Avahir: Ten sezon pomoże nam zrozumieć, że w Polsce nie ma króla [WYWIAD]
– Ten sezon na pewno pomoże nam zrozumieć, że nie ma króla. Każdą historię turnieju na polskiej scenie budowało się wokół krajowego Goliata i rozważań nad tym, czy znajdzie się na niego odpowiednio dziarski Dawid. W dawnych latach mówiliśmy o królewskim Illuminar Gaming, ostatnio prym wiodła akademia Rogue. – Czy tym razem władcy polskiej sceny znów zwyciężą? – to pytanie sezon w sezon służyło za wyjściową hipotezę. Dziś natomiast straciło ważność – mówił nam Michał „Avahir” Kudliński tuż po zakończonym finale Ultraligi.
Gdyby na początku sezonu ktoś powiedział ci, że w wielkim finale Ultraligi zobaczymy walkę PDW z Illuminar Gaming, dopuściłbyś do myśli taki scenariusz?
Nie był to scenariusz bardzo prawdopodobny, ale jednak możliwy. Już European Masters pokazało, że pierwszy raz od dawna nie mamy w Polsce drużyny totalnie dominującej resztę stawki. Kiedy cofniemy się w czasie do 2020 roku, widzimy AGO ROGUE i K1CK – zespoły zbudowane z zupełnie innej materii niż reszta składów. Formacje z wyższej półki. W 2019 roku komfort dawały nam z kolei Rogue Esports Club i devils.one. Poprzednie EU Masters pokazało jednak, że takich liderów jak kiedyś już nie ma. A co za tym idzie – wszystkie finały i wyniki stały się możliwe. Trudno byłoby jednak uwierzyć w aż tak drastyczną zmianę i brak duetu: zarówno AGO ROGUE, jak i K1CK. Nie postawiłbym na takie rozwiązanie złamanego grosza.
Co wstąpiło w IHG i PDW, że oba zespoły sprawiły nam tyle niespodzianek?
Illuminar Gaming do obłędnego poziomu doprowadziło swoje zgranie. Drużyna, po której mógłbym spodziewać się kilku wewnętrznych zgrzytów, zagrała w nieprawdopodobnej symbiozie. Zaprezentowała nam po prostu jednorodnego, koherentnego LoL-a i jest to bardzo imponujące. Żeby tego było mało, każdy z pięciu zawodników wdrapał się na swój dotychczasowy szczyt. Tak rzadko zdarza się, aby wszyscy zawodnicy w zespole jednocześnie zaliczali życiówkę…
Jeśli chodzi natomiast o PDW, wydaje mi się, że nie zobaczyliśmy nawet ich najsilniejszej wersji. PDW w optymalnej formie wygrałoby finał w sposób dużo bardziej dominujący. Przed European Masters muszą na pewno odrobić lekcje. W play-offach zobaczyliśmy jednak skuteczny plan na rozgrywkę, efekty zbudowania odpowiednich struktur i konsekwencję w długoterminowym rozwoju.
Uważasz, że PDW jest w stanie załatać lukę po mistrzowskim AGO ROGUE czy wicemistrzowskim K1CK na scenie europejskiej?
PDW nie jest jeszcze drużyną gotową na podbój Europy. Bez wątpienia są zdolni i mogliby nas solidnie zaskoczyć. Czy jednak są predestynowani do wygrywania w rozgrywkach międzynarodowych? Polemizowałbym z tym. Zwycięstwo w Ultralidze nie czyni ich królami League of Legends z Europie Środkowej. Patrzę na to mistrzostwo jak na legitymizację ich dotychczasowych wysiłków. W kontekście sukcesu na EU Masters ten finał niewiele nam mówi. Jeśli spojrzymy jednak na kariery zawodników – to zwycięstwo znaczy dla nich wszystko.
No właśnie – jeśli mówimy o szóstym sezonie Ultraligi, nieprawdopodobnych historii nie piszą same drużyny. Wiele fascynujących opowieści stoi za samymi zawodnikami.
Przy każdym graczu poza Czajkiem pojawiło się przecież dużo znaków zapytania. kubYD wielokrotnie zastanawiał się nad końcem kariery. Dziś możemy z uśmiechem powiedzieć: „stary, ale jary”. Odi11 zawsze stał w cieniu Woolite’a, Luckera czy pukiego, a więc wielkich strzelców polskiej sceny. I nawet gdy mówiło się o perspektywicznych ADC, często się go pomijało. Dziś jest mistrzem kraju. Bruness? Tak często krytykowany za niestabilność. Dziś w końcu wznosi puchar. Color? Ile razy słyszeliśmy, że nie może być czołowym toplanerem? Dziś wchodzi na szczyt podium. To coś, co buduje wiarę w ich możliwości.
To był najbardziej szalony sezon na przestrzeni całej Ultraligi?
Jeśli ktoś jest koneserem jakościowego League of Legends, nie trafił na najlepsze play-offy. W poszukiwaniu poukładanej, dopiętej na ostatni guzik gry powinniśmy patrzeć na sezony pierwszy czy drugi lub pojedynki AGO ROGUE z K1CK. Mimo wszystko były to najbardziej zwariowane, fascynujące i nieprzewidywalne finały w historii. To, jak wielu graczy na przestrzeni sezonu przekroczyło swoje limity, robi wrażenie. Dostaliśmy więcej Illuminar Gaming, niż po IHG mogliśmy się spodziewać. Otrzymaliśmy więcej PDW, niż zapewniali nam w sezonie regularnym. I dlatego ten finał smakował tak dobrze.
kubYD: Chcę, żeby moja obecność w gronie najlepszych nie wzbudzała zdziwienia [WYWIAD]
Z perspektywy historyka polskiej sceny League of Legends finał szóstego sezonu Ultraligi będzie dla ciebie istotny? Doszukujesz się w nim zmiany warty?
Ten sezon na pewno pomoże nam zrozumieć, że w Polsce nie ma króla. Każdą historię turnieju na polskiej scenie budowało się wokół krajowego Goliata i rozważań nad tym, czy znajdzie się na niego odpowiednio dziarski Dawid. W dawnych latach mówiliśmy o królewskim Illuminar Gaming, ostatnio prym wiodła akademia Rogue. – Czy tym razem władcy polskiej sceny znów zwyciężą? – to pytanie sezon w sezon służyło za wyjściową hipotezę. Dziś natomiast straciło ważność. Po raz pierwszy korona nie spoczywała na czyjejś skroni, ale leżała na środku placu. Straciliśmy zespoły, od jakich będziemy w roszczeniowy sposób oczekiwać mistrzostwa. To duży przełom, który wybudza nas z dogmatycznej drzemki.
Nadszedł czas, aby przewartościować patrzenie na polską scenę i wprowadzić zmiany strukturalne?
Dłużej już nie pociągniemy, licząc na to, że znajdzie się jeden zespół, który obroni nas na scenie europejskiej. Tego zespołu nie ma. Musimy zacząć od budowy podstaw. A tymi fundamentami są właśnie długie, wycieńczające serie, które młodzi zawodnicy mogą rozegrać w warunkach, do których nie przywykli. Jeśli chcemy sukcesów, musimy uzbroić się w cierpliwość. Mówiłem o tym na początku roku. Wspominałem o tym po European Masters. Cierpliwość będzie największą cnotą dla fanów polskiego esportu. Mimo to idziemy w dobrym kierunku. Najgorszy okres po szoku transferowym jest już za nami. Teraz należy tylko utrzymać to, co zawsze iskrzyło w nas najbardziej, czyli pasję do esportu. Być może play-offy Ultraligy są dużym krokiem w kierunku długoterminowego sukcesu.
Gdy opadnie finałowa mgła, zazwyczaj pamięta się już tylko o mistrzach. Wydaje mi się jednak, że Illuminar Gaming – nawet mimo przegranej w najważniejszym meczu – i tak osiągnęło znaczący sukces.
Wiem, jak kreuje się pamięć społeczna. Po czasie w głowie zostają tylko zwycięzcy. Jeśli Illuminar Gaming zostałoby mistrzem szóstego sezonu Ultraligi, mówilibyśmy o największej niespodziance w historii polskiej sceny. To się jednak nie wydarzyło, więc należy zapanować nad ekscytacją. Ale czy odbiera to urok i spektakularność ich dokonań? W żadnym wypadku.
Pamiętajmy, że każdego z graczy IHG czeka pierwsze European Masters w karierze. To był dla nich pierwszy finał Ultraligi. I pierwszy maraton zwieńczony wysiłkami w studiu. Społeczność, eksperci, rywale – wszyscy skazywali ich na pożarcie. A oni zupełnie się tym nie przejęli, pokazując, jak wiele są warci.
I to na LAN-ie – w tak wyjątkowej dla nich atmosferze.
Dla graczy było to niezwykłe doświadczenie, które konkretnie ich zahartuje. W pewnym sensie dobrze, że zobaczyliśmy pięć map, bo to najlepszy sprawdzian przed European Masters. Niezależnie czy wygrałeś, czy przegrałeś – otrzymałeś możliwość sprawdzenia się w warunkach bojowych. Nie ma gracza, który pozostaje obojętny na to, że zagrał w studiu. LAN jest przecież dowodem na to, że jesteś częścią czegoś większego. Wychodzisz do ludzi, znajdujesz się w świetle reflektorów, skierowane są w ciebie kamery. I nagle widzisz, jak duże znaczenie ma dla wielu to, że grasz w League of Legends.
W walce o złoto nie widzieliśmy dotychczasowych bohaterów pokroju pukiego, Luckera, Matisława… Dostrzegasz w nich charaktery mogące przejąć pałeczkę po legendach krajowej sceny?
Jeżeli młodzi gracze chcą stać się nowymi Luckerami, pukimi czy Matisławami, nie mogą zatrzymać się na tym finale. Jeżeli miałby to być jednorazowy wybryk, szybko o nich zapomnimy. To musi pójść lawinowo: drugi finał, trzeci finał, czwarty finał. Na razie napisali pierwszy rozdział dobrze zapowiadającej się opowieści. Teraz muszą pociągnąć to dalej. Podstawą budowania tożsamości na polskiej scenie jest długotrwały sukces. Podstawowym pytaniem jest dziś to, czy w sezonie siódmym znowu usłyszymy o LeQu, Odi11m czy xCharmie.
Jakie widzisz szanse na to, by faktycznie na polskiej scenie nastąpiła zmiana warty?
Jeśli za pół roku wrócimy do punktu wyjścia, sezon szósty prawdopodobnie zapamiętamy jak dziwną kartkę w kronice polskiej sceny. Najważniejsze, aby teraz wyprowadzić kolejny cios. Bo ten, który został zadany w finale, miał sporą moc.
Fot. Polsat Games / Radosław Makuch