Lew wpadł do rzeki i utonął. Wisła z mistrzostwem Nine to Five 5!
Piękna, choć krótka była to przygoda Wisły All in! Games Kraków z rozgrywkami spod szyldu Nine to Five. Mimo iż rywalizacja trwała od dawna, Polacy wstąpili do walki dopiero wczoraj. A już dziś grali w wielkim finale. I po szalonym starciu go wygrali.
Nie od finałowego starcia się jednak zaczęło. Biało-czerwony skład po wczorajszym triumfie nad kazachskim K23 zameldował się w półfinale, który wystartował dziś o poranku. Przeciwnik? Znajomy, bo mający dwóch rodaków w składzie. Reprezentanci Sprout rozgoryczeni porażką w kwalifikacjach do IEM Beijing chciało zrekompensować sobie smutniejsze chwile. Czekała ich jednak niemiła niespodzianka.
Tak naprawdę wszystkie trzy mapy w całej serii mogłby zakończyć się odwrotnym rezultatem, gdyby jednej czy drugiej stronie dopisało nieco więcej szczęścia. To tylko pokazuje jak wyrównane widowisko na serwerze stworzyli Polacy i Niemcy. Zaczęło się od Mirage’a wybranego przez Wisłę a skończyło na Trainie i to w dogrywce. I to temu pojedynkowi warto poświęcić więcej uwagi.
Bo zwycięstwo Wisły na tym terytorium wcale nie było tak oczywiste. Ba, w pewnym momencie stawało się wręcz wątpliwe, w końcu Sprout zakończyło pierwszą połowę z siedmioma punktami zaliczki. Równie gorąco było na pięć rund przed końcem regulaminowego czasu gry. Wtedy jednak składy Dychy i snatchiego zaczął trwonić przewagę i marnować kolejne punkty meczowe. A to zemściło się już w dogrywce, gdzie Biała Gwiazda nie pozostawiła żadnych wątpliwości.
Wisła All in! Games Kraków 2:1 Sprout (16:13 Mirage, 10:16 Dust2, 19:15 Train)
W międzyczasie drugie półfinałowe starcie rozgrywali zawodnicy MAD Lions i x6tence. Duńskie derby padły łupem wściekłych lwów, które po kolejnych roszadach w składzie zdają się wracać na dobre tory. Czy jednak na tyle dobre, aby zatrzymać najlepszą nadwiślańską formację?
Pierwszy pojedynek finałowego starcia wskazywał, że jak najbardziej. Niestety. Skandynawowie wybrali sobie Nuke’a i już na początku meczu przekonaliśmy się, dlaczego. Co prawda w zgrany atak MAD Lions wkradały się nieliczne błędy, jednak dziewięć punktów to i tak imponujący wynik jak na tę stronę. A obrona była czystą formalnością. Dosłownie, bo Wisła w drugiej połowie nie triumfowała choćby raz.
Większe nadzieje wiązaliśmy jednak z Miragem, w końcu to właśnie tu jeszcze kilka godzin temu Polacy godzili innych Polaków. Niestety powtórki z rozrywki nie doświadczyliśmy, przynajmniej nie na samym początku. Wisła ze stratą, SZPERO z „Bondem” i kibice z popsutym nastrojem. Tak trzeba podsumować pierwsze rundy starcia, które mogło przesądzić o mistrzostwie Nine to Five 5.
Z czasem jednak scenariusz zaczął się odwracać, a Polacy, choć nie bez problemów, rozpoczęli zwycięską passę. Pomagały w tym szczęście czy clutche hadesa, ale liczył się rezultat. A ten poprawiał się z rundy na rundę. A najlepszym dowodem odbudowy Wiślaków niech będzie to. 1:6 -> 8:7. I humor do przerwy uratowany. Po przerwie zresztą się utrzymał, choć w grze Wiślaków nie brakowało chaosu. Ale na początku przecież był chaos. A potem było zwycięstwo Wisły na Mirage’u.
A wszystko miało zakończyć się na Overpassie. Starcie godne finałowego chciałoby się powiedzieć. Była wyrównana rywalizacja, były bliskie starcia jak chociażby to SZPERA z dziesiątej rundy. Było wszystko, czego potrzebował pojedynek, aby wzbudzić u widza emocje. Taki scenariusz zaprowadził nas aż do dogrywki, a tam zadziała się magia. Mistrzowie comebacku znów zadziwili i w efekcie dorzucili do gabloty klubowej cenne mistrzostwo. W pełni zasłużone.
Wisła za zwycięstwo w Nine to Five 5 zainkasowała 35 tysięcy dolarów. Tylko wydawać tych pieniędzy po dzisiejszych ogłoszeniach nie będzie gdzie, ale zamrożone też się nie zmarnują.
MAD Lions 1:2 Wisła All in! Games Kraków (16:6 Nuke, 9:16Mirage, 22:25 Overpass)
Fot. Jeremi Śpiewak