Czekolad: Gracze szkodzą sami sobie i nawet nie zdają sobie z tego sprawy

01.12.2018, 15:27:00

O przygodzie swojego zespołu w ostatnim sezonie Polskiej Ligi Esportowej, swojej przemianie, problemach u graczy w gaming house’ie, złym podejściu niektórych zawodników, olewaniu treningów, zmianie behave’a na Jejky’ego oraz o swoich przewidywaniach na play-offy PLE opowiedział nam Paweł „Czekolad” Szczepanik, midlaner Czeskiej Husarii.

Jak możesz podsumować czwarty sezon Polskiej Ligi Esportowej dla Czeskiej Husarii?

Wydaje mi się, że zajęcie drugiego miejsca w sezonie zasadniczym jest okej, mimo że staraliśmy się o pierwsze. Nie daliśmy rady wygrać przeciwko najlepszym trzem drużynom, przez co w tych meczach były same remisy.

Jakie było podejście zagranicznych graczy do polskiej ligi?

Po pierwszej grze przeciwko Illuminar większość osób stwierdziła, że możemy spokojnie powalczyć o pierwsze miejsce, bo to starcie wyglądało tak, jakby było wyjęte z soloQ. Jeśli potrafimy stworzyć taki chaos przeciwko iHG i się w nim odnajdywać, to możemy też wszystko wygrać, jeśli odpowiednio dużą ilość czasu przeznaczymy na trening.

A jak specyficznie twoja dolna alejka się nastawiała do rywalizacji na polskiej ziemi? Pamiętam, że Carzzy pisał o swoich zamiarach zniszczenia innych graczy w PLE.

Wydaje mi się, żę poradzili sobie bardzo dobrze. Co prawda Carzzy troszkę słabo zagrał w kwalifikacjach i potrafił zginąć przeciwko graczom z Diamentu2. Przez to w sumie napisał w pewnym momencie, że PLE jest polskim odpowiednikiem LCK. Zazwyczaj, kiedy gramy przeciwko słabszym drużynom typu Ravioli Ravioli, to sytuacja jest bardzo luźna i mógłbym powiedzieć, że nawet nie podchodzimy do tego poważnie, ale w spotkaniach przeciwko czołowym drużynom wszyscy się skupiamy i sobie nie żartujemy.

Jak wpłynęła na drużynę zmiana behave’a na Jejky’ego?

Wydaje mi się, że behave był troszkę samolubny. Bardzo często mówił, że nie zgankuje komuś linii, bo musi zrobić campa w dżungli. Dodatkowo rzadko oddawał mi niebieskie wzmocnienia. On uważał się za prowadzącego, a Jejky jest takim wspomagającym dżunglerem.

Tak właściwie ta zmiana wyszła na plus, bo czasami Orome zawoła dżunglera i ten szybko oceni sytuację i postara się pomóc w jak najlepszy sposób. Ja też czasami mu powiem, żeby przyszedł i on się po prostu słucha, bo jest bardzo przyjazny. Nie chcę go nazywać psem lub podwładnym, ale po prostu on jest skory do współpracy. Dodatkowo odkąd dołączył, to mój toplaner mówi, że ja zacząłem się prezentować z lepszej strony.

Jak wyglądają wasze przygotowania do meczów?

Tak właściwie nic nie scrimujemy. Naszą jedyną pomocą jest Tasz, który przygotowuje analizy i pomaga w draftach. Oprócz tego nic nie robimy. Tylko przychodzimy dwadzieścia minut przed meczem i omawiamy analizę trenera, układając nasz plan na grę. Chociaż ostatnio Carzzy poszedł spać po szkole, przez co się spóźniliśmy dziesięć minut, bo dzieciaczek próbował udawać wyska i prawie mu się to udało. Planujemy treningi, ale dopiero wtedy, gdy będziemy pewni naszego udziału w wielkim finale.

Porozmawiajmy o tobie. Ostatnio opublikowałeś na twitterze długie oświadczenia na temat swojej przemiany. O co w tym chodzi?

Głównie o nastawienie do soloQ. Bardzo często się zdarzało, że dostałem inną pozycję niż mid i można powiedzieć, że wtedy trollowałem. Przykładowo wybierałem Siona na górną aleję i się bawiłem w Thebausa, budując tylko ofensywne przedmioty, a już po trzech śmierciach zaczynałem się poddawać. Oczywiście nie umierałem specjalnie, ale już przestałem się starać. Przez to zrobiłem sobie dużo wrogów i teraz jak już ktoś mnie widzi na innej linii, to mówi „ta gra już jest raczej przegrana”. Po prostu przeczytałem ostatnio dłuższy artykuł Kireia i jak zauważyłem, że według niego w Korei potrafią grać wszystkim, to stwierdziłem, że warto się tego nauczyć.

Idealnym przykładem gracza na zachodnim serwerze jest Magifelix. On zagra tak samo dobrze na topie, jak i na midzie. Wychodzi na równo w farmie i nie umiera od ganków. Jego można nazywać szefem, od którego można się wiele nauczyć.

Wspomniałeś tam również o złych nawykach w gaming house’ie.

Chodziło o to, że na przykład ktoś wstawał o 14, więc ja stwierdziłem, że to jest okej i robiłem dokładnie tak samo. Przed wyjazdem do Hiszpanii myślałem, że to będzie najbardziej produktywny okres mojego życia, a czułem się tam jak na wakacjach. Totalnie osiadłem na laurach. Zamiast grać cały czas, to po dwóch tygodniach już miałem za sobą dwa seriale. Grałem po pięć soloQ dziennie, co jest bardzo małą liczbą. Tak naprawdę tylko Monk dużo grał, ale on był jedynym zawodnikiem w domu, którego nie widziałem. Miałem dobry widok na Moryo i nieprzerwanie widziałem, jak on oglądał programy o gotowaniu albo jakiś serial. To kompletnie nie zachęcało do trenowania.

To jest wina graczy czy organizacja powinna to pilnować?

Wydaje mi się, że to jest wina graczy, bo każdy powinien się starać sam z siebie. Czytałem kiedyś wywiad z Cinkrofem na Weszło Esport. On i jego kompani codziennie o tej samej godzinie przychodzili do biura i medytowali, a potem ostro trenowali. Dodatkowo wracali do domu i jeszcze grali kilka soloQ. Takie podejście powinno być u każdego gracza.

Widzisz ten problem u niektórych graczy w Polsce?

Ogólnie bardzo często słyszę różne opinie o wielu osobach. Przykładowo niektórzy pajacują na scrimach albo wolą iść kilka razy na piwo, olewając kompletnie trening. To są zachowania, przez które się nie rozwijają. Gracze szkodzą sami sobie i nawet nie zdają sobie z tego sprawy, a po pewnym czasie obudzą się z ręką w nocniku.

Cierpi na tym nasza polska scena?

Głównie cierpią na tym drużyny, w których są ci gracze. Bardzo często jest trzech zawodników, którzy są zmotywowani, a reszta to olewa. To kompletnie blokuje jakikolwiek rozwój, bo do niego cała piątka musi być na tych samych falach.

Są polskie drużyny, które mogą dawać przykład?

Na pewno Illuminar Gaming jest dobrym przykładem, ale z tego, co wiem, to Szata i Pompa też bardzo dobrze zarządzają swoim czasem i wiedzą, jak go w pełni wykorzystać. Chodzi o to, żeby nie marnować żadnej minuty na czynności, które na pewno nie pomagają w rozwoju.

Czeska Husaria jest w przedostatniej rundzie play-offów. Z kim się zmierzycie w walce o wielki finał?

Obstawiałbym tak jak reszta społeczności – Szata albo Pompa z nami zawalczą. Trudno mi określić, która z tych ekip jest lepsza, bo ich pojedynki są strasznie losowe. Nawet nie wiem, jaki mają ze sobą bilans, lecz po prostu nie potrafię przewidzieć wyniku takiego spotkania.

Reszta nie ma szans?

Raczej nie. Nie okłamujmy się, ale nie można nawet wskazać na nikogo jako czarnego konia. Mógłbym świrować i mówić, że Ravioli zdoła dojść do wielkiego finału, ale praktycznie Lewus i spółka nie mają na to żadnych szans.

Wolałbyś się zmierzyć z Szatą czy z Pompą?

Wydaje mi się, że łatwiej byłoby z Szatą. Chociaż z Pompą mogłaby wyniknąć sytuacja, w której Konektiv dostałby dwieście pinga na swoim wspaniałym internecie i też moglibyśmy to wykorzystać. Realnie mówiąc, to po prostu według mnie te dwie drużyny są różnie nastawione do roli dżunglera. InspireD potrafi wygrać grę Kha’Zixem nawet wtedy, gdy jego drużyna będzie trollować. On robi ogromną różnicę.

W czym upatrujesz wasze szanse w ewentualnym finale BO5 przeciwko Illuminar Gaming?

Na pewno w dolnej i górnej alejce. Moi koledzy z tych linii powinni sobie poradzić i poprowadzić nas do zwycięstwa. Osobiście nie daję sobie dużych szans na środkowej alei. Pewnie będę grał Sionem pod całkowicie defensywne itemy. Jestem już przygotowany na ewentualną walkę i mam w garści kilku ciekawych bohaterów, ale nie mogę nic zdradzić. Humanoid na pewno jest lepszy, ale od czasów scrimów przeciwko Millenium, w których zabijał mnie i mojego dżunglera, gdy ten próbował zgankować, nauczyłem się dużo o rozgrywaniu linii, oglądając właśnie jego gry.

Tagi:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze