5 decyzji, które byłyby świetnym żartem na Prima Aprilis

01.04.2020, 10:22:42

Znów nadszedł ten dzień w roku, kiedy nasz podświadomy wykrywacz fake newsów wskakuje na najwyższe obroty. Dzień męczący, przez większość znienawidzony. Dzień, który u tych nieco bardziej roztargnionych osobników wywołuje częste palpitacje serca, a innych zmusza do odcięcia się od rzeczywistości na zegarową dobę. Powiedzmy sobie szczerze, kogo, poza wujem Wieśkiem, grupką boomerów i Panem Filipem z pewnego programu śniadaniowego bawi jeszcze pierwszy kwietnia? W ten gąszcz krępujących starań różnych brandów o “zabawniejszą” nowinkę mam dla was esportową odskocznię. Zapraszam na przegląd decyzji, które równie dobrze mogły być kolejną denną próbą żartu na Prima Aprilis.

1. Polska dla Portugalczyków!

Kupujesz sobie bilecik na finały PLE, totalny chill, nie przejmujesz się niczym. W sumie niespecjalnie śledzisz cały sezon, a totalny brak informacji o rozgrywkach jeszcze bardziej zniechęca cię do samodzielnych poszukiwań. Chcesz tylko pooglądać sobie dobrego, polskiego Countera. Wysiadasz z prywatnej awionetki… ewentualnie z FlixBusa i udajesz się do areny. Trochę się spóźniłeś, ale nie myślałeś, że przez te cholerne korki na A4 umknie Ci uznanie Podkarpacia za tereny należące Portugalii. 

Spokojnie, nic takiego się nie stało, to tylko, lub aż Giants – w pełni iberyjska drużyna – biorące udział w POLSKIEJ Lidze Esportowej. A dlaczego? A komu to potrzebne? Dobre pytanie. Założę się, że takie samo zadawali sobie wyróżnieni. No ale jak tu nie przyjąć takiej szansy? W końcu poziomem idealnie wpasowywali się w polskie podwórko. Tylko w jaki sposób drużyna z szóstej dziesiątki światowego rankingu miała “podnieść prestiż rozgrywek”?

2. Powrót, na który nie czekał nikt.

Nigdy nie wygrałem Majora, 2019 był dla mnie zdecydowanie najgorszym rokiem w karierze, a w nowej drużynie zabrałem snajperkę najlepszemu zawodnikowi świata, czym omal nie doprowadziłem całego składu do ruiny. Zgadnijcie, kim jestem. Zgadza się. Wczesnym emerytem, który najlepszy czas ma dalej niż daleko za sobą. 

GuardiaNowi na stare lata zdecydowanie zmiękło serducho. Na tyle, że odrzucały go masowe morderstwa. No i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że gość, który trzyma w dłoniach AWP, powinien przede wszystkim skupić się na zabijaniu. Słowak swoje pierwsze i jedyne cztery eliminacje po powrocie do Natus Vincere zdobył w jednym z ostatnich występów. W sumie co tu dużo mówić. Te kilka zmarnowanych miesięcy idealnie opisuje jeden krótki klip.

3. Podatek od zabójstwa

Jest pewna broń – broń, która bez problemu może skasować najlepiej przygotowany atak. Broń za przysłowiowe grosze. Broń, która raz na zawsze odmieniła obraz naszej ukochanej gry. Mimo że wszyscy dostosowali się do nowej sytuacji, to nie ustępowały błagania o osłabienie przeklętego karabinu z przybliżeniem. 

Zmienić cenę to tak, jakby nie zrobić nic. Kogo zaboli ten jeden granat mniej? Jak to mówią jeźdźcy silvera – “gRaNaTeM i TaK NiE zAbIjAsZ”. Bój się Boga, ale w tym przypadku mają rację. A Valve siedzi w podpalonym biurowcu ze stoperami w uszach i udaje, że globalne ocieplenie nie istnieje, a koronawirus to zwykła grypa.

4. Zwycięskiego składu się nie zmienia. Nigdy.

Temat wałkowany miesiącami, możnaby powiedzieć, że nawet przeorany, ale na tej liście musiał zająć honorową pozycję. Wiedzieliście, że memy rozsyłane milion razy stają się rzeczywistością? Prawdą jest jednak również to, że jeśli z memu powstałeś, to w mem się obrócisz. 

Finowie słyną ze stoickiego spokoju w każdej sytuacji. Wątpię, że śrubowanie rekordów porażek ENCE wywołuje u ich kibiców jakikolwiek lament. Ba, jestem nawet pewien, że nie. Zaniepokojonego Fina widziałem w życiu raz – w ubiegłym roku po półfinale IEM Katowice na stacji benzynowej, gdy kasjerka powiedziała mu, że o tej godzinie nie kupi u niej alkoholu. 

To nie sedno sprawy, ale wy przecież doskonale wiecie, w czym rzecz. Wyobrażacie sobie, że Liverpool po dwóch gorszych meczach wyrzuca z drużyny Van Dijka? Nie? Decyzję o podobnej skali podjęło ENCE. Dlaczego pozbyli się Aleksiegob? Tego nie wie nikt. Może za często się uśmiechał. To przecież w tym kraju nie przystoi.

5. Z deszczu pod rynnę

Skoro poprzedni temat był przeorany, to co powiedzieć o tym? Tak naprawdę Virtus.pro znalazło się na liście tylko po to, abyś kliknął artykuł. Było warto?

Jeżeli uważasz, że polskie VP w ostatnich miesiącach swojego istnienia upokarzało się na każdym kroku, to masz rację. Gigantyczna organizacja, jedna z najsłynniejszych na całej scenie CS:GO. Wydawać się mogło, że skoro z taką łatwością trwonili pieniądze na składzie znad Wisły, to stać ich na każdą piątkę. Woleli postawić na ówczesne AVANGAR.

Decyzja już wtedy budziła wątpliwości, ale kabaret rozpoczął się dopiero wraz z “pierwszym gwizdkiem” inaugurującej bitwy. I trwa w najgorsze. Z taką dawką śmiechu nie poradziłby sobie nawet Tadeusz Drozda.

A gdyby tak obudzić się drugiego kwietnia w świecie, w którym to krajowe drużyny podnoszą prestiż polskiej ligi, GuardiaN gra w słowackim przeciętniaku bez przyszłości, Krieg ma mniejszą penetrację pancerza, ENCE dominuje światowy ranking, a Snax i spółka nadal próbują się zakwalifikować do ESL Mistrzostw Polski?

Fot. Virtus.pro

Tagi:
CS:GO Prima Aprilis
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze