Retro poniedziałek: W europejskim LoL-u liczą się tylko dwie partie
Obsadę finału europejskich rozgrywek League of Legends moglibyśmy obstawiać w ciemno, w końcu ostatnie trzy wyglądały dokładnie tak samo. Dominacja Fnatic i G2 Esports sięga jednak czasów, które nie każdy nowy fan może pamiętać. Jak to wszystko się zaczęło?
Moda na Fnatic
Pierwsze w historii League of Legends Championship Series i już wtedy każdy kibic wiedział, co to jest i z czym się je Fnatic. W końcu pomarańczowo-czarni to triumfatorzy premierowych Worldsów, a my – polscy kibice – wspominamy to wydarzenie ze szczególnym sentymentem, wszak barw europejskiej potęgi bronił wtedy Polak. Jedyny, któremu udało się sięgnąć po główne trofeum. Można kwestionować, że konkurencja ze względu na format było słabsza niż powinna, ale po co? Zresztą to nie moment na wieszanie jakichkolwiek psów.
Fnatic rozpoczynało więc europejskie LCS ze statutem najlepszych w regionie. Już wtedy z ogromną liczbą fanów, jednak równie wielkim zbiorowiskiem przeciwników. Ci rozrzuceni byli po wielu wrogich obozach. Dopiero kilka lat później mogli zgrupować się i z dumą wspierać opozycję.
Opinia społeczności była jak najbardziej trafna, a Fnatic triumfowało zarówno w rundzie zasadniczej, jak i play-offach wiosennych rozgrywek z 2013 roku. Włodarze nie wiedzieli jednak, że ich zawodnicy na Rifcie znęcali się nad gościem, który w przyszłości stanie się ich największym nemezis. Nie mylić z Nemesis – ten z Fnatic ma kontrakt do końca przyszłego roku.
Mijały miesiące i sezony, a Fnatic nadal zaznaczało swoją obecność w ścisłej czołówce. Może skończyła się absolutna dominacja w rundzie zasadniczej, ale faza pucharowa nadal była placem, na którym ta ekipa nie miała sobie równych. Historia powtórzyła się latem 2013 roku i także w następną wiosnę. Trzy korony już wtedy wskazywały na to, że ta nazwa i logo będą towarzyszyć kibicom przez długie lata.
Kolejny letni split to okres przełamania i dojścia do steru nowej władzy. Jak się później okazało – jedynej spoza duetu Fnatic-G2 Esports. Co jednak Alliance wygrało, to ich. Bo to nie tylko faza pucharowa, ale też wcześniejszy etap. Ten sezon zwiastował nowy początek. Był jednak wstępem do powrotu dominatorów.
FNATIC 2015 – nie, to żadne hasło wyborcze do wyborów parlamentarnych. To slogan, który przygrywał wszystkim europejskim zmaganiom z tego roku. Powrót na piedestał był głośny i co najważniejsze – udało się na nim utrzymać przez cały rok. To też powrót gościa, który do dziś jest ikoną i najważniejszym elementem całego kolektywu. Bo Rekkles to nie jest tylko gracz. Rekkles to marka.
Zmiana warty
I wtem pieczę nad europejskim czempionatem zaczęła sprawować nowa drużyna. I to nie byle jaka. G2 Esports weszło z buta do Championship Series, a po przeciwnikach nie było co zbierać. Nie było co zbierać za pierwszym razem. I drugim. I kolejnym. I tak w kółko. To była jakość, która zwabiła do organizacji miliony fanów. Miliony kibiców, którzy do dziś przekrzykują się czy to w arenach – choć może nie w tym roku – czy w internecie. Fnatic lepsze! Nie, bo G2 Esports. No może w trochę zabawniejszym stylu i pod postacią tysięcy memów, ale z podobnym przekazem.
Fnatic przerwało passę swoich odwiecznych rywali dwukrotnie w 2018 roku i tamten okres fani organizacji wspominają wspaniale, ale momentalnie wróciliśmy do poprzedniego stanu rzeczy. To trochę jak z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Raz zwycięża przedstawiciel Republikanów i sprawuję władzę przez osiem lat, tylko po to, by potem przez tyle samo czasu rządził Demokrata. I tak to się powoli żyje w tym LCS. Przepraszam, LEC.
I to w sumie zabawne, że mówimy o odwiecznej rywalizacji w kontekście drużyn, które na Rifcie pierwszy raz spotkały się dopiero w 2016 roku. Te pojedynki utkwiły jednak w naszych pamięciach tak mocno, że wydaje się, jakbyśmy śledzili je od zawsze, od dziecka. Magia tych drużyn przyciąga rekordową widownie i trudno wyobrazić sobie, że któraś z nich mogłaby opuścić szczyt na stałe.
Do zmiany warty miało dojść już w tym roku. Wskazywała na to chociażby runda zasadnicza i wspaniałe Rogue oraz wielkie MAD Lions. Jak się skończyło – wszyscy dobrze wiemy. Cokolwiek by się nie działo, prawda zawsze wypłynie na wierzch, a Fnatic oraz G2 Esports pozostaną najlepsze. Dziwna ta monarchia w Europie, taka wymienna.