
Drogie Panie, zapraszamy na DreamHacka
DreamHack Showdown powraca i to z poczwórną siłą. W ubiegłym roku mieliśmy szansę obserwować profesjonalne zawodniczki Counter-Strike’a podczas turnieju w Walencji. Teraz zawody przeniosą się na cały świat, jednak uczestniczki będą rywalizować z własnych domów.
Ubiegłoroczne wydarzenie było wyjątkowe. Nie tylko ze względu, że stało się pierwszą odsłoną Showdown, ale też z powodu wyjątkowej nagrody. I nie chodzi tu o żadne dobra materialne, choć tych również nie zabrakło, w końcu zwyciężczynie zgarnęły okrągłe 50 tysięcy dolarów.
Prawdziwa nagroda smakowała jednak o wiele lepiej, niż każda restauracyjna potrawa, na którą można było przeznaczyć wygraną kwotę. Miejsce na turnieju z serii Open w Rotterdamie. Jednych podzieliło, innych złączyło, jednak nie da się ukryć, że dla Pań było ogromną szansą.
Wiązało się również z gigantyczną presją, co mogliśmy zauważyć od pierwszych kroków zawodniczek Besiktasu na serwerze, jednak zebrane doświadczenie i niezapomniane wrażenia pozostaną z nimi na zawsze.
Tym razem poza nagrodą pieniężną nie przewidziano jednak dodatkowych benefitów. Cóż, trudno się dziwić, w końcu wszystkie serie ze względu na obecną sytuację przeszły niemałą rewolucję i dodatkowe innowacje są im teraz najmniej potrzebne. Nie tak dawno pisaliśmy o przeniesieniu trzech przystanków Open do internetu. Ich los podzielił również DreamHack Showdown.
Zawody podzielono na serię czterech turniejów, po dwa na Europę i Amerykę Północną. To w tych regionach kobieca scena rozwija się najprężniej, więc trudno dziwić się organizatorom. Zawodniczki ze Starego Kontynenty zadebiutują 17 lipca i będą rywalizować przez kolejne trzy dni. Kolejny weekend stanie pod znakiem walki za Atlantykiem. Od 24 do 26 lipca trwać będzie bój o 25 tysięcy dolarów wśród najlepszych z Ameryki Północnej.
Daty kolejnych wydarzeń nie są jeszcze znane. Na ten moment wiemy tylko, że odbędą się jesienią.
Fot. DreamHack / Fredrik Nilsson