darko: Może to brzmieć abstrakcyjnie, ale mierzymy w światową czołówkę
– ESL Mistrzostwa Polski są dla nas bardzo ważne. Od długiego czasu rozmawiamy głównie o ich zwycięstwie. Na pewno chcemy jednak postawić wreszcie kropkę nad „i”, podnosząc puchar. Na koncie mam dwa tytuły wicemistrza – w tym jeden w barwach Actiny PACT. Chcę wierzyć, że jeśli tym razem znów dostanę się do finału, zadziała powiedzenie „do trzech razy sztuka” – mówi nam Kacper „darko” Ściera tuż przed półfinałem ESL Mistrzostw Polski.
Jak oceniasz przebieg fazy zasadniczej? Straciliście przecież trochę punktów przeciwko gorszym rywalom.
Nie jesteśmy zadowoleni z przebiegu pierwszego etapu. Aż w czterech pojedynkach z naszym udziałem padł remis. Powiedzmy sobie szczerze – to najzwyczajniej w świecie strata punktów. Zaskoczył nas Team Gaminate, a nawet los kogutos. W wielu momentach mogliśmy zagrać bardziej optymalnie. Nie opuszczała nas jednak myśl o tym, że najważniejsze są play-offy. To dało nam czas, by załatać wszelkie luki widoczne w fazie zasadniczej.
Z czego wynika to, że potrafiliście stawiać twarde warunki zespołom z czołówki, a kiedy przychodziło do gry z niżej klasyfikowanym rywalom, wpadki nie były odosobnione?
Wahania formy bywają bezlitosne. W okresie EMP przyszło nam walczyć nie tylko z rywalami, ale właśnie z brakiem stuprocentowej efektywności. Nieustannie próbowaliśmy dążyć jednak do stabilności, łatając luki i naprawiając wszelkie usterki drużynowe. Ciągła praca nad eliminowaniem niedoskonałości jest dziś najważniejszym elementem esportu. A my znaleźliśmy na to złoty środek. Dysponujemy narzędziami i mechanizmami, które pomagają nam radzić sobie w kryzysowych momentach.
O jakich mechanizmach mówisz?
To złożona z wielu aspektów sprawa. Abstrahując od typowych treningów i analizy powtórek, nauczyliśmy się bardzo szybko reagować na błędy w trakcie gry. Kiedy zauważamy wkradające się rozluźnienie czy powtarzające się wpadki, działamy natychmiast – nawet w trakcie serii wygranych rund. Dużą wagę zaczęliśmy przykładać również do systematyki i – dla przykładu – wspólnej, regularnej gry deathmatcha.
Podejrzewam, że spory udział w waszym rozwoju ma również trener mentalny.
Kilkumiesięczna współpraca z psychologiem pomogła znaleźć nam wspólny język. Zaczęliśmy rozumieć się na wielu płaszczyznach. Wiemy przez to, jak sprawniej rozwiązywać problemy. Nauczyliśmy się przełykać gorycz trudnych porażek i radzić sobie z narastającą frustracją. Zrobiliśmy postępy. Psycholog uznał nawet, że pewien etap naszej współpracy powinien się zakończyć, bo nie potrzebujemy już stałej pomocy z zewnątrz. Staliśmy się wreszcie drużyną z krwi i kości. Czujemy się silni mentalnie.
Pół roku temu minise mówił mi, że kluczowym momentem funkcjonowania Actiny PACT było zrozumienie, że zamiast narzekać lub szukać niepotrzebnych zmian, trzeba działać Faktycznie wszystkie problemy macie już za sobą?
Wciąż bardzo dużo narzekamy. Zmienił się jednak charakter tych narzekań. Nie marudzimy tylko po to, by wyładowywać frustrację. Wkurzamy się, dostrzegając błędy, po czym dużo rozmawiamy i szybko się ich pozbywamy. Ważne jest też to, że nauczyliśmy się wreszcie odpowiednio zarządzać czasem. Odpowiednio balansujemy między turniejami a sprawami prywatnymi. Mecz o 9:00 czy 21:00 już nas nie zaskoczy.
Po fazie zasadniczej EMP nadeszły play-offy. Rozpoczęliście je od pierwszej rundy i zgarnęliście trzy przekonujące zwycięstwa. Podbudowało to waszą pewność siebie?
Zdecydowanie. Najbardziej uskrzydliła nas wygrana przeciwko x-kom AGO, które wyeliminowało nas z play-offów poprzedniej edycji. W ostatnim czasie był to dla nas niewygodny przeciwnik. W najlepszym z możliwych momentów nadeszło jednak przełamanie – i to w bardzo dobrym stylu. Ekscytacja po takich pojedynkach jest naturalna. Szybko sprowadziliśmy się jednak na ziemię. Przed nami jeszcze długa droga.
W międzyczasie zaliczyliście owocną serię triumfów w rozgrywkach międzynarodowych. Wskoczyliście wreszcie na odpowiednie obroty?
