Drastyczny dramat. FaZe znów nie wie, czego chce
Pamiętacie te piękne czasy, kiedy chwaliliśmy FaZe za to, że w końcu obrali konkretną filozofię i zaimponowali nam odwagą? Chyba z pochwałami na jakiś czas się wstrzymamy, bo międzynarodowy kolektyw znów robi ruch, który rodzi więcej wątpliwości, niż optymizmu. Markus „Kjaerbye” Kjærbye nie udźwignął ciężaru, jakim było wcielenie się w rolę największej gwiazdy North. A teraz ma być gościem, który na stałe przywdzieje buty olofmeistera. Trochę tego nie widzimy.
Pamiętacie jak FaZe ratowało się Filipem „NEO” Kubskim, Richardem „Xiztem” Landströmem czy Daurenem „AdreNem” Kystaubayevem? Powiedzmy sobie szczerze, że szału te transfery nie przyniosły. Tak naprawdę jedyną wyróżniającą się osobą był przez chwilę Jørgen „cromen” Robertsen. Prawdziwy przełom nadszedł dopiero w momencie, kiedy FaZe zaryzykowało z Helvijsem „brokym” Saukantsem.
I warto w tym miejscu zaznaczyć, że przecież broky na początku wcale nie dawał FaZe jakiejś wielkiej jakości. Tak naprawdę zespół zaskoczył dopiero kiedy broky przejął snajperkę, a olofmeister zaczął grać lurka. Nie ukrywał tego nawet NiKo, którego zapytaliśmy o to podczas IEM Katowice. – Tak naprawdę złotym środkiem była po prostu zamiana ról pomiędzy olofem i brokym. Odkąd olof wrócił na pozycje lurka, a broky chwycił za snajperkę, nasza gra zaczęła wyglądać o niebo lepiej. Wszyscy poczuliśmy się znacznie bardziej komfortowo i zaczęliśmy być bardziej mobilni po stronie terrorystów. Oczywiście potrzebowaliśmy też setek godzin spędzonych na treningach. Bootcampowaliśmy przez długi czas, nie odpuszczaliśmy żadnych kwalifikacji i to się opłaciło – mówił mi wówczas NiKo.
Tej cierpliwości zabrakło w kontekście bymasa. Jeśli FaZe myślało, że 16-letni zawodnik z bomby okaże się odpowiednim elementem, to było po prostu naiwne. A tak Litwin nie przepracował ze swoimi byłymi już kolegami żadnego okresu przygotowawczego, nie był z nimi na żadnym LAN-ie i bootcampie, więc pewnie nawet nie poznał ich na żywo. FaZe zrezygnowało z filozofii, za którą mocno ich chwaliliśmy. Ok, dalej obracało się to w dużej mierze wokół oszczędności na transferach. Ale co innego sprowadzać za darmoszkę 30-letniego AdreNa, a co innego gościa, który może stanowić filar zespołu na lata.
Kto by pomyślał, że i tym razem FaZe zdecyduje się na ściągnięcie kogoś za darmo. Padło na byłego gracza Astralis i North. Normalnie to by brzmiało całkiem dumnie prawda? Wow, chłopak ma w CV MVP Majora, grę w najlepszych duńskich piątkach. Ale każdy, kto ma oczy widział jak wyglądał Kjaerbye w ostatnich latach. Bohater tragiczny to w tym przypadku nadal tylko eufemizm.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że doskonale pamiętam, co było główną bolączką FaZe w tym roku. Nie potrafili wygrywać na gigantów. I ma w tym pomóc Kjaerbye? Chłopak, który potrafił wykręcić rating 0.60 przeciwko Team Spirit? Przecież temu gościowi ewidentnie potrzebna jest odbudowa w nieco słabszej drużynie, zyskanie od nowa pewności siebie. Duńczyk ma odzyskać komfort i formę w FaZe, gdzie presja sięga zenitu w każdym kolejnym spotkaniu? Nie widzę tego, a jeśli zostanie po prostu rzucony na pozycje zajmowane wcześniej przez olofa, to może wyjść z tego arcyklops.
I nie zrozumcie mnie źle, bo bardzo bym chciał, żeby Kjaerbye wrócił jeszcze na salony. Nawet pomimo tego, jak mocno zalazł kiedyś za skórę wszystkim kibicom polskiego VP. Byłoby bardzo smutno, gdyby jego kariera została zmarnowana. A boje się, że transfer do FaZe może ją zniszczyć jeszcze bardziej niż okres w North, zwłaszcza ostatni tragiczny rok. Co do samego FaZe, to odbieram to jak lekką panikę przed końcem roku. Bali się zaryzykować gry na Majorze z Bymasem i sięgnęli po zawodnika, który ma bogate doświadczenie. FaZe znów wygląda tak, jakby nie wiedziało, w jakim kierunku chce rozwijać ten zespół. Jeśli YNk nie użyje swoich najmocniejszych cytatów motywacyjnych i nie sprawi, że Kjaerbyemu nagle się coś w bani przestawi, to będziemy za kilka miesięcy mówić o zmarnowanym czasie.
Fot. DreamHack / Stephanie Lindgren