
Esport na dwóch frontach
Jeszcze sześć lat temu nie zdawała sobie sprawy z istnienia esportu. Dziś nie tylko jest skarbnicą wiedzy na temat żeńskiej sceny, ale odpowiada za organizację jednych z największych rozgrywek CS:GO w Polsce. To jednak nie wszystko, bo przy okazji rozwija się zawodniczo, jako nieliczna w kraju mogąc pochwalić się wyjazdami do Barcelony czy Kopenhagi. W życiu Kamili „firingirl” Kopij esport odcisnął już niemałe piętno. A to dopiero początek.
W jej domu od zawsze obecna była muzyka, a półki uginały się pod ciężarem płyt winylowych ojca. Sama zresztą szybko zaczęła kolekcjonować kompakty, by dziś móc pochwalić się zbiorem niemal trzystu albumów. Rapem zaraził ją kuzyn. Wakacyjne popołudnia spędzała z nim na dachu mieszkania, podkręcając głośniki do granic możliwości. W odtwarzaczach królował wtedy donGURALesko, ale dziś Kamila nie ogranicza się wyłącznie do hip-hopu. Nie stroni również od polskiej muzyki w całym swym ogóle, a także szeroko rozumianego indie rocka.
Fascynacja muzyką od zawsze szła jednak w parze z zainteresowaniem grami. Świat pierwszych tytułów odkrywał przed nią zresztą wspomniany już kuzyn. – Moja siostra zawsze spędzała czas z kuzynką, ja z kolei częściej spotykałam się właśnie z kuzynem. Kiedy grał w Counter-Strike’a, wpatrywałam się w monitor, zachwycając się tym, co wyprawia na serwerze – wspomina z uśmiechem na twarzy firingirl. W dzieciństwie dużo czasu siedziała też przed PlayStation 2, wkurzając się za każdym razem, gdy zacinała się jej płyta. Kto nie doświadczył braku karty pamięci, niech pierwszy rzuci kamieniem! Wówczas nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że wkrótce to właśnie wspomniany CS zacznie wybijać rytm jej codzienności.
Co ciekawe, pierwszymi tytułami, w które zagrywała się z siostrą były… gry dodawane do zestawów Happy Meal w McDonald’s. Z czasem kolekcja powiększyła się o kultowe Heroes III czy choćby pierwszego Gothica, ale Kopij szybko zdała sobie sprawę, że dużo większą frajdę sprawia jej przyglądanie się temu, co na serwerach wyczynia kuzyn. – Ekspresowo odkładam większość wydawnictw, bo zawsze bardziej kusiło mnie, żeby zacząć strzelać w CS-ie – zdradza. Ku sprzeciwom rodziców, pierwsze kroki z kultową wersją 1.6 postawiła, mając jedenaście lat. Wsiąkła totalnie. Na urodziny sprezentowała sobie… oryginalną wersję gry, tzw. STEAM-a.
***
Czasy Counter-Strike’a 1.6 były jednak wyłącznie okresem testowym. Kamila poznawała po prostu tajniki gry, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, jak wielkie środowisko przyjdzie jej niedługo poznać. Myślała zresztą, że jej obecność na serwerach jest sprawą unikalną. – Nie miałam zielonego pojęcia, że inne dziewczyny w ogóle grają. Nie mówiąc już o istnieniu jakiejkolwiek żeńskiej sceny i inicjatyw pokroju Electronic Sports World Cup. Esport dla mnie nie istniał. Po prostu sobie grałam! – słyszę.
Wszystko miało zmienić się w 2014 roku. Gdzie? Odpowiedź może być tylko jedna – w Katowicach. Kiedy Virtusi wznosili puchar ESL Major Series One, Kamila po raz pierwszy usłyszała o esporcie. Nad jej głową zapaliła się wtedy lampka. – Zdałam sobie sprawę, że na moich oczach rodzi się coś niezwykle ciekawego. Od razu zgłębiłem historię Virtus.pro, cofając się do przeszłości Pentagramu G-Shock – relacjonuje firingirl. Tamtego dnia po raz pierwszy zobaczyła też Filipa „NEO” Kubskiego, który na esportowej drodze Kamili stał się jednym z największych drogowskazów.
Po czasie okazało się, że krajowej sceny nie tworzy wyłącznie Virtus.pro. Ba, o trofea walczą również kobiety! Przełomowym wydarzeniem w życiu firingirl okazały się więc właśnie mecze damskiej sekcji ALSEN-Teamu. – Zobaczyłam, na jakim poziomie grają dziewczyny i nie mogłam wyjść z podziwu. Kiedy trafiłam na transmisję bulletgirl, doszło do mnie, że, cholera, też chcę tego doświadczyć. Nagle skrycie zaczęłam marzyć, żeby zagrać na scenie europejskiej – opowiada Kopij.
Zaczęło się niewinnie, bo od drużyny tworzonej z czterema kolegami. W 2016 roku wzięła udział nawet w pierwszym turnieju LAN-owym i choć ten zakończył się dla niej już po pierwszym przegranym meczu, pasja do esportu nabrała nowego znaczenia. – Pamiętam, że mama bała się mnie wtedy puścić, więc w ramach wsparcia mentalnego wysłała ze mną siostrę młodszą o… minutę – śmieje się Kamila. Ta z czasem stała się jej największą fanką, kibicem numer jeden i oparciem w trudnych chwilach.
***
Obecność w drużynie razem z chłopakami dała jej jednak coś więcej: – Po czasie okazało się, że mój kapitan jest szwagrem NEO. Nie wierzyłam w to, ale w końcu zaproponowano mi rozegranie meczu z Filipem. Początkowo myślałam, że stroi sobie ze mnie żarty, ale kiedy zobaczyłam odznakę za zwycięstwo turnieju w Katowicach, oniemiałam.
Z NEO, największa legendę polskiego esportu, niedługo potem spotkała się na targach Poznań Game Arena. Kubski nie tylko pamiętał wspólny mecz, ale obserwował ją również podczas gry na należących do niego serwerach. Wiedział nawet, że oboje mają w ekwipunku tę samą skórkę do noża. Ze wzruszeniem wspomina pierwsze zdjęcie z idolem i krótką wymianę zdań. – Śmiało mogę przyznać, że to gracz, dzięki któremu stwierdziłam, że chcę zostać profesjonalną zawodniczką – przyznaje drżącym głosem. – Z rad, które od niego dostałam, z powodzeniem korzystam do dzisiaj.
W pamięci zapisał się jej również wyjazd na europejskie finały World Electronic Sports Games w Barcelonie. To właśnie w Hiszpanii spotkała się nie tylko z czołówką sceny kobiecej, ale i najwybitniejszymi graczami CS:GO na świecie. – Niesamowite było mijać s1mple’a czy ScreaMa, którzy na szyjach mieli zawieszone te same plakietki, co ja. To jednak nic w porównaniu z meczem, któremu zza moich pleców przyglądał się największy esportowy autorytet – NEO – opowiada.
***
Nic dziwnego, że właśnie wyjazd do Barcelony Kamila traktuje jak jedno z najważniejszych wydarzeń w swojej karierze. – Wygranie kwalifikacji do WESG to przełomowy moment, bo spełniłam swoje marzenie. Poznanie dziewczyn i drużyn męskich pokroju Virtusów było dla mnie ogromnym zaszczytem – słyszę. Po wywalczeniu awansu na jej policzkach naturalnie pojawiły się łzy, a krzyki radości siostry bliźniaczki obudziły resztę domowników. – Musiałam udowodnić kilku osobom na scenie swoją wartość i właśnie wtedy mi się to udało.
Szansę, którą otrzymała wówczas od bardziej doświadczonych dziewczyn z ParadokS, Kamila traktuje jak jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu. Równie ciepło wraca myślami do okresu reprezentowania Riot Gaming i wyjazdu na Copenhagen Games. – Riot ma dla mnie szczególne miejsce w sercu, bo w drużynie traktowałyśmy się jak rodzina – zaznacza.
Przez cały ten czas Kopij nie było łatwo. Musiała walczyć ze swoimi słabościami i podejmować ryzykowne decyzje. Niejednokrotnie wszystko stawiała na jedną kartę, czekając na swoją szansę. Początkowo mierzyła się nie tylko z ograniczeniami sprzętowymi, ale też naciskiem rodziców. Ci nie chcieli, żeby ich córka poświęcała się grze ze względu na naukę. Nieustannie szła jednak pod prąd i dzięki temu jako jedna z nielicznych dziewczyn w Polsce może pochwalić się obecnością na międzynarodowych turniejach pokroju Copenhagen Games i World Electronic Sports Games.
***
Równolegle z karierą zawodniczki Kopij postanowiła rozwijać się na innej płaszczyźnie. Pod koniec 2016 roku przez przypadek natknęła się na ogłoszenie Fantasy Expo. Firma poszukiwała adminów. Firingirl długo zastanawiała się nad wysłaniem zgłoszenia, ale w końcu postanowiła przygotować CV i list motywacyjny. I słusznie, bo już po kilku dniach zaproszono ją na rozmowę kwalifikacyjną. Tę – choć była jedyną kobietą walczącą o posadę – przeszła wyborowo.
Rozpoczęła więc staż w jednej z najprężniej rozwijających się firm esportowych w Polsce. Szybko została zresztą rzucona na głęboką wodę, bo już podczas GeForce Cupa przyszło jej prowadzić stoisko powiązane z Izako Boars. Mimo braku doświadczenia, zrobiła na kliencie ogromne wrażenie: – Udało się stworzyć super show. Nie było jednak łatwo, bo po wszystkim ze zmęczenia ledwo stałam na nogach. Koledzy chcieli mnie wręcz nosić! Tak to się wszystko zaczęło.
Dziś firingirl obecna jest podczas wszystkich wydarzeń organizowanych przez Fantasy Expo – w tym m.in. na finałach Polskiej Ligi Esportowej czy LOTTO Pucharze Zdobywców Pucharów. Podczas meczów pilnuje porządku na scenie, będąc w ciągłym kontakcie z najlepszymi graczami w Polsce. – Adminowanie nie jest proste. Trzeba bardzo dobrze znać grę i samą scenę. Przede wszystkim należy wejść w to na sto procent i traktować to, co się robi, jak pasję – zaznacza Kamila.
Mimo ciężkiej pracy do nocnych godzin podczas wydarzeń, a także czasochłonnej koordynacji rozgrywek przez Internet, pozycja Kamili pozwala z innej perspektywy spojrzeć na esportową rywalizację. To ona siedziała tuż za zawodnikami Adwokacika reprezentującego tomorrow.gg podczas finału czwartego sezonu PLE. To ona z bliska doświadczyła historycznego dla polskiej sceny clutcha Piotra „morelza” Taterki. To ona była najbliżej jednej z największych niespodzianek w historii polskiego esportu. – Podczas decydującej mapy czułam się, jakbym była z nimi razem na serwerze. Może nie powinnam się tak ekscytować, bo przecież jestem adminem, ale do dziś, gdy o tym myślę, mam ciarki – cofa się do połowy 2018 roku firingirl.
Kamila sypie zresztą anegdotami jak z rękawa. Jeśli myślicie, że rola admina ogranicza się więc do stania za plecami zawodników i reagowania na problemy techniczne – mylicie się. Nagle może zdarzyć się przecież, że przyszły zwycięzca turnieju zmaga się z… problemami żołądkowymi. Znalezienie węgla czy stoperanu staje się wówczas dla administratora najważniejszą misją wieczoru.
Fot. Olaf Ostrowski
***
Jak jednak pogodzić esportowe ambicje związane z byciem zawodniczką i szarą eminencją działającą przy organizowaniu szeregu projektów? Nie ma na to prostej odpowiedzi: – Mam dwie twarze. Mocno działam na damskiej scenie CS-a, a z drugiej strony jestem adminem, który dzięki Polskiej Lidze Esportowej mocno się rozwinął. W tym momencie bardziej widziałabym się w roli gracza, ale wiem, że to trudne – bo niełatwo jest znaleźć zespół, z którym można byłoby osiągać europejskie sukcesy.
Właśnie dlatego, gdyby przed Kamilą ktoś postawił dziś ultimatum, ta prawdopodobnie zrezygnowałaby z gry drużynowej na rzecz pracy projektowej. Ta rozwija przecież horyzonty i tworzy większą przestrzeń zawodową, a żeńska scena CS:GO w Polsce dopiero raczkuje. – Nie wiem, gdzie byłabym dziś, gdyby nie Fantasy Expo. Niezwykle cieszę się, że odważyłam się wysłać to CV – podkreśla Kopij.
Koniec końców nie ma to jednak większego znaczenia. Najważniejsze, by być blisko esportu, tworzyć związane z nim wspomnienia i zapełniać kolejne strony fotograficznego albumu. Bo to zdjęcia są dla firingirl najpiękniejszą pamiątką z każdego turnieju.
– Esport wybija rytm mojemu życiu. Były różne momenty, również dołki, ale nie żałuję ani chwili spędzonego w tym środowisku. Chciałabym, żeby osoby, które nie wierzą w swoje możliwości, uświadomiły sobie, że jeśli włoży się w pasję dużo serducha, można osiągnąć naprawdę wiele. Tylko ciężką pracą można wywalczyć sobie szacunek.