Kwoty zawrotne, ale do sportu jeszcze nam trochę brakuje
Temat nagród pieniężnych w rozgrywkach esportowych budzi spore zainteresowanie nawet wśród tych, którzy na co dzień nie mają styczności z gamingową rywalizacją. Trzy miliony zielonych za triumf w World Cupie w Fortnite’a? Jeszcze jakiś czas temu ciężko było to sobie wyobrazić. Nie inaczej jest w przypadku The International, czyli najważniejszych zmagań w Dotę 2. Zwycięzcy zmagań w Szanghaju zgarnęli do podziału prawie 16 milionów.
Takie kwoty mogą imponować. Zwłaszcza, że cały czas mówimy przecież o esporcie. Ale czy naszemu środowisku blisko do najbardziej prestiżowych zmagań sportowych? Najlepsi tenisiści czy golfiści zgarniają przecież znacznie więcej. I to nie tylko raz w roku.
Esport robi wrażenie
Ostatnie lata w sportach elektronicznych stały pod znakiem rekordów. Pula nagród słynnego The International w Dotę co roku przekracza wszelkie oczekiwania. Nieco ponad dwanaście miesięcy temu, czyli podczas rozgrywek w Vancouver, do wygrania było w sumie 25,5 miliona dolarów. Ostatnie zawody w Szanghaju dosłownie zmiażdżyły swoich poprzedników. Do bazowej kwoty 1,6 miliona, którą zapewniają organizatorzy, społeczność – kupując tzw. Battle Passa – dorzuciła nieco ponad 32,5 miliona.
Trzeba jednak zaznaczyć, że Dota jest w pewnym sensie ewenementem. Gdyby nie crowdfunding, pule nagród byłyby znacznie mniej okazałe. I tak jest choćby w przypadku Counter-Strike’a: Global Offensive, gdzie na najważniejszych zawodach w skali roku do wygrania jest „zaledwie” milion dolarów. Popularny FPS ma jednak o tyle dobrze, że samych turniejów nie brakuje, więc rywalizujące zespoły mają okazję do zgarnięcia nieco większych sum.
Weźmy na przykład zawodników Astralis, którzy obecnie przodują w zestawieniu dotyczącym sumy wygranych nagród pieniężnych. Podczas swoich podbojów na scenie CS:GO Duńczycy zgromadzili łącznie ponad 6 milionów dolarów, a najwyżej położony w rankingu Andreas „Xyp9x” Højsleth zarobił prawie półtora miliona.
Cały czas mówimy jednak o podsumowaniu całej kariery. I wygląda to nieco śmiesznie, kiedy nagrody duńskich graczy zestawimy z tym, co podczas jednego turnieju udało się zgarnąć zawodnikom OG czy Kyle’owi Giersdorfowi. 16-latkiem występującym pod przydomkiem Bugha szybko zresztą zainteresowały się amerykańskie media. Dzięki wygranej podczas Fortnite World Cup na jego konto wpadły ponad 3 miliony dolarów. Tak, to ponad dwa razy więcej, niż udało się zgromadzić jednym z najlepszych graczy Counter-Strike’a.
Tradycyjny sport ma się dobrze
Ciężko oczywiście przytaczać kwoty, które zarabiają piłkarze, bo te w głównej mierze mają związek z samymi wynagrodzeniami oraz kontraktami sponsorskimi. W pewnych dyscyplinach same turnieje opiewają jednak na spore sumy. I tak jest choćby w przypadku tenisa czy golfa. Dla zwycięzcy prestiżowego US Open organizatorzy przewidzieli w tym roku aż 3,85 miliona dolarów. A mówimy tylko o nagrodzie w turnieju singla! Cała pula wynosi 57 milionów dolarów.
A trzeba pamiętać, że tenisiści nie żyją przecież jednym turniejem. W skali roku nie brakuje istotnych turniejów, które również mogą pochwalić się imponującymi nagrodami. Triumfator Wimbledonu, czyli Novak Djokovic, zgarnął czek opiewający na kwotę prawie 3 milionów dolarów.
Dobrym przykładem jest zresztą golf. Tiger Woods, który triumfował podczas tegorocznego turnieju Masters, wzbogacił się o ponad 2 miliony dolarów. A przecież – tak jak w przypadku tenisa – to tylko jedne z kilku rozgrywek w całym roku.
To nadal wielka różnica
Entuzjaści sportów elektronicznych nie kryją entuzjazmu, kiedy rozgrywki biją kolejne rekordy związane z pulami nagród. I nie ma się czemu dziwić, bo o wygranych podczas Fortnite World Cup czy The International robi się również głośno w tradycyjnych mediach. Trzeba jednak pamiętać, że oba światy nadal dzieli jednak spora różnica, a grafiki takie jak ta poniżej nieco zakłamują prawdziwy stan rzeczy.
Sport tradycyjny ma się dobrze i nadal bije na głowę młodszych „braci” z esportu. I chociaż zdarza się, że pojedyncze wygrane w świecie gamingu wyróżniają się na tle pozostałych, należy pamiętać, że turniejów takich jak The International czy FWC w golfie czy tenisie mamy znacznie więcej.
Czy jako fani esportu powinniśmy cieszyć się z kolejnych sukcesów branży? Oczywiście. Ale należy zachować zdrowy rozsądek i nie siłować się ze światem sportu. Przed sportem elektronicznym jeszcze długa droga. Warto zresztą przypomnieć sobie czasy WCG, czyli swoistej olimpiady dla graczy. Zwycięzcy turnieju Counter-Strike’a w 2006 roku, czyli Pentagram G-Shock, zgarnęli zawrotne 60 tysięcy dolarów. Jeżeli zestawić to z obecnymi standardami, dzieli nas przepaść. A to „zaledwie” 13 lat!
Trudno więc wyobrazić sobie, jaki stan rzeczy ujrzymy za następne dziesięć lat. Biorąc pod uwagę panującą obecnie tendencję, kwoty nagród w esporcie mogą wystrzelić w górę. A wówczas o porównania z golfem czy tenisem będzie łatwiej.