Dobre chęci i przebłyski nie wystarczą. Wnioski po kolejnej porażce x-kom AGO w EPL
Przed meczem szukaliśmy dla Polaków furtek. Liczyliśmy po cichu na to, że s1mple wstanie lewą nogą, a flamie nie zaprezentuje nic ponad swój standardowy, przeciętny poziom. Liczyliśmy, że Perfecto będzie miał jeden z tych niezbyt perfekcyjnych dni, a electronic popełni kilka prostych błędów i nie stworzy z Kostylievem śmiercionośnego duetu. Tym razem rzut monetą okazał się jednak dla Na’Vi pomyślny. Rosyjsko-ukraiński kolektyw udowodnił, że jest półkę wyżej niż x-kom AGO, a internetowy format nie będzie miał tutaj większego znaczenia.
Panie, będzie coś z tego?
Z jednej strony chciałoby się odpowiedzieć, że tak, ale patrząc na to realistycznie – czasu zaczyna brakować. Podstawowym pozytywem, jaki zauważyć można było gołym okiem, to fakt, że x-kom AGO nie musi opierać się tylko na grze swoich młodych asów. Na mapie de_mirage świetną robotę wykonywał GruBy, który pokazał w newralgicznych momentach duże opanowanie i doświadczenie. Oskarish też wygrał dla swojego zespołu kilka sytuacji 1 vs. X. Pomimo ciężkiego startu podniósł się również Furlan, który momentami dwoił się i troił, żeby tylko jakkolwiek przechylić szalę zwycięstwa na korzyść „Jastrzębi”.
Generalną okejkę dajemy też dla rozwoju polskiej młodzieży. F1KU na przestrzeni całej serii zaprezentował się z bardzo przyzwoitej strony. Miał ważne otwarcia na Mirage’u, na Nuke’u dał kilka stosunkowo ważnych eliminacji. Niestety na premierowej mapie na całej linii zawiódł mhL, który w pierwszych kilku rundach wykazywał dobre symptomy idealnie hamując s1mple’a, by później stać się nieco niewidoczny. Na kolejnej arenie było już znacznie lepiej, a Knasiak był jednym z głównych autorów sukcesu po stronie broniącej, ale zarówno my, jak i on sam, oczekują pod tym kątem ciągłości.
Podobać mogły się też niektóre pomysły taktyczne. Dla przykładu fake z przejściem do secretu i przyspieszenie do przybudówki zapowiadało się nieźle, ale zabrakło skuteczności strzeleckiej i asekuracji od partnera. To chyba boli w tym wszystkim najbardziej, że niezły zamysł zakończył się oddaniem bomby pod kontrolę rywala i przegraniem całej rundy w kiepskim stylu. Trochę pracy nad detalami, więcej spokoju i będzie z tej mąki chleb.
W ogólnym rozrachunku powiedzmy też sobie wprost, że wymiar kary mógł być znacznie wyższy. Polacy sporo rund wyszarpali, a Na’Vi momentami pozwoliło sobie na zbyt duże rozluźnienie. W niektórych rundach rodzima formacja pokazała też tendencja do zbyt dużego podpalenia się w przewadze, co skutkowało tragicznymi porażkami.
x-kom AGO ma przed sobą trzy ostatnie mecze w ramach fazy zasadniczej ESL Pro League. GODSENT? Do walnięcia. ENCE? Łatwo nie będzie, ale też w zasięgu. G2? Kompletnie inny poziom, ale nawet najwięksi tytani mają momenty słabości.
Nadzieja umiera ostatnia.
Fot. ESL Polska / Adam Łakomy