
Pięć historii, które będziemy śledzić na VCT Challengers EMEA
Marsz na Berlin rozpocznie się już dzisiejszego popołudnia. Dwanaście topowych formacji z Europy, Turcji oraz regionu CIS zainicjują morderczy wyścig o przepustkę na jeden z najważniejszych turniejów w 2021 roku. W stawce znajduje się cała plejada gwiazd, wśród których będziemy też śledzić poczynania dwóch Polaków. Jakie scenariusze sprawią, że podczas VCT Challengers EMEA nie będziemy chcieli oderwać wzroku od ekranów monitorów?
Samurajowie na drodze do odbudowy potęgi
2020 rok należał do G2 Esports. O ile na ostatniej prostej formacja Oscara „mixwella” Cañellasa poległa w walce o tytuł mistrza First Strike’a, to nikt nie miał wątpliwości co do tego, że międzynarodowy skład nadal będzie się liczyć w boju o najwyższe laury. Od tamtej chwili minęło już prawie dziewięć miesięcy, a „Samurajowie” zdobyli tylko jeden puchar.
Po wielu miesiącach w szeregach G2 zagościła rewolucja. Gruntownie przebudowany skład do tej pory udowodnił jedynie, że miesiąc miodowy im służy, a każdy z zawodników jest indywidualną bestią. Aby awansować na VCT Masters Berlin potrzebne będzie jednak więcej argumentów. Czy podopieczni organizacji Carlosa „ocelote’a” Rodrigueza dobrze wykorzystali zyskany czas i wypracowali odpowiednie synergie umożliwiające im optymalną współpracę? O tym przekonamy się już w najbliższych dniach.
Turecki gigant (?)
Jak było na pierwszym Challengers EMEA – każdy widział. Turcja była bezapelacyjnie najsłabszym regionem i choć Oxygen prześlizgnęło się do playoffów, to nikt nie miał wątpliwości co do tego, że wynikało to bardziej ze sposobu dystrybucji slotów, aniżeli z realnego potencjału Erdema „toronto” Soğukpınara i jego kompanów.
Tym razem w stawce pojawiła się jednak gruba ryba. SuperMassive Blaze nie bez przyczyny nazywany jest tureckim zespołem marzeń. O ile formacja nie zrealizowała swoich ambicji związanych ze sprowadzeniem Mehmeta Yağıza „cNeda” İpeka, o tyle takie nazwiska jak Melih „pAura” Karaduran czy wyciągnięty z BBL Batuhan „russ” Malgaç po prostu robią wrażenie.
SuperMassive Blaze zniszczyło Zero Zone i OtherSide. Pokazali ogromny spokój w seriach z Fire Flux Esports i Futbolist. Wreszcie w piękny w sposób odpłacili się Oxygen w finałowej serii BO5. Czy SMB jest w stanie awansować do Berlina? Śmiemy wątpić, ale są na pewno największą nadzieją swojego regionu na wyjazd do stolicy Niemiec.
Polski duet na świeczniku
Kiedy Patryk „starxo” Kopczyński triumfował podczas VCT Masters 1, polska scena Valoranta dostała solidny boost. Zawodnicy zobaczyli, że ciężka praca może ich zaprowadzić na salony, a kibice poczuli, że nasz kraj może solidnie namieszać w strzelance od Riot Games. Dziś mamy jeszcze delikatnego kaca po upadku Ballisty i niepowodzeniach rodzimego duetu z G2, ale niedługo możemy o tym całkowicie zapomnieć.
Od momentu dołączenia Aleksandra „zeeka” Zygmunta do Acend europejska formacja nie bierze jeńców. Nadal nie przegrali jeszcze spotkania, oddając zaledwie dwie mapy w trzynastu rozegranych seriach. Kiedy rok temu grali jako THOSE GUYS, liczyliśmy, że dla polskiego VALORANTA będą tym, czym Virtusi dla CS:GO. I choć nigdy dwójka graczy nie wygeneruje takich emocji jak w pełni polski team, to i tak zalewają nas oni radością.
Niektórzy wybiegają już do przodu i zapowiadają ich walkę o koronę w Berlinie, ale sami wolelibyśmy jeszcze nie myśleć o LAN-ie. Najpierw trzeba udowodnić, że wyniki nie były tylko efektem nowej miotły.
Czy region CIS uwolni pełnię potencjału?
Podczas VCT Challengers EMEA przed wyjazdem na Islandię, Gambit dało sygnał ostrzegawczy. Zrozumieliśmy wszyscy, że jest to ekipa z dużym potencjałem, która potrafi bardzo fajnie adaptować się do stawianych przez rywali warunków. Dziś Nikita „d3ffo” Sudakov i spółka nie są już osamotnieni, bo oprócz nich wyścig o Berlin rozpocznie też Natus Vincere oraz forZe.
I to właśnie Na’Vi będziemy się przyglądać z największym zaciekawieniem. Inwestycja kolejnej tak dużej marki w scenę VALORANT na pewno cieszy, jednak w głowach wszystkich ekspertów kreuje się pytanie apropo gotowości Vladyslava „archa” Svistova i jego kolegów do gry na najwyższym poziomie. Pikanterii dodaje fakt, że Ukrainiec już w drugim meczu może spotkać swojego byłego kompana z Entropiq w postaci starxo. Nie wiemy jak wy, ale my z pewnością chcielibyśmy to zobaczyć.
FPX i historia ciągłych plaskaczy w twarz
FPX od początku swojego istnienia miało być murowanym kandydatem do trofeów. Na turnieju BLAST Twitch Invitational wydawało się, że to musi być ich moment. Później takie same myśli mieliśmy w trakcie First Strike’a. Nieco później podczas VCT Masters. Wreszcie wydawało się, że muszą pojechać na Islandię.
Za każdym razem guzik z tego było.
FPX broni się jedynie tym, że zawsze wygrywali Challengersy. Oczywiście z wyłączeniem ostatnich, gdzie dostali po dupie od Acend i G2, ale wcześniej przychodziło im to dość łatwo. W trakcie przerwy wakacyjnej wydawało się, że w szeregach chińskiej organizacji mogą nastąpić zmiany, gdyż co rusz pojawiały się plotki o transformacji w pełni rosyjskojęzyczny skład, jednak ostatecznie ekipa uformowana kilkanaście ładnych miesięcy temu dalej trzyma się razem. Tak może być jednak tylko do czasu. Brak awansu do Berlina będzie oznaczać rewolucję i wszyscy zawodnicy FPX muszą o tym pamiętać.
Harmonogram dzisiejszych meczów w VCT Challengers EMEA:
- 17:00 – Natus Vincere vs. Team Liquid
- 17:00 – Guild Esports vs. forZe
- 19:00 – FunPlus Phoenix vs. Fire Flux Esports
- 19:00 – Oxygen vs. Giants Gaming
Polskojęzyczną transmisję z VCT Challengers EMEA będziecie mogli śledzić na oficjalnych kanałach Polsat Games.
Fot. Acend