repo: Nie miałem nikogo, kto powiedziałby mi, że problem leży w głowie, a nie na serwerze
Do gry drużynowej powrócił po ponad roku przerwy, ale dołączenie do nowego zespołu nie było takie oczywiste. Wszystko przez problemy z ręką, które doprowadziły do operacji, a w połączeniu ze słabszą formą nie dawały takiej pewności. Z Karolem “repo” Cybulskim porozmawialiśmy o jego ponownej obecności na scenie, trudnych czasach w poprzednich organizacjach, błędach, które popełniał czy decyzjach, których żałował.
Pamiętasz post z postanowieniami, który zamieściłeś na początku roku?
Pamiętam wszystko, co tam zawarłem.
Co z tej listy udało się zrealizować?
Niestety trochę rzeczy się nie sprawdziło, bo miałem problemy z ręką. Musiałem przejść operację, przez co dostałem zakaz chodzenia na siłownie, a wielogodzinna gra sprawiała mi ból. Niewykluczone, że czeka mnie druga operacja, ale mimo to Together chciało, bym dla nich grał.
Te problemy spowodowane były przez granie?
Tak, bo obciążenie ręki było zbyt mocne. Uszkodziłem sobie nerw łokciowy i nadgarstek. Ten problem pojawił się około 2,5 roku temu, ale nikt nie potrafił wykryć co mi jest. Musiałem pojechać do specjalisty w Gdańsku, by się dowiedzieć o co chodzi. Ogólnie to było poważne, bo miałem problem z trzymaniem myszki, talerzy, kubków, ze ściskaniem czegokolwiek.
Pierwsza operacja dużo pomogła?
Nie widać dużej różnicy, ale zniknęło mi uczucie promieniowania w palcach. Wciąż jednak czuję spięcie w nadgarstku, a jeśli pograłbym np. Deathmatcha przez 2-3 godziny, to przez następne dni nie nadawałbym się do grania.
To blokowało cię przed dołączeniem do jakiejś drużyny?
Przede wszystkim nie chciałem nigdzie dołącząć przez formę, którą prezentowałem. Uważam, że zaliczyłem mocny spadek, więc byłoby mi wstyd prezentować się w jakimś zespole. Z tego powodu po rozstaniu z Pompą zdecydowałem, że dopóki tego nie poprawię, nie będę zabiegał o angaż w żadnej drużynie. Teraz jednak byłem po operacji, chciałem wrócić do gry i dołączyłem do chłopaków. Powoli chcę przywracać ten stary poziom.
Mimo twoich problemów, zdarzały się oferty od drużyn?
Jeśli chodzi o dołączenie gdzieś jako zawodnik, to nie. Nałożono na mnie mocną łatkę, że jestem bardzo słaby indywidualnie i ja się z tym stwierdzeniem zgadzałem. Jedyna oferta, którą dostałem, dotyczyła posady trenera w jednej z lepszych drużyn. Nie chciałbym wymieniać nazwy organizacji, ale podpowiem, że nie jest to zespół z top 30 HLTV, ale na pewno mieści się w top 6 Polski i jest dość nowy na rynku. Nie przyjąłem tej propozycji głównie ze względu na to, że nie jestem spełniony jako gracz, a dodatkowo nie czuję się gorszy od zawodników tego składu. Wiedziałem, że jeśli uda mi się wrócić do optymalnej formy, to nie chcę być trenerem. Jeśli jednak po operacjach, w dobrym stanie, nie będę sobie radził indywidualnie, to zastanowię się nad trenowaniem.
Ale to jest coś, co cię faktycznie kręci?
Zawód trenera interesuje mnie, bo lubię psychologię, pracę z ludźmi, analizę słabych i mocnych stron. Dzięki swojemu doświadczeniu mógłbym patrzeć na graczy z trochę innej perspektywy. Jeśli któremuś by nie szło, to wiedziałbym, żeby zastanowić się nad inną rolą dla niego, porozmawiać z nim o tym jak się czuje w danym środowisku, czy słabsza forma nie jest spowodowana np. złym odżywianiem. Taka praca indywidualna to coś, co mnie kręci, ale nie pod kątem treningu strzeleckiego, ale właśnie tych aspektów związanych z głową. Na razie jednak nie zastanawiam się nad tym, bo chce coś osiągnąć jako gracz. Z tego powodu nie powiem za rok, że zostaję trenerem. Pomyślę nad tym, jak będę miał np. 28 lat. W obecnej chwili w przypadku niepowodzenia wolałbym iść do normalnej pracy, ale też takiej, w której czułbym się dobrze.
