Czy potrzebujemy ich w sportowych plebiscytach?
Felieton
POLSKI ESPORT

Czy potrzebujemy ich w sportowych plebiscytach?

29.10.2020, 16:32:39

Pytamy czy, bo kwestią czasu jest, kiedy zaczną się w nich pojawiać. Swoją obecność i tak zdążyli już zaznaczyć i to niejednokrotnie. Szczebel po szczeblu. Ale po co? Czy jest w tym jakiś głębszy sens, aby spędzać sen z powiek rdzennych, sportowych patriotów – ostoi ludzkości, obrońców człowieczeństwa?

Sportowi tradycjonaliści będą upierać się, że wsadzanie esportowców do klasycznych plebiscytów jest niepotrzebne, a nawet absurdalne. Ale przed czym tu się bronić? Przede przeciwnikiem, którego nie ma? Bo przecież nikt nie chce zaszkodzić sportowcom czy ich kibicom. Walka ta przypomina obronę Jasnej Góry w wykonaniu pewnego słynnego polskiego boksera. Ten jest gotów bronić jej całym ciałem, ale nikt jakoś szczególnie nie napiera. To jego głowa kreuje przeciwników. Tak też jest w tym przypadku. Bo zagrożenia nie ma. Jest tylko lęk przed nowościami.

Wspominaliśmy, że wtargnięcie esportowców do plebiscytów pokroju tego organizowanego przez “Przegląd Sportowy” jest kwestią czasu. Dlaczego? Esportowa inwazja przybiera coraz większą skalę. Kolejne państwa decydują się uznać granie w gry komputerowe za oficjalny sport. Międzynarodowy Komitet Olimpijski współtworzy turnieje o charakterze gamingowym i stawia je obok zawodów olimpijskich. Nisza przemienia się w modę, a trendy trudno zatrzymać. Szczególnie, gdy rozprzestrzeniają się w tak zatrważającym tempie.

O jakim tempie wzrostu mówimy? Wystarczy spojrzeć na listę państw, które przekonały się do esportu i uznały go za oficjalną dyscyplinę sportową. Ta jeszcze niedawno była smucąco krótka, a teraz zaczyna budzić podziw:

  • Chiny
  • Tajpej
  • Indie
  • Indonezja
  • Iran
  • Kazachstan
  • Korea Południowa
  • Malezja
  • Malediwy
  • Mołdawia
  • Nepal
  • Tadżykistan
  • Zjednoczone Emiraty Arabskie
  • Wietnam
  • Azerbejdżan
  • Finlandia
  • Gruzja
  • Włochy
  • Rosja
  • Egipt
  • Namibia
  • RPA
  • Sri Lanka
  • Ukraina

Kwestią czasu jest, kiedy do tego coraz liczniejszego grona dołączą inne sportowe mocarstwa po Chinach czy Rosji. Stany Zjednoczone nie mają się przed czym bronić, a u nich więcej zwolenników niż przeciwników. Również postępowa strona Europy nie powinna mieć przeciwwskazań. W Polsce wiele głosów sprzeciwu, ale czy to coś da? Bo co tobie – zbuntowany człowieku – zrobi uznanie esportu za sport? No właśnie, nic, co najwyżej urazi twoją męską dumę. A tym młodym, pełnym marzeń dzieciakom może dać wsparcie w postaci stypendiów i wiele innych benefitów. Czy warto walczyć o własne przekonania, których trwanie nic nie zmienia? Dla zniszczonych marzeń? 

***

Przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Pjongczang zorganizowano turniej esportowy w grze StarCraft II. Przy okazji przeniesionych na przyszły rok Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio odbędzie się nie jeden, a dwa wydarzenia. Zawody w grach Rocket League i Street Fighter V. Choć jeśli impreza będzie dalej przekładana, zawodnicy mogą pojedynkować się w szóstej odsłonie słynnej bijatyki.

Znani sportowcy sportowcy tworzą lub współtworzą organizacje esportowe, jak Beckham czy Griezmann. Często zajmują w nich wysokie stanowiska lub po prostu zaprzyjaźniają się z graczami, jak chociażby Neymar. Są ambasadorami wielkich turniejów, jak legenda NBA Tony Parker. Nie zamykają się w bańce, rozumieją postęp.

Esportowców docenił też Forbes, a to niemałe wyróżnienie. Czterech graczy znalazło się w europejskim rankingu “30 przed 30”, a wśród nich jeden Polak. Czterech z trzydziestu, to ponad dziesięć procent. A przecież esport to jedna z milionów branż, za reprezentowanie której można zostać uznanym za wizjonera i człowieka postępu. 

Marcin “Jankos” Jankowski, Olof “olofmeister” Kajbjer, Nicolai “device” Reedtz i Niclas “Pengu” Mouritzen – tę czwórkę wyróżniono we wspomnianym plebiscycie, a to już wyraźny znak. Ale nie tylko Forbes, bo też TVP Sport. To przecież tam za ulubionego polskiego SPORTOWCA uznany został Łukasz “puki style” Zygmunciak. O nominacjach decydowało TVP, a zwycięzcę wyłonili już kibice.

Bo jak nie on, to kto? Przecież wszyscy – czy tego chcieliśmy czy nie – doświadczyliśmy w tym roku pukimanii. Bo nie dało się nie zauważyć na zdjęciach profilowych połowy znajomych tego prężącego muskuły prostego chłopaka z… internetu. To jego fenomen prześcignął w konkursie Roberta Lewandowskiego, Adama Małysza, Jakuba Błaszczykowskiego i wszystkich innych szanowanych polskich sportowców. A to tylko kolejna cegiełka, do wielokrotnie wspominanej obecności w oficjalnych plebiscytach.

***

Czy potrzebujemy więc esportowców w sportowych plebiscytach? Nie na zabój, ale czemu nie? Branża i tak z każdym rokiem rośnie w siłę, czego dowodem jest coraz liczniejsze grono inwestorów i sponsorów. Co prawda uderzyła w nią pandemia, ale w kogo nie? Prawda jest taka, że esport się obroni i poradzi sobie bez sportu. Z nim może jednak byłoby łatwiej. Bo wrzucenie Jankosa czy puki style’a do plebiscytu na sportowca roku wzbudziłoby nie tylko gniew, ale też zainteresowanie. A w taki sposób buduje się świadomość społeczną. Bo poza rywalami esportu są też tacy, którzy niekoniecznie zdają sobie sprawę z jego istnienia. Ich przekabacić nie będzie tak trudno.

Prędzej czy później do tego dojdzie. Bo z różnymi przeciwnościami, ale świat zmierza w tym samym kierunku. Spójrzmy na esportową kolebkę – Koreę. Tam najpopularniejszy gracz jest postrzegany jako bohater narodowy. I nikt nie widzi w tym problemu. Na wszystko jednak przyjdzie czas.

Fot. K1CK eSports Club / Yicun Liu/Riot Games

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze