
Kubik: Przed Gambit pierwsze mecze przy publiczności. Czuję, że mogą wygrać cały turniej
– Sam jestem jednak bardzo ciekawy spotkania Gambit z FURIĄ. To pierwsze LAN-owe starcie Rosjan przed publicznością. I to od razu taką wielką. Sam założyłem, że poradzą sobie z presją i pokonają FURIĘ i ostatecznie mogą wygrać cały turniej – mówi nam tuż przed pierwszym ćwierćfinałem PGL Majora w Sztokholmie Kuba „Kubik” Kubiak.
Na początek musimy poruszyć absolutnie najważniejszą kwestię – jak Pick’emy?
Dotychczas bardzo dobrze. Wszystkie monety, które były do zdobycia, wylądowały już na moim koncie. Teraz pora na najważniejszy etap i nie ukrywam, że szansa na Diament wydaje się mała. Ośmieliłem się więc postawić na całkiem nieoczywiste rozstrzygnięcie turnieju.
Poprawne Pick’emy zalewały tablice we wszystkich mediach społecznościowych. Czy to nie dowód tego, że na PGL Majorze wszystko przebiega zgodnie z oczekiwaniami i brakuje większych niespodzianek?
Sensacji wysokiego kalibru brakuje, choć za tę nieco mniejszą można postrzegać obecność FURII w fazie pucharowej turnieju. Niektórzy są zdziwieni brakiem Astralis w czołowej ósemce, ale to widocznie ludzie, którzy żyją wydarzeniami przeszłości. Być może za niespodziewane rozstrzygnięcie można postrzegać absencję FaZe Clanu, jednak Virtus.pro pokonało ich w uczciwej walce. Każdy mógł mieć innego faworyta, jednak faza pucharowa ma ograniczoną pojemność. Tylko osiem formacji mogło dostąpić tego zaszczytu.
Brak niespodzianek nie oznacza jednak braku emocji. Wręcz przeciwnie – to jeden z tych Majorów, które porywają przebiegiem wielu spotkań. Jaka seria szczególnie zapadła Ci w pamięć?
Nakład pracy spowodował, że nie byłem w stanie oglądać wszystkich pojedynków. Śledziłem jednak wyniki i nadrabiałem niektóre VOD-y, także wiem, że tych emocji nie brakowało. Wracając na chwilę do niespodzianek – martwi mnie dyspozycja MOUZ. To chyba oni są największym zaskoczeniem turnieju, jednak z tym negatywnym wydźwiękiem. Rozczarowali i to naprawdę mocno.
MOUZ zapewne nie ominie nadchodząca szufla. Okres po Majorze zazwyczaj obfitował w głośne transfery. Czy widzisz w tym wszystkim miejsce dla MICHA, którego skład bez wątpienia czeka wielka rewolucja?
Zmiany czekają MOUZ, Evil Geniuses, zapewne Team Liquid i może BIG. Do tego dojdzie pewnie też kilka innych formacji, które wyczują swoją szansę na rynku. Czy widzę w tych składach miejsce dla MICHA lub innych polskich zawodników? Jasne, czemu nie. To wszystko zależy jednak od wizji, z jaką dana drużyna będzie budować formację.
Mówiłeś o nadmiarze pracy, jednak rozumiem, że na obserwację poczynań Polaków znalazłeś chwilę.
Tego nie mogłem sobie odpuścić!
Czego zatem zabrakło ENCE? Przez pierwszy etap przebrnęli błyskawicznie, natomiast w drugim nie pokazali absolutnie nic.
ENCE na serwerze pokazuje naprawdę mnóstwo agresji. To faktycznie może działać na solidne ekipy, jednak kiedy przychodzi czas konfrontacji z tym najlepszymi, sama agresja może nie wystarczyć. Nie bez powodu NAVI, Gambit czy inne składu z samego szczytu tak nie grają. Taki styl najwyraźniej ma gdzieś swój sufit, który ciężko przeskoczyć.
Dycha i hades to zawodnicy, którzy w polskich drużynach słynęli z agresywnej gry. To często przynosiło efekty, jednak niektórym z kolegów momentami mogło nawet przeszkadzać. W ENCE znaleźli ludzi, którzy kierują się podobną wizją gry, ale należy zadać sobie pytanie, czy ten format nie został już wyczerpany.
Swoje mogła zrobić też presja. Zupełnie inaczej rozpoczyna się zawody po wygranej w pierwszym spotkaniu niż w przypadku porażki. Losowanie nie dopisało, ENCE trafiło na Gambit i zostało zmiażdżone. Zawodnicy mogli mieć z tyłu głowy myśl, że każda kolejna przegrane będzie oznaczać turniejowy nóż na gardle.
W dodatku ENCE to obok Copenhagen Flames drużyna z najmniejszym doświadczeniem na tym etapie turnieju. Faktycznie mogło im być ciężko, ale teraz najważniejsze jest to, żeby się nie załamać, bo czołowa szesnastka to i tak znakomity wynik.
