Młoda: Niewiele brakuje nam do tego, by walczyć z dziewczynami z czołówki Europy
– Osiągając podobne wyniki, jestem gotowa stwierdzić, że to my możemy wprowadzić polską scenę kobiecą na arenę międzynarodową. Co prawda w tym roku brakowało oficjalnych mistrzostw Polski, ale tylko w ostatnich rozgrywkach pokonałyśmy dwie polskie sekcje, zachodząc tym samym najdalej – mówi nam Michalina „Młoda” Chudzińska, reprezentantka Izako Boars.
Wracasz czasem myślami do okresu 40in90?
Czas spędzony w 40in90 był dla mnie świetnym doświadczeniem. Awansowałyśmy przecież na finały LAN-owe ESL Sprite Mistrzostw Kobiet. To dla mnie niesamowicie ważny i pełen pozytywnych emocji turniej. Wcześniej nie miałam styczności z tak profesjonalnie zorganizowanymi rozgrywkami. Samą grę z dziewczynami też wspominam bardzo dobrze. Trochę żałuję, że nasza wspólna przygoda zakończyła się tak szybko.
Fakt, że jako jedne z faworytek nie zagrałyście ostatecznie w wielkim finale mistrzostw, nie jest bruzdą na wspomnieniach?
W fazie grupowej rzeczywiście zajęłyśmy pozycję liderek, co automatycznie przypięło nam łatkę faworytek. Porażka w półfinale w pewnym sensie nas więc zabolała. O ile jednak złość związana z przegranymi utrzymuje się chwilę po meczu, o tyle potrafię sobie z nią radzić i szybko się otrząsnąć. Dziś na myśl o ESMK po prostu się uśmiecham.
Dziewczyny dały ci wówczas sporą szansę i niemały kredyt zaufania. Zastąpiłaś w końcu pasię – jedną z najbardziej doświadczonych zawodniczek w Polsce.
Trudno się nie zgodzić. Wydaje mi się zresztą, że wykorzystałam tę szansę w stu procentach. Pomogłam dziewczynom tak bardzo, jak tylko mogłam. Spełniłam swoje zadanie.
Masz wrażenie, że gdyby nie ten okres, jako zawodniczka stałabyś dziś w zupełnie innym miejscu? Na dobrą sprawę to w 40in90 pokazałaś się szerszej publice.
I tak, i nie. Z jednej strony na kobiecej scenie nie byłam anonimową zawodniczką. Dziewczyny grające w najlepszych drużynach wiedziały, kim jest Młoda. Do tego momentu starałam się jednak nie wychylać. Stałam grzecznie w szeregu. Wciągnięcie do 40in90 pozwoliło mi to przełamać – głównie przez to, że w ESMK zaprezentowałam się całkiem nieźle. Dostałam solidnego kopniaka motywacyjnego i uwierzyłam, że zmierzam w dobrą stronę.
Efektem rozwoju było dołączenie do Izako Boars, które oficjalnie reprezentujesz od lutego. Wygląda na to, że w szeregach Dzików czujesz się jak w drugim domu.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że – dołączając do Izako Boars – robię krok w tył, jeśli chodzi o grę drużynową. Po spędzeniu kilku miesięcy w zespole i poczynionych zmianach poczułam, że dostałam to, czego szukałam od początku kariery. Jesteśmy zgrane, rozumiemy się na każdej płaszczyźnie, darzymy się szacunkiem i sympatią. Masz więc rację, mówiąc, że w Dzikach czuję się jak w domu.
Wreszcie reprezentujesz drużynę z krwi i kości, a nie miks.
Dokładnie. A co za tym idzie więcej czasu poświęcamy nie tylko na wzajemne poznawanie się, ale przede wszystkim na treningi. Nie bez znaczenia jest to, że zdążyłyśmy się już kilka razy spotkać poza serwerem. Ma to ogromny wpływ na atmosferę i jakość gry.
Wygląda na to, że udaje wam się uniknąć tego, na co często narzekały inne dziewczyny na polskiej scenie.
Nie jest tak, że jesteśmy zespołem, w którym sprzeczki się nie zdarzają. Stworzenie takiej drużyny byłoby niemożliwe. Mimo wszystko potrafimy szybko szybko rozwiązywać problemy. Gdy pojawia się jakiekolwiek spięcie, przegadujemy je, zapominamy o złych chwilach i lecimy dalej. Złość mija po jednym treningu.
Tuż po dołączeniu do Izako Boars napisałaś, że pociąg z karierą rusza dalej. Faktycznie odczułaś dynamiczny rozwój?
Zdecydowanie. Izako Boars pozwoliło mi rozwinąć skrzydła, zapewniając wszystko to, co jest niezbędne do stabilnego rozwoju. Dziś nie muszę martwić się o żadne z podstawowych potrzeb, co na kobiecej scenie wcale nie jest takie oczywiste. Niewiele organizacji w Polsce wspiera zawodniczki. Mam to szczęście, że reprezentuje jedną z nich. Jestem dzięki temu spokojna. Dopiero Dziki odsłoniły przede mną perspektywę bardziej zaangażowanego podejścia do esportu.
Zmieniło się dzięki temu twoje życie?
Pod pewnymi względami. Bez wątpienia zwiększyło się zainteresowanie moją osobą. Kiedy w 40in90 awansowałam na finały ESMK, właściwie świat medialny dopiero zaczął się o mnie dowiadywać. Po zakontraktowaniu w Izako Boars nagle zaczęło docierać do mnie jednak dużo więcej sygnałów, że ludzie śledzą moje poczynania. I to z różnych stron – nie tylko w świecie esportu, ale nawet w wśród znajomych. Nic jednak dziwnego – nazwisko izaka potrafi dotrzeć do szerokiego grona odbiorców.

Izako Boars Female – Michalina „Młoda” Chudzińska i Kamila „firingirl” Kopij. Fot. Izako Boars
Wyrazem profesjonalizmu jest choćby szereg inicjatyw, w jakich wzięłyście udział. W pewnym momencie poddałyście się na przykład badaniom prowadzonym przez esportsLAB. Jak do tego doszło?
Przedstawicielom esportsLABu zależało na tym, by zaprosić do siebie kobiecą drużynę w celu porównania jej wyników z rezultatami mężczyzn. Pierwsze rozmowy odbywały się z naszym menadżerem, ale gdy tylko otrzymałyśmy informację na ten temat, nie zastanawiałyśmy się nawet chwili. Wizja dowiedzenia się czegoś ciekawego na swój temat była bardzo atrakcyjna. Jestem w szoku, jak wiele aspektów sprawdzono przez dwa dni badań. Niektóre wyniki były bardzo zaskakujące.
Jakie konkretnie?
Z badań wynika, że jesteśmy nieziemsko ugodowe. Poziom tego wskaźnika plasuje się na niemal równym poziomie u każdej zawodniczki, a to w świecie Counter-Strike’a jest praktycznie niespotykane. Jasne, jesteśmy różne, aczkolwiek tworzymy całość. Wiemy, jakie są nasze cele i wspólnymi siłami do nich dążymy. Na papierze potwierdziło się poniekąd to, o czym mówiłam ci wcześniej.
A co z porównaniem „kobiety-mężczyźni”?
To pytanie powinieneś skierować do badaczy, ale z moich obserwacji wynika, że nie wykazano szczególnych różnic. Wydaje mi się, że obalono część mitów związanych z tym, że to mężczyźni mają większe predyspozycje do CS-a. Potencjałem dysponujemy podobnym. W mocy każdego człowieka jest to, jak go wykorzysta.
Co w praktyce dała wam wiedza zaczerpnięta z esportsLABu?
Raporty osobowości utwierdziły nas w przekonaniu o tym, że nie potrzebujemy żadnych zmian kadrowych. Będziemy więc nieustannie pracować nad sobą, by realizować kolejne cele. W kontekście indywidualnym również sporo z tego wyciągnęłyśmy. Po pierwsze – znamy nasze lepsze i gorsze strony, by odpowiednio się rozwijać. Po drugie – niektóre wyniki uświadomiły nas, że – kurde – jesteśmy w tym dobre!
Ciekawą przygodą musiał być również stream charytatywny z udziałem Pawła Fajdka i pokazowy mecz rozegrany przeciwko lekkoatletom.
Oj tak, już jako mały brzdąc bardzo interesowałam się przecież sportem. Co prawda głównie zwracałam uwagę na siatkówkę, ale przed telewizorem regularnie wspierałam też olimpijczyków. Kiedy więc usłyszałam o tym, że zagramy z Pawłem Fajdkiem, wpadłam w osłupienie. To rewelacyjne doświadczenie. Dzięki esportowi poznałam osobę, z którą w normalnych okolicznościach prawdopodobnie nie mogłabym nawet porozmawiać. Wspomniany mecz pozwolił mi zresztą z Pawłem się zakumplować. Raz na jakiś czas wspólnie gramy. Dzięki naszym partyjkom poznałam też Marcina Gortata. Do dzisiaj brak mi słów.
Słów nie brakowało wam za to po Ambush Female Cupie. Choć nie awansowałyście do wielkiego finału, dało odczuć się wasze zadowolenie.
Półfinał nas satysfakcjonuje. Jest dowodem tego, że praca wreszcie przynosi efekty. Kiedy dołączałam do Izako Boars, stawiano nas na szarym końcu nawet w Polsce. Dziś niewiele brakuje nam do tego, by walczyć z dziewczynami z czołówki Europy. Wydaje mi się, że różnica dzieląca nas od teoretycznie lepszych drużyn z zagranicy jest na tyle mała, że dogonienie ich jest tylko kwestią czasu. I to krótkiego.
Kilka miesięcy temu dzieliłaś się swoimi przeczuciami. Mówiłaś, że z dziewczynami sporo osiągniecie oraz mocno zamieszacie na scenie europejskiej. Zapowiadałaś kocioł. Ostatecznie walczycie, ale wciąż brakuje namacalnych efektów w postaci trofeów.
Wkroczyłyśmy w etap rozpędzania się. Tuż po moim dołączeniu cały czas się poznawałyśmy i zgrywałyśmy, starając się uczynić z ekipy pięciu różnych zawodniczek pełnoprawny kolektyw. Zdążyłyśmy przepracować podstawy i wreszcie wchodzimy w fazę – mam nadzieję – dynamicznego rozwoju. Jeśli nie przestaniemy ciężko pracować, czekają nas wyłącznie sukcesy.
To odważne stwierdzenie.
Ale przemyślane. Każda z nas ma wyjątkowe cechy indywidualne, które pozwalają uczynić tę drużynę niezwykłą. Kamila może pochwalić się niesamowitymi zdolnościami przywódczymi i potrafi bardzo często trafnie odczytać intencje przeciwnika. Ola rozwinęła się ostatnio indywidualnie, uspokoiła wewnętrzne emocje, co przełożyło się na megą dobrą gre. Nasz “Aniołek” Angelka jest totalnie zwariowaną osobą, która dba o pozytywne wibracje drużyny. Ma w dodatku cechy idealnego entryfraggera. Hania, czyli najnowszy “nabytek” zespołu, nieziemsko zaimponowała mi od samego początku. Jej poczucie gry, rozgryzanie rywali i to, jak wiele mądrych rzeczy robi, wywarło na mnie ogromne wrażenie. Strzelać zresztą też potrafi!
Czy niedawny Ambush Female Cup możemy potraktować więc jako wyznacznik tego, że aktualnie jesteście najlepszą formacją z kraju, czy wciąż jest to ryzykowne stwierdzenie?
Nie jest ryzykowne. Osiągając podobne wyniki, jestem gotowa stwierdzić, że to my możemy wprowadzić polską scenę na arenę międzynarodową. Co prawda w tym roku brakowało oficjalnych mistrzostw Polski, ale tylko w ostatnich rozgrywkach pokonałyśmy dwie polskie sekcje, zachodząc tym samym najdalej.
W zeszłym roku oprócz ESL Spirte Mistrzostw Kobiet odbył się duży turniej eLadies w Poznaniu, a także szereg lokalnych zawodów LAN-owych. O damskiej scenie w dodatku nigdy nie mówiło się tak głośno. W tym roku zainteresowanie znacząco spadło. Nie odnosisz wrażenia, że praca poszła na marne?
Próbujemy wykorzystać każdą możliwość, tych jednak faktycznie jest niewiele. Szczególnie brakuje nam wyjazdów na LAN-y, ale niestety rzeczywistości nie przeskoczymy. Zainteresowanie kobiecą sceną spadło, część organizacji przestało zwracać na nas uwagę, panująca sytuacja na świecie sprawy w dodatku nie ułatwia.
Mam jednak ogromną nadzieję, że za jakiś czas nasza scena znów się przebudzi, a próby jej spopularyzowania z zeszłego roku nie okażą się tylko wydmuszką. Wierzę w to, że gdyby nie pandemia, wszystkie byłybyśmy dużo dalej.
Fot. Izako Boars