CS:GO
POLSKI ESPORT
Wywiady

phr: Virtus.pro podpisało z nami nowe kontrakty na 2020 rok

16.12.2019, 17:55:00

– Szczerze mówiąc, to jeszcze przed tymi przeciekami na temat przejęcia składu AVANGAR, Virtus.pro podpisało z nami nowe kontrakty na 2020 rok. Wtedy jeszcze nikt się tego nie spodziewał, a plotka, która pojawiła się w sierpniu, została bardzo szybko zdementowana przez Romana w trakcie jednego z naszych bootcampów. Umowy mamy więc przedłużone, ale filozofia organizacji uległa zmianie. Miało na to wpływ wiele czynników – mówił nam Tomasz „phr” Wójcik na gorąco po ogłoszeniu przez rosyjską organizację zakontraktowania dotychczasowych graczy AVANGAR. Z jednym z filarów zespołu porozmawialiśmy również o punktach zwrotnych w historii VP 2.0, możliwości nowej polskiej szufli i nastrojach wewnątrz drużyny. 

O waszym rozstaniu z Virtus.pro trąbi dziś cały internet, ale jestem ciekaw kiedy dokładnie wy dowiedzieliście się o zakończeniu współpracy?

Oficjalnie dowiedzieliśmy się o tym kilka godzin po zakończeniu naszej przygody na cs_summit, ale powiedzmy sobie szczerze, że wszyscy spodziewali się raczej tego od dłuższego czasu. Przyczyny są oczywiste – wyniki nie były zadowalające ani dla organizacji, ani dla nas. Roman powiedział nam jakiś miesiąc temu o tym, że jest taka możliwość, ale wówczas nie było to jeszcze nic pewnego. Pojawiały się też przecieki od neLa. Wszyscy mieliśmy chyba świadomość, że prędzej czy później ten dzień nadejdzie, tylko nie wiedzieliśmy kiedy.

Brak konkretnych ram czasowych wpłynął jakoś na waszą postawę? Zakładam, że ciężej się gra w momencie, kiedy tak naprawdę nie możesz być pewnym, co czeka cię następnego dnia.

Z tego typu rzeczami jest tak, że siedzą gdzieś one z tyłu głowy, ale na pewno nie zwalałbym naszych słabych wyników właśnie na to. Jeżeli miałbym określić procentowo, o ile było to utrudnieniem, to byłoby to maksymalnie 2%.

Czyli nie pojawił się w ostatnich miesiącach temat przedłużenia waszych umów z VP?

Szczerze mówiąc, to jeszcze przed tymi przeciekami na temat przejęcia składu AVANGAR, Virtus.pro podpisało z nami nowe kontrakty na 2020 rok. Wtedy jeszcze nikt się tego nie spodziewał, a plotka, która pojawiła się w sierpniu, została bardzo szybko zdementowana przez Romana w trakcie jednego z naszych bootcampów. Umowy mamy więc przedłużone, ale filozofia organizacji uległa zmianie. Miało na to wpływ wiele czynników. Na pewno przełożyła się na to zmiana w zarządzie, ale też dużo niższa pozycja AVANGAR w rankingu HLTV – to zaniżyło ich wartość rynkową, która była bardzo wysoka po wicemistrzostwie Majora.

Wychodzi więc na to, że poszukiwania nowego pracodawcy nie muszą być wcale łatwe. W końcu ktoś będzie musiał wasze kontrakty wykupić.

Nie do końca. Umowy w Virtus.pro są skonstruowane w ten sposób, żeby zawodnik nie miał żadnego problemu ze znalezieniem nowego domu. Roman zapewniał mnie zresztą, że nikt nie będzie nas trzymał na siłę pod kontraktem i będziemy mieć wolną rękę w sprawie ewentualnych przenosin do innej organizacji.

Poszukiwania nowego domu są teraz na pewno bardzo gorącym tematem. Wszystkich ciekawi to, czy zostaniecie razem, czy może jednak każdy pójdzie w swoją stronę.

Jeszcze w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Jeśli chodzi o takie nastroje po turnieju w Los Angeles, to nie są one złe. Jesteśmy całkiem zadowoleni z tego, jak to wyglądało. Na ten moment ciężko mi jednak stwierdzić, jak to wszystko potoczy się w przyszłości. Mam też świadomość tego, że na polskiej scenie jest teraz aktualnie wielu wolnych zawodników i może paść taki pomysł, żeby znowu skleić jakąś ekipę, która na papierze będzie bardzo mocna. Niewykluczone, że ktoś z nas mógłby się na coś takiego skusić.

Na waszą decyzję trzeba będzie więc jeszcze chwile poczekać.

Tak jak mówiłem, decyzje nie zostały podjęte. Moim zdaniem szkoda będzie, jeśli po prostu się rozpadniemy. Wtedy wszystkie punkty rankingowe poszłyby tak naprawdę na marne. Teraz mieliśmy 25 pozycję i zgaduję, że za cs_summit też dostaniemy niezły zastrzyk punktowy, co pozwoli nam utrzymać się w okolicach czołowej dwudziestki. Przy obecnej strukturze CS-a, gdzie masa organizacji wchodzi w grę i poszukuje nowego składu, znalezienie zatrudnienia nie powinno być problemem.

