Które postacie VALORANT zaprowadzą was na szczyt?
Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. Piotr Fronczewski ma rację, a jeśli się nie zgadzacie, to przyjdzie do was w wersji Franka Kimono i przeszkoli was z karate. Nowy FPS od Riot Games nie wyłamuje się z gatunku i w dużej mierze wciąż opiera się na sprawnym posługiwaniu się myszką, jednak przydatnych ubarwnień w nim nie brakuje. Które postacie VALORANT wprowadzą was na szczyt? Kogo wybierać w grach solo, a kto przyniesie sukces, gdy stawiamy na grę drużynową? Zapraszamy na niemały przegląd bohaterów.
Postacie VALORANT
Breach
W żadnym wypadku nie wybierajcie go, gdy gracie sami i liczycie na zrobienie paru akcji do kompilacji na swój kanał Youtube. Breach to gość od zadań specjalnych, których nie doceni mieszanka z całej Europy w twojej drużynie. Może nawet nie tyle nie doceni, ile nie zrozumie i nie wykorzysta w pełni potencjału.
To growa wersja Michaela Carricka z Manchesteru United lub Dennisa Rodmana z Chicago Bulls. Wszędzie go pełno, jednak to jego bardziej przebojowi koledzy zbijają piątki i odbierają gratulacje. Może o Breachu nikt nie nagra filmu dokumentalnego, jednak każdy gracz, który w VALORANT gra częściej niż co drugą niedzielę, powiem wam to samo – ten gość jest cenniejszy niż złoto (obecnie około 120zł za gram próby 750).
-
C – może nie śmiercionośne, ale na pewno dotkliwe. Aftershock to ładunek, który po wystrzeleniu przez ścianę może zadać niemałe obrażenia. Ciężko zgadywać, gdzie może znaleźć się przeciwnik, więc pełni możliwości tej umiejętności doświadczycie, gdy któryś z waszych kolegów odkryje pozycje wrogów
- Q – idealny do zdobycia łatwego entry fragga, przydatny przy odbijaniu stref detonacji. Flashpoint wystrzelony przez ścianę oślepi każdego, kto patrzył na jego wybuch, a chyba nie ma nic prostszego, niż wyeliminowanie sparaliżowanego przeciwnika.
- E – z pozoru kiepskie, w końcu nie zadaje obrażeń, jednak jak to często bywa – pozory mylą. Fault time otumani wszystkich graczy znajdujących się w zasięgu jego działania. Ten możemy wydłużać lub skracać w zależności od tego, jak długo przytrzymamy przycisk myszy. Ogłuszony rywal nie ma szans, aby obronić się przed waszym natarciem
- X – pierwszy ult. Chyba najlepsza opcja przy walce o odzyskanie strefy detonacji. Rolling thunder wywoła gigantyczne trzęsienie ziemi, które przeszyje wszystkie przeszkody i będzie się ciągnąć przez niezwykle długi dystans. Każdy, kto nim oberwie, stanie się bezbronny. A chyba trudno o łatwiejszy cel do zdjęcia.
Brimstone
Kolejny jegomość, którego obecność w zgranych składach jest jak najbardziej wskazana. Tak naprawdę ciężko wyskakiwać na większość pól bitwy, gdy nie mamy Brimstone’a w swoich szeregach. Dobry kolega z drużyny, miłośnik dymów i pasjonata ognia piekielnego.
W swoim kapeluszu wygląda jak prawdziwy mąż stanu, a idealnie przystrzyżony zarost sprawia, że nie oprze mu się żadna niewiasta. Zresztą, on sam niejedną rozpalił swoimi popisowymi umiejętnościami. Jeżeli chcecie używać go solo – droga wolna. Nie jest to jednak najbardziej przebojowy bohater w grze.
-
C – takiego kolegi właśnie potrzebujecie. Gdy Brimstone wyrzuci swój nadajnik każdy członek drużyny, który znajdzie się w zasięgu jego działania, zamieni się w prawdziwą bestię. Z taką siłą ognia wystarczy stanąć, wcelować się i czekać, aż przeciwnik sam wejdzie pod celownik. Wtedy rozpęta się prawdziwa rzeź, a po rywalach nie będzie co zbierać.