W przypadku ENCE wysnułem też dość nietypową teorię. Odnoszę wrażenie, że oni wolą czasami przegrać rundę ze sporą przewagą, którą każda klasycznie grają formacja by wygrała. Choć wolą, to może nieodpowiednie słowo. Po prostu nie zastanawiają się nad tym, czy warto kontynuować agresję, po prostu to robią. Ten brak straty czasu na zastanowienie się raz skaże ich na porażkę, ale często pomoże zwyciężyć w kilku innych ważnych rundach.

Fantasyexpo połączyło siły z FRENZY. Dzięki temu polska transmisja z PGL Majora w Sztokholmie transmitowana będzie zarówno na kanale Piotra “Izaka” Skowyrskiego, jak i w telewizji Polsat Games.
Brzmi jak szaleństwo, jednak w tym szaleństwie faktycznie może być trochę prawdy. A skoro wywołałeś już temat Copenhagen Flames – jak to możliwe, że tak młoda formacja napędziła strachu wszystkim światowym gigantom?
To prawdopodobnie kwestia szeroko rozumianego wzajemnego zrozumienia. Jeśli znajdzie się pięciu graczy nadających na podobnych falach, o zgranie zdecydowanie łatwiej. Do tego dochodzi dużo pewności siebie i nagle są efekty. Copenhagen Flames to jednak ciekawy przypadek ze względu na krótki okres współpracy w tym składzie i jeszcze krótszy z obecnym szkoleniowcem. W Polsce ukuło się gdzieś, że składy potrzebują wielu miesięcy na ogranie. Duńczycy pokazali, że można inaczej.
Dodatkowo pita nie jest typem trenera statycznego. To prawdziwy motywator, który często jest w stanie podnieść na duchu swoją drużynę. Uważam, że jest on cichym bohaterem wielkiego sukcesu, który odniosło Copenhagen Flames.
Valve postanowiło jednak dać motywatorom cios w policzek. W trakcie turnieju wprowadzono bowiem wiele restrykcji ograniczających do minimum rolę trenera w trakcie pojedynków.
Valve nie chce składów sześcioosobowych. Co prawda trener już od wielu lat nie może prowadzić gry drużyny, jednak w regulaminach turnieju często jest mowa o całkowitym zakazie komunikacji. A komunikować można się w różne sposoby i sam dobrze wiemy, że trenerzy mają swoje sztuczki. Klepnięcie zawodnika w prawie ramię to uspokojenie gry, w lewe – wprowadzenie agresji. Przykłady można mnożyć. Z drugiej strony blokowanie emocji w taki sposób, w jaki zrobiono to teraz, jest po prostu niezdrowe. Stawiam, że to jedynie etap przejściowy, a finalnie przepis zostanie nieco złagodzony.
Największym absurdem jest jednak fakt, że wszystko zostało wprowadzone już w trakcie trwania turnieju. Valve zarzuciło swoją firmową zagrywką.
Pod tym względem Valve może nauczyć się wiele od chociażby Riot Games. Jeśli zakomunikowaliby tę zmianę dwa miesiące temu, nie byłoby tej całej afery. Całe szczęście nową mapę wprowadzili chociaż te pięć miesięcy przed najważniejszym turniejem ostatnich lat.
Skoro już wspomniałeś o Ancient – jak mapa sprawuje się w praktyce? Czy ma szanse, aby zostać w puli na dłużej?
Oczywiście. Z początku miałem co prawda kilka obaw, jednak szybko okazało się, że niepotrzebnie. Ancient jest dosyć dobrze zbalansowany, a drużyny mogą pozwolić sobie na całkiem sporo zarówno w obronie, jak i w ataku. Brakuje mi tylko urozmaiceń na strefach detonacji. Przydałoby się urozmaicić je o jakieś elementy, za którymi możnaby się ustawić.
Zamykając wątek Fazy Nowych Legend – o co chodzi z fantastyczną dyspozycją G2? Czy „LAN Buff” faktycznie istnieje i w ich przypadku jest aż tak silny?
W ich przypadku większe znaczenie miała chyba jednak przerwa wakacyjna. Przed nią G2 grało świetnie i nie miało problemów z rywalizacją w internecie. Problemy pojawiły się właśnie po wakacjach. Teraz wrócili do dobrej dyspozycji, ale wydaje mi się, że to tylko chwilowy wzrost formy. Sam w Pick’emie postawiłem na NIP.
A na którą z par ćwierćfinałowych czekasz najbardziej? Który przyniesie najwięcej emocji?
Jeśli chodzi o nazwiska, to bez wątpienia NAVI oraz Vitality. Sam jestem jednak bardzo ciekawy spotkania Gambit z FURIĄ. To pierwsze LAN-owe starcie Rosjan przed publicznością. I to od razu taką wielką. Sam założyłem, że poradzą sobie z presją i pokonają FURIĘ i ostatecznie mogą wygrać cały turniej.
Jak zatem wygląda twoje TOP3 na play-offy PGL Majora?
Największe szanse daję Gambit, potem NAVI i moje osobiste podium zamyka NIP.
Fot. Virtus.pro