
Foster: W Europie nie czuć już przepaści, do której Polacy wpadali w przeszłości
– Plan jest jeden – zwycięstwo. Stawka jest ogromna. W polskim turnieju pierwszy raz w historii walczymy o tak wiele. Nie chodzi wyłącznie o bardzo duże pieniądze, ale też ucieczkę przed bolesnym off sezonem. Tylko najlepsi przez kolejne miesiące nie będą musieli zadowalać się rozgrywkowymi ochłapami. Nie ma zespołu, który nie zakłada triumfu – mówi nam Sebastian „Foster” Lewandrowski, zawodnik Izako Boars przed zbliżającymi się play-offami Polish Masters.
W eksperckich rankingach przed startem sezonu stawiani byliście w gronie zespołów, które z dużym prawdopodobieństwem awansują do play-offów. Wywalczenie miejsca w fazie pucharowej wobec tego bardzo was pewnie nie zdziwiło.
Ani trochę. Od samego początku śledziliśmy pojawiające się zestawienia i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co myślą o nas eksperci. Zdarzali się oczywiście też ludzie, którzy nie wierzyli w nasz sukces, ale komentowaliśmy to tylko uśmiechem. Wkraczając w sezon Polish Masters, znaliśmy swój potencjał i czuliśmy ogromną moc. Już na etapie gry pod nazwą Homeless udowodniliśmy przecież, że potrafimy zagrozić polskiej czołówce. Rozgrywki rozpoczęliśmy więc ze świadomością, że czołowa trójka sezonu zasadniczego jest w naszym zasięgu. Awans był planem minimum.
Pewność siebie musiała wam rosnąć po kolejnych zwycięstwach. Bardzo szybko okazało się, że raczej nie wypuszczacie z rąk ważnych punktów.
Nie ukrywam, że na początku sezonu towarzyszył nam mały stres. Kilku naszych graczy stanęło przed pierwszym poważnym sprawdzianem. Kiedy jednak nerwy puściły, zdaliśmy sobie sprawę, że TEETRES.SLAVGENT czy XPG.Invicta nie są potęgami nie do pokonania. Jeszcze bardziej doszło do nas to, że z najlepszymi możemy walczyć jak równy z równym. Seria kilku wygranych meczów z rzędu dodała nam skrzydeł.
Awans do play-offów wywalczyliście na dobrą sprawę jako drugi zespół w stawce – zdecydowanie szybciej niż dwie ostatnie ekipy. To spory komfort.
Nie spodziewaliśmy się, że XPG Invicta będzie miała tak duże problemy z zagwarantowaniem sobie promocji do fazy pucharowej. Nie tylko zresztą my, bo przecież niemal cała scena Rainbow Sixa w Polsce przypisała im awans jeszcze przed startem turnieju. Feniksy złapały jednak zadyszkę, a my to idealnie wykorzystaliśmy. Teoretycznie zajęliśmy ich miejsce, co połechtało nam trochę ego. Poczuliśmy też spory luz, bo w ostatnich meczach nie musieliśmy wyciągać asów z rękawa. Wciąż nie pokazaliśmy naszych największych atutów.
Bardzo szybko zyskaliście miano jednej z najbardziej stabilnych drużyn w lidze. Aprobata środowiska i komplementy spływające w waszą stronę ułatwiły wam grę?
Świadomość tego, że ludzie myślą o tobie dobrze, jest bardzo przyjemna. Szczególnie pomogło to chłopakom, którzy w Polish Masters stawiali pierwsze kroki na wyczynowej scenie. Wielu z nas nie miało ugruntowanej pozycji na scenie. Nasze ksywki nie wzbudzały wielkiego szacunku czy strachu. Nagle trzeba było się jednak z nimi liczyć.
Na część zespołów nadmiar komplementów mógłby wpłynąć jednak destrukcyjnie. Łatwo przecież osiąść na laurach.
Jestem przekonany, że niektóre formacje mogłaby przekuć tę energię w negatywne skutki. W Izako Boars zawsze byliśmy jednak wobec siebie bardzo krytyczni. Zdajemy sobie sprawę, że nie możemy rozpływać się w zachwytach. Jeśli popełniamy błędy, uważnie je analizujemy. Oglądając mecz, kibice widzą tylko efekt końcowy. Nie zdają sobie przy tym sprawy, ile pracy stoi za jedną wygraną i jak dużo potknięć trzeba zaliczyć, żeby pojedyncze zagranie dopracować do perfekcji.
