Reportaże

Kary za doping, oszustwa i korupcję w esporcie. Sportowcy mają łatwiej?

30.10.2020, 18:08:41

Gdy robisz coś wbrew prawu, musisz liczyć się z poniesieniem pewnych konsekwencji. I nieważne czy jest to prawo nałożone przez najwyższą instytucję, czy przysięga składana na paluszka. Oszukujesz – tracisz. No, chyba że nikt cię nie złapie, ale to już zupełnie inna sprawa. Wtedy jesteś głupi z dwóch powodów – raz bo miałeś szczęście, a dwa, ponieważ jakiś absurdalny pomysł wpadł ci w ogóle do głowy. Oszustwa nie są obce środowiskom sportowym. Afery korupcyjne wybuchają jedna za drugą i to chyba w tej chwili największa bolączka sportów tradycyjnych. Do tego dochodzą oszuści, którzy ułatwiają sobie drogę do upragnionej formy, stosując środki dopingowe. Niestety – nie inaczej jest w esporcie. Nie są to zjawiska powszechne, ale występują. Czyny są podobne, a co z karami? Czy w zależności od branży, którą się reprezentuje, można liczyć na łaskawszy wyrok?

Używki małe i duże

O stosowaniu używek przez esportowców pisaliśmy ostatnio dość sporo, jednak do dziś jest to temat mocno niezbadany. Bo z jednej strony można robić badania graczom przed czy po spotkaniach na turniejach LAN-owych, jednak te stanowią niewielki procent całej rywalizacji, a w tym roku w ogóle ich nie oglądamy. 

Nie ma więc dowodu na to, że fenomeny niektórych drużyn, które przez LAN-ową przerwą nie liczyły się w rywalizacji o trofea, nie mają tajemniczego podłoża. Nie można też bezpodstawnie nikogo oskarżać, dlatego nie rzucamy nazwiskami, jednak bycie mistrzem formatu online na pewno jest pewnego rodzaju ujmą. Bo gdy jesteś najlepszy na prawdziwym turnieju, wszyscy to zaakceptują, no, chyba że rozdmucha się jakaś gruba afera. W każdym innym przypadku pozostają jakieś mniejsze lub większe wątpliwości.

Wspominaliśmy o grubych aferach i taką, która zapadła w pamięci każdego fana esportu, była “kłótnia o Adderall” z 2015 roku. Kilku zawodników amerykańskiej organizacji podczas jednego z turniejów grało pod wpływem tego środku wzmagającego koncentrację i niwelującego uczucie zmęczenia. Ale my dziś nie o faktach, a karach. Z jakimi konsekwencjami musieli się liczyć winowajcy?

A no żadnymi, bo i winowajcami trudno ich nazwać. W tamtym okresie w głowach organizatorów turniejów nie mieściło się to, że kilku grajków może wpaść na taki pomysł, dlatego też przepisy były dziurawe. Zawodników Cloud9 nie było za co ukarać, choć akcja na pewno wywołała reakcję. Bo o skandalu trąbiły światowe media i to nie tylko te związane z esportem. Organizatorzy wydarzeń esportowych zaczęli też sprawdzać uczestników pod kątem korzystania z różnych używek. Całej branży wyszło to na dobre, bo pomogło uniknąć wielu podobnych sytuacji. Ile jednak nie wyszło na jaw do dziś?

Fot. Helena Kristiansson / Zawodnicy Cloud9 podczas ESL One Katowice w 2015 roku.

Można więc powiedzieć, że esportowców pogłaskało się po głowie i pozwolono im działać dalej. Reprezentanci sportów tradycyjnych nie mają jednak tyle szczęścia. Tutaj kontrole antydopingowe mają tak często, że stają się one pewnego rodzaju rutyną. Ale jak pokazują późniejsze rezultaty – są one jak najbardziej potrzebne.

A najlepiej czyta się te wszystkie wymówki wielce zaskoczonych gwiazd, które zrzucają winę na prywatnego kucharza, sabotażystę mięsa w restauracji czy jeszcze inną pierdołę. Próbują, próbują, ale ostatecznie ich starania i tak zdają się na nic. To tylko odkładanie nieuniknionego wyroku. A jak ten wygląda? To zależy od przewinienia, ale najczęściej wynosi jakieś dwa lata. Dużo? Mało? Zależy na jaki okres wypada wykluczenie. Jeśli pokrywa się z Igrzyskami Olimpijskimi, które dla większości sportowców są najważniejszym punktem kalendarza, to boli jak cholera.