Z jednej strony poprawa naszej gry jest widoczna gołym okiem. Unikamy wpadek i często pomagamy szczęściu. Z drugiej – nie wygrywaliśmy przeciwko wybitnym zespołom, więc nie możemy się przesadnie podniecać. Mimo to – jeśli nadal będziemy działać zgodnie z planem, a sodówka nikomu nie uderzy do głowy – możemy stać się czołową drużyną. Chcemy na pewno wygrywać nie tylko polskie, ale również i międzynarodowe turnieje.
Ostatnio dużo mówi się o tym, że część polskich zespołów do krajowych zmagań podchodzi na mniejszym skupieniu niż do zawodów zagranicznych. Jakie jest wasze podejście?
Do wszystkich meczów podchodzimy poważnie. Harmonogramy są jednak napięte, grafiki przeładowane. Czas stał się towarem deficytowym i jako esportowcy musimy zarządzać nim bardzo dobrze. Jeśli dochodzi do skrajnych sytuacji, w których trzeba poświęcić przygotowanie do jakiegoś pojedynku, aby skupić się na innym, najczęściej obrywają polskie rozgrywki – szczególnie w fazie zasadniczej. Przed pojedynkami grupowymi EMP czy PLE często organizujemy wyczerpujące treningi, by korzystać z wolnego czasu. Kiedy czeka nas spotkanie w zmaganiach międzynarodowych staramy z kolei nie obciążać się przed startem. Świeżość jest bardzo ważna.
A gdyby na szali pojawił się dylemat związany z meczami w play-offach EMP i międzynarodowych rozgrywek?
ESL Mistrzostwa Polski są dla nas bardzo ważne. Od długiego czasu rozmawiamy głównie o ich zwycięstwie. W stawce jest przecież miano najlepszej drużyny kraju, niezłe pieniądze, a w dodatku zaproszenia na międzynarodowe zawody. Triumf w EMP to aktualnie nasz cel nadrzędny. Skupiamy się też na Nine to Five, gdzie punkty w światowym rankingu i ogromna kasa motywują do wzmożonego skupienia. Najmniej wagi przykładamy do fazy zasadniczej Polskiej Ligi Esportowej, bo jesteśmy przekonani, że i tak uda nam się awansować.
Trzy ostatnie edycje EMP skończyliście w półfinale lub ćwierćfinale. Wcześniej – zgarnęliście brązowe medale i rekordowy tytuł wicemistrza. Brakuje wam jednak pucharu. Boli?
Nie wiem, czy można mówić o aż tak skrajnych emocjach. Na pewno chcemy jednak postawić wreszcie kropkę nad „i”, podnosząc puchar. Na koncie mam dwa tytuły wicemistrza – w tym jeden w barwach Actiny PACT. Chcę wierzyć, że jeśli tym razem znów dostanę się do finału, zadziała powiedzenie „do trzech razy sztuka”.
Spokojnie możemy nazwać cię doświadczonym, od lat budującym polską scenę zawodnikiem. Nie siada ci na ambicjach to, że na liście sukcesów brakuje ci właśnie mistrzostwa EMP?
Nie podchodzę do tego ambicjonalnie. Rzeczywistość jest prostsza, niż niektórym może się to wydawać. Do tej pory nie wygraliśmy EMP, bo najwyraźniej nie byliśmy odpowiednio przygotowani. Zawsze zresztą przystępowaliśmy do gry z pozycji underdoga. Ostatnie wyniki pokazują z kolei, że tym razem będzie inaczej. Sprzyja nam forma, narzędzia, o którym wspomniałem działają, a w dodatku taktycznie jesteśmy przygotowani naprawdę solidnie. Nie czujemy się gorsi od żadnej z drużyn. Jeśli teraz nam się nie uda, porażka będzie dużo bardziej bolesna niż w latach poprzednich.
W przeszłości faktycznie zawsze podchodziliście do gry bez łatki faworytów. Pamiętamy okresy dominacji Teamu Kinguin, czas devils.one i Aristocracy, moment AGO, a nawet epizod Illuminar Gaming. Actina PACT nigdy na językach wszystkich kibiców z Polski nie była.
Plan jest taki, by tendencję wreszcie odwrócić. Aktualnie żaden zespół z Polski nie może pochwalić się obecnością na najwyższej półce i każdy dąży do tego, by to zmienić. W PACT staramy się jednak mniej o tym mówić, a więcej pracować. Trenujemy ciężko i efektywnie. Widzimy na horyzoncie cel i wierzymy, że małe sukcesy – jak np. wygrana EMP czy Nine to Five – nas do niego doprowadzą. Może to brzmieć abstrakcyjnie, ale naprawdę mierzymy w światową czołówkę.
Raz za razem z Polski słychać głosy o dawaniu sobie czasu, szukaniu stabilności, pracy nad słabościami. Nie masz jednak wrażenia, że podobne deklaracje są pustymi zapowiedziami?
Mogą tak brzmieć. Mówienie w wywiadach o potrzebie czasu urosło już do rangi mema, ale smutna prawda jest taka, że musimy być cierpliwi. Krajowa scena legła w gruzach i od blisko dwóch lat próbujemy ją odbudować. Trafiamy na mniejsze lub większe przeszkody, ale mimo to ciągle idziemy do przodu. Rozwój jest zauważalny. Mozolny, ale zauważalny. Coraz mniej dzieli nas od drużyn z wyższych tierów. To, że x-kom AGO ma za sobą występy w ESL Pro League, a Wisła wygrała Nine to Five, jest wyrazem postępującego progresu.
Kamil „darko” Ściera – wieloletni reprezentant zespołu Actina PACT. Mistrz m.in. Esport Toru PRO. Fot. Actina PACT
Jesteście najstabilniejszą ekipą nie tylko z grona półfinalistów EMP, ale również z całej czołówki Polski. Czujesz, że uciekanie od roszad kadrowych wreszcie przyniesie odpowiedni rezultat?
Gramy ze sobą długo, co pozwoliło nam zbudować solidne fundamenty. Drużynowe doświadczenie ułatwia nam przygotowywanie się do kolejnych meczów, co uważam za spory atut. Kolejnym jest pokaźna pula map. Mało co jest w stanie nas zaskoczyć. Nawet jeśli drużyna nas właśnie kontruje, możemy powrócić do niespodziewanych zagrywek sprzed roku czy dwóch. Księga naszych taktyk i pomysłów na rozgrywkę jest prawdziwą kobyłą.
Zdajesz sobie sprawę, że część ekip z Polski autentycznie się was obawia, szczerze przyznając to w rozmowach?
Boją się nas, bo jesteśmy całkiem nieźli. Potrafimy odpowiednio dostosować styl gry pod przeciwnika. Często obieramy zresztą kierunek dla rywala bardzo niewygodny. Odrabiamy lekcje i wiemy, w jaki sposób grać przeciwko Wiśle, Illuminar Gaming czy AVEZ. Ułatwia nam to uważny prowadzący, który nieustannie myśli o CS-ie. Kiedy reszta zespołu skupia się na nawalaniu headów, lunAtic robi wszystko, by zamieszać w głowie przeciwnikom. To zabójczy układ. Niedawno podreperowaliśmy ponadto kulejącą przez długie miesiące defensywę. Teraz nie musimy opierać gry wyłącznie na ataku.
Nadszedł więc czas na Wisłę Kraków, która jest ostatnio na fali. To liderzy fazy zasadniczej EMP i świeżo upieczeni zwycięzcy Nine to Five. Jak czujecie się w meczu przeciwko nim?
Czujemy się pewnie. Wygraliśmy z nimi zarówno w ESL Mistrzostwach Polski, jak i Polskiej Lidze Esportowej. Dobrze się im się podczas tych pojedynków przyglądaliśmy, przez co wiemy, jak grają. Wisła nie wzbudza w nas więc strachu. Jeśli podejdziemy do pojedynku z chłodną głową i zagramy swoje – wygramy. To pewne.
Na dobrą sprawę jesteście jedną z niewielu ekip, która ostatnio rzuciła im wyzwanie.
To prawda, choć muszę ich nieco usprawiedliwić. W jednym spotkaniu pomagał im rallen. Do drugiego podeszli po wyczerpującym dniu w Nine to Five. Po wygranej międzynarodowego turnieju mogła zejść z nich adrenalina, co zapewne odbiło się na spotkaniu z nami. W półfinale EMP musimy więc udowodnić, że na równych warunkach też jesteśmy lepsi.
Przed poprzednimi play-offami mówiliście, że nie czujecie presji związanej z turniejem. Mam jednak wrażenie, że dziś atmosfera się nieco zagęściła.
Oczekiwania względem Actiny PACT są dużo większe – zarówno ze strony kibiców i dziennikarzy, jak i nas samych. Wielkiej presji jednak nie czujemy. Jasne, bardzo chcemy zdobyć mistrzostwo, ale jeśli tego nie dokonamy – świat się nie zawali. Tym, co czujemy, jest niewielki stresik, który przekujemy w napędzającą nas motywację.
Fot. Games Clash Masters / Kamil Nowakowski
Po przeczytaniu wywiadów z zawodnikami wszystkich drużyn i ich innych wypowiedzi to chciałbym, że każdy z nich wygrał. Przedstawiciele wszystkich 4 drużyn pokazują dojrzałość i osiągnięty profesjonalizm. Do tego świetnie się prezentują na samych meczach. Ktokolwiek by nie wygrał pozostałe drużyny nie mają co się przejmować, bo są na fali wznoszącej, a jeszcze dużo międzynarodowych meczy w najbliższych tygodniach, by się pokazać.