JuLKaa: To była potrzebna lekcja
Jak Arcane Wave ocenia swój występ na DreamHack Showdown Summer 2020? Z czego wynikały słabsze mecze? Jak współpracuje się z nowym trenerem? Co jako drużyna muszą zmienić, by walczyć w Europie? Na te i inne pytania Julia „JuLKaa” Marek odpowiedziała nam w audycji w Weszło FM. Poniżej wersja tekstowa tej rozmowy.
Jak na chłodno oceniasz wasz występ w DreamHacku?
Szczerze powiedziawszy, trochę ciężko mi go ocenić. Wiadomo, jeden mecz był dobry, dwa średnie, ale wydaje mi się, że mogę powiedzieć o tym występie: zadowalający. Zawsze mogło być lepiej, ale teraz przynajmniej wiemy, do jakiego poziomu chcemy dążyć.
Z czego wynikały te dwa słabsze mecze przeciwko Deftfox?
Wydaje mi się, że nie wiedziałyśmy, jak te zawodniczki grają. Niedawno utworzyły tę drużynę, nie mogłyśmy znaleźć demek, ale to też nie jest wytłumaczenie, bo zagrałyśmy po prostu słabo. Byłyśmy mega zblokowane. Dziewczyny po kolei zajmowały sobie każdy kawałek mapy, wygrywały pojedynki 1 na 1. Zagrałyśmy nie po swojemu. Nie jestem w stanie powiedzieć, jaki był tego powód.
A jak to wyglądało przed rewanżem z Deftfox? Po pokonaniu Giants byłyście pewniejsze siebie?
Ten pierwszy mecz potraktowałyśmy, jak „pierwsze koty za płoty”. Nic się nie dzieje, dalej jesteśmy w turnieju, mamy szansę. Postarałyśmy się zapomnieć o tym pierwszym pojedynku i na ten drugi przeciwko Vodafone przyszłyśmy zmotywowane, pełne skupienia i udało nam się. Ta wygrana 2:1 dała nam takiego kopa, że uwierzyłyśmy w zwycięstwo z Deftfox. Znamy te dziewczyny, z dwoma z nich grałyśmy w finale ESL Mistrzostw Polski, wiedziałyśmy, że są mega mocne aimowo, ale nie czułyśmy się gorsze. Nie umiem nawet wskazać powodu słabej gry, ale to było widać, że dziewczyny grają od nas 100 razy lepiej.
Po tym pierwszym meczu miałyście czas, by analizować tę porażkę?
Wspólnej analizy nie było, bo po meczu miałyśmy długą rozmowę na Teamspeaku co się działo, co mogło wpłynąć na naszą psychikę, bo byłyśmy bardzo zblokowane. Później nie wiem czy dziewczyny oglądały powtórkę tego spotkania, ja to zrobiłam kilka razy, ale też starałam się oglądać pojedynek Vodafone i zaobserwować schematy, by wiedzieć jak mamy zagrać, jak się ustawić w drabince przegranych.
Mówiłaś o tym, że wiecie nad czy macie pracować. Gdzie upatrujesz kolejnych kroków w podboju Europy?
Powiem tak – miałyśmy już plany przebudowy naszej gry przed DreamHackiem, chciałyśmy to zrobić z besem, ale zabrakło czasu. Stwierdziłyśmy, że też nie chcemy tworzyć kompletnie nowej gry przed samym turniejem, bo może to nie wypalić. Stwierdziłyśmy, że dodamy kilka nowości i najwyżej po DreamHacku będziemy przebudowywać każdą mapę. Przede wszystkim chcemy się skupić na tym, by więcej grać ze standardu. Każdy kto nas ogląda, wie, że gramy bardzo szybko, agresywnie. Jest kilka rund prawdziwego standardu, a tak to same rushe. Chcemy to zmienić, bo na poziom europejski gra na pierwsze tempo nie wyjdzie. To nie ma prawa bytu. Na scenie polskiej owszem, wygrywamy te mecze, ale nas już to nie zadowala. Chcemy osiągnąć coś więcej. Z tego powodu będziemy przebudowywać grę, wprowadzać standardy, wolniejszą grę, akcje dwójkowe i zobaczymy jak to wyjdzie.
Bes miał tu duży wpływ na zmianę tego myślenia?
Wiedziałyśmy już o tym po wygranej w Katowicach. Nie umiałyśmy się do tego złożyć, ale jak zaczęłyśmy szukać trenera, podczas ankiety widziałyśmy, że bes ma podobny styl prowadzenia treningów jak ponczek. To dawało nam pewność, że będzie z nim 100 razy łatwiej osiągnąć te nasze próby zmieniania gry.
I co możesz powiedzieć o tej współpracy z besem?
Powiem ci, że z besem pracuje mi się bardzo dobrze. Jest to taka osoba, która nie ma skrupułów w wytykaniu błędów. Jeśli on mówi, że coś źle robimy, to my to poprawiamy. Mamy do niego duży respekt i jesteśmy wdzięczne, że przez ten okres tak nas przygotowywał. W dużej mierze to była jego zasługa, że dostałyśmy się na tego DreamHacka, bo w krótkim czasie choć trochę dał radę przebudować naszą gierkę.
Ten dreamhackowy okres był bardziej pracowity już normalnie?
W tych ostatnich tygodniach przed kwalifikacjami starałyśmy się grać codziennie. Nie było odpuszczania. Siedziałyśmy dzień w dzień po kilka godzin, każda pracowała też w swoim zakresie indywidualnie. Na pewno ten okres różnił się od lutego czy marca, bo wtedy nie było żadnych turniejów, więc po prostu grałyśmy, bo grałyśmy, ale nie miałyśmy takiej motywacji jak teraz.
