Patrzę w monitor i nie dowierzam. Fnatic odpada z Worlds 2020
Choć pierwsze dwie mapy rozgrzały nadzieje europejskich fanów do czerwoności, to w ostateczności Fnatic nie podołało i pożegnało się z Worlds 2020. Oprawcami Oskara „Selfmade’a” Boderka i jego kompanów stało się chińskie TOP Esports, które dokonało pierwszego reverse sweepa w historii mistrzostw świata League of Legends i zameldowało się w gronie półfinalistów. Kolejnym rywalem azjatyckiej formacji będzie Suning.
Wejście z grubej rury
Emocje rozpoczęły się jeszcze w fazie draftu, przede wszystkim z uwagi na to, że Gabriël „Bwipo” Rau wybrał młodzieżowego Singeda, co nie do końca miało sens, biorąc pod uwagę kompozycje TES. I choć belgijski toplaner miał swoje kłopoty, to pierwsza krew po ładnej wymianie wpadła na konto europejskiej formacji. Chwilę później TOP Esports i tak wyrównało liczbę zabójstw, a dymy trwały w najlepsze, bo w okolicach siódmej minuty byliśmy świadkami walki na środku, w wyniku której obie piątki zdobyły po jednym fragu. Triumfatorzy LPL dopisali na swoje konto również pierwszego smoka oraz Heralda.
Po upływie dziesiątej minuty byliśmy świadkami walki w okolicach dolnej alejki, z której zwycięsko wyszło Fnatic. Co najważniejsze, dwa zabójstwa wpadły na konto Martina „Rekklesa” Larssona, który szybko zyskał ogromny przypływ mocy ze względu na zakupione przedmioty. Dodatkowo Selfmade zgładził smoka i oddalił TES od duszy, jednak później w górnej rzece odbyła się tak zwana pacyfikacja europejskich zapędów. Zhuo „knight” Ding mógł się cieszyć z zastrzyku gotówki z uwagi na double killa, ale wicemistrzowie LEC odpowiedzieli zniszczoną pierwszą wieżą.
Jeszcze przed dwudziestą minutą TES zgarnęło kolejnego smoka oraz Heralda, ale Fnatic odpowiedziało fantastyczną inicjacją w okolicach środka, która zaowocowała dwoma eliminacjami na konto europejskiego kolektywu. Trzy minuty później w praktycznie tym samym miejscu Selfmade i spółka ponownie zaliczyli kolejny świetny teamfight i zabili trzech graczy za zero. Paczka ze starego kontynentu bez zbędnego namysłu poszarżowała po Barona i wypracowała sobie genialną przewagę. Co prawda podopieczni Luo „BSYY” Shenga odpowiedzieli smokiem, ale przy udanych oblężeniach od Fnatic mogło to nie mieć absolutnie żadnego znaczenia.
Kiedy reprezentanci Europy po raz kolejny wyłapali Yu „JackeyLove” Wen-Bo (pl: Jacka Miłość), stało się jasne, że czas podjąć kolejnego Barona. TOP Esports podjęło próbę walki, która była ich jedyną szansą na uniknięcie porażki, ale Selfmade i jego kompani zaprezentowali się w niej po prostu wybitnie. Trzy zabójstwa dla Rekklesa i jednego dla polskiego leśnika podpisały wyrok na mistrzów LPL. 1:0.
Świetny Selfmade, świetne Fnatic
Gra numer dwa rozpoczęła się od pierwszej krwi zdobytej przez Selfmade’a, ale TOP Esports bardzo dobrze zareagowało na wybryki rywala i odpowiedziało aż trzema zabójstwami. Mimo wszystko Fnatic dopisało na swoje konto pierwszego smoka, a w wyniku kolejnej akcji na dolnej alejce odzyskało inicjatywę.
I choć w kolejnych minutach Fnatic straciło pierwszą wieżę, a deficyt w złocie nadal oscylował wokół tysiąca, to europejska piątka udowodniła swoją dominację na dolnej alejce i dopisało na swoje konto kolejnego smoka. Niestety, TES odpowiedziało pięknym za nadobne, a także zrównało z ziemią kolejną strukturę, co doprowadziło do powiększenia przewagi w goldzie, którym mogli się pochwalić panowie z LPL.
W okolicach dwudziestej minuty Fnatic fantastycznie rozbiło jednak walkę drużynową, w której życie utracił tylko Zdravets „Hylissang” Iliev Galabov i czterech reprezentantów TES. W konsekwencji europejska piątka zgarnęła Barona oraz trzeciego smoka, a także trzy kolejne wieże.
W kolejnych walkach nic się nie zmieniło, bo Fnatic nadal wyglądało piekielnie inteligentnie i wygrywało na każdym możliwym poletku. Wicemistrzowie LEC zgarnęli dla siebie duszę smoka oraz kolejnego Barona, po czym wczytali protokół „wpie*dol”. Rozbity pierwszy inhibitor, świetny setup przy Elderze i w konsekwencji totalna pacyfikacja reprezentantów Chin. Jedna mapa dzieliła nas od EUfori.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo
Niestety, arena numer trzy nie rozpoczęła się dla Europejczyków szczególnie dobrze. Od samego początku to TES rozdawało karty, a przewaga w złocie rosła jak na drożdżach. Nadzieją dla Fnatic były jednak zdobywane smoki, których w najbardziej kluczowym momencie mieli już na koncie trzy. Dodatkowo wygrana walka w okolicach dolnej rzeki pozwoliła wicemistrzom LEC na spowolnienie rywala i na zyskanie nadziei na wynik 3:0.
W okolicach 26. minuty Fnatic podjęło walkę o czwartego smoka, przez co z życiem pożegnał się Hyli oraz Selfmade. TOP Esports bez zastanawiania się dwa razy poszło w kierunku Barona i przygotowało się pod wykończenie rozgrywki na swoją korzyść. Przewaga w złocie wynosiła ponad osiem tysięcy sztuk, więc jasne stało się, że tylko cud jest w stanie uchronić Fnatic.
Cudu jednak nie było, a TES złapało kontakt. 1:2.
Byle się nie udławić…
Na czwartej mapie Fnatic miało bardzo trudny początek, ale karta została odwrócona w okolicach piątej minuty. Świetne wejście Selfmade’a na środek pozwoliło zdobyć pierwszą krew, paląc przy tym oba czary przywoływacza wrogiego midlanera. Chwilę później europejska piątka zaprezentowała również udaną zagrywkę na dole i odesłała do piachu JackeyLove’a. Kolejny cel był oczywisty – smok na koncie formacji Polaka.
W kolejnych etapach rozgrywki Fnatic zaprezentowało udany cosplay nurka na dolnej alejce i zgarnęło dwa następne zabójstwa. Później Selfmade zgładził również Heralda, ale w pewnej chwili reprezentanci starego kontynentu po prostu przesadzili. W wyniku potknięcia na dole TES złapało trzy fragi, a tym samym potrzebny oddech. Przewaga w złocie została zniwelowana do minimum. Wicemistrzowie LEC znów zaliczyli wpadkę, ale podwójne zabójstwo od polskiego leśnika i zniszczona wieża osłodziły nam straty.
I jeśli ktoś liczył, że akcja spowolni, to srogo się ostatecznie zawiódł. Dymy na Rficie trwały w najlepsze, a z szalonych wymian ostatecznie lepiej wychodziło Fnatic, które w okolicach czternastej minuty miało dwa tysiące sztuk złota przewagi oraz dwa smoki na koncie.
Następne minuty upłynęły pod znakiem TOP, które starało się za wszelką cenę odgryźć przeciwnikom, ale Fnatic prezentowało naprawdę niezłe makro i za każdym razem potrafiło wyciągnąć nieco więcej niż rywal. Co prawda chińska formacja zagwarantowało sobie dwa soczyste shut downy i smoka, ale drużyna rodem ze starego kontynentu miała już w arkusz wpisane pięć zniszczonych wież.
Świadkami ważnej walki byliśmy w okolicach 23 minuty, kiedy TOP Esports skutecznie odpowiedziało na inicjację ze strony Fnatic i zgarnęło dla siebie Barona. W tym samym czasie Selfmade zdążył jednak zgładzić smoka, co postawiło europejski zespół na punkcie duszowym. Jak się okazało, nie miało to jednak wielkiego znaczenia, bo TES pokazało się z genialnej strony i na pełnej petardzie wjechało w bazę Fnatic. 2:2.
Pierwszy reverse sweep w historii Worlds
Finałowa mapa tej epickiej serii rozpoczęła się od pierwszej krwi zdobytej przez TES, ale Fnatic nie pozostało dłużne. Grający Gragasem Boderek szybko odpowiedział, ale to chiński kolektyw zapisał na swoje konto pierwszego smoka. Kolejne minuty nie wyglądały szczególnie dobrze, a jedyną nadzieję dawały pojedyncze zrywy od Fnatic.
W okolicach szesnastej minuty udało się znaleźć dobrą pułapkę, która nie pozwoliła TES zdobyć punktu duszowego. Mimo wszystko przewaga w złocie po stronie TOP Esports wynosiła już ponad dwa tysiące sztuk, a mistrzowie z LPL prezentowali świetną dyspozycję drużynową. Chińska formacja konsekwentnie dążyła do całkowitej eksterminacji rywala, co udało się w przeciągu kilku najbliższych minut.
Fnatic 2:3 TOP Esports
Już jutro będziemy świadkami ostatniego ćwierćfinału Worlds 2020. Faworyzowane G2 Esports z Marcinem „Jankosem” Jankowskim na czele podejmie koreańskie Gen.G. Mecz wraz z polskim komentarzem będziecie mogli oglądać na oficjalnych kanałach Polsat Games.
Fot. Riot Games / David Lee