- Q – nic prostszego. Wystrzel granat zapalający, który na kulistym obszarze może zadać spore obrażenia. Ciężko raczej przelać dzięki niemu pierwszą krew, ale rzucony na spike’a w kluczowym etapie gry może przechylić na waszą stronę losy całej rundy.
- E – najważniejszy element tej postaci. Bez niego Brimstone najprawdopodobniej byłby wybierany tylko przez osoby, które pierwszy raz włączyły nową grę Riot Games. Nasz heros, po zaznaczeniu na mapie, może zesłać z nieba trzy zasłony dymne w każdej rundzie. Te dobrze wykorzystane mogą skutecznie przekreślić natarcie wrogów lub zdecydowanie ułatwić własny atak. I do tańca i do różańca.
- X – specyficzna umiejętność specjalna. Najlepiej działa, gdy oponent znajduje się w ciasnej przestrzeni, z której ciężko się wydostać. Wtedy wystarczy rozpętać ogień piekielny i jednego będziecie mieli z głowy. Ult traci jednak na wartości, gdy rywale znajdują się na środku pola bitwy. Orbital Strike nie unicestwia bowiem od razu, a dopiero po 2-3 sekundach przebywania w obszarze jego działania. Trzeba mieć łeb na karku, żeby dobrze go wykorzystać.
Cypher
Poł-człowiek, pułapka. Po zaproszeniu tego gościa na imprezę radzimy sprawdzić cały dom, bo zdarza mu się zostawić gdzieniegdzie włączoną kamerę. Przestrzegamy również przed przebieganiem w ciasnych przejściach – skończycie oszołomieni jak po ciosie obuchem.
Trzeci omawiany bohater i znów nie jest to gwiazda solówek. Cypher przyda się przy grze drużynowej, sprawdzi, co w trawie piszczy, pokaże to, co trzeba, ale nie wyeliminuje połowy przeciwników jedną umiejętnością. Zamiast tego może pomóc reszcie w wykonaniu takiej roboty.
-
C – im lepiej ukryta, tym skuteczniejsza. Pamiętaj jednak, aby pułapkę postawić na odpowiedniej wysokości – takiej, aby przeciwnik nie mógł nad nią przeskoczyć, ani się pod nią prześlizgnąć. Jeśli drużyna wpadnie w wasze sidła, a raczej w sidła waszej zasadzki, zostanie unieruchomiona, ujawniona, a nawet ogłuszona. Trapwire po użyciu może zostać podniesione z powrotem do ekwipunktu.
- Q – zasadzka, którą można aktywować zdalnie. Po wyrzuceniu i użyciu wokół niej powstaje okrągłe pole, które spowolni przeciwników. Dodatkowo Cyber Cage zostać użyta jako zwykły odcinacz pozycji, ponieważ rywale nie mają wizji tego, co dzieje się za nią.
- E – monitoring osiedlowy. Zamiast starszej pani do okna wysyłasz jednak kamerę na ścianę. Ta dobrze ukryta może ułatwić rozgrywkę i pozwolić na korzystniejsze rozstawienie drużyny na mapie. Livestream z tego, co dzieje się u wrogów. Trochę jak w Big Brotherze.
- X – w innych grach nazwalibyśmy to oszustwem, jednak tutaj to zwykły trick. Ult Cyphera pozwala na ujawnienie pozycji wszystkich żyjących oponentów. Użyteczny zarówno w obronie, jak i w ataku. Przed tym bohaterem niczego nie ukryjecie. Mógłby pracować na kontrolach granicznych.
Jett
Czy to ptak? Czy to samolot? Nie – to Jett! Najprawdopodobniej najlepszy wybór dla snajpera. Najpierw uwiedzie cię zniewalającym wyglądem, a następnie poderżnie ci gardło swoim ostrym jak brzytwa sztyletem. A dlaczego jest tak dobra dla miłośników broni snajperskich? Zwinna, gibka, szybka – to chyba wystarczy.
Pierwszy w tym zestawieniu wybór, który sprawia niemałą frajdę, gdy nie mamy kolegów. Jett to królowa gier solo, a dobrze użyta umiejętność przy koordynacji z pozostałymi może pozbyć się nawet całej przeciwnej ekipy. Nieczęsto spotykana w grach drużynowych, jednak nie jest też ostatnim wyborem.
-
C – kule mgły, które do niedawna były tak naprawdę bezużyteczne. Podwojenie czasu ich trwania sprawiło jednak, że Jett staje się coraz chętniej grana nawet przez “profesjonalistów”. Wreszcie można spokojnie odciąć pozycję bez obawy, że po mrugnięciu ta znów będzie odkryta.
- Q – I Believe I Can Fly. Bardzo przydatna umiejętność, która szczególnie teraz, gdy nie mamy jeszcze gier rankingowych, a duża część rywali ma pierwsze styczności z VALORANTEM. Updraft pozwoli nam wzbić się na pozycje, o których nowicjusze nawet nie słyszeli. Efekt? Trzy łatwe zabójstwa i humor gitówa.
- E – kolejna umiejętność, która pozwoli nam zakraść się na nieoczekiwaną pozycję, szczególnie na starcie rundy. Po kilku zmianach na mapach nie jest aż tak użyteczna w tym celu, jednak wciąż pozostaje nieoceniona dla snajperów, którzy chcą stać się mobilniejsi z toporną snajperką. Tailwind pozwoli nam rozpędzić się do prędkości… wiatru.
- X – przydatne w kuchni. Jett otrzyma zestaw noży, które mogą unicestwiać w dwóch trybach. Pod lewym przyciskiem myszy znajdziemy opcję skuteczniejszą na długich dystansach – wszystkie ostrza wylądują tam, gdzie chcemy, jednak nasza bohaterka wypuści je po kolei. Druga opcja to jednoczesny rzut trzema sztyletami – na krótki dystans zabójcze, jednak im dalej tym gorzej. No, chyba że trafiacie w głowę, wtedy bez różnicy, którą opcję wybierzecie.
Omen
Gdy jest po przeciwnej stronie, nigdy nie czujcie się bezpiecznie. W każdej chwili jego oddech może spocząć na waszym karku. Zresztą, nawet gdy będzie grał do tej samej bramki, co wy, trudno mu zaufać. Zakapturzona postać bez twarzy? Na sam słuch mrozi krew w żyłach.
Umiarkowanie dobry wybór zarówno dla solistów, jak i całych orkiestr. Mimo że jego umiejętności nie zadają żadnych obrażeń, to teleportacje w losowe miejsce urozmaicają rozgrywkę wystarczająco, aby raz na jakiś czas zamienić się w Omena.
-
C – byłem tu, jestem tam. Czy jest coś lepszego od teleportacji? Chyba tylko niewidzialność, ale o tym później. Omen może wybrać miejsce w zasięgu swojego wzroku, które nie jest jednak szczególnie oddalone i z łatwością zrobić przeciwnikom niemałego psikusa. Spodziewajcie się go tam, gdzie nawet nie powinniście.
- Q – kolejna opcja aby ograniczyć wizję drużyny przeciwnej. Eteryczny promień Omena może przenikać przez ściany i w dodatku oślepi każdego, kogo dotknie. Nie jest to jednak firmóweczka tego gościa. Ma on w zanadrzu zdecydowanie lepszą kartę w rękawie.
- E – wystrzej kulę cienia, która skutecznie uniemożliwi przeciwnikom przejście przez zakrytą pozycję, przynajmniej na jakiś czas. Pierwotnie dość uciążliwa umiejętność, w której ciężko było o precyzję, jednak po niedawnej aktualizacji nie ma nic prostszego, niż pozycjonowanie eterycznych pocisków Omena.
- X – pozwala na teleportację w DOWOLNE miejsce na mapie. Rywale mogą usłyszeć was w miejscu, do którego się wybieracie, dlatego tego ulta należy używać z wielką rozwagą. Może posłużyć też jako przynęta – w końcu z doświadczenia wiemy, że gdy na serwerze wybrzmi słowo “precz”, wszystkim zapala się lampka, że Omen może być tuż obok.
Phoenix
Ten przystojniak z wyższej klasy w liceum, który myśli, że odbiłby każdą dziewczynę. Cóż, uroku nie można mu odebrać, jednak to nie nim obezwładnia wrogów. Płomienie, oślepienia i atrapa własnej osoby – to wszystko sprawia, że Phoenix jest wybierany zarówno przez casuali, jak i aspirujących do miana profesjonalistów.
Władca ognia. Może na pierwszy rzut oka nie wydaje się jakimś przebojowym herosem, jednak przemawia za nim jeden fakt – jego płomienie ranią rywali, a jego leczą. Wystarczy, że stanie w ich zasięgu. Mógłby dorabiać jako strażak.
-
C – stawia ścianę ognia, która nie tylko rani przechodniów, ale także skutecznie odcina wizję rywali. Nie jest to może najbezpieczniejsza opcja do spokojnego podkładania spike’a, jednak czasem okazuje się skuteczna. No i tak, jak wspominaliśmy – leczy Phoenixa, gdy ten opala się w jej zasięgu.
- Q – puszcza kulę podkręconą jak po dotknięciu Roberto Carlosa. W zależności od tego, w którą stronę chcemy zagiąć trajektorię jej lotu, wybieramy lewy lub prawy przycisk myszy. A, no i najważniejsze – każdy, kto spojrzy na nią w momencie wybuchu, zostanie oślepiony, a w efekcie najczęściej unicestwiony. Lepiej nie brać jeńców na Pheonixa, bo wtedy sami połowę gry będziecie oglądać jasny ekran.
- E – złodzieje mają lepkie rączki, a Phoenixa charakteryzują gorące rączki. Ten wariat może wyrzucić kulę ognia, która jest świetną opcją obrony spike’a, jak i dobrym uzupełnieniem chociażby ulta Brimstone’a. Ponownie – gdy rzuci ją sobie pod nogi, a przy okazji postawi obok ścianę ognia, zacznie się leczyć z zawrotną prędkością.
- X – zapamiętuje waszą lokalizację i wypuszcza klona, który może pójść na misję, której nie podjąłby się nikt z jednym życiem. Może wyrządzić gigantyczne szkody u rywali, a gdy ci oddadzą w waszą stronę strzał – zniknie, a wy powrócicie do pierwotnej lokacji.
Raze
Pierwsza z postaci, która nie była w grze na samym jej początku. Raze tuż po wprowadzeniu do rozgrywki była uznawana za postrach wszystkiego, co się rusza. Jej siła ognia przewyższała sumaryczną pozostałych bohaterów. Po czasie twórcy nieco ukrócili jej sielankę, jednak wciąż jest częstym wyborem na solowych grach.
Co innego, gdy dojdzie do walki drużynowej. Raze zgranej piątce nie da praktycznie nic, dlatego jej wyznawcami pozostaną samotnicy. Mistrzyni efektownych zagrań i bohaterka, której najłatwiej o zdobycie ace’a przy pomocy samych umiejętności.
- C – to ten nowoczesny odkurzacz, który wystarczy zaprogramować, a on sam sprzątnie cały dom (przy okazji będzie dobrą zabawką dla kota). Wypuszczony Bum Bot będzie podążać w linii prostej, odbijając się do ścian, a gdy na wprost niego znajdzie się rywal, nabierze prędkości i efektownie eksploduje. Efektownie, a przy okazji efektywnie, bo obrażenia będą spore.
-
Q – wybuchowy pakunek, który nie tylko zadaje obrażenia, ale może też wysyłać obiekty w przestrzeń kosmiczną. Riot chyba projektował tego skilla we współpracy ze SpaceX, w końcu dzięki niemu Raze może błyskawicznie przemieścić się na daleki dystans. To wymaga jednak sporych umiejętności, więc paki w dłoń i na trening.
- E – granat kasetowy, coś jak slime z Minecrafta. Wybucha jeden, a na jego miejsce powstaje kilka kolejnych, które zadają kolejne obrażenia. Dobrze rzucony może nawet zabić oponenta, a warto dodać, że Raze operuje aż dwoma takimi.
- X – potężna wyrzutnia rakiet, która w połączeniu ze wspomnianym wybuchowym pakunkiem da zjawiskowe zagranie, pozwalające na ace’a w ułamku sekundy. Warunek? Wszyscy wrogowie ustawią się w niedalekich odstępach, a wtedy Raze zrobi już to, co potrafi najlepiej.
Reyna
Królowa ciemności i wszystkiego, co mroczne. Jedni powiedzą – nowa Raze. Inni pozostaną przy tezie, że to pierwsza Reyna. I nie chodzi tu o jej podobieństwa w wyglądzie czy umiejętnościach, a o spustoszenie, jakie ze sobą niesie. Szereg graczy narzeka, że ciężko ją skontrować, jednak czy nie jest to marudzenie leniów, którym nie chce się znaleźć sposobu?
Reyna będzie świetna do ogrywania dla niedzielnych zawodników, jednak trudno znaleźć dla niej zastosowanie w poważniejszych zawodach. Niemniej wydaje się, że Riot i tak może ugiąć się pod naciskiem społeczności, w końcu leczenie razem z pancerzem sprawia, że nowa postać w VALORANT może przyjąć kilkaset obrażeń i przy okazji ujść z życiem.
- C – raz, dwa, trzy – Reyna patrzy. Oko wypuszczone przez najnowszą postać VALORANT sprawia, że każdy, kto w nie spojrzy, widzi fioletową otchłań. To trochę jak z Bazyliszkiem, z tym że zamiast zamiany w skałę, mamy ograniczenie pola widzenia.
-
Q – zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze. Reyna, gdy dorwie już swoją ofiarę i się z nią rozprawi, wyciągnie z jej duszy ostatnie soki – w tym przypadku punkty zdrowia. Leczenie przebije nawet setkę, jednak z czasem życie spadnie do optymalnej wartości.
- E – po użyciu Reyna staje się nietykalna jak duet z kultowego filmu. Niestety – w krótkim czasie trwania tego przywileju bohaterka nie może oddawać strzału, a co za tym idzie, jedynym sensownym użyciem jest ucieczka z pola bitwy. Ciekawiej staje się, jednak gdy użyjemy E w czasie trwania umiejętności specjalnej.
- X – witajcie w moim świecie. Po kilku konfrontacjach z Reyną sami zrozumiecie. Te słowa wywołają u was gęsią skórkę, a naszą bohaterkę usprawnią w niewidzialność, zamiast wcześniejszej nietykalności. Pogrywanie z rywalami w kotka i myszkę nigdy nie było prostsze.
Sage
Budowa każdej ekipy powinna zaczynać się od Sage. Jeżeli jakimś cudem żaden z członków składu jej nie wybierze, nie macie co pokazywać się na mapie. Po pierwsze wstyd, po drugie gwarantowana porażka. Jedyna pełnoprawna uzdrowicielka w grze to chyba najczęściej ogrywany charakter.
Warto jednak upewnić się, że tę odpowiedzialną pozycję zajęła właściwa osoba. Bo chyba nie ma nic bardziej upierdliwego, niż healerka, która wybiega jako pierwsza i oddaje życie tuż po pierwszym gongu. Jeżeli jesteście w gorącej wodzie kompani, ta postać zdecydowanie nie jest wam pisana.
-
C – niektórzy szaleńcy zarzekali się, że postawią mur, jednak coś im nie wyszło. Sage natomiast nikomu nic nie obiecywała, a ściany stawia aż miło. Znajduje zastosowanie po obu stronach. W obronie zatrzymuje ataki w pierwsze tempo, natomiast w ataku zazwyczaj odcina niebezpieczną część strefy detonacji i daje spokój przy podkładaniu spike’a.
- Q – w Metinie spowalniały trujące pająki, w VALORANCIE spowalnia uzdrowicielka. Sage wyrzuca przed siebie spowalniającą kulę, która po zetknięciu z ziemią rozpyla się na wielki obszar. Każdy, kto po niej przejdzie, poczuje się przez chwilę jak ślimak uciekający przed jednośladem. Następnym razem patrzcie pod koła.
- E – sprawa jest prosta. Ktoś wychodzi na pojedynek, eliminuje rywala i wraca z czerwonym paskiem zdrowia. Sage może, a nawet powinna temu zaradzić. Szybkie spotkania na długiej i cyk, kompan już w pełni sił. Umiejętność odnawia się co 40 sekund i może zostać użyta maksymalnie dwa razy w każdej rundzie.
- X – bez ciebie nie idę. Sage ma dobre serduszko i raz na jakiś czas może podnieść upadłego współpracownika. Rywale tylko czekają na taką okazję, w końcu nie w każdej grze można unicestwić sześciu rywali w pięcioosobowej drużynie.
Sova
Łuk jest jego atrybutem, bez niego ponoć nie kładzie się spać. Sprawne oko Sovy odkryje to, czego nie zobaczy nikt inny. No, może poza naładowanym Cypherem. Ważna część drużyny. Tak naprawdę powinien znaleźć się niemal w każdej – w zależności od wybranej mapy.
Miłośnik technologicznych nowinek. Jego konikiem są drony, które sam konstruuje i wysyła na samobójcze misje. Zanim jednak rywale zdążą pozbyć się jego cudeńka, Sova może ocenić ich położenie w danym miejscu.
-
C – no właśnie ten dron, o którym przed chwilą trąbiliśmy. Użyteczny tuż przed wejściem na daną strefę detonacji, lub gdy pod którąś z nich robi się niebezpiecznie cicho. Krótki lot może pozwolić na silniejsze obstawienie atakowanego miejsca.
- Q – niby zwykła strzała, a jednak. W momencie kontaktu eksploduje, zadając przy tym całkiem spore obrażenia. Może nie jest to morderczy skill, jednak zbicie pancerzu i paru punktów zdrowia u rywala na pewno jest lepsze, niż bezczynne stanie.
- E – coś, bez czego Sova nie byłby Sovą (sobą). Wypuszczona z łuku strzała może odbić się od maksymalnie dwóch ścian i przy końcowym kontakcie zawiesza się, ujawniając pozycje wrogów, którzy znajdują się w jej zasięgu i nie są zakryci żadną ścianą.
- X – w połączeniu z poprzednią umiejętnością może urządzić krwawą jatkę. Sova wystrzela trzy energetyczne wybuchy, a każdy z nich przenika przez wszystkie ściany na mapie. W pełni zdrowy oponent zginie po dwóch takich ciosach. Ucieczka niewiele tu da, jesteśmy zgubieni.
Viper
Toxic niczym Britney Spears. Jednak nie z tego powodu jest (najprawdopodobniej) najrzadziej wybieranym herosem. Jej skille w teorii brzmią jak dobra i pożyteczna zabawa, jednak w rzeczywistości do gry nie wnoszą praktycznie nic. A może to gracze nie potrafią wykorzystać potencjału?
Nie jest jednak wykluczone, że Riot nie będzie pracował nad jej usprawnieniem, dlatego lepiej poznać wroga (bądź sprzymierzeńca) zawczasu. Potem możemy się mocno zdziwić, gdy toksyna wyciągną z nas resztki życia.
-
C – granat zapalający dla toksycznych ludzi. Zasady działania są identyczne z tym, co miał do zaoferowania Brimstone. W przeciwieństwie do Phoenixa Viper nie będzie się leczyć, gdy stanie w obszarze jego działania.
- Q – toksyczna chmura, z której nie padają jednak kwaśne deszcze. Po rzuceniu emitera gazu chmurę można aktywować w każdej chwili, a po krótkim czasie podnieść. Aktywacja oznacza również spadek poziomu paliwa, który ogranicza wykorzystanie umiejętności Viper.
- E – stawia ścianę gazu długą jak Mur Chiński. Ta, podobnie jak wspomniana chmura, zużywa paliwo. Viper może korzystać z obu przywilejów jednocześnie, jednak wtedy ich czas trwania zostanie znacznie ograniczony. Po ich wyłączeniu pasek znów się naładuje.
- X – wytwarza gigantyczną chmurę, która ze spokojem zasłoniłaby połowę Katowic. Chociaż tam dodatkowe toksyny w powietrzu nie są chyba potrzebne. Dopóki Viper w niej przebywa, ta nie zniknie. Każdy oponent, który wstąpi do jej obszaru, będzie otrzymywał obrażenia. Po wyjściu zdrowie wróci do optymalnej wartości.
A jeśli jesteście zainteresowani innymi materiałami, koniecznie odwiedźcie naszą zakładkę VALORANT. Polecamy między innymi:
- Poradnik dla początkujących
- Rozmowę z naszymi gośćmi po premierze
- Wywiad z Piotrem „izakiem” Skowyrskim
Fot. Riot Games / VALORANT