
Czy Natus Vincere zdobędzie złote sztabki i tytuł Intel Grand Slam?
Natus Vincere powraca do królewskiej formy, pędząc po miano aktualnie najlepszej drużyny globu. A powrót LAN-ów zdecydowanie im w tym pomaga. Niebawem możemy otrzymać tego kolejny dowód, gdyż zaledwie jeden sukces dzieli Na’Vi od zdobycia tytułu Intel Grand Slam.
Wskazać najlepszą drużynę w pełnym zwrotów akcji i dynamicznych rozwiązań świecie Counter-Strike’a? Cholera – to możliwe, ale bezsprzecznie niełatwe zadanie. Zawodów rozgrywa się przecież wiele, a zespoły właściwie nie odpoczywają, nierzadko wymieniając się mistrzowskimi tytułami. Nawet Gambit Esports rozkładające przez ostatnie tygodnie rywali po kątach wreszcie opadło z sił.
Coraz trudniej więc o śmiałe stwierdzenia pokroju “era panowania Astralis” czy “czas dominacji Ninjas in Pyjamas”. Podporządkowanie sobie sceny na wiele, wiele miesięcy, nie stwarzając przy tym żadnego pola do manewru rywalom, znacznie się skomplikowało.
W próbie uporządkowania branżowej klasyfikacji pomagają rzecz jasna majorowe trofea, regularnie aktualizowane rankingi, czy listy sporządzane przez esportowych kronikarzy. Na koniec dnia to bowiem nie piękne opowieści, fascynujące historie i narracja, która rośnie wokół bohaterów, przekonują o wyższości jednych od drugich. To liczby i chłodna statystyka są najbardziej obiektywnym wskaźnikiem siły.
Za interesujący pomost między jednym a drugim uznać możemy Intel Grand Slam – jedyną właściwie nagrodę tego kalibru, która docenia zespoły popisujące się nadzwyczajną skutecznością nie tylko podczas jednego czy dwóch turniejów, ale w pojęciu okresowym. Wygrywasz IGS – otrzymujesz metaforyczne świadectwo króla danego odcinka czasu. Proste.
Nie bez powodu inauguracyjna nagroda trafiła w ręce graczy Astralis, a drugi sezon został w rekordowym czasie opanowany przez Team Liquid. W momencie funkcjonowania wspomnianych edycji to właśnie Duńczycy i Amerykanie odgrywali na świecie pierwszoplanowe role. To o nich mówiliśmy niczym o bogach z CS-owej mitologii.
W ostatnim czasie w głowach esportowyh zapaleńców największe piętno odcisnęli zapewne zawodnicy Gambit Esports. To oni mogli być dziś na miejscu Na’Vi. Wielu namaszczało ich do zgarnięcia tego właśnie tytułu. Wielu zwycięstw dokonali w niefortunnym momencie LAN-owej posuchy. Kiedy przyszło im skrzyżować karabiny w Kolonii w warunkach scenicznych, ich skuteczność nagle spadła. I zostali w tyle.
Jak zarobić bańkę w 63 dni?
Wczoraj do zgarnięcia prestiżowego tytułu i rzecz jasna okrągłej sumki miliona dolarów zbliżyli się bowiem nie reprezentanci Gambit Esports a Natus Vincere właśnie. Wybrukowane rekordami zwycięstwo w katedrze esportu stało się symbolicznym dowodem tego, że chłopaki ze wschodu są w nieprawdopodobnej formie. Jednocześnie to kamień milowy w drodze po wyjątkową sztabkę złota.
Natus Vincere na koncie ma zwycięstwa w Intel Extreme Masters Katowice 2020, DreamHacku Masters Spring 2021, a także Intel Extreme Masters Cologne 2021. Teraz wystarczy wygrać jeden z trzech nadchodzących turniejów cyklu, aby przypieczętować rajd. Okazja do tego pojawi się w sierpniu, wrześniu lub grudniu. Mowa o światowych finałach ESL Pro League 14, Intel Extreme Masters Fall lub Intel Extreme Masters Winter.
Co ciekawe – każdy zespół, który w potencjalnym finale powstrzyma Na’Vi przed zdobyciem trofeum – zostanie nagrodzony czekiem na 100 tysięcy dolarów. To dodatkowa motywacja, aby zaostrzyć wielkoszlemową rywalizację, utrudniając zadanie najbardziej skutecznej aktualnie drużynie.
Groenke na poniedziałek: Dzięki, Astralis. Dzięki, Intel Grand Slam
Tuż za Na’Vi czyhają jeszcze gracze Gambit Esports. Dzięki złotym medalom zgarniętym podczas Intel Extreme Masters 2021 i Intel Extreme Masters Summer mogą pochwalić się drugim miejscem w cyklu. Szanse wciąż utrzymują też reprezentanci Heroic i Astralis. Pierwsze kroki poczyniły natomiast mousesports, Fnatic, Evil Geniuses oraz Team Liquid, ale z uwagi na przedawnienie sukcesów, potencjalny bieg po nagrodę rozpocząć muszą na nowo.
Pierwsza okazja do tego, aby Natus Vincere dopisało się do listy chwały obok Astralis i Teamu Liquid rozpocznie się na Malcie – podczas ESL Pro League 14. To wówczas dowiemy się, czy zespół ze wschodu jest gotowy na to, aby znów na osi czasu wydzielić fragment w przyszłości ochrzczony być może „erą Na’Vi”.
Fot. ESL