
Organizacje? Bez ich zaangażowania nie byłoby sukcesu Polish Masters
Polish Masters wyróżniało się na tle poprzednich rozgrywek lokalnych pod wieloma względami. Wysoki poziom zespołów, odświeżony system rozgrywek, ogromna jak na warunki sceny pula nagród, bilet do Challenger League dla zwycięzców i medialna otoczka zbudowana wokół zmagań. Wszystko to sprawiło, że o krajowych rozgrywkach mówiliśmy często i chętnie. Czy to jednak komplet czynników wpływających na profesjonalizację?
Otóż – nie.
To, co znacznie zwiększyło prestiż ligi, wydarzyło się jeszcze przed startem walki. Bez zainteresowania dużych organizacji trudno przecież budować długoterminowy sukces produktu. Wystarczy wspomnieć, że udział w projekcie zadeklarowało pięć krajowych klubów, które od lat budują swoją siłę na innych, często dużo bardziej medialnych scenach esportowych pokroju Counter-Strike’a czy League of Legends.
Jasne, XPG Invicta i TEETRES.SLAVGENT inwestowały w rozwój środowiska Rainbow Sixa właściwie od jego początków. Dziś trudno wyobrazić sobie polski krajobraz dyscypliny bez obu sekcji. Ich obecność w grze była niemal pewnikiem. Prawda jest jednak taka, że za oboma markami stoi rzesza fanów związanych ściśle z tytułem Ubisoftu. Zainteresowanie zawodami trzeba było wzbudzić też w inny sposób – wychodząc do ludzi, którzy o R6S jeszcze nie słyszeli.
Grzechem byłoby więc zignorowanie udziału przedstawicieli szanowanych nad Wisłą klubów. Polski oddział Ubisoftu stanął więc na głowie i torpedował nas hucznymi ogłoszeniami, podgrzewając atmosferę na długo przed pierwszym dniem meczowym. Do gry powróciły Actina PACT i PRIDE, co – patrząc na mniejsze lub większe porażki na przestrzeni ostatnich sezonów – wcale nie było takie oczywiste. Na listę uczestników dopisały się ponadto Izako Boars, AVEZ Esport i devils.one – organizacje z dużymi zasięgami, niezłą infrastrukturą i sukcesami na kontach innych sekcji.
Nagle Polish Masters upodobniło się do rozgrywek pokroju ESL Mistrzostw Polski czy Ultraligi również pod względem obsady. Organizacja Piotra „izaka” Skowyrskiego, Esports Performance Center w tle i klub zatrudniający byłego Virtusa? Brzmi jak niezły pakiet. Jeśli dodamy do tego fakt, że PRIDE i Actina PACT raz jeszcze postawiły na Rainbowa, otrzymamy prawdziwą mieszankę wybuchową. Pierwszy raz w historii krajowego podwórka do akcji wkroczyło tylu poważnych graczy.
Co ich przekonało?
– Nie co a kto – odpowiada nam Marcin Kurzawski, CEO Actiny PACT. – Kamil Ściana poprosił nas o rozważenie powrotu na scenę. Wraz z nowym projektem Polish Masters zależało mu na pojawieniu się w rozgrywkach czołowych organizacji. My nie mieliśmy tego w planach. Zbiegło się to natomiast w czasie z tym, iż skontaktowała się ze mną ekipa zawodników. Pomyślałem więc, że może jednak uda nam się pomóc Kamilowi i wejdziemy do gry. Obecność dużych marek to niemały sukces Kamila. Trzymam mocno kciuki za jego dalszą pracę – kontynuuje.
Z podobnego założenia wychodzi Paweł Potoczny, menadżer zwycięzców sezonu z Izako Boars:
– Nie będziemy ukrywać, że największe gratulacje w budowaniu sceny należą się Kamilowi Ścianie z Ubisoftu, który zachęcił nas do zainwestowania w zespół R6S. Sami też szukaliśmy kolejnej opcji na rozwój organizacji. Trafił więc na doskonały wręcz moment – przyznaje.
Przedstawiciele Actiny PACT i Izako Boars zgodni są również w tym, jakie przesłanki stanowiły o dodatkowej wartości dołączenia do Polish Masters.
– Zwiększenie puli nagród, miejsce w Challenger League czy silna konkurencja nie okazały się bez znaczenia – słyszymy od Marcina Kurzawskiego.
– Mamy podobne podejście do pozostałych organizacji. Jest to dla nas nowy kierunek i jeśli zobaczymy, iż ma on potencjał na rozwój – z pewnością będziemy dalej współpracować z naszymi zawodnikami. Z drugiej strony – dlaczego mielibyśmy kończyć współpracę zaraz po wygraniu Polish Masters? – mówi z kolei Paweł Potoczny.
Jeden wygrywa, drugi przegrywa
Największym wygranym inwestycji jest oczywiście Izako Boars. Pierwszy sezon na scenie i od razu udany etap grupowy, huczne transfery, niesamowita historia w play-offach, a w konsekwencji zdobycie tytułu mistrzowskiego i biletu do Challenger League. Dziki nie odczują bolesnej przerwy między sezonami, bo wezmą aktywny udział w rozgrywkach międzynarodowych. Szum medialny, niezła nagroda i perspektywa dalszego rozwoju wynagrodziły kilkumiesięczną inwestycję.
Wydaje się, że narzekać nie mogą też włodarze devils.one. Diabły zatrudniły przecież zespół z otwartych kwalifikacji, po którym niewielu ekspertów spodziewało się sukcesów. Możemy się tylko domyślać, że koszty utrzymania sekcji nie były wygórowane. Mimo to skład-niespodzianka najpierw zatrzymał w fazie grupowej faworyzowane formacje, a następnie w spektakularnym stylu dobrnął do wielkiego finału. Srebrne medale i 15 tysięcy złotych w nagrodę? Cholera, ryzyko było niewielkie, a efekty okazały się huczne.
Ostateczne rozstrzygnięcia zaboleć musiały jednak przedstawicieli trzech innych organizacji ze wspomnianej wcześniej listy. Kiedy PRIDE, AVEZ czy PACT wchodzą bowiem do akcji, każdorazowo przyświeca im myśl o zwycięstwie, albo przynajmniej awansie do play-offów. Tym razem zabrakło nawet tego drugiego.
PRIDE zamknęło klasyfikację z tylko ośmioma punktami na koncie, AVEZ Esport mimo skompletowania bardzo obiecującego składu nie zdołało awansować do finałów, a Actinie PACT – mistrzom pierwszego sezonu Masters League i jedynej organizacji, która wysłała polskich graczy R6S na DreamHacka – daleko było do nawiązania sukcesów sprzed lat.
– Najbardziej rozczarowani będą na pewno przedstawiciele Actiny PACT. Historycznie organizacja Marcina Kurzawskiego uczestniczyła przecież w końcowych fazach wszystkich sezonów Masters League – mówił nam Tomasz „Magvayer” Filipiuk przed startem play-offów. – AVEZ Esport też długo będzie godzić się ze smakiem porażki. Jesteśmy przyzwyczajeni do dobrych wyników, które organizacja osiąga na innych scenach esportowych. Oczekiwania wobec nich naturalnie były więc duże – kontynuował.
Tajemnica przyszłości
Pierwszy sezon Polish Masters – nawet mimo odwołanych finałów LAN-owych – należy uznać za co najmniej udany. Przed polskim oddziałem Ubisoftu jednak kolejne, być może jeszcze większe wyzwanie. Jeśli mamy mówić o stałym rozwoju krajowego środowiska Rainbow Six: Siege, wielkie marki muszą poczuć potrzebę dalszej obecności na scenie. A to nie będzie wcale łatwe. Jasne – Izako Boars ma przewagę w postaci Challengera. Co jednak z resztą klubów? Ogromną stratą dla branży byłoby wycofanie się Actiny PACT kładącej podwaliny pod profesjonalizację dyscypliny w 2018 roku. Zabolałaby też absencja PRIDE, AVEZ Esport i devils.one.
Prawda jest jednak taka, że przed startem kolejnego sezonu Polish Masters kluby nie mają wielkich perspektyw rozwoju. Nadzieją mogą być jeszcze otwarte kwalifikacje do Challenger League czy też start zapowiedzianej niedawno kadry narodowej. To jednak niewielka furtka, w której bez wątpienia nie zmieszczą się wszyscy.
– Nadal uważam, że na scenie jest zbyt mało zawodników, a obowiązujące ograniczenia wiekowe nie pomagają w rozwoju. Może pojawienie się Polish Masters wpłynie na dotychczasowe nastawienie graczy, bo w mojej ocenie tylko garstce z nich naprawdę zależy na rozwoju sceny. To wszystko – w połączeniu z naszym wynikiem – będzie miało wpływ na dalsze decyzje. Wchodząc w dany projekt, zawsze chcemy dążyć na sam szczyt – mówił nam Marcin Kurzawski tuż przed końcem fazy grupowej.
Czy więc bez awansu do play-offów organizacje pokroju Actiny PACT, PRIDE czy AVEZ Esport nie zrezygnują nagle ze wspierania graczy Rainbow Six: Siege? Aktualnie obowiązujący ekosystem ich nie rozpieszcza. A jeśli zaangażowanie klubów miałoby polegać na krótkoterminowych inwestycjach tylko na czas Polish Masters – wielkie kroki rozwoju nagle przekształcą się w tip-topy.
Fot. Ubisoft Polska