G2 wciąż w modzie. zeek i Patitek z pierwszym mistrzostwem w tym roku
Cóż to był za finał. Liquid dwoiło się i troiło, a ScreaM momentami przechodził samego siebie, ale finalnie znów świętujemy mistrzostwo G2 Esports. Aleksander „zeek” Zygmunt nie mógł wymarzyć sobie lepszego powitania w nowej drużynie, a Patryk „Patitek” Fabrowski wreszcie ma godnego kompana do klasycznej, polskiej „jechanki”.
Rywalizacja finałowa w RedBull Home Ground rozpoczęła się na mapie Icebox, która na przestrzeni tego turnieju była dla reprezentantów G2 Esports całkiem szczęśliwa. Umówmy się – dwa zwycięstwa nie mogły być dziełem przypadku i choć samo terytorium bitwy często przypomina jeden wielki chaos, w którym wiele rzeczy dzieje się z przypadku, można na nim osiągnąć pewną stabilność.
Niestety dla polskiej dwójki do perfekcji na Iceboxie dążyli także zawodnicy Teamu Liquid, którzy w swoich poprzednich spotkaniach wyglądali nawet na jeszcze pewniejszych od dzisiejszych rywali. I koniec końców przyniosło to swoje efekty w finałowym pojedynku, choć o wynik drżeliśmy do ostatnich chwil.
W końcu ScreaM i spółka mieli już pokaźną przewagę i wydawało się, że kwestią czasu jest dla nich zamknięcie spotkania. Heroiczne popisy mixwella i zeeka sprawiły jednak, że na tablicy wyników ujrzeliśmy obustronny, dwunastopunktowy remis, który oznacza nic innego, jak dogrywkę. A w niej… sami zobaczcie.
CO. ZA. RUNDA.
JASNA DUPA pic.twitter.com/8SQBgB2HpK
— Kamil Kowala (@KamKowala) January 31, 2021
I to wystarczyło do premierowej wygranej.
***
Na odpowiedź G2 nie musieliśmy jednak długo czekać. Nieco bardziej standardowy wybór agentów, podobny do tego, który podbijał ubiegły rok, Split i wygraną mieli jak w banku. Liquid nie powąchało zwycięstwa nawet przez moment, a my od początku byliśmy przekonani, że rywalizacja rozwinie się poza wymiar dwóch map.
Haven w wielu aspektach przypominało nam inauguracyjnego Iceboxa. Znów zażarta rywalizacja, znów przewaga Liquid i znów powrót G2 Esports. I niestety podobnie jak w poprzednim przypadku – nieudany. Raze zeeka dwoiła się i troiła, ale to ostatnie słowo należało do Jett ScreaMa. Przejście Belga na tego agenta to jeden z najlepszych transferów ubiegłego roku.
Bind drugi raz wybudził Liquid ze zwycięskiego snu. Mapa będąca w grze od samego początku okazała się dla w większości brytyjskiej formacji bezlitosna. Raptem trzy punkty to nie jest wynik godny podziwu, ale co się dziwić, gdy po drugiej stronie serwera uruchamia się najlepsza wersja ardiisa. Gdy ten gość jest w gazie, nikt na świecie nie ma tyle sił, aby go powstrzymać.
I w taki sposób przenieśliśmy się na finałową, piątą mapę – Ascent. To właśnie tu G2 Esports w ubiegłym roku śrubowało rekordy zwycięstw z rzędu. Czasy się jednak zmieniły, a monolit najlepszej ekipy ubiegłego roku został nieco skruszony.
Walka była jednak wyrównana, a żadna ze stron nie mogła zdobyć wyższej przewagi. Nie zabrakło też kontrowersji, w końcu jeden z mołotowów Liquid rozwścieczył G2 do tego stopnia, że ci poprosili o pauzę i wypytywali administrację o jego słuszność.
Rywalizacja w ostatnich rundach sprowadzała się do clutchowych sytuacji – dokładnie tak, jak na wielki finał przystało. Raz zwyciężał Team Liquid, innym razem obronną ręką wychodziło G2 Esports, ale zwycięzca mógł być tylko jeden. Tytuł mistrzów RedBull Home Ground wpadł w ręce polskiej dwójki. O takim wejściu w nowy rok marzyliśmy. Patitek, zeek i spółka za triumf w turnieju otrzymają 10 tysięcy dolarów. Champions Tour, nadchodzimy.
Team Liquid 2:3 G2 Esports (14:12 Icebox, 6:13 Split, 13:11 Haven, 3:13 Bind, 10:13 Ascent)
Fot. G2 Esports