O jakich sportowcach mówimy? Głównie o ciężarowcach, przecież tutaj konkurs olimpijski czy każde inne zawody tak naprawdę niczego nie mówią. Zwycięzcę czy innego medalist turnieju często poznajemy kilka lat po jego zakończeniu. Kradnie to urok obserwacji takich zmagań, a tym “czystym” odbiera radość tuż po sukcesie.

 Tego w esporcie jeszcze nie mamy. Są jednak inne sprawy, które w teorii nawiązują do czegoś zupełnie innego, ale w praktyce niczym się od nich nie różnią. Oto, czym możemy się “pochwalić”.

Doping komputerowy, czyli nielegalne programy ułatwiające grę

I czym są w takim razie dwa lata w sporcie w porównaniu do dożywotnio zniszczonej kariery esportowca? W tym dziale oszustów nie głaszcze się po głowach, a często nawet przekreśla ich kariery przez głupie błędy młodości. Używałeś wspomagaczy w wieku 13 lat, bo z chciałeś sprawdzić z kolegami, na czym to polega? Pożegnaj się z lukratywnymi ofertami od organizcji, bo twórcy gry wykreślają cię z najważniejszych wydarzeń w kalendarzu. A taki gość nie jest potrzebny w najlepszych drużynach.

Co prawda sportowiec przez dwa lata jest uziemiony, bo dyskobol nie zacznie nagle biegać na sto metrów, a esportowiec może szukać szczęścia w podobnych tytułach, jednak tych, którym się to udaje, jest naprawdę niewielu. Większość czeka wieczne potępienie, choć społeczność stoi za nimi murem.

Ale nie tylko nielegalne programy, bo także nadużywanie błędów gry, co kojarzy się z najświeższą aferą. Tutaj wymiar sprawiedliwości był o wiele łagodniejszy. Dziesiątki trenerów, którzy korzystali z dziury, która ułatwiała rozgrywkę, otrzymali karę, jednak odsiadkę zakończą już wkrótce. Każdy za swoje przewinienia został też rozliczony indywidualnie. Istnieje sprawiedliwość w tym esporcie.

Esportowa ustawka i nie chodzi tu o bitwę dwóch nastolatków pod katowickim Spodkiem

Mowa o ustawianiu meczów, które wspominaliśmy na samym początku. W piłce nożnej wychodzi na jaw nawet po kilkunastu latach. A najczęściej zapewne pozostaje zatajone na zawsze. Ci, którzy wpadli, muszą się jednak liczyć z surową karą. Potężne ciosy finansowe, często rozprawy sądowe, grzywny, wyroki. Wszystko w pełni zasłużone.

Nie tak dawno nagłośniono aferę, jakoby pięciu australijskich zawodników CS:GO miało być zamieszanych w ustawianie spotkań. Potencjalna kara? Sprzątanie toalet publicznych? Obcięta pensja? Wykluczenie z gry? Nie – nawet do dziesięciu lat więzienia. Australijskie prawo, to dobre prawo.

Nieco inną karę, ale też za udział w zupełnie innej sytuacji, otrzymali zawodnicy iBUYPOWER. Tutaj mówimy o wyroku dożywocia. Oczywiście esportowego. Czwórka zamieszana w umyślnym przegraniu jednego ze spotkań już nigdy nie zagra na turnieju CS:GO sponsorowanym przez twórców gry. Dlatego teraz wszyscy spełniają się w innych tytułach. Życie dało im drugą szansę. Ale przynajmniej nie siedzą w pace, jak koledzy z Australii.

Mimo wszystko w różnych aferach korupcyjnych surowiej traktuje się sportowców i ich pracodawców. Może to dlatego, że przewinienie to zdaje się tam znacznie bardziej powszechne i trzeba je plemić wielkimi karami? Może, gdy problem ten urośnie do podobnej skali w rozgrywkach esportowych, wyroki również wzrosną?

Na tę chwilę ciężko stwierdzić, kto ma łatwiej. Najlepiej jednak, żeby wszyscy mieli po prostu ciężko, bo tak powinno traktować się oszustów.

Fot. EPICENTER

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze