Cierpliwy kamień ugotuje, ale czy doczeka meczu, gdy serwery CS:GO leżą i nie wstają?
Valve zafundowało wczoraj zawodnikom MIBR i Astralis dobrą rozgrzewkę przed premierowym spotkaniem grupy C w BLAST Premier Fall. Dobrą, bo długą i wyczerpującą… a do tego fizyczną, bo grać w CS-a się nie dało. A to wszystko wina serwerów.
– Wiedzieliśmy, że serwery CS:GO od rana mają problemy – dzięki za wszystkie wzmianki. Teraz wszystko wróciło do trybu online i problem został rozwiązany. Dziękujemy za cierpliwość w trakcie naszej pracy – czytamy na oficjalnym Twitterze deweloperów Counter-Strike’a.
Ale straconego czasu reprezentantom z Brazylii i Danii te słowa nie wrócą. W sumie nie zawarto w nich żadnych przeprosin, a wypadałoby takie wystosować. Chociażby w stronę organizatorów BLASTA, którzy dopinają w swoich produkcjach wszystko na ostatni guzik, a produkcję o dwie godziny opóźnia im awaria, na którą nie mają żadnego wpływu.
Wymęczeni oczekiwaniem, ale zwarci i gotowi do wielkiego spotkania gracze doczekali się wreszcie swojej szansy. Kto wytrzymał na transmisji lub wrócił na nią w odpowiednim momencie na pewno nie żałuje, bo było co oglądać. Eksperymentalny skład MIBR, który skazywaliśmy na pożarcie, postawił mistrzowskiej ekipie naprawdę trudne warunki.
Mimo wszystko na największe gratulacje z brazylijskiej strony zasługuje duet, który barwy organizacji reprezentował jeszcze przed reformą. kNgV- i trk udowodnili, że są w stanie ciągnąć ten wózek nawet bez fera, FalleNa czy TACO. Ale czy w obecnym ustawieniu? To i tak jest tymczasowe, więc nie ma co sądzić.
Zastanawia tylko prezencja Skandynawów. Od nich oczekiwaliśmy przecież pewnego triumfu i kilku zagrań w mistrzowskim stylu. W końcu pierwszy raz od maja zobaczyliśmy Astralis w oryginalnym, mistrzowskim ustawieniu. Ustawieniu, które dominowało światową scenę przez miesiące i lata. Mechanizm trochę zardzewiał, ale jak widać nie na tyle, aby przegrać z Brazylijczykami. Musiałoby być naprawdę kiepsko.
Astralis 2:1 MIBR (19:16 MIBR, 13:16 Nuke, 16:5 Inferno)
Nieco później na serwer wkroczyli ci, w których stronę patrzyła cała światowa scena. G2 Esports z Nikolą “NiKo” Kovacem w składzie wyszło do walki po raz pierwszy w historii. I już na samym starcie pobudziło kibicowskie apetyty, bo ich spotkanie z FURIĄ po prostu dobrze się oglądało. Może to wina przesadnej ekscytacji, a może zasługa ofensywnego stylu gry prezentowanego przez obie strony bitwy – nie wiemy. Wiemy jednak, że matematyka nie kłamie, a dwóch Kovaców to więcej niż jeden.
A europejski superteam rokuje jeszcze lepiej, gdy wspomnimy, że najnowsza gwiazda zespołu grała dopiero czwarte skrzypce. Choć różnice w statystykach były tak nieduże, że jeśli mielibyśmy wyróżnić jednego zawodnika G2 Esports za wczorajsze spotkanie z FURIĄ, to byłby to cały skład. Bo zagrał jak jedność, a takim stylem zwycięża się ważne mecze. No, chyba że masz wkurzonego na kolejnego bana na Twitchu s1mple’a w drużynie.
G2 Esports 2:0 FURIA (16:10 Mirage, 16:11 Nuke)
Dziś pary się wymieszają, ale nie spodziewamy się mniejszych emocji. Do tego wszystkiego możemy oczekiwać rekordów oglądalności, w końcu na serwerze zmierzą się dwie najpopularniejsze brazylijskie ekipy – MIBR i FURIA. Te mecze zawsze kończą się podwyższeniem poprzeczki w kategorii liczby widzów na transmisji lub skandalem. Albo jednym i drugim.
Harmonogram na dziś:
- 16:30 – Astralis vs G2 Esports
- 19:30 – FURIA vs MIBR
Wszystkie spotkania z BLAST Premier Fall 2020 obejrzycie na oficjalnym kanale organizatora turnieju.
Fot. Astralis