To podejście do psychologii przyszło do ciebie z czasem? Raczej nie kojarzysz się z graczem, który o takich rzeczach myśli.
To prawda, miałem trochę problemów – kiedy mi nie szło na serwerze, mocno się stresowałem. Grałem po osiem godzin Deathmatcha, szukałem powodów, przez które mam słabą formę. Cały czas miałem myśli w stylu: osiem miesięcy wcześniej potrafiłeś pokonywać takich gości jak XANTARES, a teraz nie możesz zrobić 10 fragów na ScoobyDoo97PL. W kółko zadawałem sobie jedno pytanie i nie potrafiłem tego rozwiązać. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że z moją ręką jest coś nie tak, więc ten problem tworzył się w głowie.
Może brakowało ci specjalistów, którzy teraz coraz częściej pojawiają się w organizacjach.
Żałuję, że w AGG nie mieliśmy dostępu do jakichś specjalistów, bo uważam, że na testach do tego zespołu grałem bardzo dobrze, a później pojawił się problem mentalny. Byłem zablokowany i strasznie zły, a gra przestała sprawiać mi przyjemność. Kiedyś potrafiłem wrócić ze szkoły i rywalizować na dobrym poziomie, a później zaczęły się problemy indywidualne. Przez to moja frekwencja w szkole zmalała do 40 procent, bo kiedy się tam pojawiałem, po godzinie dochodziłem do wniosku, że lepiej pójść do domu i grać Deathmatcha. Nie kontrolowałem tego, a starałem się tylko udowodnić, że jestem lepszy. To było bolesne dla mnie jako osoby, bo z dzieciaka, o którym mówiło się jak o dobrym strzelcu, stałem się kolesiem, który nie potrafi grać. A jak wkładałem w to wszystko dużo pracy, tylko nie miałem nad sobą nikogo, kto powiedziałby mi, że problem leży w głowie, a nie na serwerze.
Teraz tacy specjaliści w drużynach powinni być normą, bo coraz częściej do składów dołączają młodzi gracze, którzy nagle grają ze swoimi idolami.
Z tego powodu szanuję to, co jest w AGO. Mają obok siebie osoby, które dbają nie tylko o to, jak gracze pokazują się na serwerze, ale i poza nim – jeśli chodzi o dietę, sprawy mentalne. Jeśli którejś ze swoich byłych organizacji powiedziałbym wówczas jaki mam problem, to pewnie poza PACTem, nikt by mi nie pomógł.
Z czego to wynika?
Po prostu trafiałem na takie organizacje. Patrząc na przeszłość, to chyba tylko dwie z nich były dobre. Pierwsza to Izako Boars, bo Izak to były gracz, który potrafił nas zrozumieć. Nie był szefem typu: ja mówię, ty robisz. Wszystko funkcjonowało na zasadzie otwartej dyskusji. Zresztą, Piotrek jest jedną z najlepszych osób, które poznałem. Drugą organizacją, którą wspominam dobrze jest PACT. Zawsze powtarzam, że to rodzina, bo faktycznie tak to wyglądało wewnątrz. Marcin stworzył zespół z zajawki, bo zajarał się esportem i jako gracze czuliśmy, że może i nie zna się na esporcie, ale zaczyna to kochać i potrafił to przekazać w relacji z nami. Cieszył się z każdego fraga, każdej rundy.
Co prawda w czasach gry w tych organizacjach nie potrzebowałem psychologa, bardziej przydałby się za czasów AGG. Wówczas zmieniłem środowisko, zawsze grałem z ludźmi typu SooN czy minise, a wszedłem w nowe towarzystwo, zacząłem zmieniać role i mój komfort jako gracza nie był już tak wysoki. Nie czułem radości z gry. Z tego powodu uważam, że przydałby się ktoś, kto ułożyłby mi wszystko w głowie, powiedział z czego się cieszyć kiedy mamy nieudany okres.
Tym bardziej, że chwilach gorszego okresu organizacje nie są zbyt cierpliwe. Pokazała to Pompa, kiedy się z wami rozstawała.
Szczerze mówiąc, to sam tam nie chciałem grać i mówiłem to po krótkiej obecności w drużynie. Wszystko przez role, które mieliśmy – ja prowadziłem, a gra była ułożona pod Hypera. Przez to nie do końca miałem komfortową sytuację i grało mi się źle nie tylko pod kątem indywidualnym. Z tego powodu decyzja Isamu o zmianach nie była dla mnie jakąś przeszkodą, ale faktycznie cierpliwości tam brakowało. Organizacja chciała, byśmy grali wszystko co jest możliwe, przez co na trening poświęcaliśmy dwie godziny tygodniowo. W takiej sytuacji, nawet mając w składzie duże nicki, trudno stworzyć dobry zespół.
Ta cierpliwość to chyba ogólnie większy problem, ale widać jakieś światełko w tunelu po tym, co zrobiło x-kom AGO, o którym wspomniałeś. Kilka miesięcy testów, zgrywania się – może to jest droga po lepsze czasy?
Na pewno jest to ciekawy projekt, ale efekty ocenimy po jakimś czasie. Patrząc na papierze, pewnie nikt nie powiedziałby, że wybrany przez nich skład jest lepszy niż ten ze snatchiem, phrem i TOAO. Z drugiej strony, kilka lat temu nikt też nie powiedziałby, że GruBy i Furlan w połączeniu z tą młodą trójką osiągną coś więcej. Tutaj może być podobnie – znamy te indywidualności, większych sukcesów nie mają, ale może za rok okaże się, że np. wygrają WESG.
W takim przypadku to też chyba kwestia tego, że doświadczeni zawodnicy mogą nauczyć tych młodych swoich schematów, dostosować trochę grę. Łatwiej jest im przekazać wiedzę niż komuś bardzo ogranemu, który ma swoje przyzwyczajenia.
Zawsze uważałem, że każdego żołnierza można nauczyć strzelać, ale nie każdego można nauczyć myśleć. Jeśli chcesz przekazać swoim kompanom jakąś wiedzę, to są dwie opcje – ci bardziej doświadczeni będą kombinować, szukać zagrożeń, a młodzi pomyślą: jeśli tak mówi, to tak robię.
Inna sprawa jest taka, że w Polsce trudno teraz znaleźć takich graczy jak dawniej, którzy tworzyli zespoły, trenowali, startowali w turniejach. Teraz ludzie wolą grać PPL-e czy na innych platformach tego typu i nie zbierają tego doświadczenia drużynowego. Starają się zdobyć jak najwięcej fragów, nie myślą o tym, że jedna zepsuta akcja może zaważyć o końcowym wyniku meczu. Z tego powodu kilka lat temu snatchie, phr i TOAO mieli przewagę nad innymi, bo przez jakiś czas grali wspólnie, co zaowocowało niezłymi sukcesami w AGO.
Jeśli mówimy już o papierze – nie oszukujmy się, ale skład Together też nie wygląda na jakiś niesamowity. Co powiedziałbyś o nim, stojąc z boku? Dawałbyś szanse na sukces?
Szczerze? Ani trochę. Patrząc z perspektywy osoby trzeciej, trudno mówić, że nasz skład może coś osiągnąć. Takiej pewności nie ma jednak żadna drużyna, nawet taka złożona z pięciu gwiazd. Przykładem niech będzie Aristocracy, które gra razem już bardzo długo, a świetnych wyników brakuje. Z reatzem w składzie wyglądało to trochę lepiej, ale teraz jest gorzej. Z tego powodu trudno prorokować, ale w naszych szeregach też są niezłe jednostki. Zobaczmy na Prisma, którego udało nam się “wykupić” z Pompy. Wcześniej go nie znałem, ale jak trochę już ze sobą gramy to mogę stwierdzić, że na tle graczy, z którymi grałem wcześniej, jest bardzo dobry. Jest na ich poziomie, a może i na wyższym. Nie trzeba mieć wielkiego nicku, by grać dobrze. Ostatnim przykładem jest też jedqr, który na V4 pokazał się chyba najlepszy spośród polskich zawodników.
W takim razie jakie masz nadzieję związane z tym składem? To trochę taki przystanek przed dołączeniem do lepszej drużyny czy faktycznie wierzysz, że możecie coś osiągnąć?
Uważam, że każda drużyna może coś osiągnąć, jeśli bardzo tego chce i ciężko pracuje. Tutaj jest fajnie, bo jeśli mówię chłopakom: w sobotę i w niedzielę mamy trening od 12 do 23, to oni przychodzą i trenują. Czasem siedzimy wspólnie 10 godzin i pracujemy nad jakimś aspektem, analizujemy błędy, przeglądamy demka najlepszych zespołów świata. Oni po prostu chcą grać i mają tę czystą kartkę. Są świeżą krwią, której potrzebujemy.
Dołączenie do tej drużyny jest trochę sprawdzianem dotyczącym mojej roli IGL-a. Jeśli faktycznie umiem prowadzić na dobrym poziomie, to osiągniemy top 4 Polski. Jeśli się to nie uda, to już nigdy nie będę chciał obejmować tej funkcji. Po prostu będę wiedział, że nie jestem wystarczająco kompetentny, by wyjść na wyższy poziom. Moim marzeniem jest jednak powrót do właściwej formy indywidualnej, by kiedyś móc znów zagrać z GruBym i Furlanem, albo po prostu w AGO. Ideologia, podejście do suplementacji, psychologii i do życia, które tam panują, są mi bardzo bliskie. Z kolei grę z GruBym i Furlanem wspominam najlepiej jeśli chodzi o progres drużynowy i ludzki. To byli zawodnicy, z którymi każdego dnia czułem, że mogę pokonać każdego. Na razie jednak skupiam się na powrocie i prowadzeniu drużyny.
Nie do końca ta rola IGL-a ci odpowiada, a i tak ją pełnisz.
W rzeczywistości było tak, że jeśli moja forma indywidualna była na dobrym poziomie, to prowadzenie mi nie przeszkadzało. Później jednak radziłem sobie słabiej i zacząłem szukać powodów tego. Myślałem, że to prowadzenie powoduje gorszą formę, później zwalałem na brak siłowni. Szukałem dookoła, a nie patrzyłem bezpośrednio na siebie. Problemem była moja głowa, przez co też pojawiły się różne dramy, do których nie powinno dojść. Działo się to niestety z tego powodu, że były dwa oblicza repo – najpierw ten, który swoje racje potrafił udowodnić na serwerze, bo radził sobie świetnie indywidualnie, a później ten, który grał gorzej, więc chciał się wyżyć poza serwerem. Zacząłem do tego podchodzić bardzo emocjonalnie, robiłem dramy, żeby był wokół mnie szum.
Krótko mówiąc: szukałeś sposobu, by się wyżyć?
To chyba najlepsze określenie – nie potrafiłem sobie poradzić z daną sytuacją, więc szukałem czegoś takiego, by kłócić się z ludźmi. Nie chciałem myśleć o grze, o tym, że mi nie idzie. Skupiałem się na dramach, ale też rozmawiając tam na argumenty. Z czasem doszedłem do tego, że jednak gracz nie jest od tego, by robić dramy czy dyskutować z ludźmi, a od tego, by siedział na serwerze i poprawiał swoją grę. Wcześniej włączałem w sobie osobę, którą nie jestem. Jeśli ktoś zna mnie od kilku lat, to doskonale wie, że w życiu realnym jestem całkiem inny – spokojny i potrafjący utrzymać te emocje. W internecie nie potrafiłem tego robić, przez co doszło do różnych dziwnych sytuacji.
Żałuję np. spososobu, w jaki rozstalem się z Izako Boars. Po jednym z meczów zrobiłem streama, napisałem na social mediach, że odchodzę. Było to bardzo dziecinne i nie powinno się to stać, bo powinienem rozmawiać o tym z Izakiem. Po tej sytuacji ludzie zaczęli mnie hejtować, bo za organizacją stała duża rzesza fanów. Prawda jednak była taka, że od początku ta drużyna nie miała prawa funkcjonować. Dostałem wtedy trzech snajperów – kamila, NEEXa i STOMPA, więc trudno było ułożyć sensowny zespół. Mówiłem o tym znacznie wcześniej i chciałem odejść trzy miesiące przed ostatecznym rozstaniem. Piotrek przekonał mnie wtedy, żebym został. W końcu jednak stwierdziłem, że to nie ma sensu. Trenowaliśmy bardzo mało, braliśmy za to duże pieniądze, więc czułem, jakbym kogoś okradał. Brałem pensję za nic. To był główny powód odejścia, bo jako człowiek nie lubię funkcjonować w ten sposób. Jeśli zarabiam, to za coś konkretnego. Po tej sytuacji wyciągnąłem dużo wniosków i tak jak ludzie uważam, że sposób odejścia był dziecinny, ale powód odpowiedni.
Po tych wszystkich doświadczeniach teraz zobaczymy najlepszą wersję repo?
Trudno powiedzieć, bo jeśli dobrze gram, to jestem spokojny. Na pewno zmieniłem się jako człowiek i jestem pokorny, ale nie wiem jak będzie z repo na serwerze. Nie chcę mówić, że do końca roku będę w top 4 Polski, a moja forma największa w karierze. Będę po prostu starał się być lepszą wersją siebie zarówno jako gracz, jak i człowiek. Mogę jednak obiecać, że nie będę robił sztucznego zamieszania czy dram, ale trudno powiedzieć jaką formę będę prezentował w grze.
Dużo może zależeć od drugiej operacji, jeśli do niej dojdzie.
Na pewno, ale jeśli by do niej doszło – będę miał kilka tygodni przerwy od gry. Dopiero po jakimś czasie będę mógł wrócić do intensywniejszych treningów.
Teraz cały czas się oszczędzasz?
Praktycznie w ogóle nie gram Deathmatcha. Jedynie trenuję z drużyną, ale nie przemęczam ręki, bo czuję ból. Przez to później nie mogę zasnąć albo trudno mi funkcjonować, bo nie mogę trzymać codziennych rzeczy. Już po dwóch pcw jest ciężko. Ręka drży, co widać na monitorze. Po prostu nie jestem w stanie nad tym zapanować.
Organizacja rozumie te problemy?
Już na początku powiedziałem, że mogę spróbować pograć w tym składzie, ale będę miał operację i przez jakiś czas nie będę mógł trenować. Dogadaliśmy się pod takim warunkiem, że mimo absencji w grze będę siedział z chłopakami i pracował nad teorią.
Nie ma się co oszukiwać, ale Together nie jest jakąś znaną organizacją. Mimo to kontrakt pozwala ci na pełne skupienie się na grze?
Do pracy się nie wybieram, bo dali mi pieniądze, za które mogę sobie spokojnie żyć. Oczywiście nie są to gigantyczne kwoty, ale jako gracz zawsze byłem bardzo oszczędny i jeśli zarabiałem jakieś większe pieniądze, to nie wydawałem ich na pierdoły, ubrania GUCCI czy samochody. Zawsze myślałem o tym, że w końcu nadejdzie czas bez organizacji i będę musiał za coś żyć. Od roku jestem w takiej sytuacji. Radzę sobie dzięki temu, że byłem oszczędny i tak naprawdę zostało mi jeszcze sporo pieniędzy.
Takiej świadomości brakuje np. u piłkarzy, które w środku kariery zarabiają bardzo dużo, a po zakończeniu przygody z piłką chcą żyć na takim samym poziomie. Finalnie bankrutują. Wydaje się, że ten problem powoli wchodzi też do esportu.
Moim zdaniem jest to kwestia wychowania przez rodziców. Mnie nauczono tego, że czasami trzeba oszczędzać. Oczywiście, jeśli pojawiają się konieczne wydatki, to nie ma wyjścia. Jakbym miał coś podpowiedzieć innym – jeśli możesz oszczędzać, to oszczędzaj, bo w przyszłości może się coś stać i tych pieniędzy ci zabraknie. Wtedy będziesz w czarnej dupie.
Wspomniałeś o tym, że nie chcesz mówić o konkretnym celu, który osiągniecie do końca roku. Jednak czy wewnętrznie macie jakieś oczekiwania?
Chcemy być wysoko w rankingu. Moim zdaniem oprócz Virtus.pro, Aristocracy i Illuminar Gaming wszystkie drużyny są w naszym zasięgu, jeśli ciężko będziemy trenować. Pozostałe zespoły po prostu nie prezentują tieru 1 czy 2, a ich forma jest losowa. Z tego powodu będziemy walczyć o to top 4, ale trudno być pewnym osiągnięcia tego. Obawiać możemy się jedynie tych wspomnianych ekip, ale jeśli na serwerze spotkałbym się z innymi polskimi graczami, nigdy nie powiedziałbym do swoich kolegów: panowie, będzie ciężko. Powiedziałbym raczej: panowie – skupienie. Możemy z nimi wygrać.
Fot. ESL Polska