
Odwleczony wyrok. K1ck melduje się w półfinale EU Masters
Co się odwlecze, to nie uciecze. Polski młyn w swojej najlepszej odsłonie. Do teraz przecieramy oczy po tym, co Polacy spod szyldu K1ck eSports Club zrobili z bezradnymi (nie licząc drugiej mapy) reprezentantami GamersOrigin. To nie było pukanie do drzwi półfinału EU Masters, a bezczelny wjazd w buta.
Od samego tej serii początku mieliśmy deja vu przedwczorajszych wydarzeń. K1ck objęło najlepszy możliwy kierunek – przejmowanie inicjatywy od pierwszych minut spędzonych na Summoner’s Rift. Co prawda pierwsza krew przelała się na korzyść naszych oponentów, jednak odpowiedź była błyskawiczna, a kolejne karty rozdawali już nasi rodacy.
Pierwszy poważny cios powędrował na gardę Francuzów już w dziewiątej minucie, gdy Marcin “iBo” Lebuda na spółkę z Mateusz “Matislawem” Zagórskim rozprawili się z lwią częścią drużyny przeciwnej. Z czasem nic się nie zmieniało – rosła przewaga złota Polaków, rosła cyfra w rubryce zabójstw i rosła też kontrola nad mapą.
Zawodnicy GamersOrigin próbowali, ale nawet ich starania nie wystarczały na spryt reprezentantów portugalskiej organizacji. Ostatecznie ten, który rozpoczął krwawą jatkę, sam ją zakończył. iBo zaliczył kolejne trzy eliminacje, czym uklepał swojej ekipie drogę do bazy przeciwnika. Sukces zajął Polakom zaledwie 26 minut.
Druga część serii nie rozpoczęła się jednak tak, jak moglibyśmy sobie tego wszyscy życzyć. Ważna walka drużynowa w dziewiątej minucie podcięła nie tylko skrzydła graczy K1ck, co ich cały zapał. Seria kiepskich zagrań przerodziła się w serię, ale wyrównaną. Kadra znad Sekwany pewnie doprowadziła do trzeciej bitwy, a Polakom pozostało szybko zresetować umysły i podejść do niej na pełnej koncentracji.
Był stomp od Polaków, widzieliśmy podobną dominację od GamersOrigin, więc ostatnia bitwa zwiastowała zwarcie na pięści do ostatniej walki drużynowej. I tak właśnie było. Do piętnastej minuty ciężko było przewidzieć tak naprawdę cokolwiek. Obie strony badały teren i rywala, a nam ta potyczka nieco się dłużyła.
Z odsieczą przybyli nasi rodacy, którzy w piętnastej minucie przyspieszyli nieco tempo gry. W ostatecznym rozrachunku niewiele to jednak zmieniło i mimo upływu kolejnych trzystu sekund ciężko było przewidzieć przyszłość i wytypować zwycięzcę.
I wtedy nastał teamfight. Teamfight, który wprowadził drugą krajową formację do półfinałów EU Masters. Puki Style i brygada zmietli z powierzchni ziemi oponentów, po czym przejęli Barona Nashora, a w kolejnych minutach wdarli się do bazy i zniszczyli jednego z najważniejszych nexusów w swoich karierach.
Półfinały już pojutrze. Jeżeli jeszcze macie jakieś obiekcje przed śledzeniem tegorocznego EU Masters, to lepiej odłóżcie je na bok, bo polski finał to już nie mem, a najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Fot. K1CK Neosurf