Historia o tym, jak zespół szykujący się do rozpadu ograł polską czołówkę
Echo niedawnego triumfu graczy Illuminar Gaming powoli milknie. Nim na zawsze odłożymy pamięć o ich rajdzie do gabloty ze wspomnieniami, głośno i wyraźnie powiedzmy to jeszcze raz – mają rozmach skurczybyki. A Polska Liga Esportowa wyjątkowe szczęście do pisania nieprawdopodobnych wręcz historii.
Kiedy zastanawiałem się głośno nad potencjalnymi scenariuszami finałów Polskiej Ligi Esportowej, wygrana ex-Illuminar Gaming pojawiała się na szarym końcu osi prawdopodobieństwa. MAD DOG’S PACT z trzecim tytułem z rzędu? HONORIS w gazie sięgające po podwójną koronę? Rozkręcające się Izako Boars zgarniające pierwsze poważne trofeum w historii? Każda z powyższych opcji wydawała się bardziej możliwa, niż finalne zwieńczenie PLE.
A jednak zdarzyła się rzecz z natury nie do przewidzenia. Ekipa, która zaliczyła fatalny sezon ESL Mistrzostw Polski, rozstała się z organizacją i właściwie rozeszła w cztery strony świata, przyjechała do Warszawy, rozsiadła się przy stanowiskach i dała rywalom solidną lekcję Counter-Strike’a. Zlepek nietrenujących ze sobą zawodników odprawił z kwitkiem drużyny, o których mówimy “czołówka kraju”.
Kiedy wpadli do Kinguin Esports Performance Center, większość kibiców, ekspertów i prawdopodobnie nawet uczestników nie brała ich na poważnie. “Wolny los” mogli pomyśleć rywale, nim rozpoczęło się dla nich prawdziwe piekło. Istna masakra, bo jak inaczej nazwać, to czego doświadczyli gracze HONORIS, Izako Boars czy PACT? ex-iHG nie wygrywało. ex-iHG przejeżdżało po przeciwnikach niczym walec rozprasowujący ulice.
Zwycięzcy rozpoczęli drogę od najniższego szczebla drabinki, a nie stracili nawet mapy. Ba, wyłącznie na jednej – i mowa o Duście2 przeciwko PACT – natknęli się na jakiekolwiek problemy. Całą resztę zgarnęli właściwie bez zastanowienia, solidnie ośmieszając oponentów. Istna dominacja.
Trudno wyobrazić sobie lepsze pożegnanie z byłą już organizacją i finalne zakończenie projektu. Wzniesiony puchar podczas pierwszego LAN-a po półtorarocznej przerwie, czek na 50 tysięcy złotych, miejsce w międzynarodowym turnieju i… zagranie na nosie polskiej scenie CS-a.
Gracze ex-iHG wznoszący trofeum za mistrzostwo Polskiej Ligi Esportowej. Fot. PLE
Żeby tego było mało – większość z zawodników ex-iHG tuż po niemałym sukcesie zarzuciło świat masą transferowych ogłoszeń. Dominik “GruBy” Świderski wyruszył na międzynarodowy podbój w cowana Gaming, Piotr “morelz” Taterka zakotwiczył się w Tarczyński Protein Team, Mikołaj “mouz” Karolewski podpisał kontrakt z Pompa Teamem, a – kto wie – Miłosz “mhL” Knasiak być może zasłużył sobie na powrót do głównego składu x-kom AGO.
Zgodzić można się z tym, że w wielu przypadkach nie są to drużyny, w które docelowo poiwnni mierzyć byli reprezentanci Virtus.pro, x-kom AGO, Teamu Kiguin czy Illuminar Gaming. Z drugiej jednak strony – cieszy to, że mistrzowie PLE dostali szansę na rozwój i w najbliższym czasie nie będą siedzieć bezczynnie. Tylko Patryk “Sidney” Korab musi jeszcze poszukać szczęścia.
Mistrzostwo ex-iHG ma jednak drugą stronę medalu.
O ile bowiem zwycięstwo PLE można potraktować niczym pochwałę rewelacyjnego występu pięciu kozaków, o tyle równie dobrze spojrzeć trzeba na nie jak na klęskę krajowej czołówki. Jasne, na miejscu zabrakło x-kom AGO i Anonymo Esports – aktualnie dwóch najlepszych sekcji w Polsce. Nie zmienia to faktu, że w zdrowym ekosystemie esportowym podobne sytuacje zdarzać się raczej nie powinny.
Jak bowiem mamy poważnie myśleć o powrocie na międzynarodową arenę, skoro trzy z sześciu najwyżej sklasyfikowanych ekip nad Wisłą daje się ograć składowi, który szykuje się do rozwiązania? I to w warunkach LAN-owych! Irracjonalne. Żadną wymówką nie powinien być tu nieprzewidywalny styl gry miksów, czy inne tego typu argumenty pojawiające się w podobnych przypadkach.
Polskie zespoły mają przed sobą długą drogę i masę pracy do wykonania, co finały PLE świetnie unaoczniły. Sam rajd ex-iHG bezsprzecznie zapisze się jednak w zbiorowej świadomości kibiców. I jednym tchem będzie wymieniany obok szalonego triumfu Adwokacika w barwach tomorrow.gg (morelz, Ty wariacie!), wicemistrzostwa MIKSTURY (Sidney, szaleńcu!), pierwszego zwycięstwa Virtusów po powrocie do Polski czy obrony tytułu PACT.
TaZ: W HONORIS najtrudniejsze zawsze były rozstania z ludźmi
Fot. Polska Liga Esportowa