Niedzielny gracz: Jakub Rzeźniczak
Podczas imprezy PUMA POWER Up porozmawialiśmy z Jakubem Rzeźniczakiem, legendą Legii Warszawa, a od 2017 roku piłkarzem Karabachu Ağdam. Opowiedział nam o tym, jaka gra gości na jego konsoli najczęściej, a także o swoim podejściu do esportu. Zapraszamy na „Niedzielnego gracza”.
Jakie gry u ciebie w domu goszczą najczęściej?
Tylko FIFA. Takim zapalonym graczem jestem od kilku lat, ale nie wiem jak to się stało, że dopiero w tym roku odkryłem FUT, który jest chyba najpopularniejszym trybem. Żona też się często denerwuje, bo spędzam przy konsoli długie godziny i oglądam wideo na YouTube, a to staje się uzależniające.
FIFA z tego względu, że jest najbliższa twojego zawodu?
Zawsze miałem zajawkę na tytuły sportowe, więc dawniej grałem np. w Sensible Soccer czy Deluxe Ski Jump, czyli tę klasykę. Pojawiały się też gry strategicznie jak The Settlers czy Anno.
A gry typu strzelanki?
Nigdy nie miałem większej zajawki na takie gry. Chyba samoczynnie stało się, że polubiłem te sportowe ze względu na swój zawód. Też większość piłkarzy gra właśnie w tytuły sportowe, więc jest z kim rywalizować. Są też tacy, którzy grają przez sieć w Call of Duty, ale kiedy widziałem jak operują padami, to stwierdziłem, że zanim się tego nauczę, to trochę minie.
Z kim najczęściej zdarza ci się grać?
U siebie w bazie często robimy pojedynki między sobą, ale zdarza mi się też rywalizować z piłkarzami młodego pokolenia. Spisujemy się na Instagramie i grywamy. W ogóle dopiero niedawno porzuciłem poruszanie się strzałkami, przez które robiły mi się odciski na kciuku. Żona zagroziła, że mi zabierze pada, więc nauczyłem się grać analogiem. Dzięki temu robię postępy .
Kiedy najczęściej znajdujecie czas, by grać?
Piłkarze mają sporo wolnego czasu – czy to na zgrupowaniach, czy po treningach. Tryb naszego życia jest taki, że zbyt często nie wychodzi się na imprezy czy do knajp. Jeśli spędza się czas w domu, to z reguły ci młodzi zawodnicy, który nie mają jeszcze żon czy rodzin, bardzo długo siedzą przy konsolach. Do tego dochodzą wyjazdy na obozy, więc tego czasu jest tam sporo i można go zabić np. grając.
Zauważasz wśród młodszych piłkarzy, że te gry odciągają ich uwagę od treningów?
To musi być już jakiś zapaleniec, żeby na treningu myśleć o graniu. Ja traktuję to jako dobrą rozrywkę i faktycznie emocjonuje się, kiedy otwieram paczki. Wiadomo, że w pewnym momencie można się od tego uzależnić i stanie się to niebezpiecznie, ale jeśli ktoś traktuje to jako fajną zabawę i oderwanie od rzeczywistości, to jest to dobry sposób na spędzanie czasu.
Jakie ty masz podejście do esportu w klubach piłkarskich?
Jest to fajne. Świat idzie w tym kierunku, że esport zaczyna odgrywać coraz większą rolę. Zacząłem bardziej zgłębiać ten temat, kiedy prezes Leśnodorski zainwestował w AGO. Mam też kontakt z Sebastianem Krzepotą, który pracuje przy tej drużynie. Sam przyznał, że przyszłość esportu maluje się w jasnych barwach, bo tak się ta branża rozwija. Mam tylko nadzieję, że nigdy nie wyprze tradycyjnego sportu.
To zainteresowanie esportem przełożyło się na to, że np. obejrzałeś jakiś mecz Counter-Strike’a?
W Counter-Strike’a też grałem na samym początku, więc temat nie jest mi obcy. Teraz jednak nie śledzę meczów czy turniejów, bardziej czytam artykuły i ciekawostki.
A zdajesz sobie sprawę jak duży to jest rynek i jak wielką imprezę mamy w Katowicach?
Właśnie widziałem tę imprezę. To niesamowite i jestem pełen podziwu. Muszę też powiedzieć, że jestem pełen podziwu dla tych zawodników, bo to wydaje się takie proste, ale stres odgrywa tam dużą rolę i ta rywalizacja nie jest łatwa.
Czyli nie skreślasz esportu?
Taka jest kolej rzeczy. W taką stronę idzie świat i jak na coś nie ma się wpływu, to trzeba się dostosować i żyć z tym.
Fot. 400mm.pl