W życiu drużyny, która w pełni nie może skupić się na CS-ie, dużo trudniej jest się przygotować do turnieju niż zespołowy grającemu na pełny etat?
Nie ma też co się usprawiedliwiać, że nam jest trudniej. Jeżeli komuś naprawdę zależy, by coś osiągnąć, to jest w stanie się poświęcić. Tak jest właśnie z tymi dziewczynami. Ja naprawdę dobrze czuję się w drużynie, bo każda zdaje sobie sprawę, że ciężką pracą jesteśmy w stanie osiągnąć naprawdę dużo. I kiedy przychodzi większy turniej, mamy automatycznie w głowie, że musimy przysiąść do tej gierki.
Zastanawiam się, skąd się u was to wzięło, bo widać w zespole stabilizację, ciężką prace, a to nie jest codzienność. To podobne charaktery mają wpływ na takie funkcjonowanie drużyny?
Wydaje mi się, że jesteśmy dość wyjątkowym składem, bo nie zmieniamy zawodniczek tak często jak robią to dziewczyny z innych drużyn. Staramy się rozwiązywać każdy konflikt natychmiastowo, nie ma, że ktoś czuje się źle. Problemy rozwiązujemy od razu. Nawet po pcw, po których zazwyczaj są jakieś drobne kłótnie w sprawie błędu w grze czy zachowania na mapie. Rozmawiamy ze sobą bardzo długo, jesteśmy zżyte ze sobą i spędzamy razem każdy dzień. Z tego powodu ciężko nam się rozstać.
Co teraz? Dwa dni przerwy po DreamHacku i wracacie do treningów? Nie ma większych żali po tym turnieju?
Wydaje mi się, że teraz będzie tydzień, może dwa luźniejszego okresu. Nie ukrywam, że niektóre dziewczyny zrezygnowały ze swoich wakacji, gdy dowiedziały się, że kwalifikacje do DreamHacka będą akurat w tym terminie. Poświęciły się gierce. Uczciwie będzie, kiedy zrobimy sobie chwilę przerwy.
A nadchodzące turnieje?
Najbliższym turniejem jest Ambush Female, który rozpoczyna się 8 sierpnia. Dostałyśmy do niego zaproszenie. To chyba na razie jedyne rozgrywki, o których coś wiadomo. Na razie nic więcej nie jest ogłoszone.
Ta sytuacja z korownawirusem spowodowała trochę przystopowanie rozwoju kobiecej sceny. Nie demotywuje to trochę do treningów?
Na pewno to demotywuje, gdy nie widzimy żadnych ogłoszonych turniejów. W zeszłym roku całe wakacje jeździłyśmy na różne LAN-y, były rozgrywki online, a teraz jest tego mniej. Miało być Copenhagen Games, WESG, a na razie był tylko DreamHack i długo, długo nic. Jest ten problem, że jest tych turniejów mało, ale staramy się motywować, że w końcu nadejdzie duża impreza i będziemy mocno przygotowane.
DreamHack otworzy wam trochę furtek na zaproszenia do turniejów czy jeszcze za mało pokazałyście?
Mam nadzieję, że choć trochę pokazałyśmy się z dobrej strony. Trzeba jednak przyznać, że byłyśmy gorsze od Teamu Deftfox. To były dwa inne poziomy, ale jak już mówiłam nieraz: to była potrzebna lekcja. Teraz wiemy na jakim poziomie grają europejskie składy. Tak naprawdę nie miałyśmy żadnego podglądu jak te dziewczyny mogą grać, bo nigdzie nie było takich turniejów online czy offline. Nie mogłyśmy oglądać meczów drużyny juliano czy vilgi. Nie wiedziałyśmy więc, czego możemy się spodziewać.
Czyli teraz, gdy macie już materiały, więcej czasu poświęcicie na analizę tych rywalek?
Wydaje mi się, że powinnyśmy się skupić na sobie, bo nic nam nie da analiza przeciwnika, jeśli my same nie będziemy w stanie ogarnąć gierki tak, jak powinno się to robić. Na takim poziomie powinnyśmy już choć trochę ogarniać grę ze standardu, grę dwójkami, tak jak to było pokazane w finale DreamHacka. My gramy zbyt szybko, a to nie wychodzi na lepsze drużyny. Na razie chcemy skupić się na sobie.
Wyczuwam złość, w tym co mówisz.
Jest mi mega przykro po tym turnieju. Dziewczyny mówią, że powinnyśmy być zadowolone z siebie i po części jestem zadowolona z tego co osiągnęłyśmy, że dostałyśmy się jako jedyna polska drużyna, ale kiedy już jesteś na takim turnieju, ja mam tak, że nie lubię przegrywać. Zawsze muszę być na pierwszym miejscu, muszę wygrywać i trudno mi się pogodzić z porażką, bo wiem, że ciężko na to pracowałyśmy, ciężko trenowałyśmy, a wyszło smutno.
Ale z drugiej strony można to traktować jako pierwszy krok w Europie.
Dla mnie to na pewno jest początek takiej europejskiej przygody, bo ja z CS-em dopiero zaczynam. Porównując Paulę czy Angelikę, dziewczyny grają już po kilkanaście lat i dla nich to był pierwszy poważny turniej, więc one mogą być jeszcze bardziej załamane niż ja. Staramy się jednak zachować ten spokój i nie podłamywać.
Fot. fb.com/julkaam