Niedzielny gracz: Krystian Bielik – wierny piłce. Wierny CS-owi
Na co dzień broni barw Derby County F.C. grającego w brytyjskim Championship. Może pochwalić się również występami w reprezentacji Polski: młodzieżówkach, jak i kadrze seniorskiej. Krystian Bielik, bo o nim przecież mowa, od dziecka pasjonuje się jednak grami wideo. Kiedy stadiony są pozamykane, jego dziewczyna zajmuje się akurat swoimi sprawami, a pies spokojnie drzemie na kanapie, dwudziestodwulatek siada przed monitorem, melduje się na serwerze i zaczyna strzelać heady.
O tym, że sport od esportu wcale daleko nie stoi, piszemy od lat. Dwa na pozór odmienne światy łączy wiele elementów. Te zyskały zresztą na znaczeniu w czasie pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. Nagle sportowcy, ale też klubowi działacze czy dziennikarze znacznie przychylniej zaczęli spoglądać w stronę wirtualnej rywalizacji. Rywalizacji, która pomogła przecież utrzymać kontakt z kibicami. Rywalizacji, która stała się ostatnim bastionem sportu w czasach globalnej kwarantanny. Rywalizacji, która wreszcie wielokrotnie stała się solidną cegiełką dołożoną do budowy charytatywnego muru. Muru stawianego w potrzebie obrony przed wirusem.
Sam Bielik na przestrzeni zaledwie kilku tygodni wziął udział w wielu wydarzeniach na esportowych arenach. Włączył się choćby do akcji Wojciecha Pawłowskiego pt. „Giniemy dla życia”, w ramach której razem z m.in. Bartoszem Kapustką, Dawidem Kownackim, Mateuszem Klichem czy Pawłem Bochniewiczem sprawdzali swoje umiejętności na serwerze CS:GO. Chwilę później piłkarze rzucili zresztą wyzwanie Piotrowi „izakowi” Skowyrskiemu, który na potrzebę konfrontacji ze sportowcami zwołał zespół streamerów. Obie aktywności miały na celu rzecz jasna zebranie środków mających pomóc w walce z pandemią.
Żeby tego było mało, reprezentant Derby County F.C. wraz z Krzysztofem Piątkiem pojawili się na wirtualnej murawie FIFA 20, walcząc z reprezentacją Finlandii. Pokazowa potyczka miała w założeniu zrekompensować kibicom przełożenie meczu towarzyskiego wpisanego w plan przygotowawczy przed EURO. I cóż – jeśli esportowa konfrontacja ma zwiastować przyszłe wyniki kadry – bierzemy je w ciemno. Bielik i Piątek rywali po prostu zmasakrowali. Pyry Soiri i Glen Kamara nie mieli najmniejszych szans.
Ale gry w życiu Bielika nie pojawił się dopiero w czasach kwarantanny. Jak sam przyznaje, ten rodzaj rozrywki towarzyszy mu od dzieciństwa. Bardzo wcześnie zauroczył się zresztą w królu esportowych dyscyplin:
– Od dawna jestem wierny Counter-Strike’owi. W przygodzie z grami miałem też epizody z Metinem 2 czy World of Warcraft, ale były one stosunkowo krótkie. Zawsze bardziej ciągnęło mnie do strzelanek. W CS-a 1.6 gram od momentu, gdy skończyłem dziesięć czy jedenaście lat. Przechodziłem też przez etap Source’a, a dziś czas przede wszystkim zajmuje mi oczywiście Global Offensive. To moja główna trakcja. Gdy siedzę w domu i akurat nie spędzam czasu z dziewczyną, a pies śpi, wchodzę na serwer i łupiemy z chłopakami – mówi nam w Weszło FM.
Piłka nożna i Counter-Strike to dwa różne światy. Bywają jednak chwile, gdy te spotykają się w jednym punkcie. Punktem tym są emocje. Bielik jest tego świadom od dawna, ale na własnej skórze przekonał się o tym dopiero w trakcie pokazowego meczu piłkarzy z ekipą izaka. Jego CS-owe akcje oglądało wówczas kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
– Przez pierwsze kilka rund trzęsły mi się nadgarstki. Wszystko zmieniło się jednak po pierwszym fragu. Bardzo podobne emocje towarzyszą piłkarzom w meczach o dużą stawkę. W obu przypadkach na starcie pojawia się dreszczyk emocji, ale tak samo jak na boisku, tak i na serwerze znika on już po kilku chwilach. Pierwszy gwizdek czy eliminacja na serwerze sprawiają, że skupiasz się na pracy i nie myślisz o tym, kto i ile osób cię ogląda – wspomina charytatywne spotkanie, odnosząc się do piłki.
Bielik nie jest w dodatku wyłącznie graczem. Swego czasu piłkarz namiętnie kibicował Polakom z Virtus.pro. Deklarował się nawet jako ich wielki fan, który śledził mecze Filipa „NEO” Kubskiego i spółki z wypiekami na twarzy. – Kiedy kibicowałem staremu Virtus.pro, przygotowywałem sobie przekąski, siadałem przed kompem i z zaciśniętymi pięściami śledziłem to, co dzieje się na serwerze. Trzymałem kciuki za zwycięstwo Virtusów i najzwyczajniej w świecie bardzo im kibicowałem. Kilka lat temu wywierali na mnie ogromne wrażenie, a to wiązało się ze sporą ekscytacją – opowiada o okresie, w którym najczęściej wspierał esportową drużynę z pozycji kibica.
Dziś, gdy w rosyjskiej organizacji zamiast Polaków występują już Kazachowie, Bielik przestał aktywnie śledzić poczynania esportowców. Przyjemność czerpie głównie z gry ze znajomymi z miasta lub piłkarskich szatni. Śmieje się zresztą, że w gronie przyjaciół to on jest najlepszy. Jeśli chodzi z kolei o piłkarzy – wielu nie dorównuje mu do pięt.
– Z Wojtkiem Pawłowskim i Pawłem Bochniewiczem tworzymy najlepszą trójkę CS-owców wśród polskich piłkarzy. Jeśli jest jeszcze jakiś piłkarz, który dobrze strzela, zapraszamy do nas. Sprawdzimy go – mówi z przekąsem.
A my do tego sprawdzianu zachęcamy. Na przykładzie Bielika, Klicha czy nawet Piątka widać przecież, że nie taki esport zły, jak niektórzy próbowali go przez lata malować.
Fot. 400mm.pl / Piotr Kucza