Retro poniedziałek: O reprezentacji, która na ESWC jechała koleją

Retro poniedziałek: O reprezentacji, która na ESWC jechała koleją

18.11.2019, 22:09:00

Jeśli ta sytuacja wydarzyłaby się w którejkolwiek dyscyplinie sportu, Netflix nagrywałby już o niej piąty sezon serialu. W esporcie o tej historii nieco zapomniano, bo doszło do niej aż (jak na tę branżę) dziewięć lat temu. Na pewno jednak jest tą, którą Filip „NEO” Kubski czy Wiktor „TaZ” Wojtas umieszczają na górnych miejscach listy pt. „Najgorsze wyjazdy na turniej esportowy”. A wszystko miało miejsce wokół jednej imprezy – ESWC 2010.

Te cztery magiczne litery dla „Złotej Piątki” i starszych fanów esportu oznaczały kiedyś bardzo dużo. To właśnie Electronic Sports World Cup było jedną z dwóch najbardziej prestiżowych imprez dla zespołów Counter-Strike’a, na której Polacy triumfowali dwa razy z rzędu. Wygrana w 2008 roku dała im również bezpośrednie zaproszenie na ESWC 2010 w Paryżu, ale… Frag eXecutors, czyli ówczesna organizacja najlepszego polskiego składu, postanowiła wystąpić w krajowych kwalifikacjach.

Chęć grania na krajowych finałach, których nie było z powodu “powodzi”

Oficjalnie tłumaczono się, że drużyna chce się pokazać rodzimym kibicom i zrealizować działania związane ze sponsorami. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że chodziło o opłacenie lotów do Francji, czego w przypadku zaproszenia nie pokrywali organizatorzy imprezy. Na pełne wsparcie mogli jednak liczyć zwycięzcy lokalnych eliminacji. Po tej decyzji na Fx spłynęła fala krytyki nie tylko ze strony fanów, ale także wielu portali branżowych. Chodziło oczywiście o odebranie szansy innych ekipom na zdobywanie doświadczenia na międzynarodowej scenie, bo początkowo Polsce miał przysługiwać jeden slot. Dodatkowo mówiło się, że firma Beholder, czyli właściciel licencji w naszym kraju, chce pokryć koszty Fx związane z wylotem, by dwie drużyny miały szansę na występ we Francji. To nie przekonało pracodawcy NEO i kompanów, przez co zawodnicy zagrali w polskich kwalifikacjach. Na szczęście historia ta skończyła się dobrze, bo finalnie na światowe finały mogli wyjechać także zdobywcy drugiego miejsca. Niesmak jednak pozostał.

Jak się później okazało, to był tylko mały pikuś przy tym, co dopiero nadchodziło. Argumenty Frag eXecutors o chęci pokazania się przed rodzimą publiką szybko upadły, bo w ostatniej chwili odwołano LAN-owe finały. Szerszej społeczności znana była tylko data nadchodzącego wydarzenia, a organizatorzy nie wtajemniczali nikogo w szczegóły dotyczące miejsca. To już wydawało się bardzo podejrzane, ale nie bez przyczyny.

W końcu sprawcy całego zamieszania zabrali głos, przedstawiając absurdalne oświadczenie. Czytaliśmy w nim o rzekomych powodach odwołania imprezy. Mowa była o powodzi terenów z inwestycjami sponsora, co podobno wiązało się z wielomilionowymi stratami, przez które wycofane zostało wsparcie dla ESWC. Ostatecznie o grę w Paryżu walczono przez internet. To spowodowało, że niektórym zapaliła czerwona lampka.

Sprawdzano nawet, czy zdobyte sloty na pewno mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Polscy reprezentanci zostali jednak zapewnieni przez organizatorów finałów, że wszystko jest w porządku i mogą spokojnie przylecieć do Francji. Niektórzy mogli odetchnąć z ulgą, ale… kolejne problemy przyszły bliżej wyjazdu. – Na dzień czy dwa przed wylotem otrzymaliśmy informację, że samolot startuje o godzinie 12 z Warszawy, więc gracze z dalszych zakątków kraju potrzebowali noclegu – wspomina Marcin „Darky” Sieczkowski, który wówczas pełnił rolę menedżera Universal Soldiers, posiadającego najliczniejszą kadrę na ESWC. – Organizatorzy tego noclegu nie zapewniali, więc zostaliśmy postawieni pod ścianą.

Znalezienie noclegu dla licznej grupy nie było łatwe, ale finalnie skończyło się na jakimś hostelu robotniczym – dodaje.

Pociągiem do Paryża? Brzmi jak plan!

Wciąż jednak mało było takich, którzy przewidywali kolejne problemy. Te nadeszły bardzo szybko. – Byłem już w drodze z Radomia do Warszawy, żeby udać się na lotnisko i zadzwonił do mnie obcy numer – mówi Łukasz „lecho” Leśniewski, który grał wtedy w Need For Speeda dla D-Link PGS. – Okazało się, że to ktoś z polskich organizatorów, kto poinformował mnie, że lot jest odwołany. Początkowo myślałem, że to jakieś żarty.

Niestety, to nie były żarty. Prawie 30 osób oczekujących na lot do Paryża musiało mierzyć się z kolejnymi wyzwaniami. Samolotu nie ma, do turnieju coraz mniej czasu, a do Francji bardzo daleko. Co tu robić? Pomocną dłoń wyciągnęło wiele osób ze społeczności, a w końcu także wspomniana już firma Beholder, która mimo problemów z inwestorem postanowiła sfinansować podróż innymi środkami komunikacji. 

Tylko trzech graczy mogło liczyć na samolot, bo inaczej nie zdążyliby na swoje mecze. Pozostałych czekała dłuższa droga… najpierw jechali pociągiem, by w Niemczech przesiąść się do busa. Cel był jeden – zdążyć na swoje pojedynki na ESWC. Jak można sobie wyobrazić, była to bardzo długa podróż, a większość historii, które wydarzyły się w jej trakcie, nie nadaje się do opisywania. 

Jedno jest pewne – jeśli trzeba byłoby prowadzić samochód, nie byłoby wielu kandydatów na kierowców. Przebieg trasy do Paryża śledzili fani na całym świecie, wszyscy zadawali sobie pytanie – czy Frag eXecutors stawi się na polu bitwy o triumf? 

Relacja serwisu counter-strike.pl brzmiała jak dobra książka: 

– 13:20: Zakończyły się zmagania w Grupie E. Tymczasem Polacy prawdopodobnie nie zdążą dojechać na miejsce przed 15:30.

– 13:36: Wszystkie mecze, które miały się do tej pory odbyć zostały rozegrane, znamy drużyny, które awansowały do następnej fazy turnieju. Wciąż nie wiemy co z Polakami.

– 15:35: Mecze Polaków powinny zostać rozegrane około 16:00. Pozostało im około 28km.

– 15:36: POLACY JUŻ W PARYŻU!!! Mają 12 minut!

I teraz wyobraźcie sobie sytuację: jedziecie do Paryża ponad 20 godzin, przesiadając się w Kolonii, poszukując tam busa, a po dotarciu musicie usiąść do komputerów i grać na jednym z najważniejszych turniejów w roku. Nie brzmi to przyjemnie, prawda?

To teraz wyobraźcie sobie, że na miejsce imprezy docieracie bez plecaka z różnym sprzętem i dokumentami. Brzmi jeszcze gorzej. A niestety w takiej sytuacji znalazł się Jakub “kuben” Gurczyński, który w zaginionym plecaku miał laptopa, Nintendo, iPoda, okulary… portfel, klucze i paszport. 

Sukces mierzony na różne sposoby

Pewnie wszystkie inne drużyny Counter-Strike’a na świecie poddałyby się wówczas na starcie, ale nie “Złota Piątka”. Nie dość, że Frag eXecutors wygrało pierwszy pojedynek, to przebrnęło przez dwie fazy grupowe i dotarło do półfinału zawodów. Ostatecznie jednak stanęło tuż za podium, ale jeśli weźmiemy pod uwagę całą historię – czwarte miejsce można było traktować jak mistrzowski tytuł. Tę samą pozycję w zmaganiach NFS zajął wspomniany już lecho. Wysoko, bo na drugim miejscu, uplasował się także Maciej „av3k” Krzykowski, który rywalizował w Quake’u. Inni jednak nie mieli tyle szczęścia – BenQ DELTAeSports (męski CS), Universal Soldiers (żeński CS) czy bodzo (Quake) odpadali już w fazie grupowej. 

Po tak dramatycznej podróży trudno było wymagać więcej. Po latach zastanawiamy się nawet, czy największym sukcesem tamtego ESWC nie było to, że wszyscy wrócili do Polski w jednym kawałku. 

Fot. Archiwum prywatne Łukasza Leśniewskiego i Marcina Sieczkowskiego

Tagi:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze