
Kłopotów G2 ciąg dalszy. Drużyna NiKo odpada z finałów ESL Pro League
Przedwczorajszy triumf nad rosnącym w siłę Teamem Liquid dał nadzieję na lepsze jutro, jednak weryfikacja nadeszła błyskawicznie. G2 Esports we wczorajszej potyczce z FURIĄ wyglądało blado i odbiło się to na finalnym wyniku pojedynku. NiKo i spółka dostali przedwczesne, poniedziałkowe lanie i odpadli z finałów ESL Pro League.
Nie ma Kennego, nie ma poprawy
Snajperka w dłoniach Nikoli “NiKo” Kovača miała wyciągnąć całe G2 Esports z głębokiego dołka, w którym znajdowała się ta ekipa. Spodziewanych efektów jak na razie nie widać, a sam Bośniak zdaje się nie do końca lubi swoją nową rolę. Nie przywykliśmy bowiem do widywania byłego reprezentanta FaZe Clanu czy mousesports na dnie tabeli.
Wczorajsza klęska G2 Esports to jednak nie wina kiepskiego występu NiKo, a bezradności całej formacji. Ta bezradność zrodziła się z kilku powodów. Po pierwsze – przeciwnicy narzucili tempo gry, którego europejska mieszanka nie potrafiła dogonić. Po drugie – niemal wszystkie kluczowe momenty kończyły się zwycięstwem FURII, a to może skutecznie podciąć skrzydła.
Efekty? Porażki do pięciu i do dziesięciu. G2 Esports nie potrafiło postawić przeciwnikom żadnego oporu na wybranym przez nich Vertigo i ledwo dobiło do bariery dwucyfrowej liczby rund na własnym terytorium. Kiepskie to pożegnanie z finałami ESL Pro League, ale cóż poradzić. FURIA świętuje zasłużony triumf i już teraz przygotowuje się do bitwy z Astralis lub Gambit i półfinał trzynastego sezonu EPL-a.
Występ kompletny, zero kompleksów
Po prostu Complexity. Wieczorna bitwa może nie przyciągnęła tylu kibiców, co popołudniowe starcie, jednak ci, którzy zdecydowali się poświęcić na nią czas, nie mogą narzekać. Complexity zaprezentowało nam bowiem Counter-Strike’a totalnego i w popisowym stylu wyrzuciło za burtę turnieju jednego z faworytów – Virtus.pro.
Na początku jednak niewiele wskazywało na tak zaskakujący przebieg całej serii. Pupile Jasona Lake’a stracili bowiem własny wybór i od początku musieli nadganiać stracony dystans. Virtus.pro na Mirage’u zagrało bezbłędnie, jednak w kolejnych starciach wpadek już nie uniknęło.
A Complexity wykorzystywało bezlitośnie każdy błąd przeciwnika. I właśnie w takim stylu wróciło z wydawać się mogło straconej pozycji na Inferno, a także w popisowym stylu zgarnęło Vertigo. To wielkie zwycięstwo zapewniło k0nfigowi i spółce udział w ćwierćfinale EPL-a. Tam przyjdzie im się zmierzyć z Heroic lub NiP.
Wczorajsze wyniki:
- FURIA 2:0 G2 Esports (16:5 Vertigo, 16:10 Mirage)
- Complexity 2:1 Virtus.pro (9:16 Mirage, 16:13 Inferno, 16:11 Vertigo)
Fot. ESL / Bart Oerbekke