Colossus czy kolos na glinianych nogach? Oceniamy dotychczasowe transfery Cloud9
W ostatnich tygodniach cała społeczność CS:GO żyje budową nowego składu Cloud9, który z założenia ma zawojować światową scenę. Do tej pory poznaliśmy trzech zawodników nowej dywizji amerykańskiej organizacji, a także trenera formacji, którego zakontraktowanie zostało ogłoszone wraz z przejęciem schedy przez Henry’ego „HenryG” Greera. Jak wygląda dotychczasowy potencjał „na papierze”? Jakie mogą być realne oczekiwania względem formowanej ekipy?
Fundament? Dobrze postawiony. Zakontraktowanie Alexa „ALEXA” McMeekina od początku wydawało się absolutnym priorytetem i cieszy na pewno fakt, że kapitan zawitał na statek jako pierwszy zawodnik nowego rosteru. Można założyć, że miał on realny wpływ na kolejne ruchy transferowe i dzięki temu odchodzą obawy o brak spójności w wizji i podejściu do gry. Powiedzmy sobie szczerze, że Brytyjczyk jest gościem, który wie, czego chce. Zawsze wykazywał charyzmę i temperament, więc jasne powinno być to, że przypadkowych transferów do Cloud9 na jego warcie nie będzie.
Jest to ważne w kontekście wątpliwości, które wykazała społeczność po ściągnięciu do formacji Williama „meziiego” Merrimana. Młody Anglik może nie jest głośnym nazwiskiem, ale można być niemalże pewnym, że za trasakcją optował nie tylko HenryG, ale również właśnie ALEX. Doświadczeni gracze zawsze mają wszak oko na młodzież, która w przyszłości może wojować u ich boku.
I po pierwszym, sceptycznym wrażeniu, teraz jestem jakoś dziwnie o meziiego spokojny. Co prawda istnieje ryzyko, że chłop okaże się totalnym niewypałem, a presja związana z grą na najwyższym szczeblu go zeżre, ale z drugiej strony na pierwszy rzut oka wydaje się on być rozumnym młodzikiem. Wie, że otrzymał szansę, o której marzą setki podobnych mu dzieciaków. Ma dobrych doradców, którzy ewidentnie potrafią utrzymać go w ryzach. Po obejrzeniu kilku powtórek z jego akcjami widać, że kiełkuję w nim to magiczne ziarenko, które czyni graczy wyjątkowymi. Jeśli nie odwali mu sodówa, powinno być w porządku. W atmosferze determinacji do budowy legendarnego składu powinien nam rosnąć jak na drożdżach. Prowadzony zresztą będzie przez tęgie głowy za rękę.
Nie mniej wątpliwości wysuwa się w stosunku do transakcji z udziałem Özgüra „woxica” Ekera. I dla mnie jest to chyba największe zaskoczenie. Serio wszyscy już zapomnieli, jakim totalnym szefem był Turek jeszcze kilka miesięcy temu? 22-latek w 2019 roku bez cienia wątpliwości zaskarbił sobie miano jednego z najlepszych snajperów globu, a dziś potrzebuje po prostu odbudowy w nowym środowisku. Dużo mówiło się o odmiennym podejściu AWP-era i jego kolegów z mouz, więc zmiana otoczenia na sto procent wyzwoli w nim nowe pokłady ambicji i zacięcia do osiągania sukcesów.
Sprawdzony w międzynarodowych składach, płynnie posługujący się angielskim, nadal relatywnie młody i do tego medialny. Wszystkie argumenty przemawiały za zakontraktowaniem woxica i wydaje się nawet, że jest to transfer obarczony najmniejszym ryzykiem. Jesteśmy niemalże pewni, że turecki zawodnik okaże się bardzo stabilnym punktem nowego zespołu, który zagwarantuje pewną jakość. Już bardziej obawiamy się o ALEXA, który bez ZywOo u boku wcale nie musi wyglądać aż tak genialnie.
Warto też poświęcić chwilę na angaż Aleksandara „kassada” Trifunovića. Teoretycznie mówimy wszak o szkoleniowcu, który potrafił wycisnąć maksimum potencjału z niektórych graczy, ale jednocześnie ma on kilka skaz w swoim trenerskim CV. W 2016 roku nie potrafił przebrnąć z mousesports przez niemalże żadne kwalifikacje, choć już wtedy supergwiazdą stawał się jeden z jego podopiecznych, czyli Nikola „NiKo” Kovač. Poza tym daje o sobie brak wystarczających kompetencji do wyprowadzenia z kryzysu 100 Thieves.
Z drugiej strony kassad ma już wyrobioną markę i spory autorytet u większości profesjonalnych graczy. Jest też dobrym mówcą motywacyjnym i niejednokrotnie udowodnił światu, że „ma gadane”. Powinien sobie dobrze poradzić w roli gościa, który będzie twarzą projektu i weźmie na klatę odpowiedzialność za ewentualne słabsze występy. No i wiele wskazuje na to, że nie używał coach buga, a to w dzisiejszych czasach też dość cenna wiadomość…
Reasumując, podoba nam się zamysł, który przedstawiło Cloud9. Doświadczony, nieodstający strzelecko lider, snajper, który potrafi włączyć tryb bestii i młodzik, który nadal jest plastyczny i można go ukierunkować w odpowiednią stronę. Co prawda cały obraz zburzyć mogą dwa ostatnie nabytki, ale na ten moment C9 wydaje się raczej Kolosem na nogach z solidnej stali, aniżeli z gliny.
Fot. GamerLegion / EPICENTER / DreamHack / Adela Szajder