Pamiętasz mecz, który pod względem wyciągniętych wniosków mógł zrewolucjonizować wasz zespół?
Najważniejszy etap formowania zespołu przeszliśmy jeszcze przed startem Polish Masters. Do startu rozgrywek zdążyliśmy zbudować solidne fundamenty. Nie pamiętam więc jednego meczu, który odmienił nasze postrzeganie gry. Nie ukrywam jednak, że bardzo ważne stały się dla nas wszystkie spotkania z Invictą i SLAVGENT. To wtedy najmocniej wybrzmiało to, że nawet jeśli przegrywamy, powodem nie jest nadludzka moc przeciwników, tylko nasze błędy. A błędy można eliminować.
Choć wyniki osiągaliście przyzwoite, nagle postanowiliście wprowadzić zmiany kadrowe. Postawiliście na AueRa i Meksesa. Pamiętasz dzień, w którym padł pomysł roszad w składzie?
Kluczowa decyzja padła po pierwszym przegranym meczu ze SLAVGENT i być może właśnie to jest rewolucyjny moment, o który mnie zapytałeś. Zdaliśmy sobie wtedy sprawę, że części błędów nie naprawimy w aktualnym składzie i prawdopodobnie w przyszłości zastanowimy się nad transferami. Poczuliśmy, że potrzebujemy dodatkowego impulsu. Zmiany w karierach AueRa i Meksesa tylko przyspieszyły ten proces.
Wymieniliście dwa najsłabsze ogniwa?
Nie sądzę, żeby w składzie Izako Boars kogokolwiek można było nazwać wtedy najsłabszym ogniwem. Chcieliśmy dać AueRowi i Meksesowi komfort gry na najbardziej optymalnych pozycjach. To, że z drużyną musieli pożegnać się Denio i Durawix, podyktowane zostało tym, jakie zadania powierzyliśmy im w trakcie gry. Durawix grał zresztą z nami trochę z przymusu. Dołączył do nas z zamiarem zostania trenerem, skończył jako zawodnik, który musi łączyć obowiązki ligowe z pracą. Po zmianie najprawdopodobniej odczuł ulgę.
Jak zareagowaliście więc na informację o zawieszeniu AueRa? Kiedy nagle plan na resztę sezonu trzeba przeprogramować, można najeść się nerwów.
Przez okienko transferowe AueR i Mekses mogli wejść do gry po dwunastej kolejce – w momencie felernego zawieszenia. Szczęśliwie już wcześniej zapewniliśmy sobie play-offy i do reszty meczów podchodziliśmy trochę luźniej. Trenowaliśmy więc z nowym składem, ale nie mogliśmy zaprezentować pełni potencjału w oficjalnych spotkaniach. A zawieszenie AueRa? Naszym zdaniem został skazany nieuczciwie.
Do tej pory głośno wybrzmiało tylko zdanie jednej ze stron.
Nie chciałbym szerzej komentować tej sytuacji, bo konieczne byłoby rzucenie kilkoma nieładnymi słowami. Większość osób zainteresowanych zdaje sobie jednak sprawę z tego, że blokada AueRa jest delikatnym nieporozumieniem.
W zaistniałej sytuacji niezwykle istotne wydaje się podejście, które zastosujecie w play-offach. Jeśli pierwszy mecz, w którym AueR będzie nieaktywny, pójdzie wam zaskakująco dobrze – wprowadzicie do gry nowego zawodnika?
Wspiera nas super zmiennik, który przygotowany jest na wszystkie ewentualności. Jednym z możliwych scenariuszy jest to, że w pierwszym meczu zagramy rewelacyjnie i gładko wygramy. W takim przypadku AueR będzie wspierać nas zza pleców jako trener.
Co w takim razie z treningami, skoro możliwości kadrowych jest przynajmniej kilka?
Do każdego potencjalnego meczu podchodzimy z równie dużą powagą. Zakładamy wszystkie możliwości – zarówno łatwą przeprawę przez drabinkę wygranych, jak i spadek do dolnego drzewka. Wobec tego treningi dzielimy na dwa warianty – ćwiczymy zagrania zarówno z AueRem, jak i Yoinem. Długo myśleliśmy o tym, jaki sposób będzie najbardziej optymalny. Stwierdziliśmy, że każdy gracz musi być gotowy na sto procent.
Sebastian „Foster” Lewandrowski – zawodnik Izako Boars w sekcji Rainbow Six Siege podczas obozu szkoleniowego. Fot. Izako Boars
Sovvy z zapewniał nas, że tylko Invicta jest w stanie przełamać dominację SLAVGENT. Możemy to odczytać jako sugestię, że między innymi wy nie dacie rady.
W trakcie sezonu zasadniczego to Invicta zasłynęła tym, że podczas najważniejszych meczów zawodziła. Moim zdaniem wszystkie zespoły obecne w play-offach są w stanie walczyć o pierwsze miejsce. SLAVGENT wcale nie odskoczyło innym zespołom daleko do przodu. Dobrze weszli w sezon, to prawda. Zdobyli ogromna przewagę, to prawda. Ale nie jest tak, że są jedynym uczestnikiem namaszczonym do zwycięstwa.
Mimo wszystko to właśnie SLAVGENT jest sekcją, której nie pokonaliście nawet na jednej mapie. Co jest najbardziej niewygodnym aspektem ich gry?
Mają bardzo uniwersalnych graczy, którzy potrafią zagrać bardzo agresywnie, by chwilę po tym obrać pasywny styl. Umiejętnie wykorzystują swoją elastyczność i będzie trzeba na nią uważać również w play-offach. Będziemy na to jednak dobrze przygotowani. Nie lekceważymy analizy.
Odniosłem dobre wrażenie, że na linii waszych zespołów iskrzy? Atmosfera bywa czasami gęsta.
Bardzo długo nie było między nami złych emocji. Granica dobrego smaku kończy się jednak w momencie, gdy ktoś próbuje zyskać przewagę poza serwerem. Nie jest tajemnicą, że za zawieszenie AueRa w największym stopniu odpowiadają gracze SLAVGENT. Niektórych chłopaków z ich drużyny nadal bardzo szanuję i mógłbym wypić z nimi herbatkę. Nie zmienia to faktu, że relacje na linii zespołów trudno będzie uratować.
Pierwszy mecz w play-offach zagracie jednak przeciwko devils.one. Z Diabłami bywało różnie – raz ich pokonaliście, innym razem uznaliście wyższość. Które Izako Boars zobaczymy tym razem?
Czytałem wywiad z JiNem, w którym powiedział, że był przerażony tym, jak dobrze zagrali. Odpowiem krótko. W trakcie naszego meczu to on będzie umierał ze strachu.
Mocna deklaracja. Tym bardziej możemy żałować, że turniej nie odbędzie się w warunkach LAN-owych.
Na tej decyzji na pewno zyskają drużyny, które nie mają dużego doświadczenia LAN-owego. Trzy z czterech ekip obecne są jednak na bootcampach. Przynajmniej tak zrekompensujemy sobie grę przez Internet. Jeśli chodzi o nasz skład, brak LAN-a najbardziej uderzył w AueRa i Meksesa, którzy nie mogli doczekać się gry w studiu Polsat Games.
Czujecie, że czas przepracowany na obozie szkoleniowym jest owocny?
Bardzo. Skupiamy się przede wszystkim na tym, żeby AueR i Mekses dzielili się doświadczeniem z graczami, którzy nie mają za sobą tylu ważnych meczów. Ich wiedza bardzo pomaga Yoinowi, ale też Rybie i Royalowi. Jak najwięcej czasu spędzamy na serwerze, analizujemy rywali, myślimy o nowych strategiach. Nie nudzimy się.
W play-offy wejdziecie w pełni zmotywowani i napędzani nadzieją osiągnięcia sukcesu. Wizualizujecie sobie zgarnięcie mistrzowskiego tytułu?
Plan jest jeden – zwycięstwo. To powie ci jednak każdy gracz – bez względu na to, jaką drużynę reprezentuje. Stawka jest ogromna. W polskim turnieju pierwszy raz w historii walczymy o tak wiele. Nie chodzi wyłącznie o bardzo duże pieniądze, ale też ucieczkę przed bolesnym off sezonem. Tylko najlepsi przez kolejne miesiące nie będą musieli zadowalać się rozgrywkowymi ochłapami. Nie ma zespołu, który nie zakłada triumfu.
Skoro myślicie o zwycięstwie, musicie być też przygotowani na rywalizację w Europie.
Jesteśmy w stałym kontakcie ze zwycięzcami innych lig regionalnych czy w ogóle zespołami z zagranicy. Regularnie trenujemy i znamy możliwości potencjalnych rywali. Powiem wprost – nie czuć przepaści, w którą polskie zespoły wpadały w przeszłości. Dziś na europejskim podwórku poradziliby sobie wszyscy finaliści Polish Masters. To największa wartość, jaką wynieśliśmy z ligi. Polska scena wstaje z kolan.
Fot. Izako Boars