
Słodki rok z gorzką końcówką. Dlaczego obecność Patitka i zeeka w G2 była kamieniem milowym polskiej sceny
Po wczorajszych oficjalnych ogłoszeniach związanych z opuszczeniem G2 Esports przez Aleksandra „zeeka” Zygmunta i Patryka „Patitka” Fabrowskiego spotkałem się z opiniami, że mimo wszystko trzeba to traktować jako downgrade i nieszczególnie dobre wydarzenie dla polskiej sceny Valoranta. I choć zawsze staram się zrozumieć sceptyków, to prywatnie uważam, że pomimo gorzkiej końcówki przygody Polaków pod banderą europejskiego giganta, całą tę historię trzeba traktować z uśmiechem.
Zarówno z epizodu zeeka, jak i rocznej przygody Patitka, można wyciągnąć sporo pozytywów. Sam Fabrowski z miejsca stał się wszak niezwykle uznaną marką w świecie europejskiego Valoranta i zbudował pozycję, która sprawia, że dopóki będzie on utrzymywać optymalną dyspozycję, będzie łakomym kąskiem na rynku transferowym. W CS:GO 21-latek mógł liczyć co najwyżej na walkę o ESL Mistrzostwo Polski czy trofeum PLE, a w strzelance Riot Games wykorzystał swoje doświadczenie i ambicje, by zapisać w CV kilka pucharów i dopisać na koncie kilka okrągłych zer.
Podbojami Patitka w 2020 roku żyła wszak znaczna część społeczności Valoranta. Obecność Fabrowskiego w G2 Esports napędziła zresztą rozwój Valoranta w Polsce, bo stał się pierwszym przykładem na to, że odpowiednie umiejętności są w stanie zaprowadzić cię na salony. Dominacja starego kontynentu w wykonaniu Patitka i spółki była nie tylko atrakcyjną historią dla mediów, wokół której można było budować naprawdę piękną narrację, ale też motywacją dla młodych i aspirujących graczy.
Siedem znaczących trofeów i trzydzieści tysięcy dolarów zainkasowane z samych turniejów. Z perspektywy samego Fabrowskiego było to raczej jedynie pokłosie najważniejszej rzeczy. Szansy. – Czysta karta, którą jest dla mnie Valorant, zagwarantowała mi spokój ducha i swobodę działania. Od początku kariery na scenie CS:GO z tyłu głowy krążyły mi myśli o banie. Nadszedł jednak czas, w którym mogę rozwinąć skrzydła i udowodnić wszystkim, że można na mnie polegać. G2 Esports dało perspektywy i, cholera, w życiu nie dostanę większej szansy – mówił nam Patitek w czerwcu ubiegłego roku.
Dziś możemy tylko gdybać, czy Patitek stałby się zawodnikiem tej klasy gdyby nie angaż w G2. Wspólna gra z takimi zawodnikami jak Oscar „mixwell” Cañellas czy Jacob „pyth” Mourujärvi musiała wpłynąć na rozwój gracza znad Wisły. Końcówka jego historii w G2 była już oczywiście serią rozczarowań w kwalifikacjach do pierwszego, jak i drugiego VCT Masters, ale nikt nie zabierze mu długich miesięcy sukcesów i progresu. Głęboko wierzę, że w Heretics, do którego nieuchronnie zmierza Polak, napisze on jeszcze piękniejszy rozdział swojej kariery.
Nie mniejsze znaczenie miał transfer zeeka, który jeszcze bardziej rozgrzał atmosferę wokół G2 wśród polskich kibiców. Obecność dwóch Polaków w jednym międzynarodowym składzie od razu sprawia wszak, że przywiązanie emocjonalne zostaje bardzo wywindowane. Kiedy 31 stycznia Zygmunt i Fabrowski zanotowali triumf podczas Red Bull Home Ground, przed oczami rodzimych kibiców rysowały się naprawdę piękne czasy.
Przewrotny los chciał, że machina, która tak dobrze funkcjonowała w 2020 roku, nagle się po prostu zepsuła. G2 próbowało różnych rozwiązań i choć momentami rzeczywiście widzieliśmy nowości, to ciężko nie było odnieść wrażenia, że kolektyw dowodzony przez mixwella po prostu się zatrzymał, a skomplikowana sytuacja prywatna zeeka sprawiła, że w najbardziej newralgicznym punkcie zespół zdecydował się obrać nowy kierunek.
Mimo wszystko pobyt zeeka w G2 także postrzegam w kategorii sukcesu. Polak pokazał się światu i zebrał doświadczenie, które na tym etapie kariery było mu chyba najbardziej potrzebne. Awans na First Strike pod banderą Nolpenki był oczywiście niezwykle cenny, ale to właśnie pod skrzydłami G2 Esports Zygmunt zaistniał w świadomości wielu kibiców i ekspertów.
– Przede wszystkim chcę podziękować wszystkim, którzy byli ze mną w ciągu tych kilku miesięcy. Współtworzenie organizacji takiej jak G2 było jednym z moich największych marzeń i zawsze będę wdzięczny za możliwość, którą mi dali. Świetnie się bawiłem z zespołem i zdobyłem dużą wiedzę oraz doświadczenie, które pomogły mi iść naprzód! – skomentował w oficjalnym oświadczeniu zeek.
Podobnie jak w przypadku Patitka głęboko wierzę w to, że przenosiny innego zespołu wyjdą mu na dobre. W Acend będzie on funkcjonował w środowisku, które zdążył już poznać, a aspiracje formacji nie są wcale mniejsze niż te, które wysuwa G2. Zawsze można marudzić, że Acend i Heretics to nie tak duże marki jak G2, ale na koniec dnia warto pamiętać o tym, że zaletą nowych tytułów pokroju Valoranta jest to, że dają one przestrzeń do narodzin nowych gigantów.
Fot. Games Clash Masters / Kamil Nowakowski