
olofmeister: YNk sprawił, że do treningów podchodzimy dużo poważniej
FaZe Clan zakończył swoją przygodę z Intel Extreme Masters Majorem po przegranym ćwierćfinale z Natus Vincere. Po ostatnim meczu gwiazdorskiego składu na nasze pytania odpowiedział Olof „olofmeister” Kajbjer. – Kibice, którzy gromadzą się w Katowicach, to moja ulubiona publika. Za każdym razem, gdy trafiam do Spodka, jest niesamowicie. Fani wspierają każdy zespół, bo chcą po prostu zobaczyć dobrego Counter-Strike’a – skomentował Szwed swoją obecność na głównej scenie.
Dla części zespołów awans do ostatniej fazy turnieju był głównym celem, ponieważ ten automatycznie kwalifikuje do etapu Nowych Legend kolejnego Majora. Jesteście usatysfakcjonowani ostatecznym wynikiem?
Przyjechaliśmy tu wygrać. Jeśli na Majorze debiutujesz – czołowa ósemka może być satysfakcjonująca. Kiedy jednak miałeś wcześniej okazję wystąpić na zawodach tej rangi, cel jest tylko jeden – triumf.
Niemniej, z AdreNem trenowaliśmy tylko dwa czy trzy tygodnie. To nie ułatwiło zadania. Z jednej strony jestem więc zadowolony, że uzyskaliśmy status legendy, ale jednocześnie jestem rozczarowany, bo powinniśmy wygrać ten mecz z Natus Vincere.
Właśnie, AdreN dołączył do waszego zespołu na początku roku. Razem wygraliście nawet ELEAGUE CS:GO Invitational. Mimo wszystko czasu na przygotowanie do Majora było mało.
Dokładnie. Po przerwie mieliśmy tydzień przygotowań, po czym wylecieliśmy do USA rozegrać dwa turnieje. Pierwszy z nich, mówię o iBUYPOWER Masters, był po prostu gówniany. Po zawodach załatwiliśmy trochę spraw organizacyjnych w Los Angeles, a następnie wyruszyliśmy do Atlanty. Udało się nam wygrać, wróciliśmy, ale do Majora nie pozostało już dużo czasu. Przez dwa tygodnie trenowaliśmy po prostu z domu, co łącznie daje trzy tygodnie przygotowań w tym składzie.
Byłeś zadowolony z występu w Atlancie?
To był turniej, który w mojej opinii, musieliśmy zwyciężyć. Udało się nam, więc oczywiście byliśmy zadowoleni. Z drugiej strony potraktowaliśmy go jak swego rodzaju poligon doświadczalny. Przed Majorem chcieliśmy rozegrać zawody z AdreNem, żeby przekonać się, jak się razem czujemy.
Razem z AdreNem w waszym składzie pojawił się również YNk. Jak nowy trener wpływa na waszą grę?
YNk wprowadził bardzo dużo dyscypliny do zespołu. Przychodząc na każdy trening, mamy do zrealizowania pewne cele i wiemy, czym dokładnie się zająć. Właśnie przez niego podchodzimy do przygotowań dużo poważniej. Wykorzystujemy też masę nowych taktyk. Janko odświeżył nasze spojrzenie na grę.
Wracając jednak do Majora. Zaczęliście od bardzo przekonującego zwycięstwa przeciwko HellRaisers. W kolejnych meczach z Renegades i AVANGAR nastąpił jednak zwrot. Co poszło nie tak?
To dobre pytanie. Sami nie wiemy, co się stało i staramy się to w jakiś sposób pojąć. W grze przeciwko HellRaisers graliśmy bardzo dobrze. Myślę, że nie byliśmy przygotowani na to, że Renegades gra tak dobrze i trochę nie doceniliśmy rywala. Wygrywaliśmy pistoletówki, ale chwilę później nie wykorzystywaliśmy tej przewagi. Ostatnia runda również powinna być nasza… Brakowało nam spokoju – także w pojedynku z AVANGAR – który mieliśmy w meczu z HellRaisers. Później graliśmy jednak nieźle. Uważam, że nawet w meczu z Natus Vincere nieźle zaprezentowaliśmy się na Inferno.
Myślisz, że w przypadku pierwszych przegranych zaważył system BO1?
Tak i nie. Co prawda niżej notowanym drużynom teoretycznie łatwiej wygrać spotkanie BO1, ale przecież każdy zespół podchodzi do meczu na równych warunkach. W konfrontacjach z Renegades i AVANGAR nie graliśmy „swojego”. Zawiodła komunikacja i dużo panikowaliśmy w sytuacjach, które tej paniki wzbudzać nie powinny. Podejrzewam, że gdybyśmy grali wtedy BO3, przegralibyśmy mimo wszystko.
No właśnie. W grach BO3 również nie obyło się przecież bez problemów. Co prawda pokonaliście Cloud9 i compLexity Gaming, ale wasze występy nadal były chwiejne.
Nasza gra przeciwko compLexity Gaming faktycznie nie była dobra. Wielu ludzi nie spodziewało się, że ten zespół zagra aż tak dobrze. Z Cloud9 zaprezentowaliśmy się jednak nieźle. Jedynym elementem, który szwankował, była strona ofensywna na Cache.
W ćwierćfinale nie udało się wam pokonać Natus Vincere. Zaskoczyło was coś szczególnego w ich grze?
Zupełnie nie. Od zawsze wiedzieliśmy, że ta drużyna jest bardzo nieprzewidywalna. Trudno nadążyć nad tym, kiedy zagrają eco, a kiedy zdecydują się na kupno ekwipunku. To bardzo trudne. Na’Vi zagrało jak zwykle – bardzo dobrze. Zeus czytał naszą grę, jak z otwartej księgi – szczególnie na Mirage.
Choć odpadliście już z turnieju, zdążyliście zagrać w Spodku przed katowicką publiką. Co roku marzą o tym wszystkie zespoły świata.
Kibice, którzy gromadzą się w Katowicach, to moja ulubiona publika. Za każdym razem, gdy trafiam do Spodka, jest niesamowicie. Fani wspierają każdy zespół, bo chcą po prostu zobaczyć dobrego Counter-Strike’a. Na wielu innych turniejach wsparcie otrzymuje tylko jedna drużyna. Tutaj na przychylność tłumu liczyć może każdy. Zawsze jest głośno, ludzie krzyczą. Niesamowite.
Jaka jest przyszłość waszej drużyny? Zamierzacie pozostać w niezmienionym składzie, czy jednak Major dał wam do myślenia?
Trudno powiedzieć. Aktualnie nie mamy żadnego planu. Wciągnęliśmy AdreNa z myślą o Majorze, więc teraz czekają nas rozmowy w gronie drużyny. Po nich zdecydujemy, co dalej. AdreN gra jednak bardzo dobrze. Weźmiemy to pod uwagę.