Skoro już o tym mowa, to twoim zdaniem byłaby w ogóle szansa na to, aby zostać w Polsce, czy jednak w grę wchodziłaby tylko zagraniczna opcja?

Nie kojarzę, żeby w Polsce była jakaś ekipa, która miałaby wakat. Raczej ciężko byłoby nam znaleźć organizację w kraju, ale gdyby ktoś jednak się do nas odezwał, to na pewno pochylilibyśmy się nad taką propozycją. Zagraniczny kierunek jest jednak dużo bardziej prawdopodobny.

Ta pozycja w rankingu, o której wspomniałeś, wynika w dużej mierze z tego, że w ostatnim czasie wasza gra wygląda jednak sporo lepiej. Przynajmniej na LAN-ach.

Na LAN-ach rzeczywiście nie mieliśmy jakichś bardzo słabych wyników. Pierwszy turniej wygraliśmy po trzech dniach, kiedy jeszcze nawet nie byłem zakontraktowany w zespole. Od tamtego momentu zawsze dochodziliśmy do play-offów, nigdy nie odpadliśmy w grupie. Internet to naturalnie zupełnie inna bajka, nie jestem nawet w stanie określić, dlaczego wyglądało to tak słabo. Virtus zawsze było znane z tego, że online są zupełnie inną drużyną niż na LAN-ach i nawet kiedy teraz doświadczyłem tego na własnej skórze, nie jestem w stanie określić, o co tak dokładnie w tym chodzi.

A jak wyglądała sytuacja wewnątrz samej drużyny? Przez pięć miesięcy musiało się to jakoś zmieniać.

Nastroje były dobre, ale nie brakowało też spięć i kłótni. Tak jest w każdej drużynie, uważam, że to coś całkowicie normalnego – zwłaszcza w momencie, w którym nie osiągasz zbyt dobrych wyników. Takim ratunkiem dla wszystkiego, co składało się na nasz zespół, było V4, które utrzymało nas na powierzchni aż do dzisiaj. Zaproszenie na ten turniej pojawiło się jeszcze zanim dołączyłem do składu i dało ono naprawdę dużo, bo przez to, że w internecie nie graliśmy jak drużyna, to nie byliśmy też w stanie przejść przez żadne kwalifikacje. Drugie miejsce w Budapeszcie było dla nas takim bardzo mocnym kopem motywacyjnym, aby trzymać to wszystko w ryzach i walczyć dalej. Przyszłość zespołu mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej gdyby nie srebrny medal na V4.

Idealnym podsumowaniem waszej słabej gry w internecie były chyba ESL Mistrzostwa Polski. Potrafisz jakoś realnie stwierdzić, z czego wynikała wasza niemoc w turnieju, w którym na początku uznawano was za faworytów?

Ciężko mi o tym mówić, bo czuje się wręcz momentami zakłopotany tym, że jedna drużyna potrafi być tak naprawdę dwoma różnymi zespołami. Jedna z nich jest bardzo dobra, potrafi rozgrywać świetne mecze na LAN-ach, a druga to zszokowana piątka zawodników, którzy nie potrafią awansować do play-offów ESL MP, gdzie wychodzi sześć na osiem ekip. W mojej takiej poważnej karierze jest to pierwszy raz, kiedy nie dostałem się do fazy pucharowej Mistrzostw Polski. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że przecież wiosną tego roku też niewiele brakowało, żeby Virtusi nie dostali się do tego najważniejszego etapu – awans wywalczyli dopiero na ostatnią chwilę.

Na twitterze przeczytałem dziś takie zdanie, że wasz pobyt w Virtus.pro należy nazwać definicją cierpliwości. Zgodziłbyś się z tym, że obdarzono was nieco zbyt dużym kredytem zaufania?

Virtus.pro jako organizacja na pewno było cierpliwe, ale nie jestem przekonany co do tego, że dali nam zbyt duży kredyt zaufania. To dzięki polskim zawodnikom, a przede wszystkim oryginalnemu rosterowi ta organizacja jest taka duża. Większość fanów i ludzi oglądających mecze VP to Polacy, a nie Rosjanie. To miało duży wpływ na to wszystko. Wyników aż tak złych nie było i myślę, że bardziej chodzi o to, że wraz ze zmianą zarządu Virtusi chcieli po prostu wrócić do korzeni. Teraz wszystkie sekcje są rosyjskie, więc domknęli po prostu pewien schemat.

Po opuszczeniu AGO pisałeś o tym, że wybierasz się na urlop, ale jak dobrze wiemy, nie trwał on dłużej niż 24 godziny, bo lada chwila wskoczyłeś w wir akcji w barwach Virtus.pro. Teraz w końcu będzie czas na odpoczynek i przemyślenia?

Wszystko zależy od tego, jakie oferty dostaniemy i czy będziemy kontynuować grę w tym składzie. Zbliżają się święta, więc nawet gdyby nie sytuacja, która miała miejsce dzisiaj, to i tak każdy z nas poświęciłby najbliższy tydzień lub dwa na spędzenie czasu z najbliższymi.

Fot. DreamHack / Alex Maxwell

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze