CS:GO
Felieton

Kwiat amerykańskiej młodzieży 

24.06.2020, 14:51:41

W ubiegły poniedziałek przybliżyliśmy wam subiektywną listę najlepszych europejskich młodzieniaszków, obiecując przy tym, że amerykańska wersja również zawita na rejon. Kto najbardziej wyróżniał się podczas ostatnich turniejów? Jacy zawodnicy w przyszłości mogą stać się gwiazdami pokroju EliGE’a, autimatica czy Stewiego? Który młokos jest największym szaleńcem? Między innymi na te pytania odpowiemy sobie w poniższym tekście. 

Na początku warto zaznaczyć, że amerykańska scena CS:GO znalazła się aktualnie w bardzo specyficznym punkcie. Z jednej strony jesteśmy świadkami narodzin nowej generacji graczy, którzy w młodym wieku rywalizują jak równy z równym z największymi nazwiskami, a z drugiej doskwiera jej swoisty exodus utalentowanych gości pokroju Gage’a „Infinite” Greena, którzy wyczuli dla siebie szansę w raczkującym esporcie VALORANTA. Pomimo tego pięcioosobowa kadra U-20 prezentuje się naprawdę nieźle. 

  1. Sam „s0m” Oh (Gen.G)

Wariat. Tak jednym słowem można by skwitować gościa, którego przez długi czas bardziej postrzegaliśmy jako streamera, aniżeli profesjonalnego zawodnika. Tymczasem świeżo upieczony osiemnastolatek podąża poniekąd ścieżką, z którą najbardziej kojarzy się Jake „Stewie2K” Yip. Złoty dzieciak z pugów wjechał na salony i jest jednym z architektów sukcesu Gen.G. 

Kiedy s0m wchodzi na serwer, to trochę tak jakbyś wypuścił z Puszki Pandory nieślubne dziecko Snaxa i arTa. Chłopak widząc granat dymny, wciska na klawiaturze W z takim impetem, że pozostaje mieć nadzieję, że ma trochę wymiennych klawiszy. W tym wszystkim widać dodatkowo straszny luz i swobodę. Bolączką jest to, że jego nieprzewidywalność czasem staje się zbyt przewidywalna i rywale tylko czekają na darmowe fragi, ale pomimo tego w wielu newralgicznych momentach szaleństwo gracza Gen.G potrafiło zagwarantować wygraną rundę. 

Oh zdążył już poprowadzić Gen.G do triumfu podczas DreamHack Open Anaheim, gdzie był bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem swojego zespołu. Zaliczył też udane występy w ramach pierwszego sezonu FLASHPOINTU, a nawet w trakcie ESL One: Road to Rio, gdzie brakowało u niego stabilności, mógł się cieszyć z pierwszego miejsca. Ktoś mógłby powiedzieć, że s0m w przeszłości grał już przecież na turniejach z cyklu DreamHack Masters, IEM czy ESL Pro League, ale bądźmy poważni, wówczas oglądaliśmy dopiero zalążki tego, co jest w stanie pokazać utalentowany zawodnik. Teraz jesteśmy świadkami rozkwitu i nie ulega wątpliwości, że z miesiąca na miesiąc reprezentant Gen.G będzie zyskiwać doświadczenie, które wyniesie go na szczyt. Jeśli całego projektu nie rozbiją transfery, to podopieczni koreańskiej organizacji mogą się nawet wkleić do pierwszej piątki światowego rankingu. 

  1. Michael „Grim” Wince (Triumph)

Wbrew pozorom przypadek Grima jest stosunkowo podobny do tego, który opisałem wyżej. W teorii anonim, ale w praktyce Wince od kilku lat był obecny na zapleczu amerykańskiej bitej śmietanki. Dopiero teraz widać jednak potencjał na coś więcej. Z kiepskiego Triumph zwykle przed startem poszczególnych turniejów się memowało, a w praktyce ta ekipa potrafiła zaskoczyć o wiele wyżej notowanych przeciwników. 

To Grim był tym gościem, który poprowadził swój zespół do sensacyjnego zwycięstwa z Cloud9 podczas ESL One: Road to Rio. To Grim dawał się we znaki zawodnikom 100 Thieves czy Evil Geniuses. To Grim przejeżdżał się po reprezentantach Chaos, tak, jakby był graczem z zupełnie innej półki. Zaliczył też fajny występ przeciwko FURII, a wczoraj wykręcił 123 fragi w BO3 z MIBR. Tak rodzi się bestia. 

Niebanalne umiejętności, ogromna pewność w poruszaniu się po mapie i serwerowa dojrzałość. Wince ma papiery na wielkie granie i jeśli jakiś splot niefortunnych zdarzeń nie stanie na jego drodze do wielkiej kariery, to będzie z tego chłopaka wiele pociechy. Prywatnie bardzo chciałbym go zobaczyć w Envy w miejsce ryanna, bo wydaje mi się, że do spółki z MICHEM i Calyxem stworzyłby mordercze trio, a dodatkowo mógłby poszerzyć swój wachlarz możliwości o trochę europejskiej szkoły. 

  1. Erick „Xeppaa” Bach (Chaos)

Miałem przyjemność komentować debiut Xeppyy w Chaos podczas DreamHack Masters Spring i przyznam szczerze, że patrząc na jego nick, pomyślałem sobie: “skąd wy go kurde wytrzasnęliście?” Po kilku rundach dało się zauważyć totalny brak kompleksów, pomimo obecności Liquid po drugiej stronie, ale nie przekładało się to jakoś szczególnie na postawę zawodnika i jego zespołu. Może i Bach był jasnym punktem tragicznego Chaos, ale w ogólnym rozrachunku można to było skwitować ziewnięciem. Spektakl zaczął się jednak chwilę później. 

Na kolejnych dwóch mapach Xeppaa zrobił piorunujące wrażenie. Mielił sobie graczy Liquid tak, jakby to on, a nie Jonathan „EliGE” Jablonowski czy Russel „Twistzz” Van Dulken miał na koncie MVP najważniejszych turniejów w uniwersum CS:GO. Świetna dynamika, brak obaw przed ważnymi decyzjami, a do tego wyśmienite umiejętności strzeleckie. Później dziewiętnastolatek udowodnił zresztą w meczach z MIBR i FURIĄ, że nie był to jednorazowy wyskok. Bach z bomby zawiesił wysoko poprzeczkę, ale nie miał kłopotów z tym, żeby na spokojnie do niej doskakiwać. 

Na pewno chłopakowi brakuje jeszcze stabilności, bo wybitne występy przeplatał żenującymi w amerykańskim ESEA MDL, ale i tak są podstawy do tego, żeby stawiać Bacha w czołówce młodych talentów z NA. Miejmy nadzieję, że na drodze nastolatka nie staną oskarżenia od kordonów kibiców z kraju kawy, którzy zarzucają mu oszustwa. Powiem wprost – jeden shot nie świadczy absolutnie o niczym. A dla tych, co mają krótką pamięć i już wydają osądy, chciałbym przypomnieć pewną listę: 

ZywOo, coldzera, ropz, JW, flusha, GruBy, rallen i wielu, wielu innych. Oni też kiedyś byli oskarżani o cheaty. 

  1. Owen „oBo” Schlatter (Complexity)

Powiedzmy sobie szczerze, że absolutnie pozycja obowiązkowa. Kiedy chłopaczek z 2003 roku dołączał do Complexity, można było mieć wątpliwości, ale błyskawicznie okazało się, że jak zaczynać rewolucję kadrową, to w taki, a nie inny sposób. Co prawda ciężko było oczekiwać, że szesnastolatek uniesie na plecach Roriego „dephha” Jacksona czy ewidentnie wypalonego Shahzeeba „ShahZaMa” Khana, ale grunt, że nawet porażki nie zniechęciły Jasona Lake’a do uczynienia z oBo filaru swojego nowego zespołu. 

Schlatter nie zawsze jest wiodącą postacią Complexity, ale odnoszę wrażenie, że wcale się tego od niego nie oczekuje. W drużynie dowodzonej przez Benjamina „blameFa” Bremera wszystko opiera się na dobrym funkcjonowaniu całego kolektywu. oBo dobrze się to wszystko wpasował. Pomimo młodego wieku nie ma problemów z ciężarem gatunkowym spotkań. Dla niego przeoranie FaZe, c0ntact czy Nordavind to niejednokrotnie jedno i to samo. 

Młokos w idealnym momencie kariery został zresztą ukierunkowany pod kątem gry w europejskim stylu. Występuje w takim zespole, gdzie może garściami czerpać zarówno z amerykańskiej surowości prezentowanej przez Willa „RUSHa” Wierzbę i jednocześnie uczyć się od przesiąkniętego doświadczeniami starego kontynentu Kristiana „k0nfiga” Wienecke. Plastyczność i nadal niezapchany umysł pozwolą mu w przyszłości stać się graczem kompletnym i niezależnie od tego, czy za kilka lat oBo wróci do narodowościowego składu, czy będzie kontynuować swoją przygodę w Europie, to i tak będzie niezwykle atrakcyjnym kąskiem na rynku transferowym. Oczywiście pod warunkiem, że Schaltterowi nie odwali sodówa i nie spocznie na laurach. 

  1. Ricky „floppy” Kemery (Cloud9)

Dla mnie niekwestionowany numer jeden w kontekście największych amerykańskich talentów. Nad floppym można piać z zachwytu niemalże w każdym meczu z jego udziałem. Ten chłopak to najlepsze, co Stany Zjednoczone wydały na scenę CS:GO w ostatnich latach. Patrząc na jego grę, czujesz autentyczną radość oraz podziw i jest to cholernie piękne. 

Kemery jest zawodnikiem, który na spokojnie mógłby być aktualnie gwiazdą Team Liquid czy Evil Geniuses. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że gdyby aktualnie został przetransferowany do Liquid w miejsce Nicholasa „nitr0” Cannelli, to Stewie2K i spółka szybko powróciliby na szczyt światowego rankingu. floppy jest wręcz stworzony do przywdziania trykotu obrońców tytułu ESL One Cologne. Jest uniwersalny, potrafi zaadaptować się do stylu gry prezentowanego przez rywali, a przede wszystkim wali takie buły, że ciężko jest podnieść szczękę z podłogi. Przypomina trochę połączenie EliGE’a i Twistzza. Od biedy może nawet złapać za snajperkę, z którą nie radzi sobie może tak dobrze jak z karabinem, ale w trudnych momentach potrafi ją wykorzystać. Jest bezwzględny, opanowany, ale równocześnie nie boi się ryzyka. 

W szalonym Cloud9 floppy kręci niesamowite liczby. Gdyby nie jego genialna postawa, to wiele spotkań kończyłoby się kompletnym laniem. Jego jakość jest jednak game changerem. Do tego dodajmy umiejętne rotowanie po mapie, które nie raz jest kompletnym zaskoczeniem dla oponentów. Kiedy trzeba, floppy umie też zwolnić tempo i pomóc swoim kolegom przy użyciu granatów. Zresztą jeśli chodzi o C9, to utility często stanowi fundament zwycięskich rund. 

Kemery jest gościem z przyszłości i dla mnie jest oczywiste, że jeśli Cloud9 w perspektywie kilku miesięcy nie wejdzie do pierwszej dziesiątki światowego rankingu, to zacznie się w nim robić dla floppiego za ciasno. Ten chłopak zasługuje na grę o najwyższe cele i wznoszenie trofeów oraz fotki ze statuetką MVP turnieju. Pozostaje mieć nadzieję, że takie obrazki zobaczymy już niedługo. 

 

Honorable mentions

Nie ma, bo większość perspektywicznych gości postanowiła przenieść się na VALORANT 

a tak na poważnie… 

 Nathan „leaf”Orf (Chaos)

 Ian „motm” Hardy (Cloud9)

Paytyn „Junior” Johnson (Triumph)

Ramal „Rampage” Silva (New England Whalers)

 

Fot. DreamHack / Stephanie Lindgren / Alex Maxwell / StarLadder / Igor Bezborodov / Chaos 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze