Kwiat europejskiej młodzieży
ESL Pro League, ESL One: Road to Rio, DreamHack Masters Spring, a do tego BLAST Premier Spring i rzesza internetowych turniejów za nami. Obraz Counter-Strike’a w czasach globalnej pandemii był ogromną zagadką dla wszystkich, ale po tych kilkunastu tygodniach można chyba odetchnąć z ulgą. Światowy poziom rozgrywek na pewno nie zmalał, a w internetowej rzeczywistości na pierwszy plan niejednokrotnie wychodziła młodzież. Nivera, broky, Farlig, magixx, a może jeszcze ktoś inny imponował najbardziej ze wszystkich?
Pierwszy raz od dawna mogliśmy oglądać tak pokaźną liczbę ekip, które w dużej mierze były uzależnione od dobrej dyspozycji młodych wilków. Wcześniej przywykliśmy do tego, że Mathieu „ZywOo” Herbaut nosił na plecach Vitality, a nakręcony David „frozen” Čerňanský był w stanie w pojedynkę wygrywać mecze mousesports. Mimo wszystko chyba dopiero teraz świeża krew aż tak mocno dała się we znaki weteranom.
Oglądając wspomniane wyżej turnieje niejednokrotnie można się było zachwycać tym, jak duży impact na przebieg spotkań mają właśnie gracze, którzy nie tak dawno mówili na chleb pep, a ich ręce były za małe, aby utrzymać co większe myszki. Dziś pod lupą co prawda wyłącznie przegląd europejskich talentów, które za rok czy dwa będą się napieprzać o czołowe lokaty w rankingu dwudziestki najlepszych graczy, ale grzechem byłoby nie zrobić podobnego podsumowania również w kontekście Ameryki Północnej. Z tego miejsca składam więc uroczystą obietnicę: jeszcze w tym tygodniu!
- Elias „Jamppi” Olkkonen (ENCE)
Jeśli ktoś kręcił nosem na na najnowszy transfer fińskiego kolektywu, wskazywał, że lepszym wyborem byłby Jesse „zehN” Linjala czy też Otto „ottoNd” Sihvo i zastanawiał się nad tym, po kiego grzyba w drużynie ma być teraz Aleksi „allu” Jalli, to powiedzmy sobie szczerze, że jego obawy pokrywały się z tymi, które wyrażała znaczna część społeczności. Dodatkowo jeszcze blokada na rozgrywki VALVE, rotowanie Samim „xseveNem” Laasanenem… To wszystko wyglądało jak szaleństwo, ale po kilku tygodniach można już chyba przyznać bez grama wątpliwości, że jeśli coś miało ENCE uratować, to właśnie pierwiastek szaleństwa.
Ciężko było oczekiwać, że Jamppi będzie odpowiednią osobą do wyczyszczenia szamba, które wylało się w obozie ENCE wiele miesięcy temu. Przebojowość, niekonwencjonalność i brak kompleksów okazały się jednak złotym środkiem. I choć Olkkonen nie jest wcale zawodnikiem kompletnym, to widać jak na dłoni, że tchnął w fińską piątkę nowe życie.
Warto zaznaczyć, że osiemnastolatek wcale nie jest gwarantem jakości. Nie zawsze króluje w tabeli, a jego ryzykowne zagrywki nieraz kosztują ENCE porażkę w danej rundzie. Pomimo tego Jamppi idealnie wpasował się w filozofię, którą na nowo próbuje wykreować Miikka „suNny” Kemppi. Oglądając grę ENCE na dwie snajperki można wręcz odnieść wrażenie, że momentami patrzysz na Chrisa „chrisJa” de Jonga i Tomáša „oskara” Šťastnego z 2018 roku, kiedy morderczy setup na dwie AWP w mousesports siał postrach w szeregach rywali.
Świeżość bez dwóch zdań miała również pozytywny wpływ na atmosferę w zespole. Na przebitkach z biura ENCE widać było Finów, którzy potrafili się śmiać po przegranych rundach i w mniej lub bardziej wylewny sposób celebrować zwycięstwa. Kiedyś uśmiechnięty allu czy sergej byli równie mitycznym zjawiskiem co UFO. Niby ktoś tam widział, ale 95% ludzkości i tak w ten eksces nie wierzyła…
Z tej mąki będzie chleb, a jak dobrze pójdzie, to może nawet tort z truskawką na czubku. Jeśli tylko ENCE nie zacznie nagle na nowo bić głową w ścianę, a sam Jamppi w końcu spróbuje załatwić prawnie kwestię swojej blokady z właściwą firmą, to Finowie za kilka miesięcy mogą nawet wrócić do gry o najwyższe cele. Piękna by to była historia, zwłaszcza w kontekście nieudanego transferu Olkkonena do OG, więc warto trzymać kciuki.
- Asger „Farlig” Jensen (Copenhagen Flames / GODSENT)
Z Helsinek przenosimy się do Kopenhagi, gdzie przez ostatnie kilka miesięcy jak na drożdżach rósł Asger „Farlig” Jensen. Były już zawodnik Copenhagen Flames jest bez dwóch zdań jednym z najjaśniejszych punktów nowej generacji graczy CS:GO. Duński snajper ma papiery na wielkie granie, a GODSENT może dziękować Bogu, że problemy z wypaleniem i stresem nie dotknęły aż tak mocno Nicolaia „dev1ce’a” Reedtza, bo w przeciwnym wypadku Farlig na sto procent byłby jednym z kandydatów do ubrania trykotu Astralis.
Patrząc na to, jak cholernie dobry jest Farlig, aż ciężko uwierzyć w to, że wraz z Copenhagen Flames nie zaliczył niemalże żadnych sukcesów. Oczywiście, udało się wygrać United Masters League, gdzie Jensen i René „TeSeS” Madsen pokazali, że stanowią kwiat duńskiej młodzieży, ale oprócz tego na próżno szukać jakichś większych wyróżników.
Oczywiście w postaci zwycięstw, bo epizody naznaczone nienaganną postawą Copenhagen Flames na pewno miało. Duńska piątka była jednym z pozytywnych zaskoczeń ESL One: Road to Rio i spora w tym zasługa Farliga, który podczas tego turnieju kopał rywali po głowach. Genialne występy przeciwko c0ntact, GODSENT, North, Movistar Riders czy mousesports, a także fajne momenty z FaZe na długo utkwiły w pamięci. Zwłaszcza mówiąc o GODSENT, które stwierdziło, że więcej w ciry od nastolatka dostać nie chcą, więc zwerbują go w miejsce przygasającego Mikaila „Maikelele” Billa.
Na ten moment Farlig w GODSENT świata na pewno nie zawojował, ale w meczach z FaZe, Fnatic oraz Spirit i tak był wyróżniającą się postacią. Zabójczo pewny i kipiący inteligencją Duńczyk jeszcze nieraz będzie miał okazję na sięgnięcie po pierwsze skrzypce i zagranie wirtuozerskiego koncertu na kurhanach swoich wrogów niczym Emhyr var Emreis. A nawet jeśli nie uda się niczego osiągnąć w międzynarodowym kolektywie, to zawsze można użyć najbliższych miesięcy jako trampoliny na salony.
- Boris „magixx” Vorobev (Spirit)
Masz 16 lat. Wygrywasz sobie ESL One: Road to Rio w regionie, w którym gra również Natus Vincere, Virtus.pro, forZe czy Winstrike. Mielisz sobie ogórków w internetowych cupach i zbierasz darmowe dolary. Kręcisz rating 1.92 w meczu przeciwko Fnatic podczas DreamHack Masters Spring. Pewnie jeszcze nucisz sobie przy tym Kalinka, kalinka, kalinka maya… Boris „magixx” Vorobev, rocznik 2003, cholerna bestia z Rosji.
Patrząc na grę Spirit w ostatnich tygodniach można się zastanawiać jedynie nad tym, jak ta piątka niepozornych gości zdołała z takim impetem przebić się do europejskiej czołówki. Do niedawna ferajna ze wschodu okupowała piętnastą lokatę w światowym rankingu, a licho wie, jak by to wszystko wyglądało, gdyby nie problemy z prądem Nikolaya „Mira” Bityukova, które kosztowały jego zespół porażkę z FaZe podczas DreamHack Masters Spring. Spirit jest nieobliczalne, niesamowicie konsekwentne i dobrze zorganizowane. I duża w tym zasługa magixxa.
Młokos z Rosji stanowi integralną część fenomenu Spirit. O ile momentami może się wydawać, że cały plan tego zespołu opiera się na wspomnianym Bitykuovie, o tyle realia są takie, że i bez niego drużyna potrafiła pokazać zęby. Sam magixx to definicja młodzieńczej werwy. Chwilami wydawało się, że podczas poszczególnych spotkań nastolatek jest dosłownie wszędzie na mapie. Wiele ważnych eliminacji otwierających, dużo trade’ów i multikilli mających wymierny impact na przebieg rundy. CIS systematycznie wydaje na świat gwiazdy przyszłości, ale patrząc na Vorobeva czujesz, że przyszłość jest dzisiaj.
- Helvijs „broky” Saukants (FaZe)
Prawdopodobnie najbardziej oczywisty wybór, który tak po ludzku nie mógł się znaleźć w tym zestawieniu. Podczas transferu brokiego do FaZe wątpiło się, czy młody Łotysz poradzi sobie w międzynarodowej drużynie gwiazd. Dziś można wątpić w to, czy FaZe bez brokiego poradziłoby sobie z jakimkolwiek trudniejszym przeciwnikiem.
Chłopak z rocznika 2001 wyrósł na jedną z kluczowych postaci formacji dowodzonej przez Nikole „NiKo” Kovača. U boku doświadczonych kolegów i pod batutą Janko „YNk” Paunović broky stał się bez dwóch zdań jednym z najlepszych snajperów na świecie. Kiedy jeszcze na przełomie 2019 i 2020 roku był zmuszony do gry lurka, widać było jak na dłoni, że zwyczajnie się dusił. Kiedy dostał w ręce AWP, byliśmy świadkami narodzin robota.
Choć to może nadal nie ta sama półka, to broky przypomina powoli dev1ce’a. Nie jest szaleńcem pokroju ZywOo czy s1mple’a, ani rycerzem bez głowy w stylu kennego, który czasem chce zrobić za dużo. Młody Łotysz stał się definicją spokoju, stabilności i jakości. Mając kogoś takiego za plecami wiesz, że możesz robić napad na bank i masz solidną obstawę, która nie pozwoli, żeby cichociemni policjanci wpadli ci na plecy. W większości meczów to właśnie broky decydował o tym, że FaZe było w stanie sięgnąć po triumf.
Opanowanie i przytomne decyzje idą też w parze z umiejętnościami. Saukants nie jest wcale typem, który zdobywa tylko te proste fragi. Jego styl gry nie jest może mega widowiskowy, ale w ogólnym rozrachunku chyba każdy wolałby efektywność niż efektowność. broky genialnie prezentuje się przede wszystkim przy przebitkach na początku rundy albo w sytuacjach kryzysowych, gdy samotnie musi bronić strefy detonacji. Nerwy ze stali i chłodna głowa pozwalają mu na pomyślne wykończenie niejednej arcytrudnej zagrywki. No i jeszcze te clutche. Nie dość, że broky to mini-dev1ce, to jeszcze mini-xyp9x.
- Nabil „Nivera” Benrlitom (Heretics)
Kiedy brat ScreaMa dołączał do Heretics, wielu kibiców czy entuzjastów europejskiej sceny uniosło wyżej brew. Większość z nas zapewne nawet nie miała pojęcia o tym, że ktoś taki jak Nivera w ogóle istnieje. Osoby odpowiedzialne za ten transfer zrobiły nam jednak ogromny prezent, bo to, co pokazuje ten młodzian, to są zadatki na status światowej gwiazdy.
Przed dołączeniem do Heretics Nivera grał w miksie o wdzięcznej nazwie WonderKids i prędko przekonaliśmy się o tym, że nie był to przypadkowy tag. Brat ScreaMa pokazał się świetnie podczas europejskiej odsłony ESL One: Road to Rio, a także podczas zmagań spod szyldu BLAST Rising czy EPECA, który zagwarantował formacji Belga awans na LAN-owe kwalifikacje ESL One: Cologne. Jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi, to widać, że krew Benrlitomów płynie w żyłach młodziaka, ale moim zdaniem Nivera ma perspektywy na to, aby w przyszłości kompletnie przyćmić dokonania swojego starszego braciaka.
Nivera jest prawdopodobnie gorszy niż większość graczy wymienionych w tym zestawieniu na niższych miejscach, jednak to on jest tutaj największym świeżakiem. Chłopak został z bomby rzucony na głęboką wodę, a już teraz odnajduje się w niej bardzo przyzwoicie. Nie jest może jeszcze rekinem, ale powoli robi się z niego pirania. W ostatnich trzech miesiącach rating na poziomie 1.15, wyśmienite występy przeciwko ENCE, Dignitas, Complexity czy Fnatic, a do tego godna podziwu uniwersalność. Nivera to tykająca bomba potencjału i jeśli tylko wybuchnie w odpowiednim momencie, to Heretics nawiąże realną walkę z Vitality oraz G2 Esports o prym nad Sekwaną.
Honorable mentions
Perfecto (Na’Vi)
TeSeS (Heroic)
Bymas (FaZe)
Ax1Le (Gambit)
sh1ro (Gambit)
misutaa (Vitality)
Fot. DreamHack / Stephanie Lindgren / Copenhagen Flames / Heretics / BLAST Pro Series / Adela Sznajder