Niespodzianki nie było, choć niewiele do niej zabrakło. Karmine Corp po szalonej serii pokonało Fnatic Rising i tym samym obroniło tytuł mistrzowski EU Masters. Polscy kibice żyli wczoraj pojedynkiem junglera z trenerem – obronną ręką ze starcia wyszedł ten pierwszy. I choć to Jakub “Cinkrof” Rokicki i spółka piją dziś szampana, “Goryle” Pawła “delorda” Szabli zasługują na ogromny szacunek.

Przebieg serii rodem z amerykańskich filmów

Już w trakcie pierwszego starcia obserwowaliśmy cudowny powrót jednej z drużyn. W pewnym momencie wydawało się, że nieuniknione jest premierowe zwycięstwo reprezentantów NLC. Nic bardziej mylnego. W najważniejszym momencie bitwy wicemistrzowie LFL zaczęli odrabiać straty w zabójstwach i złocie, a finalnie to oni zniszczyli bazę przeciwników.

Druga potyczka tylko pogłębiła problemy pomarańczowo-czarnych i tym samym przybliżyła Karmine Corp do końcowego triumfu. Ekipa z Francji tym razem w zdecydowanie wolniejszej bitwie skrupulatnie zdobywała przewagę, aby finalnie przekuć ją na zniszczenie Nexusa drużyny przeciwnej.

Gdy losy serii zdawały się być przesądzone, podopieczni Pawła “delorda” Szablo rozpoczęli swój zwycięski marsz. Duża w tym zasługa Polaka i wybieranych kompozycji, jednak także sam zespół dostarczył w trakcie bitew to, czego nie pokazywał w poprzednich. Efekt? Dwa zwycięstwa z rzędu i nagła teleportacja do finałowego, piątego starcia.

To rozpoczęła się od mocnego akcentu Fnatic Rising w postaci eliminacji dwóch pierwszych smoków. Karmine Corp dość szybko zaczęło jednak niwelować tę stratę, a już po upływie kilkunastu minut mówiliśmy o ogromnej przewadze reprezentantów LFL. Tym razem szalonego powrotu nie było. To Cinkrof i ekipa z zimną krwią zamknęli bitwę i zdobyli mistrzostwo EU Masters. Drugi raz z rzędu.

Karmine Corp 3:2 Fnatic Rising

Fot. EU Masters / Twitter

Tagi: