
Latka lecą, a pewne rzeczy się nie zmieniają. Jakie składy kończyły dany rok na szczycie światowego rankingu?
Ostatnie tegoroczne notowanie światowego rankingu drużyn CS:GO wjechało na rejon. Zaskoczenia oczywiście nie ma, a tron po raz kolejny w historii padł łupem Duńczyków z Astralis. Prestiżowe zestawienie portalu HLTV.org pojawia się od 2015 roku i dziś przypominamy piątki, które kończyły poszczególny cykl na pierwszym miejscu podium, a także okoliczności, które temu towarzyszyły.
2015 – Szwedzi dominują zimę (flusha, JW, KRIMZ, dennis, olofmeister, vuggo)
Końcówka 2015 roku była naprawdę szalonym okresem. Przez pewien czas blisko tronu byli nawet reprezentanci legendarnego rodzimego Virtus.pro, którzy szesnastego listopada okupowali drugą lokatę w rankingu. Jeszcze na początku grudnia w czubie peletonu znajdowało się z kolei Envy z Vincentem „Happym” Schopenhauerem na czele. Królami zimy zostali jednak reprezentanci Fnatic. Szwedzi podczas DreamHack Open Winter 2015 najpierw zmiażdżyli w grupie Luminosity wynikiem 16:0, by później sprowadzić do parteru NiP rezultatem 16:4. W play-offach przegrali z kolei Mirage przeciwko VP tylko po to, by zdecydowanie odpowiedzieć na dwóch kolejnych arenach, a później w konsekwencji po morderczym boju znów obalić Latynosów prowadzonych przez Gabriela „FalleNa” Toledo.
Krótko później Szwedzi dołożyli triumf podczas piątego sezonu Fragbite Masters, by przypieczętować udany czas przedświąteczny podczas drugiej edycji ESL Pro League. Ówczesne finałowe starcie pomiędzy Fnatic i Na’Vi jest zresztą do dziś uznawane za jedną z najlepszych serii w historii współczesnego Counter-Strike’a. Wyczyn Skandynawów jest tym bardziej imponujący, że kilka tygodni wcześniej pożegnali oni legendarnego lidera – Markusa „pronaxa” Wallstena.
2016 – Wścibscy Duńczycy wjeżdżają z buta (gla1ve, dev1ce, dupreeh, kjaerbye, xyp9x, zonic)
Naprawdę niewiele zwiastowało, że Astralis zakończy 2016 rok na tronie światowego rankingu. Duńska formacja w listopadzie pożegnała wszak Finna „karrigana” Andersena, którego zgarnęło dla siebie FaZe, a wcześniej zaliczyła kilka kompromitujących występów podczas ważnych turniejów. Lukas „gla1ve” Rossander okazał się jednak panaceum na wszelkie bolączki Skandynawów i kluczem do zalążków dominacji, którą oglądaliśmy w kolejnych latach.
Już w trakcie Intel Extreme Masters Oakland 2016 Astralis pokazało ogromny potencjał nowego rosteru. W grupie udało się skompromitować Team Liquid, pokonać Na’Vi czy wymęczyć triumf nad Immortals. W play-offach niewiele brakowało z kolei do tego, aby awansować do finału kosztem SK Gaming. Prawdziwy przełom nadszedł jednak podczas ELEAGUE Season 2. Podwójny rewanż na Brazylijczykach, zwycięstwo z NiP i do tego bliskie ostateczne starcie z OpTic Gaming. Druga lokata podczas prestiżowych zawodów i tak była już solidnym zastrzykiem punktów.
Mimo wszystko piątego grudnia bliżej pierwszego miejsca podium było choćby Virtus.pro. Astralis zakończyło jednak rok epickim przejazdem po drugim sezonie ECS. Duńczycy rywalizowali z SK Gaming, FaZe i OpTic. I nawet nie stracili mapy.
2017 – Niedościgniona Brazylia (FalleN, coldzera, TACO, boltz, fer)
Końcówka 2017 roku obfitowała w ogrom emocji związanych z rywalizacją o miano najlepszej drużyny globu. Przez długi czas wydawało się, że nic nie jest w stanie zagrozić reprezentantom SK Gaming, którzy wygrali przecież EPICENTER i w listopadzie zgarnęli dla siebie trofeum BLAST Pro Series Copenhagen. Kroku dotrzymywało jednak FaZe, które miało spory zapas punktów dzięki triumfom w ramach ELEAGUE CS:GO Premier i ESL One New York. Bezpośrednie starcie obu ekip w wielkim finale szóstego sezonu ESL Pro League było więc prawdziwą „truskawką na torcie”.
Zarówno międzynarodowy kolektyw, jak i latynoska piątka, zdominowali swoje grupy. FaZe potrafiło między innymi zmiażdżyć Astralis, a SK Gaming przejeżdżało się po North czy Misfits. W półfinałach Nikola „NiKo” Kovač i jego koledzy, a także reprezentacja kraju kawy, nie oddali nawet jednej mapy. I choć Brazylijczycy rozpoczęli finałowe BO5 od porażki na Inferno, to później odpowiedzieli na Overpassie, Mirage’u i Trainie, zgarniając tym samym koronę dla najlepszej ekipy 2017 roku.
Fot. EPICENTER
2018 – Nastały czasy najnowsze (Magisk, dev1ce, Xyp9x, dupreeh, gla1ve, zonic)
Cztery wygrane turnieje z rzędu, a do tego milion dolców za Intel Grand Slam. Astralis w 2018 roku było po prostu bezkonkurencyjne i poniekąd na nowo zdefiniowało scenę CS:GO. A przecież był to rok, który rozpoczęli od kompletnej kompromitacji na Majorze w Bostonie. Później nadeszły jednak złote czasy. Triumf na DreamHack Masters Marseille i Majorze w Londynie był, jak się okazało, tylko preludium do całkowitej dominacji.
W listopadzie Astralis zmiażdżyło konkurencję podczas IEM Chicago, sezonów zasadniczych EPL-a i ECS, a później również i w finałach tych imprez. Już po zgarnięciu Grand Slama Duńczycy dołożyli jeszcze trofeum BLAST Pro Series w Lizbonie. MA-SZY-NY.
2019 – Powtórka z rozrywki (Magisk, dev1ce, Xyp9x, dupreeh, gla1ve, zonic)
Przez długie miesiące braliśmy za pewnik to, że to właśnie Team Liquid zdominuje 2019 rok. Duńczycy pomimo niezłego wejścia w rok złapali wiosną solidną zadyszkę, przez którą musieli uznać wyższość Amerykanów podczas wielu znaczących imprez. Po raz kolejny dostaliśmy jednak potwierdzenie, że nieważne jak zaczynasz, a ważne jak kończysz.
Po letniej przerwie Astralis wróciło na szczyt na białym koniu. Wygrany Major w Berlinie był tylko przystawką przed dominacją na finałach ECS, triumfie podczas Intel Extreme Masters Bejing i zgarnięciem pierwszego w historii trofeum globalnych finałów BLAST Pro Series. Tym samym drugi rok z rzędu podopieczni Dannego „zonica” Sørensena zakończyli sezon na samym szczycie i z maksymalnym dorobkiem punktowym.
2020? Cóż, nie wiemy jak wpisać w systemie Ditto.
Fot. ESL / Helena Kristiansson