LeQu: Jestem na miejscu gości, którzy zainspirowali mnie do gry. To piękne [WYWIAD]

11.08.2021, 14:50:13

Do Warszawy przyjechaliśmy tylko po wygraną. Żartowaliśmy sobie oczywiście, że bilety powrotne mamy już zarezerwowane, ale w głębi duszy wiedzieliśmy, że możemy być lepsi. Cel był jeden – zwycięstwo. Nikt z nas nie miał zamiaru pięknie przegrywać – mówił nam Kamil „LeQu” Rosik tuż po awansie do wielkiego finału Ultraligi. Jak toplaner Illuminar Gaming czuł się po symbolicznej wygranej z AGO ROGUE?

Zdajesz sobie sprawę z tego, że napisaliście właśnie historię polskiej sceny?

Trochę tak – wiem nawet dlaczego. Na papierze jako drużyna nie byliśmy stawiani nawet na podium, a awansowaliśmy do wielkiego finału. I to z drabinki przegranych, pokonując K1CK, Team ESCA Gaming i AGO ROGUE. Jak inaczej moglibyśmy to nazwać, jeśli nie historią?

Pociągnąłbym to dużo dalej. Pokonaliście K1CK i AGO ROGUE, które do tej pory nie ominęły żadnego finału. Jakie zwycięstwo smakowało bardziej?

Trudno to stwierdzić. Zarówno wygrana z K1CK, jak i z AGO ROGUE smakowały tak samo. Zwycięstwa ogólnie smakują podobnie – po prostu rewelacyjnie. Po tym, jak pokonaliśmy Team ESCA Gaming, cieszyliśmy się równie bardzo, jak po każdym innym triumfie. 

Żeby było śmieszniej – mecz przeciwko ESCE był najtrudniejszy. Społeczność nałożyła na nas dużą presję, a to wiązało się ze stresem. Wyobraź sobie, że wygraliśmy z K1CK, a tydzień później odpadlibyśmy z ESCĄ. Wszystkie nasze osiągnięcia zostałyby zapomniane.

Faktor tego, że rywalizowaliście z zespołami faworyzowanymi – byłymi mistrzami, którzy regularnie wymieniali się pucharami, znacząco na was nie wpływał?

Po tym, jak wygraliśmy z K1CK, stwierdziliśmy, że możemy pokonać każdego: Team ESCA Gaming, AGO ROGUE, PDW – dosłownie wszystkich. Dobry dzień jest jednak w stanie nas uskrzydlić. Nie boimy się nikogo. W drugą stronę działa to jednak podobnie. Wiemy, że równie dobrze możemy z każdym też przegrać.

Co pomyślałeś, kiedy wszedłeś do studia Polsatu Games? Widząc wszystkie światła, stąpając po scenie, czując atmosferę LAN-a, mijając się z rywalami z AGO ROGUE…

Do Warszawy przyjechaliśmy tylko po wygraną. Żartowaliśmy sobie oczywiście, że bilety powrotne mamy już zarezerwowane, ale w głębi duszy wiedzieliśmy, że możemy być lepsi. Cel był jeden – zwycięstwo. Nikt z nas nie miał zamiaru pięknie przegrywać. Nie obchodziły nas głosy społeczności czy ekspertów, które faworyzowały AGO ROGUE. Sam przed meczami nie odpalam Twittera, żeby się dodatkowo nie stresować.

To ciekawe stwierdzenie, patrząc na przebieg serii z AGO ROGUE. Jasne, zobaczyliśmy 3:0, ale bardzo szarpane, chaotyczne, niestandardowe. Jesteś zadowolony z tego, jak poprowadziliście spotkanie?

Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Kiedy skończyliśmy grę, ZAMULEK krzyczał brzydko, że jesteśmy bardzo słabi. I faktycznie nie była to najpiękniejsza wygrana. Presja dała się we znaki, a AGO ROGUE zdecydowanie lepiej rozgrywało wczesne etapy każdej z gier. Znaliśmy jednak swoje założenia, czuliśmy się komfortowo z draftem i wybranymi bohaterami, więc nawet powolne starty nas nie zniechęcały. A gracze AGO zaczęli popełniać błędy, które brutalnie wykorzystywaliśmy. Zgraliśmy trochę jak Team ESCA Gaming w sezonie zasadniczym.

Kiedy pada wynik 3:0, społeczność przeważnie zastanawia się, czy jedna drużyna jest tak mocna, czy to druga jest po prostu kiepska. Co sądzisz o AGO ROGUE z małego finału?

Nie uważam, że to słaba drużyna. Coś po prostu w ich zespole zawodzi, choć trudno powiedzieć, co dokładnie. Błędem przeciwników były na pewno drafty. Jeśli tracisz mapę za mapą, a mimo to niewiele zmieniasz i nie banujesz Camille, którą jestem w stanie regularnie wykluczać ich najlepszego gracza, musisz być przygotowany na porażkę. Podejrzewam, że jeśli AGO pozbyłoby się właśnie Camille na etapie draftów, ta seria wyglądałaby zupełnie inaczej. Nawet jeśli uważają, że gram nią słabo.

Co pojawia się w głowie gracza, kiedy ten trzeci raz z rzędu – po dwóch wygranych wcześniej mapach – widzi, że przeciwnik znów się rozpędza, budując ogromną przewagę?

Na pewno nie strach. Jako zespół dobrze rozgrywamy wczesne etapy rozgrywki, ale AGO ROGUE robi to dużo lepiej. Mieliśmy tego świadomość. Nam dużo lepiej idzie wykorzystywanie błędów rywali i to na nie czekaliśmy. Poza tym gramy odważnie, a to pomaga w powrotach. Jeśli z Chrisem widzimy Luckera, nie uciekamy przed najlepszym ADC w Polsce, tylko po prostu w niego wchodzimy.

Odwaga jest więc kluczem do zwycięstwa z faworytami?

Odwaga i poczucie własnej wartości. Wielu zawodnikom brakuje pewności siebie. A w naszym zespole nikt nie boi się pociągnąć za sznurem, inicjując akcje w niespodziewanych momentach. Gramy jak świry.

Kamil „LeQu” Rosik – toplaner Illuminar Gaming na scenie w studiu Polsatu Games. Fot. Polsat Games / Radosław Makuch

Co się zmieniło od sezonu zasadniczego? W pierwszej fazie zaprezentowaliście się jak solidna drużyna, która po prostu awansowała do play-offów. Nie dawaliście jednak powodów do tego, by przesadnie się wami zachwycać.

Nie wydaje mi się, aby zmieniło się u nas coś znaczącego. Sezon zasadniczy był dla nas po prostu bardzo pechowy. Wypuściliśmy z rąk kilka meczów, które powinniśmy wygrać, jak te z K1CK czy ESCĄ i przez to faza grupowa nie szła po naszej myśli. Wspomniane porażki nas nieco podłamały, bo podczas screamów pokonywaliśmy naprawdę dobre zespoły. Czuliśmy się mocni, a mimo to podczas oficjalnych pojedynków coś nagle się waliło. Dopiero wygrana z K1CK dała nam kopa i zastrzyk wiary w siebie. Już nie myśleliśmy o tym, że jesteśmy dobrą drużyną. Po prostu się nią staliśmy.

Wygrana z AGO ROGUE to na dobrą sprawę też twój osobisty sukces. Mówimy przecież o twoim LAN-owym debiucie.

Kiedy dowiedzieliśmy się, że Ultraliga organizuje finały w studiu, bardzo się ucieszyliśmy. Wraz z Eścikiem nigdy wcześniej nie graliśmy na LAN-ie, więc teraz zbieramy bezcenne doświadczenie. Drużynowo zdajemy sobie sprawę z tego, że prędzej czy później turnieje offline powrócą i musimy się do nich przyzwyczaić. Bardzo się cieszę, że mam okazję przetestować się w warunkach bojowych.

Stresowałeś się, po raz pierwszy spotykając się z LoL-em na scenie?

Myślałem, że na LAN-ie będę stresować się dużo bardziej. Było jednak zupełnie inaczej, a do gry podszedłem na totalnym luzie i jedynym, co mi przeszkadzało, był wygłuszający szum w słuchawkach. Wielkiej presji jednak nie było – większość ekspertów stawiała na wygraną przeciwników, więc mogliśmy po prostu wszystkich pozytywnie zaskoczyć.

Znaczącym wydarzeniem jest to, że jako młodzi zawodnicy dopiero rozkładający skrzydła wprowadziliście Illuminar Gaming do wielkiego finału po sześciu sezonach przerwy. 

Cieszymy się z tego ogromnie. Tym składem w Ultralidze chcieliśmy grać już wcześniej, choć nie mogę dziś zdradzić o jaką organizację chodzi. Już wtedy każdy z naszych graczy miał ogromny zapał i ambicje, aby robić wielkie rzeczy. Szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że tylko xCharm może pochwalić się doświadczeniem na scenie, przez co musimy dać z siebie jeszcze więcej niż nasi rywale. Wiedzieliśmy jednak, że ciężkie treningi się opłacą i polskie środowisko zacznie się z nami liczyć. No i jesteśmy tu, gdzie jesteśmy – rozmawiamy przed wielkim finałem.

To, że osiągacie pierwsze sukcesy w Illuminar Gaming, a więc symbolu początkowego rozwoju polskiej sceny, coś dla was znaczy?

Illuminar Gaming ma swoją markę, z którą wiąże się nostalgia. W czasach, gdy nie grałem na profesjonalnej scenie, albo nawet w ogóle w League of Legends, byłem prawdziwym fanem IHG. Kibicowałem im podczas meczów, oglądałem Be Brave, śledziłem ich poczynania, emocjonowałem się sukcesami. To właśnie obserwując graczy IHG, stwierdziłem, że bycie zawodnikiem musi być świetne. Wymarzyłem sobie wejście do świata esportu. A dziś jestem na miejscu gości, którzy mnie do tego zainspirowali i sam mogę inspirować innych. To piękne.

Pokonaliście AGO ROGUE w drodze do wielkiego finału, ale na ścieżce do pucharu stoi jeszcze PDW. Jakie nastawienie macie przed najważniejszym meczem sezonu?

Podejrzewam, że będziemy mieli problem z przespaniem nocy. Cholera, po przebudzeniu się pojedziemy przecież na finał Ultraligi. To siedzi w głowie. Jeśli w finale przegramy – nic się nie stanie, zdarza się. Gdybyśmy mieli jednak wygrać – będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

***

Wielki finał szóstego sezonu Ultraligi wraz z polskim komentarzem obejrzycie na oficjalnych kanałach Polsat Games między innymi w tym miejscu. Naprzeciw Illuminar Gaming stanie PDW.

IHG lub PDW zostaną dziś mistrzami Polski. Historia pisze się na naszych oczach

Fot. Polsat Games / Radosław Makuch
Tagi:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze