Dali nam przykład Francuzi, jak przezwyciężyć klątwę mamy
Intel Extreme Masters Bejing-Haidian był jednym z najlepszych turniejów w erze internetu. Dostaliśmy na tacy wszystko, o czym marzyliśmy od dawna, od nieziemskich zagrań, przez świetne narracje i w istocie epicki finał BO5 z pełnym reverse sweepem i pierwszym w tym roku trofeum dla Vitality. Francuzi to zresztą bez wątpienia wygrywy przez duże W. Na premierowe plony innowacyjnego podejścia do składu nie musieliśmy długo czekać i jest to na pewno historyczny wyczyn.
Faza pucharowa IEM Bejing-Haidian dostarczyła niesamowitego widowiska. Już od pierwszych ćwierćfinałów stało się jasne, że najlepsi gracze globu chcą w końcu poprowadzić swoje zespoły do ważnych triumfów. Imponował zarówno Nikola „NiKo” Kovač, jak i Oleksandr „s1mple” Kostyliev i Mathieu „ZywOo” Herbaut. Z bomby pożegnaliśmy też Astralis, Heroic, BIG oraz FaZe, co zwiastowało tylko jedno – na pierwszym miejscu podium znajdzie się ktoś, kto od dłuższego czasu nie wygrywał najważniejszych zmagań.
Największe gwiazdy to zresztą niejedyni bohaterowie tego turnieju. Można bez cienia wątpliwości stwierdzić, że podczas imprezy swoją wartość udowodniły często drugoplanowe postacie. Imponującą dyspozycją popisały się szare myszki z Na’Vi czy Vitality, czyli Ilya „Perfecto” Zalutskiy i Kévin „misutaaa” Rabier. Młodzieżówka obu formacji pokazała, że miesiące ciężkiej pracy w końcu przynoszą wymierne efekty. Dla obu panów był to chyba najlepszy turniej pod banderą zespołów, do których dołączyli w 2020 roku.
Mocny akcent dali też inni gracze, przy których stawialiśmy znak zapytania. Audric „JaCkz” Jug świetnymi występami zaznaczył, że rywalizacja o miejsce w wyjściowym składzie G2 Esports nie jest zakończona, a François „AmaNEk” Delaunay nadal nie może być pewny przychylności sztabu szkoleniowego francusko-bałkańskiej formacji. Justin „jks” Savage pokazał za to, że może być filarem Complexity, choć oczywiście międzynarodowy kolektyw nadal czeka mnóstwo pracy.
Wracając jednak do samego finału, to warto podkreślić to, że Vitality po czterech porażkach w ostatecznych starciach wielkich imprez w końcu było w stanie się przełamać. Porażki podczas wiosennych finałów BLAST Premier, ESL One Cologne, cs_summit 6 i DreamHack Open Fall musiały być bolesnym punktem, który wwiercał się w mózgownice reprezentantów Francji, ale klątwa finalnie została przełamana. I choć ZywOo miał w to ogromny wkład, to najważniejsze, że „Pszczółki” wygrały jako pełna drużyna.
Dziś nie można już mieć wielkich wątpliwości co do tego, czy Dan „apEX” Madesclaire nadaje się na kapitana. Doświadczony Francuz nadal gra co prawda jak ostatni wariat, ale widać, że żyję bardziej tym, co robią jego koledzy z zespołu, aniżeli on sam. To nie tylko przywódca, ale też serce całej formacji. W najbardziej newralgicznych momentach popisuje się zresztą niezwykłym opanowaniem i sprytem, czego dowodem był chociażby wczorajszy clutch przeciwko s1mplowi.
Do tego sześcioosobowa kadra już teraz okazuje się strzałem w dziesiątkę. Nabil „Nivera” Benrlitom nie marnuje swoich szans i genialnie wykorzystuje okazję. Na Duście2 był postacią, która przedłużała nadzieje Vitality na dogrywkę. Na Inferno był z kolei prawdziwym katem dla rywali, a jego pewna gra ze snajperką stanowi świetne dopełnienie tego, co ma do zaoferowania największa gwiazda „trójkolorowych”. Młodzieżowy duet, który tworzy z misutą, popisał się niejednokrotnie idealnym zrozumieniem sytuacji i genialną kooperacją. Zwłaszcza przy retake’ach młodszy brat ScreaMa i Rabier potrafili dokonać wielkich rzeczy. Pierwsze historyczne wykorzystanie sześcioosobowego rosteru w BO5 można ocenić tylko i wyłącznie na piątkę z plusem.
Na’Vi w 2020 roku zdążyło już triumfować podczas Intel Extreme Masters w Katowicach oraz WePlay! Clutch Island, ale póki co o kolejnym triumfie mogą zapomnieć. Najważniejsze w tym kontekście jest to, że podopiecznych Andriia „B1ad3’a” Gorodenskyiego nie można już usprawiedliwiać erą internetu. Natus Vincere, podobnie jak wszyscy, zdążyli się już do tego przyzwyczaić, co pozwala im ciągle obracać się wokół czołowych lokat. A mimo to, podobnie jak w finale dwunastego sezonu ESL Pro League, ukraińsko-rosyjski kolektyw był w stanie zmarnować przewagę 2:0 i ponieść klęskę.
I denerwuje mnie niemiłosiernie ponowne forsowanie narracji o s1mple’u, który zrobił wszystko, co mógł, ale i tak przegrał. Na’Vi to od dawna dużo więcej niż sam Ukrainiec, który może i potrafi magicznym dotknięciem myszki odwrócić losy rundy oraz wykręcić absurdalnie wysokie statystyki, ale nie bierze się to znikąd. Denis „electronic” Sharipov rozegrał kolejny świetny turniej, podczas którego niejednokrotnie wychodził z cienia swojego kolegi, a w tyle nie zostawał też przecież wspomniany już wcześniej Perfecto. Kirill „Boombl4” Mikhailov kreował z kolei mnóstwo przestrzeni dla swoich kompanów, przy czym ambitnie asystował Egor „flamie” Vasilev.
Trafiła kosa na kamień. Najzwyczajniej w świecie Na’Vi okazało się słabszym zespołem. Koledzy wcale nie pociągnęli s1mple’a w dół, bo on sam momentami robił rzeczy, które powinien sobie darować. Choć w obu zespołach, które zagrały wczoraj w finale, grają dwaj najlepsi gracze globu, to nie indywidualności wygrały lub przegrały ten mecz. Na długodystansowych maratonach, którymi bez wątpienia są tego typu serie BO5, wygrywają i przegrywają tylko całe drużyny.
Fot. Polsat Games