmy. Musieliśmy pokonać MAD DOG’S PACT, wygrać z Izako Boars i dopiero w finale przegraliśmy z x-kom AGO. Na dobrą sprawę Jastrzębie były jedynym zespołem, z którym nie udało nam się na serwerze zwyciężyć. Podejrzewam, że jeśli ktoś powiedział nam przed startem sezonu, macie wicemistrzostwo, wzięlibyśmy to w ciemno. Sam oczywiście kręciłbym głową i wolałbym walczyć o złoto, ale jako dla klubu byłoby to satysfakcjonujące. Najważniejsze jest to, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i napędza do rozwoju. Wiara w swoje umiejętności i niezadowolenie się półśrodkami buduje sukces.
Kiedy finał EMP przegraliście na serwerze, wspomniałeś, że poniekąd cieszyłeś się z porażki. Że wtedy na zwycięstwo być może było za wcześnie.
Wicemistrzostwo idealnie wpasowało się wtedy w apetyty organizacji. To dla HONORIS ogromny sukces i podkreślenie tego, że filozofia, która przyświeca mi i NEO faktycznie się sprawdza. Młodsi gracze odnieśli z kolei największe sukcesy w karierze, jednocześnie czując, że mogli wygrać w finale. Dla mnie to same plusy. Porażka jest po prostu kopem w tyłek nakłaniającym do jeszcze cięższej pracy. To nie przegrana podczas Majora przy stanie 13:8 na force buy’a, z której trudno wyciągnąć wnioski. Późniejsza sytuacja nie zmieniła tego, że potraktowaliśmy ten mecz jak cenną lekcję.
W trakcie finałów PLE mieliście szansę na zdobycie podwójnej korony. Zakończyło się na czwartym miejscu. Jak duży niedosyt odczuwacie? Po rajdzie w EMP i wygranych nad PAC-tem czy Izako Boars, byliście w końcu jednymi z faworytów.
Niedosyt jest bardzo duży, ale nadal uważamy to za dobry wynik. W następnym sezonie postaramy się zagrać lepiej.
Dotkliwa porażka z zespołem, który nawet ze sobą nie trenuje, jest dla was zimnym prysznicem po tym, co udało się wywalczyć w EMP?
Nie. Nie byliśmy sobą podczas tego turnieju. Wydaje mi się że to dobra lekcja dla chłopaków na serwerze i dla nas poza serwerem. To były trudne trzy dni, a w sportach elektronicznych najważniejsza jest czysta głowa.

Filip „NEO” Kubski i Wiktor „TaZ” Wojtas podczas obozu szkoleniowego w Kinguin Esports Performance Center. Fot. HONORIS
Od startu HONORIS minął rok. Sprawa rozwoju klubu o kolejne dywizje nadal jest otwarta?
Jasne, że tak. Bardzo chcielibyśmy mieć pod swoimi skrzydłami dywizję kobiecą, skład League of Legends czy w jeszcze inną grę. To jednak długotrwały proces. Najpierw chcemy skupić się na rozwoju zespołu Counter-Strike’a i pozyskać partnerów, którzy pozwolą nam się dalej rozwijać – przede wszystkim młodszych graczy. Tak, by w niedalekiej przyszłości to ich ksywki, nie nasze, elektryzowały społeczność. Zarówno ja, jak i NEO w pewnym momencie odsuniemy się w cień i wykorzystamy kompetencje do pracy w zupełnie innym zakresie niż na serwerze. To nasz wymarzony scenariusz, w który celujemy.
Pozyskiwania partnerów bez wątpienia nie ułatwił wam moment startu organizacji. Start w dobie globalnej pandemii paraliżuje ruchy.
To był cios dla wielu przedsiębiorstw, które nie tylko się w tym czasie otwierały, ale w ogóle działały. Nas to też nie ominęło. Dlatego tym bardziej cieszymy się z pierwszych urodzin. Przetrwaliśmy, mamy się dobrze, a kolejny rok działalności rozpoczynamy z tytułem mistrzów Polski.
Masz w głowie plan zarysowany na kolejny rok?
Problemem w początkowym stadium HONORIS było to, że chcieliśmy zyskać jak najwięcej punktów w światowym rankingu za sprawą właśnie turniejów międzynarodowych. Skupiliśmy się przez to na złych rzeczach. Graliśmy wszystko o wszystko. Dziś jesteśmy dużo bardziej uporządkowani. Musimy cofnąć się o kilka kroków i zacząć drogę od nowa. Podstawowym scenariuszem jest umocnienie pozycji na polskiej scenie. Idealnym – regularne wygrywanie.
Fot. HONORIS