Biznes
POLSKI ESPORT
Wywiady

Kowalczyk: Polskiemu esportowi brakuje zarówno luzu, jak i profesjonalizmu

31.07.2020, 16:31:46

W audycji poświęconej nowej odsłonie Polskiej Ligi Esportowej Paweł Książek porozmawiał z Joanną Marks odpowiadającą za komunikację z mediami oraz Pawłem Kowalczykiem – prezesem odświeżonego projektu. Specjalnie dla was spisaliśmy najciekawsze fragmenty audycji.

Paweł Książek: Zaskoczyło was coś w pierwszych sprawozdaniach po konferencji? Pojawiliście się nawet na łamach portali plotkarskich, więc esport został pokazany z innej strony i innym ludziom.

Joanna Marks: Zdziwiło nas to, że tak wiele osób, o których nigdy nie słyszeliśmy, zaangażowało się w esport. Mowa o ludziach wywodzących się z mainstreamu, czyli telewizji, seriali czy teatru. Okazuje się, że w środowiskach tych znajdziemy zapalonych graczy. A ci pierwszy raz mieli okazję przyjrzeć się esportowi z innej perspektywy. Widzimy w tej branży i całej przestrzeni wokół niej ogromny potencjał. Pozytywny odzew i głosy wsparcia dodatkowo nas napędzają.

Paweł Kowalczyk: Trzeba pamiętać, że postawiliśmy dopiero pierwszy krok. Jeśli chodzi o świat mainstreamu i celebrytów – dopiero się rozkręcamy. Musimy być świadomi, że esport we wspomnianych sferach wcześniej nie gościł. Działaniami Polskiej Ligi Esportowej chcemy to zmienić, sprawiając, żeby sport elektroniczny nie był dla ludzi żadnym zaskoczeniem i nie kojarzył się z negatywnymi konotacjami.

Wśród ludzi, o których mówisz, widzimy wielu aktorów, ale i sportowców. Wielu z nich wolny czas od obowiązków spędza przy Counter-Strike’u czy grach mobilnych. Jak ważne są to osoby w perspektywie planów związanych z Polską Ligą Esportową?

JM: To bardzo ważni ludzie, bo w naszej komunikacji chcemy zahaczyć o obszar edukacji. Ludzie muszą zrozumieć, że my-esportowcy burzymy stereotypy graczy sprzed lat. Połączenie sportu i esportu z zachowaniem zdrowej równowagi ma ogromną zasadność. Rywalizacja, współpraca, nauka, podążanie za celem i odnajdywanie wspaniałych emocji – to przecież cechy wirtualnej rywalizacji. Głos sportowców, którzy mówią o zbalansowanym życiu i grach jako alternatywie rozrywki, jest dla nas bardzo istotny.

PK: Esport jest światem bardzo bliskim sportowcom. Sam mam pewne doświadczenie, jeśli chodzi o pracę w branży sportowej. Od dawna wiem więc, że sportowcy są zapalonymi graczami, albo nawet lubią oglądać rozgrywki esportowe. Problem był jednak taki, że się do tego nie przyznawali, bo sama branża esportowa nie kojarzyła się dobrze. Staramy się to bardzo zmienić. To jeden z pierwszych kierunków, który namacalnie będzie widoczny już po kilku miesiącach działalności PLE.

Opowiedzcie o tym szerzej. Do czego chcecie doprowadzić działaniami z mainstreamem?

JM: Chcemy być zrozumiani. Od lat esport próbuje przebijać się pionowo i poziomo do innych sfer. Na przestrzeni lat pewną świadomość oczywiście zbudowaliśmy, ale dążymy do tego, żeby nasza branża została zaakceptowana i zrozumiana jako część tradycyjnej rozrywki. Musimy dojść do miejsca, w którym nikogo nie będzie dziwić fakt, że ludzie grają w gry, potrafią na tym zarabiać i tworzą bardzo zaawansowany ekosystem. Swoje działania kierujemy tak, by rodzice zdawali sobie sprawę, na czym polega pasja ich dzieci i znaleźli z nimi wspólny język.

Na ile da się jednak do tego doprowadzić? Esport, a właściwie esportowe narzędzia w znaczeniu gier, nie są przecież zrozumiałe dla niedzielnych widzów.

PK: Musimy poprosić o nieco cierpliwości. Wspomniany problem dość znacząco wyartykułowany będzie w strategii naszej komunikacji, którą przedstawimy we wrześniu. To dobrze zadane pytanie, więc odpowiedź na nie będzie bardzo szczegółowa. Nie ma jednego rozwiązania i ścieżki, którą możemy podążyć. Grupy docelowe, do jakich trafimy, są bardzo zróżnicowane. Przekaz i materiały tworzone dla każdej z nich będą więc niejednakowe. Czerpać będziemy oczywiście z narzędzi sprawdzonych w świecie sportowym. Przemyśleliśmy to bardzo dokładnie. O wszystkim szeroko opowiemy za miesiąc.

Chcecie doprowadzić do tego, żeby esport nieco częściej pokazywany był w mainstreamowych mediach? Mam na myśli nie tylko Internet, ale również tradycyjną telewizję.

PK: To jeden z naszych celów operacyjnych. Już w 2020 roku część naszej twórczości będzie publikowana za pośrednictwem mainstreamowych kanałów, które do tej pory esportu nie gościły. Nie chodzi tu tylko o telewizję, ale także Internet i horyzontalne portale.

Na jakim etapie działania znajduje się teraz Polska Liga Esportowa?

PK: Zespół oficjalnie pracuje od pierwszego lipca w warszawskim biurze. Znajdujemy się na etapie zaawansowanego przygotowania strategii produktowej i komunikacyjnej. Mamy za sobą konferencję, czyli przywitaliśmy się już ze światem, pokazując, czego można się po nas spodziewać. Odkryliśmy karty związane z jednym z naszych inwestorów, który jest wielką postacią. Pierwsze namacalne działania związane z esportem będziecie mieli okazję zobaczyć już we wrześniu. Od tego momentu, krok po kroku, zaczniemy wdrażać kolejne elementy zaplanowane na rok 2021.

Zaangażowanie Marcina Gortata to duża rzecz również w symbolicznym tego słowa znaczeniu. Asia, w przeszłości grałaś przecież w koszykówkę.

JM: Połączenie esportu i sportu, których kocham i mam we krwi, to jest kosmos. Co ciekawe, w naszym biurze znajduje się więcej koszykarskich historii. Kiedy więc dopięliśmy współpracę z Marcinem Gortatem, ekscytacja związana z projektem dodatkowo wzrosła. Nie ma już miejsca na potknięcia. Musimy skakać wysoko.

Zaskoczyło was podejście Marcina do esportu? 

JM: Osobiście byłam bardzo zaskoczona, że Marcin ma tak dużą zajawkę na esport i szczerze w nią wierzy. Widać, że znalazł nową pasję, bo opowiada o wielu pozytywnych aspektach branży z perspektywy byłego sportowca. Mowa między innymi o rzeczach, które esport pomógł mu na nowo odnaleźć – poczuciu rywalizacji, współpracy, realizowaniu nowych wyzwań.

PK: Już na pierwszym spotkaniu z Marcinem nawiązaliśmy nić porozumienia. Przygotowałem masę pomysłów na to, jak można byłoby wykorzystać wiedzę i doświadczenie Marcina w Polskiej Lidze Esportowej. Okazało się jednak, że to sam Marcin torpedował mnie kolejnymi koncepcjami. Rozmawia nam się rewelacyjnie, a sama współpraca wygląda na bardzo obiecującą. Przygotujemy dla rynku wiele niespodzianek i interesujących produktów. Sam Marcin przykłada ponadto dużą wagę do działań edukacyjnych i wspierania młodych talentów. Chcemy czerpać z tego podejścia w działalności esportowej. Płaszczyzn do potencjalnej współpracy jest więc wiele. Głośno podkreślić trzeba to, że  Marcin nie jest tylko cichym inwestorem.

Marcin kilkanaście lat spędził w NBA, a więc najlepszej lidze świata. Jak bardzo czerpać będziecie z amerykańskich rozgrywek w projekcie esportowym?

JM: Jeśli chodzi o narzędzia wykorzystywane w NBA, Marcin bardzo aktywnie nas edukuje. Opowiada nam też dużo anegdot, które bezsprzecznie wykorzystamy w naszej działalności, planowaniu przyszłości i współpracy z zawodnikami. To skarbnica wiedzy. Standardy NBA ewoluowały przecież na przestrzeni lat w sposób znaczący – od zawodników, którzy nie mogli pochwalić się menadżerami, do graczy przeprowadzających milionowe inwestycje na całym świecie. Doświadczenie osoby, która funkcjonowała w tym systemie, jest bardzo wartościowe.

PK: Większość z nas kojarzy NBA wyłącznie z efektu finalnego pokazywanego w telewizji. Marcin zna natomiast kulisy i funkcjonowanie mechanizmów niedostrzegalnych przez ludzi przed odbiornikami. To bezcenne.

Po rozmowach z Marcinem jesteście w stanie stwierdzić, czy polskiemu esportowi brakuje więcej luzu czy może profesjonalizmu?

PK: Trudno na to pytanie odpowiedzieć, bo polskiemu środowisku brakuje zarówno jednego, jak i drugiego elementu. Esport mimo wszystko ma więcej luzu niż sport tradycyjny. Profesjonalizmu w kontekście drobnych elementów składających się na całość prezentowanych rozgrywek trochę jednak brakowało. Nie jestem jednak w stanie określić dokładnej proporcji braków. Pamiętajmy, że branża wciąż ewoluuje. To, w jakim kierunku podąży, będzie m.in. efektem działań podejmowanych w ramach Polskiej Ligi Esportowej.

Mówimy o Marcinie Gortacie jako inwestorze projektu. W kuluarach pojawiają się jednak innych nazwiskach i całej grupie inwestorów. Wymienię jedno nazwisko – Dawid Podsiadło. Jak to skomentujecie?

JM: Nie ma fal. Gdzieniegdzie są. Tyle można powiedzieć.

PK: Jako prezes zarządu spółki mogę powiedzieć tylko jedno. W temacie inwestorów, jeśli sami nie będą chcieli się ujawnić, absolutnie nie możemy podać nazwisk i liczby zaangażowanych osób. Jesteśmy związani umową o poufności. To inwestorzy muszą postawić pierwszy krok.

***

To zaledwie część godzinnej audycji emitowanej na falach Weszło FM. Jeśli interesuje was dalsza część rozmowy, znajdziecie ją w radiowym archiwum.

Fot. AKPA / Piętka Mieszko

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze